Reklama

Mija pięć lat odkąd nie ma z nami Zbigniewa Wodeckiego. Wybitny muzyk cierpiał pod koniec życia na kilka przypadłości. W maju 2017 roku wokalista był umówiony na zabieg wszczepienia bypassów. Ten się początkowo udał, ale chwilę później wystąpiły komplikacje, przez które u 67-latka skończyły się udarem mózgu. Ulubieniec publiczności zapadł w śpiączkę, a podczas niej dostał zapalenia płuc… Ta czarna seria miała bezpośredni wpływ na śmierć gwiazdora. Zbigniew Wodecki odszedł 22 maja 2017 roku. W jednym z archiwalnych wywiadów córka artysty Katarzyna Wodecka-Stubbs wspominała tatę w wyjątkowy sposób.

Reklama

Katarzyna Wodecka-Stubbs o tacie. Jaki był Zbigniew Wodecki prywatnie?

W jednym z wywiadów dla Gazety.pl córka Zbigniewa Wodeckiego zdradziła, jakim był tatą. Zapamiętała go jako tego, który uwielbiał, gdy cała rodzina była razem. Jeśli jednak mowa o międzypokoleniowej przyjaźni – ta była możliwa dopiero, gdy dzieci stały się dorosłe. A czy artysta miał jakieś wady? „Święty nie był. Darzył kobiety ogromną estymą, a życie artysty jest, jakie jest. Koncerty, spotkania, zauroczenia, imprezy. Czasem rano wracał do domu śmieciarką – to taka legenda artystycznego światka w Krakowie. A jak w domu pojawił się mój pierwszy chłopak, tata wziął go na bok i jak w starej komedii powiedział, że jak złamie mi serce, to zobaczy”, wspominała Katarzyna Wodecka-Stubbs w Gazeta.pl.

Dodawała też, że artysta zawsze dawał poczucie, że jest się przez niego kochanym. Nawet jeśli nie zapewniał o tym wprost. „Raczej pytał, czy my go kochamy, ale oczywiście mówił. Nawet jak już założyłam własną rodzinę i stałam się bardzo dorosłą kobietą, lubił zapytać „A kochasz tatusia?”. „A kocham tatusia” – odpowiadałam. Ten rytuał przeniosłam na swoje dzieci”, mówiła Angelice Swobodzie córka Wodeckiego.

CZYTAJ TEŻ: Katarzyna Wodecka-Stubbs wzruszająco o zmarłym ojcu: „Jest jakiś poziom niewiary w nas, że go nie ma”

Szymon Szcześniak/LAF AM

Ostatnie chwile życia Zbigniewa Wodeckiego. Artysta o śmierci

Jedno z pytań wywiadu opublikowanego na Gazeta.pl dotyczyło tego, czy piosenkarz poruszał za życia temat śmierci… „Sporo o niej żartował. Ale tego wątku wolałabym nie rozwijać”, wyznała Katarzyna Wodecka-Stubbs i przy okazji zdradziła, jak zapamiętała ostatnie chwile z ojcem. „Zamierzał wyjść ze szpitala tydzień po operacji. Mówił, że da radę i że planowo zagra koncert, dlatego niczego nie odwoływał. Wiedzieliśmy, że raczej nie będzie to możliwe, bo przecież musi się zregenerować po zabiegu. Ale nic mu nie mówiliśmy”, mówiła. Okazuje się, że na tydzień przed operacją zaplanowaną w stolicy Polski, cała rodzina Wodeckich cieszyła się wspólnym czasem w Krakowie.

Sprawdź też: Piotr Gąsowski wciąż odczuwa brak Zbigniewa Wodeckiego. „Pusto tu bez Ciebie Zbysiu…”

„Codziennie biesiadowaliśmy na wspólnych obiadach i kolacjach. Te spotkania były dla nas zwyczajne i tradycyjne, a okazały się nieświadomym pożegnaniem. 4 maja pojechał do Warszawy, ja dotarłam dzień później. Widzieliśmy się w szpitalu dosłownie każdego dnia. Zresztą byłam z tatą do końca…”, powiedziała córka muzyka.

Katarzyna Wodecka-Stubbs organizuje co roku festiwal imienia swojego taty. I to właśnie podczas z niego zdarza się jej dostawać od ojca znaki. „Na co dzień mam wrażenie, że Tata jest obok. Ja z nim pracuję, wydaję jego muzykę, odczytuję od niego różne znaki. […] Zawsze na naszych koncertach jest pogoda, nic się nie zepsuło. Widać, jesteśmy pod dobrą opieką”, dodała z kolei jakiś czas temu w Fakcie.

Obie rozmowy pełne pięknych wspomnień przeczytasz w serwisach Gazeta.pl i Fakt.pl.

Bartek Wieczorek/LAF AM
Szymon Szcześniak/LAF AM
Reklama

Reklama
Reklama
Reklama