Szybka moda, szybka śmierć, czyli jak konsumpcjonizm zatruwa naszą planetę
Ten proces trwa od lat 40. XX wieku i ciągle przyspiesza...
- Barbara Łubko
Żyjemy w świecie, w którym nowość goni nowość. Chcemy więcej i lepiej. Łatwo się nudzimy. Rzeczy są wyznacznikiem statusu. Ale powszechny konsumpcjonizm w zastraszającym tempie zjada naszą planetę. A drugiej nie mamy…
Konsumpcjonizm na świecie
Konsumpcjonizm w dziesięcioleciach po zakończeniu II wojny światowej wszedł w krew całym społeczeństwom. Postęp technologiczny pozwolił produkować jeszcze szybciej i więcej, zaspokajając, a nierzadko kreując kolejne potrzeby. Rzeczy nie muszą być trwałe – w końcu za chwilę i tak odstawimy je w kąt, żeby niedługo później wyrzucić na śmietnik. I tak z każdym samochodem, pralką, lodówką, a nawet T-shirtem Ziemia staje się wielkim wysypiskiem śmieci. Jak zaczął się ten przerażający proces? Niechlubny trend zapoczątkował „piękny” świat mody…
Kup i wyrzuć
Fast fashion to zjawisko stosunkowo nowe, powstałe w drugiej połowie XX wieku. Dzięki innowacjom w zarządzaniu łańcuchem dostaw firmy odzieżowe mogły łatwo zwiększyć produkcję i szybko wprowadzać nowe produkty. Wielkie koncerny, takie jak Inditex Group czy H&M, zdominowały branżę fast fashion dzięki wykorzystaniu w procesie produkcji lekkich i tanich materiałów, co pozwoliło uzyskać produkt końcowy w przystępnej cenie i ze znaczną marżą zysku. Sprzedaż on-line natomiast wpłynęła na jeszcze większą dostępność produktów. Giganci notują ogromne zyski – Inditex Group ma przychody na poziomie około 18 miliardów dolarów rocznie, H&M – około 25 miliardów dolarów. Ich modele biznesowe sprawdzają się znakomicie, ponieważ ciągłe wprowadzanie nowych produktów zachęca klientów do częstego odwiedzania danej marki i dokonywania kolejnych zakupów. Wzrost zakupów opiera się na założeniu, że produkty są dostępne tylko przez krótki czas. Jednak im więcej kupujemy, tym więcej wyrzucamy, a to wpływa negatywnie na środowisko.
Wystarczy spojrzeć na liczby, żeby uświadomić sobie ogrom problemu. Na świecie zużywa się około 80 miliardów sztuk odzieży rocznie. To o 400 procent więcej, niż zużywaliśmy zaledwie dwie dekady temu. Przekonanie, że rzeczy powinno się nosić kilka razy, zanim się je wyrzuci, doprowadziło do tego, że prawie 85 procent tekstyliów trafia co roku na wysypiska śmieci. W Wielkiej Brytanii, w której marki fast fashion cieszą się dużą popularnością, według danych Programu Działań na rzecz Odpadów i Zasobów (WRAP) wynika, że tylko w 2016 roku brytyjskie gospodarstwa domowe wyrzuciły na wysypiska 300 tysięcy ton odzieży, co odpowiada wartości około 140 milionów funtów. W obliczu takich statystyk, jeśli kultura „wyrzucania” będzie się utrzymywać, do 2050 roku jedna czwarta całkowitego wpływu zmian klimatycznych będzie wynikać z konsumpcji ubrań. Nie wliczając w to wpływu na środowisko samej produkcji i transportu artykułów.
Kobiety szukają używanych ubrań, które nadają się do noszenia, na ogromnym śmietnisku na pustyni Atakama w Chile, 2021 rok.
Produkcja to nie przelewki
Prawdopodobnie najbardziej szkodliwym aspektem fast fashion jest produkcja, która powoduje horrendalnie wysokie zużycie wody. Od 2000 roku produkcja odzieży podwoiła się, w związku z czym branża fast fashion zużywa rocznie około 79 miliardów metrów sześciennych wody, co czyni ją drugą co do wielkości branżą wodochłonną na świecie. Zużycie to można powiązać z obecnym niedoborem wody u głównych dostawców bawełny, takich jak Indie i Pakistan. Co niepokojące, do 2030 roku zużycie to ma wzrosnąć o 40 procent. Branża fast fashion ma także ogromny wpływ na globalny poziom emisji CO2. Obecnie moda przyczynia się do 10 procent emisji dwutlenku węgla przez ludzkość, ponieważ wyprodukowanie jednej pary dżinsów wytwarza tyle samo gazów cieplarnianych, co przejechanie samochodem 130 kilometrów. Przemysł ten odpowiada za emisję 1,715 miliona ton CO2 rocznie – to więcej energii niż lotnictwo i żegluga morska razem wzięte. Gdybyśmy jako konsumenci używali jednej sztuki odzieży przez dziewięć miesięcy lub dłużej, to zmniejszyłoby ślad węglowy każdego z nas o 30 procent. Tak niewiele trzeba, żeby wprowadzić zmianę!
Szwaczki pracują w fabryce odzieży niedaleko Hanoi, 2015 rok. Wietnamskie tekstylia i obuwie szybko zyskują na popularności. Wiele znanych europejskich marek korzysta z oferty tutejszych fabryk.
Fokus na technologię
Oczywiście moda to nie jedyna dziedzina, w której nadmierny konsumpcjonizm prowadzi nas do katastrofy ekologicznej. O naszej potrzebie posiadania więcej i lepiej pisze Matt Ridley w „Czerwonej Królowej”, zwracając uwagę na socjobiologiczny aspekt ludzkich zachowań. Według niego dobry samochód jest dla mężczyzn tym, czym dla pawia jest ogon. Mężczyźni i kobiety budują swój wizerunek, otaczając się rzeczami. Branża technologiczna jest wyjątkowo „wdzięczna” – tak łatwo nam uzasadnić zakup nowego modelu smartfona czy laptopa. Wystarczy spojrzeć na częstotliwość wprowadzania nowych produktów przez takiego giganta jak Apple. Bazowe modele iPhone’a na początku miały swoje premiery co dwa–trzy lata. Teraz co roku pojawia się nowość. Jesteśmy spragnieni ulepszeń. Wielu konsumentów zauważa też wyraźny spadek jakości wielu produktów i tym argumentuje kolejne zakupy sprzętów elektronicznych i AGD – nierzadko słyszymy: „Ta pralka miała tylko dwa lata i już się popsuła, moja stara pralka działała bez zarzutu 15 lat”. Czy to możliwe, że producenci celowo wytwarzają mniej trwałe produkty? A może nie muszą dbać o jakość, bo wiedzą, że konsumenci za chwilę będą domagać się nowinek?
Złomowisko samochodowe w Rostkowicach. Według danych Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego SAMAR, w 2020 roku w Polsce zezłomowano ponad 400 tysięcy aut.
Czas zwolnić
Ruchy slow life i slow fashion zachęcają do stosowania zrównoważonych praktyk oraz etycznych warunków pracy, koncentrując się na jakości i trwałości artykułów, a jednocześnie broniąc pracowników znajdujących się w niekorzystnej sytuacji. W branży mody niezwykle istotna jest inicjatywa ONZ z 2018 roku, jaką jest Karta Działań Przemysłu Modowego na rzecz Klimatu. Kartę podpisały już takie odzieżowe giganty, jak H&M, Target, Primark czy Inditex Group, zobowiązując się do ograniczenia globalnego wzrostu temperatur do poziomu nieprzekraczającego 1,5 stopnia, ograniczenie emisji gazów cieplarnianych o 30 procent do 2030 roku oraz osiągnięcie zerowej emisji netto do 2050 roku. W 2021 roku jako pierwsza polska marka do inicjatywy przystąpiło CCC. Na rzecz środowiska działają też liczne organizacje non profit. Niektóre, tak jak Better Cotton Initiative (Inicjatywa na rzecz Lepszej Bawełny), skupiają się na ulepszeniu konkretnego aspektu produkcji. BCI promuje ekologiczne standardy uprawy bawełny w 21 krajach, a rolnicy, którzy należą do organizacji, dostarczają bawełnę dla marek takich jak H&M, IKEA czy Levi’s.
Na każdym polu jest jeszcze mnóstwo do zrobienia. Zarówno międzynarodowe organizacje, jak i producenci mają przed sobą wielką pracę do wykonania. Ale nie zapominajmy o nas – konsumentach. Wybierajmy ubrania z tkanin produkowanych przy niskim zużyciu wody. Przykład? Len. Dobrym wyborem są też materiały pochodzące z recyklingu. Decydujmy się na rzeczy od lokalnych producentów. W ten sposób wspieramy rodzimy biznes i ograniczamy negatywny wpływ transportu towarów na środowisko. Kupujmy w second-handach – są tanie i można w nich znaleźć unikatowe rzeczy, które dzięki nam nie trafią na śmietnik. Pamiętajmy, że nie liczy się ilość, ale jakość. Doceniajmy rzeczy i dbajmy o nie. W ten sposób będą żyły dłużej. Tak samo jak nasza planeta.
Witryny sklepowe kuszą nie tylko produktami, ale także obietnicą wspaniałego życia, które dzięki nim będziemy prowadzić.