Ina Sobala poszła w ślady mamy! Córka Małgorzaty Pieńkowskiej zachwyca w kolejnych produkcjach
„Mama zawsze zostawiała mi dużą przestrzeń. Chciała, żebym sama wybrała własną drogę”
- Olga Figaszewska, Beata Nowicka
Matka i córka. Te same geny, zawód, poczucie humoru i spojrzenie na świat. Tylko kolor oczu inny. Małgorzata Pieńkowska i Ina Sobala w lipcu 2022 roku, w pierwszej wspólnej rozmowie, opowiadały Beacie Nowickiej o tym, że wszystko, co w życiu najlepsze, można wypracować (nawet córkę), i o aktorstwie, które przypomina… bieg na dwa tysiące metrów. Ina Sobala poszła drogą mamy. Jak wyglądały jej początki? W ostatnim czasie 31-latka pojawiła się w kilku nowych produkcjach. Ma również za sobą debiut na dużym ekranie.
Małgorzata Pieńkowska i Ina Sobala w wywiadzie VIVY! Łączy je wspólna pasja
Poniżej prezentujemy fragmenty wywiadu, który ukazał się na łamach VIVY! w numerze 14/2022
Ina: Mam to szczęście, które teraz doceniam, że mama nigdy nie robiła z tego zawodu centrum świata. Nie stawiała go na piedestale. To dar. Po latach dowiedziałam się, że osoby, które nas odwiedzały, to byli słynni reżyserzy i wielcy aktorzy. Dla mnie byli normalnymi ludźmi. Nikt się u nas nie ekscytował aktorstwem, graniem, premierami, nagrodami. Dopiero po studiach teatralnych uświadomiłam mamie, że na stronie Film Polski nie ma połowy nagród, które dostała, bo tego nie dopilnowała.
Małgorzata: Uprawiamy ulotny zawód. Kiedyś mnie spytano, czym jest aktorstwo, odpowiedziałam, że to bieg na dwa tysiące metrów. Jest linia startu, stoję tam ja, a obok mnie kolega aktor, a za nim, dajmy na to, wybitna polska aktorka. Pytam: „Ale co ty tutaj robisz, przecież to jest bieg dla kobiet?!”. A on na to: „Pilnuj siebie”. Patrzę, a po lewej stronie stoi 15-latka. Mówię: „Przepraszam, ta młoda śliczna dziewczyna też z nami startuje?!”. Ona zaś odpowiada: „Ja też biorę udział w tej produkcji ”. Potem jest start i bieg. Tych biegów jest tyle, ile masz wyzwań w zawodzie. Zawsze zaczynasz od zera. Jesteś tak dobra, jak twój ostatni projekt. Nikt nie patrzy na całość twoich dokonań. Podobnie jak w życiu.
Od dzieciństwa byłaś w tym świecie zanurzona, ale trochę się przed nim broniłaś. Najpierw skończyłaś dziennikarstwo.
Ina: W naszym domu często gościli znajomi mamy, aktorzy teatralni, którzy mieli piękną dykcję, cudny sposób mówienia, byli oczytani, opowiadali historie naszpikowane różnymi cytatami. Wydawali się niesamowici, zwłaszcza w oczach dziecka. Byłam przekonana, że aktorstwo jest zarezerwowane dla indywidualności. Na szczęście, będąc już starszą osobą, dowiedziałam się, że to jest zawód dostępny dla wszystkich (śmiech). Dziwiłam się, że można nie czytać. Idziesz do szkoły teatralnej i nie interesuje cię Szekspir?! Potem zrozumiałam, że są różne motywacje do uprawiania tego zawodu. Jak ktoś ma inną, wcale nie znaczy, że ma gorszą.
Małgorzata: Pamiętam moment, kiedy Inka powiedziała, że chce zdawać do szkoły teatralnej. Uznałam, że mam bardzo odważną córkę. Inka świetnie pisze, do dziś mam jej znakomite wierszyki. Potrafiła na zamówienie napisać trzynastozgłoskowca, byłam pewna, że pójdzie w stronę dziennikarstwa, pisania. Miałam wrażenie, że wszystko było idealnie dopasowane, i nagle jak z pudełka wyskoczyła na sprężynie idea „chcę być aktorką”. Nigdy wcześniej mi o tym nie mówiła. Pierwsza myśl: Ojej, Inka nie była dzieckiem mówiącym wierszyki na zawołanie!
Ina: O, przepraszam! W podstawówce wzięłam udział w konkursie recytatorskim i wygrałam. „Płacze pani Słowikowa w gniazdku na akcji…”, sama mnie przygotowywałaś.
Małgorzata: „Bo pan Słowik przed dziewiątą miał być na kolacji”. To prawda. Pamiętam też, jak w gimnazjum zagrałaś w „Królu Ubu”, przyszedł do mnie nauczyciel fizyki i powiedział: „To jest zdolna dziewczyna, będzie świetną aktorką”. Pomyślałam: Co on plecie?!, bo rodzice aktorzy są bardzo krytyczni, niestety.
Zobacz też: Paweł Deląg z synami w „Dzień Dobry TVN”. Starszy z nich niedawno został ojcem
Dlaczego nigdy wcześniej nie mówiłaś o tym mamie?
Małgorzata: Może wtedy posłałabym cię na śpiew, balet, taniec, a tak to grałaś w tenisa. No właśnie, dlaczego nigdy wcześniej nie mówiłaś mi o tym?!
Ina: Nie zrobiłaś mi aparatu na zęby, to ci do dzisiaj wypominam. Teraz będę musiała wydać grube pieniądze…
Małgorzata: Stwierdziłam, że masz tak śliczne zęby, że nie muszą być proste pod linijkę. Ja nie miałam aparatu, moja mama nie miała aparatu, moja babcia również nie (śmiech). Co ja wygaduję…
Ina: (śmiech) Nie wiem, czemu nie mówiłam. Może chodziło o to, że mama zawsze zostawiała mi dużą przestrzeń. Chciała, żebym sama wybrała własną drogę. Żebym nie czuła się zobowiązana, że muszę coś udowodnić. Poza tym długo nie wierzyłam, że jestem dość dobra. Ale to jest korzystny punkt wyjścia, bo dzięki temu teraz mogę się z tym mierzyć. Całe życie miałam przed oczami ciężką pracę, którą mama wkładała w ten zawód. Nie chodziłam z nią na premiery, tylko widziałam, jak zamknięta w toalecie uczy się tekstu, bo tam w naszym dwupokojowym mieszkaniu miała największy spokój.
Idealna lekcja poglądowa.
Ina: To prawda. Sama do 14. roku życia głównie uprawiałam sport, co pochłaniało 100 procent mojego czasu. Nie miałam aspiracji teatralnych, ponieważ byłam zajęta sportem. To znaczy miałam, tylko w moim harmonogramie nie było czasu na taniec czy zajęcia teatralne. Grałam w tenisa i jeździłam na turnieje. Tym żyłam. Pamiętam moment, kiedy zrezygnowałam ze sportowego gimnazjum i poszłam do zwykłego, gdzie nie wstawało się rano, żeby gnać na basen, potem na trening i dopiero do szkoły. Któregoś dnia moja koleżanka Ania pokazała mi Zarę na Marszałkowskiej. Przeżyłam szok, bo wcześniej w ogóle nie zapuszczałam się do centrum. Mama powiedziała, że wszystko miałam w życiu poukładane. Owszem, ale w pewnym momencie zrozumiałam, że nic nie zbuduję, jeśli najpierw nie spróbuję zrealizować swojego marzenia.
[...]
Myślicie, że ten zawód jest okrutny dla kobiet?
Małgorzata: Tak. Inka jeszcze tego nie może wiedzieć, bo jest młodziutka, śliczna i zdolna.
Ina: Nieprawda, już wiem. Myślę, że to jest damski zawód w tym sensie, że jesteś w nim non stop wystawiany „na pokaz”: oceniany, recenzowany, opiniowany, krytykowany. My, dziewczyny, doświadczamy tego od małego. Chłopcy mogą mieć krzywe zęby, grube uda, brudną koszulę. My nie. Jak zajdziesz w ciążę, znikasz, jeśli o siebie nie zawalczysz. Poza tym nasz termin „przydatności do spożycia” szybciej się kończy. To jest okrutne.
Przed czym chciałaś obronić córkę?
Małgorzata: Przed światem. Przed zawodem, rozczarowaniem. Chciałam, żeby była samodzielna, niezależna, żeby wiedziała, że może na siebie liczyć. Wtedy trudniej będzie ją skrzywdzić. A jednocześnie bardzo chciałam, żeby wiedziała – co jest trochę wykluczające się – że świata nie należy się bać. Gdzieś na górze jest już zapisane, co mamy zrobić, o co się potknąć, czego doświadczyć, w związku z tym trzeba przestać się bać. Bo i tak będzie, jak ma być. Nawet porażki po latach bywają nagrodami.
[...]
Zobacz też: Małgorzata Socha pokazała twarze córek. Takie ujęcia to u niej rzadkość!
Ina Sobala – kim jest córka Małgorzaty Pieńkowskiej?
Ina Sobala jest córką uwielbianej przez fanów M jak miłość aktorki, Małgorzaty Pieńkowskiej i dziennikarza Jacka Sobali. 31-latka poszła w ślady mamy i została aktorką. Miłość do filmu i teatru przyszła po pewnym czasie. Wcześniej Ina Sobala sądziła, że poświęci się swojej pasji do sportu.
„Moja mama w żadnym stopniu nie pchała mnie do zawodu. Jako nastolatka chodziłam na basen i tenisa, bo kochałam sport. Długo sądziłam, że właśnie z nim zwiążę swoją przyszłość. Mama nie zabierała mnie na plany seriali, a gdy pojawiały się propozycje, bym gdzieś zagrała, to pukała się w głowię i odmawiała”, zwierzała się córka Małgorzaty Pieńkowskiej w jednym z wcześniejszych wywiadów.
Czytaj też: Mąż Joanny Krupy pokazał nowe zdjęcie małej Ashy! Jak ona urosła
Małgorzata Pieńkowska, Ina Sobala na gali 50-lecia miesięcznika Zwierciadło, 2007 rok
Aktorka uwielbiana z roli Marii Zduńskiej w serialu M jak miłość nie chciała, by córka odczuwała na sobie presję. Zależało jej na tym, by pociecha odnalazła w swoim życiu zawód, który będzie sprawiał jej satysfakcję.
„Bardzo pilnowała, bym mogła sama odnaleźć swoją drogę i nie czuła się do niczego zmuszana – bym miała wybór i swój odrębny świat, w którym będę Iną, a nie córką Małgorzaty Pieńkowskiej. Może właśnie dzięki temu, gdy w końcu zapisałam się do kółka teatralnego, to mama dowiedziała się o tym dopiero po roku. Po prostu któregoś dnia zaprosiłam ją na mój spektakl. Myślała, że żartuję”, dodawała jakiś czas temu.
Małgorzata Pieńkowska jest dumna z osiągnięć swojej córki. Czy udziela jej rad? „Po pierwsze, mama jest dla mnie mamą, a nie recenzentką. Po drugie, choć może głupio się do tego przyznać, moja mama sądzi, że w życiu jest o wiele więcej ważnych i zajmujących spraw niż życie zawodowe. Jak w końcu udaje nam się zgrać kalendarze i możemy się spotkać, to wolimy ten czas wykorzystać na rozmowy o nas, naszych emocjach, planach i marzeniach. Oczywiście, mama szalenie cieszy się moimi sukcesami, ale nie wycina moich zdjęć z gazet i nie ogląda wszystkiego, w czym gram. Za to śledzi wszystkie moje relacje na Instagramie i zdarzaj się jej komentować moje zdjęcia, co mnie szalenie bawi”, zwierzała się aktorka.
Zobacz także: Po przeboju Żałuję Ewelina Flinta zniknęła z show-biznesu. Teraz wróciła na scenę!
Ina Sobala - życie prywatne i debiut na dużym ekranie
Ina Sobala jest szczęśliwym związku z aktorem, Kamilem Szeptyckim. „Ten Pan jest jedną z najważniejszych osób w moim życiu, codziennie sprawia, że budzę się najszczęśliwsza pod słońcem. Kami, jestem z ciebie dumna nieprzerwanie od paru lat", pisała o swoim wybranku w jednym z postów na Instagramie.
W mediach społecznościowych obserwuje ją prawie 40 tysięcy osób. Tam dzieli się z internautami kulisami swojej pracy, a także fragmentami codzienności. „Staram się być sobą, kocham naturę, moją pracę i warzywa na talerzu Czasem jestem zen, a czasem nie”, pisała o sobie samej.
Ina Sobala, Dzień Dobry TVN, Warszawa, 03.09.2022.
Ina Sobala ukończyła Akademię Sztuk Teatralnych we Wrocławiu. Do tej pory mogliśmy podziwiać ją w produkcjach: Chyłka, Zakochani po uszy, Komisarz Mama, Żmijowisko, M jak miłość, 39 i pół tygodnia, Stulecie winnych czy Najlepszy. Pojawiła się także w romantycznej komedii „To musi być miłość” w reżyserii Michała Rogalskiego, w której 31-latka wciela się Violę Wiej – singielkę, blogerkę, infulencerkę zafascynowaną karierą na Instagramie. Jak dowiadujemy się z opisu filmu, jej bohaterka „widzi świata poza mediami społecznościowymi. Łatwo się nakręca, jest emocjonalna, a gdy zacznie mówić, trudno jej przerwać. Z oczami wpatrzonymi w ekran, nie zauważa, że przyciągnęła uwagę przystojnego lekarza (w tej roli Mateusz Rusin). Mimo że wydaje się być niezwykle pewna siebie, w głębi serca jest wrażliwa i samotna”.
Ina Sobala bardzo dobrze wspomina czas spędzony na planie produkcji. W większości scen pojawiała się u boku Małgorzaty Kożuchowskiej, Anny Smołowik, Małgosi Zajączkowskiej czy Mateusza Rusina. „Dużo się śmialiśmy i rozmawialiśmy między ujęciami, czasem trudno było nas uspokoić. Cieszę się, że swój debiut na dużym ekranie mogłam przeżyć właśnie z nimi”, mówiła.
Aktorka zachwyca też w produkcjach: „Rodzina na Maxa”, „Parada serc” czy „Wotum nieufności”. Ina Sobala uwielbia wcielać się w postaci, które są dalekie od tego jaka sama jest naprawdę. Przed nią wiele zawodowych wyzwań, a także projektów, w których wzięła już udział.
„Uwielbiam grać postaci dalekie ode mnie. Mam zresztą poczucie, że jest to przepiękna możliwość tego zawodu. Taka okazja do "wygimnastykowania się" wewnętrznie, zobaczenia się zupełnie inaczej niż zazwyczaj. [...] Mogę powiedzieć, że tak naprawdę robię dosyć dużo skrajnych rzeczy, co bardzo mnie cieszy, bo daje mi to dużo takiego fajnego powera w tym zawodzie. Bardzo o to walczę, żeby móc się zmieniać do roli i nieco "gimnastykować”, opowiada w wywiadzie dla Świat Seriali Martynie Zielonce.
Życzymy kolejnych sukcesów!
Ina Sobala, Małgorzata Pieńkowska, Dzień Dobry TVN, Warszawa, 03.09.2022.