Magdalena Zawadzka o mężu: „Ufaliśmy sobie wzajemnie i znaliśmy granice, których nie wolno przekraczać, aby nie urazić godności partnera”
Gustaw Holoubek odszedł 15 lat temu
Jeden z najwybitniejszych polskich reżyserów, aktorów i pedagogów, uhonorowany wieloma nagrodami Gustaw Holoubek odszedł w 2008 roku. Przez 35 lat wraz z Magdaleną Zawadzką tworzył zgrane małżeństwo. Para doczekała się syna, Jana, niestety ich miłość rozdzieliła śmierć. Od początku zakochanych połączyła wyjątkowa, silna więź... Jak wyglądała ich relacja? Co o ich pierwszym spotkaniu mówiła aktorka? Nie szczędziła ukochanemu pięknych słów...
Gustaw Holoubek: człowiek teatru
Po wojnie Holoubek ukończył studia w Krakowskim Państwowym Studiu Dramatycznym, czyli dzisiejszej Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej i od razu zadebiutował w teatrze. Do 1956 roku pracował w Teatrze Śląskim w Katowicach, jako reżyser i aktor. W następnych latach występował na scenach w całej Polsce. Główne role grał m. in. w „Królu Learze” Williama Szekspira czy „Dziadach” Adama Mickiewicza. Angażował się również w Teatr Telewizji, gdzie wystąpił niemal sto razy, równocześnie wykładając na Akademii Teatralnej w Warszawie. Zajmował się także polityką. Nie bał się grać kontrowersyjnych ról. Wcielając się w postać Gustawa-Konrada, wpłynął na wymowę przedstawienia i oddźwięk społeczny widowiska. Po zdjęciu przez władzę sztuki, miały miejsce zamieszki i demonstracje studenckie. W 1976 i 1980 uzyskiwał mandaty z ramienia Frontu Jedności Narodu. Po wprowadzeniu stanu wojennego, zrezygnował z tej funkcji. Następnie ponownie zaangażował się w tę działalność w 1989 roku i współpracował m.in. z Lechem Wałęsą.
Polecamy też: Dariusz Krupa jest w szczęśliwym związku, doczekał się rocznego synka... Po latach milczenia muzyk zabrał głos
Magdalena Zawadzka o Gustawie Holoubku
A jak wyglądało jego życie prywatne? Reżyser wiązał się wyłącznie z aktorkami. Był trzykrotnie żonaty. Najpierw z Danutą Kwiatkowską (z którego związku ma córkę, Ewę), następnie Marią Wachowiak (owocem miłości jest Magdalena) i od 1973 roku z Magdaleną Zawadzką, która popularność zdobyła wcielając się w Basię w „Panu Wołodyjowskim”. Tworzyli udany związek do śmierci Holoubka. Wspólnie wychowali Jana, dziś reżysera i operatora filmowego.
Tak Magdalena Zawadzka wspominała ich małżeństwo: „Przede wszystkim mądrze, pięknie i dowcipnie mówił, a to był zawsze dla mnie najwspanialszy afrodyzjak. Pisał listy, przynosił kwiaty. Towarzyszył temu ogromny urok osobisty i ujmujący styl bycia. Przyznaję, że trudno było się mu oprzeć. I do tego wszystkiego te niesamowite ogromne niebieskie oczy, których spojrzenie magnetyzowało nawet mężczyzn".
Nie każdy pamięta, że zanim los połączył Magdalenę Zawadzką i Gustawa Holoubka, ona była żoną operatora filmowego. Pierwsze małżeństwo nie przetrwało próby czasu. „Być może zbyt wcześnie podjęłam decyzję o wyjściu za mąż. Miałam 19 lat, studiowałam, grałam w filmach, wyjeżdżałam, byłam stale czymś zajęta. Mój mąż jako operator filmowy także wyjeżdżał i był zajęty swoją pracą. Nasze drogi się rozeszły i rozstaliśmy się bez wzajemnego żalu i w zgodzie”, mówiła Krystynie Pytlakowskiej w lutym 2022 roku. Aktorka rozwiodła się dla Gustawa Holoubka. Okazuje się, że obaj panowie znali się i bardzo lubili. „Mąż zażartował, że oddaje mnie w dobre ręce. Był bardzo dobrym, kochanym człowiekiem”, tłumaczyła Magdalena Zawadzka.
O małżeństwie z Gustawem Holoubkiem i uczuciu, które ich połączyło, aktorka mówi ze wzruszeniem. Podkreślała, że dzięki wybitnemu aktorowi w końcu dojrzała do tej prawdziwej miłości. „Ofiarował mi tyle dobra, mądrości i bezwarunkowej miłości, że stały się światełkiem, które prowadzi mnie przez życie. Kochał mnie taką, jaką byłam i jestem. Ale on cały czas jest przy mnie obecny. Ja po prostu dojrzałam wtedy do tego małżeństwa i dostałam miłość bez granic. Taką piękną, która niczego ode mnie nie wymagała, nie żądała. Tylko żebym się nie zmieniała, żebym niczego nie robiła na siłę. Żebym była”, dodawała w VIVIE!.
Magdalena Zawadzka, Viva! 3/2022
Magdalena Zawadzka pierwszy raz spotkała przyszłego męża podczas zdjęć do filmu „Spotkanie w »Bajce«”. Miała 17 lat i to był jej debiut. Otrzymała zaproszenie na kawę od Gustawa Holoubka i Andrzeja Łapickiego. To ją bardzo speszyło, dlatego odmówiła. „Chciałam gwałtownie odejść i nie zauważywszy oszklonych drzwi, wybiłam głową szybę. Myślę, że dawałam się wtedy zauważyć. Po skończeniu studiów graliśmy razem w dwóch spektaklach Teatru Telewizji, ale nie zwróciliśmy na siebie uwagi. Kiedyś Gustaw przyszedł za kulisy po obejrzeniu programu kabaretu Dudek i bardzo serdecznie wszystkim gratulował, także i mnie. I znowu nie zapaliło się w nas ostrzegawcze światełko. Widocznie nie był to jeszcze ten moment”, zwierzała się Krystynie Pytlakowskiej.
Aktor oczarował ją swoją inteligencją, poczuciem humoru. „Znałam Gustawa Holoubka ze sceny, filmu, telewizji, z poważnych dramatycznych ról, ale nie przyszło mi do głowy, że prywatnie jest tak czarującym, wesołym człowiekiem. Jego inteligencja, mądrość, poczucie humoru coraz bardziej mnie oczarowywały. Ale byłam butna i nie dawałam się łatwo usidlić. Potrafiłam na pytanie: „W którą stronę pani idzie?” odpowiedzieć: „W przeciwną niż pan!”. Gustaw jednak nie dawał za wygraną i nie wiedzieć kiedy zakochałam się. A potem potoczyło się nasze wspólne życie i o nim napisałam w moich książkach”, dodawała.
Aktorka wyznaje, że jej mąż był pełny miłości. „Gustaw rzeczywiście wierzył w miłość, pielęgnował miłość i cieszył się miłością. Odrzucał kunktatorstwo, podchody, knowania, był tak prostolinijny ze swoją chłopięcą ufnością, całą duszą i sercem oddany wierze w drugiego człowieka. Całe moje życie z nim otaczało dobro, mądrość i cudowna pobłażliwość. Nawet jak powiedziałam coś może bezsensownego albo naiwnego, patrzył na mnie z czułością i pytał: „Magusiu, a ile ty masz latek?”. Dawał mi tym do zrozumienia, żebym wydoroślała i nauczyła się dystansu do wielu spraw. Cenił młodych, początkujących, utalentowanych artystów. Uważał, że najgorszy jest brak talentu, ale za to pracowitość aż do bólu. Mówił o niektórych twórcach, że im brak talentu daruje, ale ich pracowitość to dopiero nieszczęście”, wyznała w rozmowie z Krystyną Pytlakowską.
Magdalena Zawadzka przyznaje również, że mimo iż jej ukochany odszedł, to wciąż czuje, jakby był przy niej. „Gdy wchodzę do naszego, jeszcze niedawno wspólnego mieszkania, nigdy nie czuję się w nim sama. W meblach, w przedmiotach, w powietrzu, we wszystkim, co jest w tym domu, jesteśmy razem. Tworzyliśmy go wspólnie, udzielając sobie wzajemnie rad, zdobywając różne rzeczy w tamtych ciężkich czasach, kiedy prawie nic nie było w sklepach, a jeżeli już, to brzydkie. Trzeba było wyszukiwać „białe kruki” w każdej dziedzinie. A my oboje byliśmy specjalistami w wyszukiwaniu ładnych przedmiotów, które podobały się i Gustawowi, i mnie. W naszym mieszkaniu nie ma ani jednej rzeczy, którą bym przeforsowała na siłę bez akceptacji Gustawa. Dlatego gdy spojrzę tutaj na cokolwiek, mam poczucie wspólnoty. Pamiętam, w jakich okolicznościach każda rzecz była kupowana albo podarowana i doskonale pamiętam, przez kogo. Gdy otwieram drzwi wejściowe, w uszach mi brzmi jego „Jestem”. I to nadaje sens wszystkiemu, co dzieje się wokół mnie teraz. Nasze życie nie było zmarnowane, nawet gdy płakałam albo się czymś martwiłam, przeżywaliśmy to wspólnie i dzięki Gustawowi wszystko zmierzało ku dobremu", mówiła w tej samej rozmowie.
W naszej galerii możecie przeczytać wywiad VIVY! z Magdaleną Zawadzką oraz jej wspomnienia tej wspaniałej miłości.
Sprawdź też: Nauczyli się siebie na nowo, nie zawsze byli blisko. Adam Zdrójkowski o relacji z tatą
1 z 7
Gustaw Holoubek z żoną w Bukowinie Tatrzańskiej. Przez 29 lat rok w rok aktor przyjeżdżał tam z Magdaleną Zawadzką na wypoczynek.
2 z 7
– Poczucie humoru Gustawa było powszechnie znane.
Magdalena Zawadzka: Wszystko potrafił sprowadzić do właściwych proporcji. Może nie filozofował zbyt serio, ale bardzo cenił stoicyzm. Uważał, że nie należy za bardzo pogrążać się w rozpaczy ani szaleć ze szczęścia, bo to wszystko mija. Są w życiu fale dobre i fale złe. Ja natomiast jestem niepoprawną optymistką, nawet gdy okoliczności skłaniają do pesymizmu.
– Twojego męża też odbierałam jako optymistę.
Magdalena Zawadzka: Był nim, ale często obcował z malkontentami. Swoją pogodą ducha rozbrajał ich i nastawiał przyjaźnie do świata. Dobraliśmy się idealnie, bo nadawaliśmy i odbieraliśmy na tych samych falach. To samo nas bawiło. To samo smuciło. Pielęgnowaliśmy razem trzy cudy: wiarę, nadzieję i miłość.
– Pamiętam z jednej z naszych rozmów, że na początku przerażał Cię swoim dostojeństwem, erudycją. Uciekałaś przed jego adoracją?
Magdalena Zawadzka: Bez przesady, wcale mnie nie przerażał, raczej onieśmielał swoją wielką osobowością. Ponadto obawiałam się konsekwencji. Nie chciałam brnąć w tę znajomość, bo czułam, że rodzi się między nami coś poważnego. Z początku nie patrzyłam na niego jak na mężczyznę, tylko jak na wybitnego artystę i kolegę z pracy.
Polecamy też: „Przestań robić lewatywy, bo to Ci ewidentnie szkodzi”. Grażyna Szapołowska atakuje kompozytora, z którym nagrała płytę
3 z 7
– Był już legendą?
Magdalena Zawadzka: Niewątpliwie był, ale często legenda nijak się ma do człowieczeństwa, dla którego mam największy szacunek. I właśnie Gustaw na próbach sztuki „Życie jest snem” Calderona, o czym wielokrotnie już wspominałam, objawił mi się jako cudowny człowiek. To, że zwrócił na mnie swoją uwagę, bardzo mi pochlebiało, ale naprawdę nie chciałam kłopotów ani komplikacji, jakie mogły tego z powodu wyniknąć.
– Młoda dziewczyna i dojrzały mężczyzna?
Magdalena Zawadzka: Nie o to chodzi. Oboje byliśmy w związkach małżeńskich. Pierwszy raz wyszłam za mąż młodo, mając 19 lat. Gustaw był już powtórnie żonaty. Gdy koledzy poinformowali mnie o zainteresowaniu Gustawa moją osobą, dopiero wtedy tak naprawdę je zobaczyłam. Nigdy nie należałam do kobiet, które zabiegają o względy mężczyzn. To mężczyznom zostawiam przywilej zdobywania mnie. I Gustaw w piękny rycerski sposób rozpoczął „walkę” o moją miłość.
Polecamy też: Oscary 2017: Meryl Streep ma najwięcej nominacji. A kto dostał najwięcej statuetek w historii?
4 z 7
– Po prostu uwielbiał kobiety?
Magdalena Zawadzka: Tak, i one czuły jego admirację. Nie był banalnym bawidamkiem – tego typu mężczyzn nie znoszę – tylko kimś, kto szanuje i kocha kobiety za to, że są kobietami. Począwszy od swojej mamy po aktorki, z którymi najczęściej się stykał.
– Kobiety, nie tylko aktorki, wielbiły Gustawa Holoubka. Sekretarka, garderobiane, charakteryzatorki.
Magdalena Zawadzka: Nie dzielił ludzi na kategorie. Każdą kobietę, czy to panią sprzątającą mieszkanie, czy wysoko postawioną w hierarchii społecznej, traktował z szacunkiem i elegancją. I nie było to tylko na pokaz. W naszym domu też obowiązywała taka kultura bycia na co dzień.
– Nie bywałaś zazdrosna?
Magdalena Zawadzka: Nigdy nie byłam o Gustawa zazdrosna – może tylko w ramach przekomarzania się – bo nie dawał mi do tego powodu. Zazdrość bez powodu jest zjawiskiem chorobowym, nadającym się do leczenia. Gustaw nigdy w trwającym 35 lat małżeństwie nie wystawił na próbę mojego uczucia. On też nie demonstrował zazdrości, choć może ją czuł. Zazdrościć można tego, czego się nie ma, a myśmy mieli siebie. Ufaliśmy sobie wzajemnie i znaliśmy granice, których nie wolno przekraczać, aby nie urazić godności partnera.
Polecamy też: Małżeństwo Maryli Rodowicz wisi na włosku! Kiedy artystka złoży pozew o rozwód?
5 z 7
– Oboje siebie przecież wybraliście.
Magdalena Zawadzka: Myślę, że pomógł nam w tym dobry, sprzyjający los, czerpaliśmy z siebie, wymienialiśmy się energią i doświadczeniami. Gustaw korzystał z mojego entuzjazmu, witalności i pomysłów na każdy następny dzień. Ja czerpałam z niego jak z wielkiej duchowej skarbnicy. Bardzo mi tego brak. Dzisiaj rozpłakałam się na ulicy. Chciałam wywołać jakiś numer w telefonie, nacisnęłam guziczek i wyskoczyło hasło „Gucio”. Powtórzyło się to trzykrotnie. Obcy ludzie podeszli do mnie i chcieli mi pomóc, bo nie mogłam się uspokoić.
– Takich łez nie musimy się wstydzić.
Magdalena Zawadzka: Nie wstydzę się ich. Gustaw zostawił we mnie i w Jasiu część siebie, część nas zabrał ze sobą. Ludzie, którzy są razem tak długo jak my, przesiąkają jedno drugim, zostawiają na zawsze ślad w psychice partnera. A najważniejszym śladem naszego życia jest Jasiek.
– Gustaw, który był już po pięćdziesiątce, chciał mieć jeszcze jedno dziecko?
Magdalena Zawadzka: Jasiek jest trzecim, najmłodszym dzieckiem Gustawa. To jego pierwszy i jedyny syn. W męskiej naturze leży pragnienie pozostawienia po sobie potomka – kontynuacji rodu. Natura uznała, że po córkach przyszedł czas na syna. Obaj moi panowie bardzo się kochali.
Polecamy też: "To ludzie się umówili, że przybywa nam rok, a nie ubywa". Magdalena Zawadzka kończy dziś 71 lat
6 z 7
– Zawsze sądziłam, że takie osoby jak Gustaw i Ty powinno otaczać samo dobro.
Magdalena Zawadzka: Ale, niestety, nie zawsze tak było. Chociażby szykany, jakich doznawaliśmy w stanie wojennym. Na czele z brutalnym wyrzuceniem Gustawa z dyrekcji Teatru Dramatycznego. O innych krzywdach nie chcę nawet wspominać. Łatwo było Gucia oszukać, bo był ufny, czasami wręcz naiwny. Chociaż do dziś nie wiem, do jakiego stopnia ta naiwność była pozorna. Czasem pytałam go, czy nie widzi walki podjazdowej, złych intencji. Odpowiadał, że doskonale widzi, ale niech ten ktoś sobie myśli, że Gustaw tego nie dostrzega.
– Szkoda mu było energii na takie przepychanki?
Magdalena Zawadzka: Zdecydowanie tak. Mnie też tego uczył – dystansu do nieważnych spraw. Ja bardzo często nie potrafiłam być „ponad”. Mam inną naturę. Boli mnie bezinteresowna ludzka zawiść i podłość, za bardzo się wszystkim przejmuję. Gustaw wspaniałomyślnie wybaczał i nie pielęgnował w sobie wrogości. Pamiętam, że kiedyś ktoś zrobił mu potworne świństwo, a potem przyszedł jak gdyby nigdy nic z prośbą o pomoc. I Gustaw mu pomógł. Gdy spytałam, dlaczego to zrobił, odpowiedział: „A co mi z tego przyjdzie, że będę mu pamiętał”.
Polecamy też: Magdalena Zawadzka jest już pół wieku na scenie. Zobacz, jak świętowała swój jubileusz
7 z 7
– Był bardzo mądry życiowo.
Magdalena Zawadzka: Tę mądrość starał się mi przekazać. Byłam często zbył wojownicza. Dawał mi ogromne poczucie wolności. Zawsze byłam bardzo samodzielna i Gustaw to szanował. I był ze mnie dumny. Szłam od początku swoją drogą zawodową i życiową. Nie załatwiał wszystkiego za mnie. Nawet przesadnie się o mnie nie troszczył, ale przy nim czułam się bezpieczna. Chronił mnie przed złym światem.
– Sprawiał wrażenie niezmiernie roztargnionego?
Magdalena Zawadzka: Oboje byliśmy roztargnieni. Typowa para z komedii omyłek. Pilnowaliśmy się więc nawzajem, żeby nie było wpadek. Gdy Jasiek miał rok, postanowiliśmy pojechać na letnie wakacje w góry. Wyjazd zaplanowaliśmy od A do Z. My mieliśmy jechać samochodem z walizami pełnymi ubrań na każdą pogodę, proszków do prania, książek, dosłownie ze wszystkim, bo przecież nic nie można było wtedy kupić. Mama z Jaśkiem mieli dojechać pociągiem. Radośnie wsiedliśmy do auta i odjechaliśmy… zostawiając bagaże na chodniku. Dopiero w Krakowie, gdzie zaplanowaliśmy obiad, zorientowaliśmy się, że wszystko, co mamy, to ubranie na sobie. Ja byłam w szpileczkach, Gucieniek w garniturze. Bagaże oczywiście ukradziono, a my przez dwa miesiące mozolnie zdobywaliśmy w sklepach nasz utracony dobytek. Najważniejsze, że nie obwinialiśmy się wzajemnie, tylko żartowaliśmy z siebie samych.
Polecamy też: „Pamiętajcie o Guciu. Pamięć jest przedłużeniem życia”. Magdalena Zawadzka wspomina zmarłego męża Gustawa Holoubka