Książę Harry i księżna Meghan royal tour po Afryce Południowej mają juz za sobą. Książęca para Sussex bez wątpienia podbiła serca mieszkańców Afryki, a z ich wizyty zdaje się być zadowolona sama... królowa! Patrząc na wizytę w Afryce nikt nie ma wątpliwości, że zyskali sympatię nie tylko przedstawicieli organizacji i fundacji, ale samych mieszkańców poszczególnych miast. Z pewnością zadanie ułatwiło im pojawienie się Archiego, który rozczulił arcybiskupa Desmonda Tutu i jego córkę Thandekę, a urocze zdjęcia chłopca z rodzicami natychmiast obiegły świat. Okazuje się, że aby cała wizyta przebiegła bez zarzutu, rodzice postanowili ułatwić synowi wyjazd...
Wymagania Archiego w Afryce
Zmiana otoczenia dla tak małego chłopca, lot samolotem, a na dodatek tyle nowych twarzy - przed Meghan i Harry'm stało spore wyzwanie, by sprawić, aby cała podróż przebiegła dla ich syna najlepiej jak to możliwe. Para sana odbyła serię oficjalnych spotkań w RPA. W tym czasie Archie mógł liczyć na towarzystwo świetnie wyszkolonej niani, która czuwała nad jego samopoczuciem. Okazuje się jednak, że rodzice małego chłopca postanowili zrobić wszystko, by ten czuł się jak najlepiej, więc... zabrali dla niego zabawki i wszystkie gadżety, które na co dzień go otaczają.
Królewski reporter, Omid Scobie, wyjawił, że czteromiesięczny Archie podczas 10-dniowego pobytu w Afryce miał nawet okazję cieszyć się karmieniem z widokiem na góry: „Meghan i Harry przywieźli ze sobą wszystkie swoje domowe wygody, słyszałem, że jest tam wiele zabawek, które kupili”.
Pomimo tylko jednego publicznego występu na trasie, reporterzy nazwali Archiego gwiazdą pobytu w Afryce. „Przez pierwszą część podróży Meghan przebywała w rezydencji brytyjskiego Wysokiego Komisarza na dworze biskupów … to cudna posiadłość z pięknym widokiem na Górę Stołową”, opowiada reporter.
Meghan i Harry chcieli, aby Archie w ogóle nie odczuł zmiany miejsca zamieszkania i starali się zapewnić mu niezbędny komfort. Wygląda na to, że im się to udało!
