Reklama

Brad Pitt to jeden z najpopularniejszych aktor ostatnich dekad. W najnowszym filmie Ad Astra wciela się w rolę astronauty, który wyrusza w podróż poza granice Układu Słonecznego, by odnaleźć swego zaginionego ojca i odkryć tajemnicę, która zagraża przetrwaniu naszej planety. Nowy film Brada Pitta stał się okazją do tego, by opowiedział o tym, jak bardzo podobny jest do ojca, o samotności i roli, na którą czekał całą karierę. Aktor zdobył się na mocne wyznanie: „Ostatnio trochę myślałem o śmierci”.

Reklama

Brad Pitt o dzieciach

„Mój ojciec wychował się w skrajnej biedzie. I zawsze powtarzał: "Chcę dać moim dzieciom lepsze życie". I to mu się udało. Gdy to wspominam, zawsze myślę o swoich dzieciach i o tym, jakie życie ja mogę im zapewnić”, wyznał Brad Pitt w rozmowie z Yolą Czaderską-Hayek dla Wirtualnej Polski. Aktor opowiedział o swoim ojcu, który odegrał ważną rolę w jego życiu:

„Mam wrażenie, że odziedziczyłem po ojcu takie pionierskie podejście do życia, w stylu dawnych osadników, którzy nie bacząc na trudności, znajdowali teren, na którym budowali dom, a potem bronili swojej ziemi bez względu na wszystko. Wszędzie wypatrywali zagrożenia, byli nieustannie czujni i nastawieni na to, by w razie potrzeby chronić najbliższych. Takie właśnie nastawienie mam w genach: bronić swojego miejsca na ziemi, a przede wszystkim ochraniać tych, którzy są mi bliscy. Nie wiem, być może teraz plotę jakieś bzdury, więc w razie czego niech mnie ktoś poprawi, ale wydaje mi się, że pewne cechy charakteru zapisane są w naszym DNA i czy chcemy, czy nie, przejmujemy je po naszych przodkach. Nawet jeśli nie zdajemy sobie z tego sprawy”, wyjawia.

Aktor zdobył się także na odważne słowa. Zapytany oto, czy jest jakieś miejsce, w którym chciałby zamieszkać na stałe, wyznał: „Zastanawiałem się nad tym, bo ostatnio trochę myślałem o śmierci. Dobra, wiem, jak to zabrzmiało. Myślałem o miejscu, w którym chciałoby się spędzić ostatni etap życia. Najczęściej bywa tak, że osiedlamy się w jakimś konkretnym mieście głównie dlatego, że trzyma nas tam praca, potem pojawia się rodzina, dzieci idą do szkoły i nikt nie myśli o przeprowadzce, żeby nie komplikować im życia. I tak czas leci, a my wciąż tkwimy pod tym samym adresem, niekoniecznie tam, gdzie mielibyśmy ochotę. Dopiero na jesieni życia, kiedy nie mamy już tylu zobowiązań, można pomyśleć o sobie i o tym, gdzie chcielibyśmy spędzić nasze ostatnie lata. Co do mnie, nie mam wielkich wymagań. Chciałbym, żeby to był dom w górach. Po prostu gdzieś w górach”, wyjawił.

Przypomnijmy, że aktor w ostatnich latach odnosił spektakularne sukcesy zawodowe, ale w jego życiu prywatnym nie działo się najlepiej. Po wielu latach związku rozstał się z ukochaną żoną, Angeliną Jolie. Para przez kilka miesięcy prowadziła medialną wojnę, w którą niestety wciągnięte zostały także ich dzieci. Na szczęście najgorszy czas byli małżonkowie mają już za sobą i każde z nich poszło w inną stronę. Choć nieustannie pisze się o kolejnych kobietach Brada Pitta, to ten jak na razie nie komentuje swojego życia prywatnego. Czy czuje się samotny?

„Każdy chyba ma w życiu gorsze chwile, kiedy ogarnia go rozpacz, przygnębienie czy smutek. Wydaje mu się, że nie jest nic wart, że nikomu na nim nie zależy. To jest jak wirus, który niszczy psychikę. Być może rzeczywiście najlepszym lekarstwem jest towarzystwo drugiej osoby. Mam przyjaciela, który pracuje w hospicjum. Opowiada mi, że ludzie, którzy są już u schyłku życia, nie wspominają swoich karier, swoich sukcesów, swoich samochodów. Mówią wyłącznie o osobach, które kochali, szczęśliwie lub nie”, mówi, po czym dodaje: „To chyba jasna wskazówka, co powinno być dla nas najważniejsze”.

Vanity Fair, Mark Seliger
GQ Magazine, Ryan McGinley
Reklama

Reklama
Reklama
Reklama