Reklama

Od kilku dni media starają się znaleźć odpowiedź na pytanie czy Stefan W. zaplanował zabicie prezydenta Gdańska i działał w grupie czy był to jedynie akt szaleństwa, wynikający ze schizofrenii paranoidalnej, którą u niego zdiagnozowano. W tej sprawie wyszły nowe, szokujące fakty. Dziennikarze Interwencji dotarli do osób, które... wynajmowały 27-latka do czynności uznawanych za niezgodne z prawem, takich jak pobicia. Jeden z nich, diler narkotykowy nie ma wątpliwości: był on zdolny zaplanować zabójstwo, wiedział, jak posługiwać się bronią, by zabić.

Reklama

Stefan W. był zatrudniany przez przestępców

„Stefana poznałem, jak miał może 14-15 lat. Odkąd pamiętam, brał narkotyki. Dostarczałem mu kokainę, amfetaminę oraz sterydy. W zasadzie całe życie żył z rozbojów, napadów, kradzieży, oszustw. Jeżeli matka nie chciała mu dać pieniędzy, potrafił jej krzywdę zrobić, uderzyć”, wyjawił w rozmowie z dziennikarzami Polsatu diler narkotykowy.

Potwierdza jednocześnie to, o czym wcześniej mówili znajomi Stefana W. Był agresywny, miał obsesję na punkcie muskulatury (ćwiczył na siłowni, którą urządził w piwnicy kamienicy, w której mieszkał z rodziną), brał narkotyki oraz sterydy, nie pracował i pieniądze pozyskiwał, dokonując przestępstw.

Co więcej, diler, który znał 27-latka zapewnia, że doskonale posługiwał się on bronią, w tym różnymi rodzajami noży. To, że zadał trzy ciosy, w tym dwa wymierzone w serce to dowód na to, że chciał zabić, nie zranić.

„Wiedział, że nóż z piłką dwustronną po wbiciu trzeba przekręcić i wyciągnąć, żeby uszkodzić narządy. Wiedział, jak zabijać. Kiedyś powiedział, że chciałby poczuć, jak to jest kogoś zabić. Jeżeli coś trzeba było załatwić siłą, to się zawsze wysyłało Stefana. Dlatego, że było wiadomo, że pójdzie i zrobi to z przyjemnością. Wiedział, jak bić, żeby zrobić krzywdę, żeby bardziej bolało. Jednej z pobitych osób na końcu wyłamał jeszcze trzy palce. Gdy padło pytanie: „po co?”, odpowiedział, że dla zabawy”, dodał Paweł, bohater Interwencji.

Wpływ na spotęgowanie skłonności Stefana W. do agresji miał także pobyt w więzieniu. Po nim był niespokojny, szybciej wybuchał, widać było, że trudniej panować mu nad emocjami.

„Przykro, że tak się stało, natomiast jak dla mnie, to prędzej czy później to musiało nastąpić. Jeśli nie z Pawłem Adamowiczem, to z jakąkolwiek inną znaną osobą, dlatego że on zawsze chciał być w błysku fleszy, dosłownie. Chciał być znany. Nawet jak pracował dla chłopaków, odzyskiwał długi, spuszczał komuś łomot, to zawsze przedstawiał się jako taka osoba, która chce być jeszcze wyżej w tej hierarchii. Myślę, że jakby on został płatnym zabójcą, to byłby najszczęśliwszą osobą na świecie, dosłownie”, podkreśla diler.

Teoria spiskowa dotycząca śmierci Pawła Adamowicza

Teorią dotyczącą tego, że Stefan W. doskonale wiedział, jak posługiwać się bronią, by zadać śmiertelne obrażenia, mają potwierdzać słowa byłego policjanta i wojskowego, które są przez internautów masowo udostępniane w social mediach.

„Ostrze miało około 15 cm długości. Trzeba ćwiczyć tygodniami, żeby takim nożem zadać takie ciosy”, napisał anonimowy mężczyzna. Podkreślił również, że 27-latek z Gdańska musiał mieć dużą wiedzę zarówno z zakresu anatomii, jak i technik zadawania ciosów tak, aby pchnąć ofiarę w odpowiedniej kolejności i aby spowodowały one dotkliwe a nawet śmiertelne obrażenia. To wiedzą dostępna m.in. komandosom.

Post osoby, która rozpowszechniła tę teorię w mediach społecznościowych skomentowano ponad 5 tys. raz, ma również 22 tys. udostępnień, zdobywa popularność także na Twitterze.

Jednak nie brakuje sceptyków teorii, która została przedstawiona w tym statusie. Specjaliści od social mediów podkreślają, że słowa te nie mają autora, poza tym w jednym miejscu pisze on o sobie jako o byłym policjancie i wojskowym, w innym zaś jako o byłym protokolancie, co więcej twierdzi, że twarz napastnika nie była widoczna na nagraniach, co uważa za podejrzane.

„Ktoś, kto pisze takie rzeczy zasługuje na potępienie. Nie podpisał się pod tym, sieje zamęt. To wredne w obliczu śmierci pana prezydenta. Pseudonaukowe dywagacje, normalny człowiek takich bzdur nie pisze. Mamy do czynienia z żerowaniem na pamięci św. pana prezydenta. Wręcz nazwałbym to bezczeszczeniem jego pamięci. Ktoś dorabia propagandę do tego, co jest pospolitym bandytyzmem”, grzmi w rozmowie z naTemat były dowódca GROM gen. Roman Polko.

Nie zmienia to faktu, że wciąż nikt nie udzielił odpowiedzi na pytanie czy Stefan W. działał sam czy w grupie. Dlatego też sobotnie uroczystości żałobne odbędą się z uwzględnieniem szczególnych środków bezpieczeństwa

Facebook @Stefan W.
Dominiki Kulaszewicz/PAP
Reklama

Reklama
Reklama
Reklama