Sprawa Ewy Tylman. Proces Adama Z. rusza od nowa. Sędzia skierował sprawę do ponownego rozpoznania
„Doskonale wiedział, że Ewa Tylman znalazła się w rzece”
Proces rusza od nowa. Pod koniec 2015 roku o zabójstwo Ewy został oskarżony jej kolega Adam Z., z którym wracała z firmowej imprezy. Para ruszyła w stronę Mostu Rocha, obściskując się. Gdy byli w okolicy Warty, kobieta zaczęła nagle uciekać przed kolegą i znalazła się przy skarpie. Tam miał ją dogonić Adam Z. najprawdopodobniej (co nie do końca ustalili śledczy) próbując ją schwycić, zepchnął w dół. Ojciec Ewy Tylman chciał, żeby oskarżony o zabójstwo jego córki usłyszał wyrok dożywocia. Prokurator żądał 15 lat dla Adama Z. On sam uważa, że jest niewinny. Także też się stało. W kwietniu 2019 roku Adam Z. został uniewinniony, jednak sąd apelacyjny uchylił ten wyrok. Sędzia skierował sprawę do ponownego rozpoznania.
Sprawa Ewy Tylman - zabójstwo
Jej śmierć wstrząsnęła Polską. Po raz ostatni Ewa Tylman widziana była 23 listopada 2015 roku w pobliżu mostu św. Rocha w Poznaniu. Nagranie, na którym widziana była po raz ostatni ukazało, że szła w stronę domu w towarzystwie kolegi, Adama Z. Oboje zataczali się. Ewa do domu jednak nie dotarła. Prowadzone na szeroką skalę poszukiwania nic nie dały. Dopiero rok później ciało dziewczyny znaleziono około 10 kilometrów od miejsca, w którym najprawdopodobniej została zepchnięta do rzeki. O ten czyn oskarżono Adama Z. Proces w sprawie zabójstwa Ewy Tylman ruszył w styczniu 2017 roku.
Na rozprawie, która miała miejsce 29 stycznia i uważana była za ostatnią, sędzia oświadczyła, że z powodu dwóch wniosków dowodowych ze strony rodziny tragicznie zmarłej dziewczyny, które wpłynęły kilka dni wcześniej, proces zostanie przedłużony. Przypomnijmy, że wówczas w poznańskim sądzie przesłuchani zostali dwaj ostatni świadkowie. Pierwszym była kierowniczka Ewy Tylman, prywatnie zaś jej koleżanka, a drugim Maciej Rokus, szef grupy nurków, która poszukiwała ciała dziewczyny.
„Faktem jest, że tego feralnego wieczoru razem ze swoim znajomym – Ewa Tylman spadła i straciła przytomność”, mówiła w czasie mów końcowych prokurator Magdalena Jarecka, która pisała akt oskarżenia. Śledczy są przekonani, że Adam Z. zszedł wtedy do nieprzytomnej koleżanki, chwycił ją za ręce i pociągnął w stronę rzeki, po prostu wpychając do wody: „Najpierw górną część ciała, potem dolną”, mówiła Jarecka. Ciało popłynęło z nurtem...
Ewy Tylman szukał dosłownie cały Poznań. Śledczy brali nawet pod uwagę porwanie dla okupu. Do poszukiwań włączali się mieszkańcy, prywatni detektywi, a całą sprawę nieustannie nagłaśniały media. Po pół roku poszukiwań znaleziono ciało kobiety, a sprawa powoli zaczęła się wyjaśniać. Prokuratura postawiła zarzut zabójstwa z zamiarem ewentualnym Adamowi Z., który jako ostatni widział swoją koleżankę. Podejrzenia budziły jego zeznania. W trakcie eksperymentu procesowego mężczyzna opowiedział śledczym, że Ewa Tylman uciekała przed nim i sama wpadła do rzeki. Innym policjantom przyznał, że to on wrzucił nieprzytomną koleżankę do wody, ale później ze wszystkiego się wycofał.
„W chwili wpadnięcia Ewy Tylman do wody, miała zachowane podstawowe czynności życiowe”, przyznaje pani prokurator. Dlaczego więc Adam Z. nie wezwał pomocy, nie zadzwonił po karetkę czy nie zaczął ratować topiącej się koleżanki? Co ciekawe, wykonał telefon do swojej siostry i partnera, mówiąc, że się zgubił i nie wie, gdzie jest.
Sprawa Ewy Tylman - wyrok
Adam Z. od dwóch lat jest na wolności. Zdaniem jego obrońcy, nie zabił on Ewy Tylman: „Gdzie są dowody potwierdzające winę oskarżonego? Wyroku nie można wydać na podstawie spekulacji”, mówił na sali sądowej mec. Ireneusz Adamczak. Mężczyzna wciąż nie przyznaje się do popełnionych czynów. Co do jego winy żadnych wątpliwości nie ma jednak Andrzej Tylman, ojciec Ewy, który mówi wprost: „To on jest winien śmierci mojego dziecka”. Jego zdaniem Adam Z. powinien trafić za kratki do końca swoich dni. W kwietniu 2019 roku Adam Z. został uniewinniony, jednak sąd apelacyjny uchylił ten wyrok. Sędzia skierował sprawę do ponownego rozpoznania.
Pierwszy proces trwał dwa i pół roku, przesłuchano 75 świadków. To, co działo się na sali sądowej chciała widzieć cała Polska. Zainteresowanych sprawą było tak wiele, że sąd rozdawał wejściówki. Jednak wyrok z kwietnia 2019 roku nie był prawomocny. Sędzia Marek Kordowiecki wskazał w uzasadnieniu, że z analizy zachowania Adama Z. wynika, iż „oskarżony doskonale wiedział, że Ewa Tylman znalazła się w rzece”. Co więcej nie udzielił dziewczynie pomocy.
„Nie ma żadnego dowodu, ale to dosłownie żadnego dowodu, który by mógł wskazać, że Adam Z. dopuścił się zabójstwa w sposób opisany przez prokuratora w akcie oskarżenia” - podkreślał sędzia Kordowiecki. „Nie ulega wątpliwości, że co najmniej - ale to co najmniej - oskarżony powinien odpowiadać za nieudzielenie Ewie Tylmanie pomocy w tej sytuacji, w jakiej ona się znalazła, kiedy o zimnej porze wpadła do rzeki Warty” - dodał.
Ponowny proces Adama Z.
Ponowny proces Adama Z. miał ruszyć w listopadzie 2020 roku. Został opóźniony ze względu na pandemię koronawirusa. Ten proces powinien być krótszy niż poprzedni. Nie będą przeprowadzane wszystkie dowody na nowo. Zawnioskowano także o przesłuchanie niewielkiej liczby świadków. Niewykluczone jednak, że powołany zostanie również biegły z zakresu psychologii. Zostanie on poproszony o wydanie opinii na temat wiarygodności oskarżonego oraz jego zachowania tuż po zdarzeniu.
Na pierwszej rozprawie przesłuchany zostanie oskarżony - Adam Z. Podczas rozprawy zostaną rozpoznane wnioski dowodowe złożone przez obie strony. Zarówno obrońcy oskarżonego jak i prokuratura zawnioskowali o ponowne odtworzenie nagrań z eksperymentów procesowych. Swoją obecność na sali potwierdził Andrzej Tylman, ojciec Ewy.