„Ludzie żyją tak długo, jak długo są w naszej pamięci”. Gołda Tencer i jej syn, Dawid Szurmiej, o misji
Jak ją realizują na co dzień?
Dawid Szurmiej, syn legendy Teatru Żydowskiego, Gołdy Tencer, jest producentem filmowym. Ale współpracuje też z matką przy spektaklach Teatru Żydowskiego. Dlaczego istnienie tego teatru jest dla nich tak osobistą sprawą?
Współpracuje Pan z mamą w Teatrze Żydowskim?
Dawid: Kocham teatr jako formę. W Teatrze Żydowskim poniekąd się wychowałem i wracam do niego. Z jednej strony wychowałem się bardzo międzykulturowo, poznałem wiele cudownych osób z wielu stron świata. Ale nie zapominam, że kultura żydowska jest szalenie ważną częścią mnie. Jest szalenie ważną częścią naszej narodowej kultury polskiej. I dlatego chętnie biorę udział w różnych realizacjach Teatru Żydowskiego, bo wierzę głęboko w to, że mogę zaoferować unikalne spojrzenie, którym się chcę podzielić z widzami. Będąc wychowany w kosmopolitycznym świecie, bardzo doceniam humor żydowski. Ale nie tylko przedwojenny, ten dzisiejszy - Jerry’ego Seinfelda, Mela Brooksa czy Sashy Barona Cohena. Miewam poważną stronę, ale w teatrze staram się zachować balans tej powagi i dowcipu.
Gołda: W tym jest podobny do ojca. Dawid potrafi łączyć w tatrze to, co dawne z tym, co współczesne.
Dlaczego poświęciła Pani życie Teatrowi Żydowskiemu?
Gołda: Zawsze chciałam być aktorką. Zawsze wiedziałam, że w Teatrze Żydowskim. Gdy teatr przyjeżdżał do Łodzi, kiedy byłam dziewczynką, każdą sztukę widziałam dziesięć, piętnaście razy. Wiedziałam, że teatr to moje życie. Marzenie się spełniło po Marcu 68. Chociaż, kiedy zaczęłam grać, to publiczności było mniej na widowni niż aktorów na scenie. Strasznie to bolało. Żydzi polscy zostali zmuszeni do opuszczenia kraju, wyjechała też część zespołu. Trzeba chwalić Szymona Szurmieja za to, że wtedy został dyrektorem. Dzięki niemu teraz jesteśmy. Chociaż od 2016 roku tułamy się bez siedziby.
Żyd Wieczny Tułacz.
Gołda: Kiedy wyprowadzali nas z siedziby przy pl. Grzybowskim, odkryłam, że w bibliotece teatru jest ta opowieść, całe pięć tomów. Dzisiaj stoją u mnie w mieszkaniu. Zabrałam ze sobą też deskę z teatru i kawałek kurtyny.
A dlaczego założyła Pani fundację „Shalom” i od lat robi Festiwal Kultury Żydowskiej Warszawa Singera?
Gołda: Bycie aktorką przestało mi wystarczać. Zaczęłam reżyserować, zaczęłam śpiewać. Objechałam z recitalami cały świat. I zaczęłam robić festiwal. Jest tyle do zrobienie – pokazujemy kulturę żydowską, uczymy języka jidisz, mamy otwarty uniwersytet. Zabrakłoby miejsca w tym wywiadzie, gdybym chciała wszystko wymieniać.
Dlaczego Pani to wszystko robi?
Gołda: Z potrzeby serca. Jakbym oddawała cząstkę głosu tym sześciu milionom Żydów, którzy zginęli w Holocauście. Oni nie opowiedzą swojej historii, tylko my to możemy zrobić. Próbować opowiadać. Ja to próbuje robić.
(...)
Czy dla Pana ten głos sześciu milionów jest równie ważny?
Dawid: Robię mnóstwo rzeczy nie związanych z pamięcią i historią. Skupiam się na teraźniejszości. Ale głęboko wierzę, że należy pamiętać. Trzeba oddać głos ludziom, którzy go nie mają. Nie tylko tym sześciu milionom pomordowanych Żydów. Każdemu. Miałem koleżankę, która zmarła trzy miesiące temu w wieku 31 lat. Spadła ze schodów. Cudowna kobieta, uczyła dzieci, miała fajnego męża. Mimo że długo się nie widzieliśmy, dzisiaj pamiętam o jej zamiłowaniu do bajek Disneya, Króla Lwa. Ludzie żyją tak długo, jak długo są w naszej pamięci.