Był 16 grudnia 1997 roku, gdy w warszawskim butiku Ultimo doszło do zabójstwa. W wyniku oddania dwóch celnych strzałów zginął Daniel J., prywatnie mąż kierowniczki odzieżowego sklepu. Wspomniana żona 26-latka została z kolei ciężko ranna przez dwa kolejne naboje z rewolweru. Gdy dwa dni później wybudzono ją ze śpiączki i zapytano, kto był mordercą, Anna J. niemal bez wahania wskazała byłą pracownicę sklepu. Tyle wystarczyło, by Beata Pasik została skazana na 25 lat pozbawienia wolności. Ostatecznie za kratami spędziła 18, bo właśnie została warunkowo wypuszczona. Wielu prawników i śledczych ma spore wątpliwości co do wyroku z 2005 roku...

Reklama

Beata Pasik skazana za morderstwo w Ultimo. Przebieg procesu

Sprawa morderstwa w warszawskim butiku Ultimo była jedną z najgłośniejszych zagadek kryminalistycznych końca lat 90-tych. Proces, w którym oskarżono Beatę Pasik, budził wiele kontrowersji, ponieważ nie było żadnego bezpośredniego dowodu na to, że 23-letnia wówczas kobieta mogłaby zabić. Mimo tego wtrącono ją do więzienia. Karę 25 lat pozbawienia wolności przegłosowano dopiero za trzecim razem.

Wojciech Olkusnik / Forum

Co do dziś sprawia, że wielu interesujących się wspomnianą zbrodnią nie wskazałoby kobiety jako zabójcy? Po pierwsze, jedyną osobą, która uważała, że to Beata Pasik wtargnęła do butiku z bronią w ręku była kierowniczka sklepu. Anna J. nie pozostawała z oskarżoną w dobrych stosunkach, bo chwilę wcześniej zwolniła ją z pracy w innym oddziale butiku za rzekomą kradzież gotówki. Pracownica nigdy się do tego nie przyznała.

Po drugie biegły w zakresie balistyki uznał, że strzelano z bardzo nietypowej i rzadkiej broni. „Był to bez wątpienia rewolwer. A w roku 1997 roku raczej nie była to broń popularna”, podkreślano w programie TVN. Skąd 23-letnia wówczas Beata Pasik miałaby mieć taki pistolet? Czy umiałaby z niego wymierzyć celne strzały i zrobić to z zimną krwią? Wiadomo, że morderca chciał mieć pewność, że ofiara – Daniel J. – na pewno nie żyje. Dlatego, gdy mężczyzna już leżał, w tył jego głowy oddano jeszcze jeden strzał. Następnie sprawca wyszedł z butiku i zamknął na klucz drzwi od zewnątrz. Psychiatrzy byli jednomyślni: oskarżona nie byłaby zdolna do tego rodzaju mordu. To wbrew jej osobowości.

Po trzecie Beata Pasik miała mocne alibi. Uważała, że w chwili zabójstwa Daniela J. przebywała w zupełnie innej części Warszawy. Zeznanie 23-latki potwierdzili: jej ówczesny partner, jego rodzice (których odwiedzali), panie z kwiaciarni czy parkingowy.

Zobacz także

CZYTAJ TEŻ: Trzy i pół roku temu Tomasz Komenda opuścił więzienie. Tak dziś wygląda jego życie... Na co wydał 13 milionów odszkodowania?

Mimo to zeznania wybudzonej ze śpiączki Anny J., która dawała 97%, że to Beata Pasik strzelała do niej i męża, wystarczyły, by doprowadzić do aresztu byłą pracownicę Ultimo. „Miałam zaledwie 23 lata. Spałam spokojnie, układałam sobie życie. Nagle, o godz. 6 rano, weszli antyterroryści. Nie wiedziałam, co się dzieje, dlaczego leżę skuta w kajdanki. Żadnych odpowiedzi, same pytania, przeszukanie mieszkania. Nie mogłam się nawet dowiedzieć, o co chodzi”, opowiadała Beata Pasik w Uwadze TVN.

Pierwsze spotkania z funkcjonariuszami wspomina jako traumatyczne. „Przesłuchiwał mnie dobry i zły policjant. Dobry powiedział, żebym sobie szukała adwokata. Zły przeklinał, wyzywał: „Ty k**wo, ty szmato, zabiłaś, przyznaj się, może dostaniesz niższy wyrok”, wspominała w telewizji dorosła dziś kobieta. Dodała też, że siedząc w areszcie była informowana przez policjantów, że rodzina nie chce jej znać, bo twierdzi, że to ona zabiła. Te pełne emocji zdania nie były jednak prawdą.

Głośny proces dzielił nie tylko społeczeństwo, ale i sędziów. Beata Pasik była dwa razy uniewinniana. Dopiero w 2005 roku trzeci powołany skład sędziowski zagłosował 3:2 za uznaniem jej sprawczynią zdarzenia. Przeciw była m.in. przewodnicząca składu orzekającego.

Beata Pasik uznana za winną, 2005

Maciej Figurski / Forum

Beata Pasik walczy o uniewinnienie. Sprawa jak u Tomka Komendy?

Mijały kolejne lata i zaledwie przed chwilą, jesienią 2021 roku, wydano zgodę na warunkowe opuszczenie przez Beatę Pasik zakładu karnego. To siedem lat przed upływem zasądzonych 25 lat kary. „W tym roku mija 24 lata, jak walczę w tej sprawie. To kawał mojego życia, ciężkiego życia. Straciłam najbliższe osoby, mamę. Straciłam swoje najpiękniejsze lata”, powiedziała po wyjściu z więzienia. Reporterzy UWAGI TVN poinformowali, że kobieta będzie walczyć o uniewinnienie.

Nadzieja na sprawiedliwość zaczęła się tlić w osadzonej, gdy kilka lat temu usłyszała o sprawie Tomasza Komendy. Beacie Pasik udało się skontaktować z reporterem, który wcześniej pomógł 45-latkowi wyjść na wolność. Dziś przy skazanej są też prawnicy, którzy wierzą w jej niewinność. Po przejrzeniu akt rozległej sprawy chcą pomóc w otrzymaniu wyroku uniewinniającego.

W oczekiwaniu na pierwszą rozprawę Beata Pasik cieszy się każdą wolną chwilą. Spędza czas z najbliższymi i uczy się tańca – o czym zawsze marzyła. Więcej w reportażu Uwagi.

ZOBACZ TEŻ: To ona zrujnowała życie Tomaszowi Komendzie... Zeznania sąsiadki niesłusznie wtrąciły go do więzienia. Dorota P. zmieniła zdanie przed swoją śmiercią

Beata Pasik po wyjściu na wolność, 2021

Screen z programu Uwaga TVN
Screen z programu Uwaga TVN
Reklama

Reklama
Reklama
Reklama