Poznała księcia, ale to jej styl zrobił furorę. Jak przedszkolanka została ikoną mody?
Księżna Diana nie od zawsze była ikoną stylu. Zaczynała jako nieśmiała arystokratka w falbaniastej bluzce, a zakończyła jako kobieta, która odważnie definiowała modę, używając jej jak języka – pełnego emocji, siły i elegancji. Jej styl ewoluował wraz z nią, a każdy wybór garderoby był krokiem ku niezależności i osobistej wolności.

„Styl nie zależy od mody. Ludzie, którzy mają styl, mogą podążać za modą lub ją ignorować (…). Styl jest spontanicznym darem, który dany jest tylko wybrańcom” – pisała amerykańska edycja „Vogue’a” w 1976 roku. W tym czasie Diana Spencer była zaledwie 15-letnią dziewczynką z brytyjskiej arystokracji. Jeszcze nieświadoma swojej przyszłości, dorastała w cieniu historii i tradycji, nie przeczuwając, że za kilka lat cały świat pozna ją jako „królową ludzkich serc”. I że z jej ust padną słowa: „Nie nazywajcie mnie ikoną”.
A jednak – ikoną została. Nie z wyboru, ale z powołania. Jako żona następcy tronu, księcia Karola, weszła w rzeczywistość, która była daleka od bajkowej. A jednak właśnie w tej surowej, królewskiej rzeczywistości zaczęła budować własny język stylu. Stylu, który z czasem stał się nie tylko rozpoznawalny, ale i rewolucyjny. Jej metamorfoza – od nieśmiałej dziewczyny w pastelowych garsonkach do pewnej siebie kobiety w odważnych kreacjach – odzwierciedlała wewnętrzną drogę, jaką przeszła. Diana nie tylko nosiła ubrania – ona przemawiała nimi. Ubrania stawały się jej tarczą, manifestem, znakiem autonomii i subtelnym narzędziem komunikacji ze światem, który śledził każdy jej krok.
Dzięki swojemu świeżemu, nowoczesnemu wizerunkowi, który pielęgnowała i rozwijała przez lata, przełamywała zastane konwenanse i łamała protokolarne schematy. Jako księżna Walii wprowadziła do sztywnej struktury brytyjskiej monarchii elementy ludzkiej bliskości i emocjonalności. Pokazała, że królowa może mieć łzy w oczach, a księżna – empatię i własne zdanie. Nieprzypadkowo została zestawiona z ikonami takimi jak Jacqueline Kennedy Onassis czy Audrey Hepburn. Wszystkie one miały styl, który wykraczał poza trendy. Styl, który nie podążał za modą, ale sam ją kreował. Diana Spencer – późniejsza księżna Diana – dołączyła do ich panteonu nie tylko jako jedna z najczęściej fotografowanych kobiet XX wieku, ale jako kobieta, która swoją obecnością zmieniła sposób, w jaki postrzegamy siłę, elegancję i rolę kobiety w historii.
ZOBACZ TEŻ: Wiecie, jak pachniały Kate, Diana i królowa Elżbieta podczas ślubu?
Księżna Diana: Unikatowa.
Ikoną stylu nie była od razu. Na początku była nieśmiałą dziewczyną w falbaniastej bluzce, która wydawała się zbyt delikatna, by unieść ciężar królewskiej roli. Jej pierwsze publiczne wyjścia – jeszcze jako narzeczonej księcia Karola – wywołały więcej pytań niż zachwytów. Wówczas nikt nie myślał: „Oto rodzi się nowa ikona stylu”. A jednak – właśnie wtedy zaczęła się historia, która przeszła do legendy.
Styl Diany nie był czymś, co narzucono jej z zewnątrz. To nie był efekt pracy stylistów czy królewskiego protokołu. Styl Diany dojrzewał wraz z nią – z jej emocjami, doświadczeniami i przemianą wewnętrzną. W młodości nieśmiały, romantyczny, pełen dziewczęcej lekkości. Z czasem – świadomy, odważny, pełen głębi i znaczenia. To właśnie pod koniec życia, gdy zdystansowała się od królewskiego dworu i zaczęła działać na własnych zasadach, odnalazła swój prawdziwy język wyrazu. I stała się ikoną – ale już nie z tytułu, lecz z wyboru.
Dziennikarka Valeria Manferto de Fabianis nie bez powodu określiła Dianę jako postać „unikatową i absolutnie niedoścignioną”. Jej obecność nie była tylko elegancka – była magnetyczna. Projektanci mody czuli to instynktownie. Valentino przyznawał: „Nikt na świecie nie nosi lepiej moich sukni niż księżna”. Domy mody zaczęły dedykować jej torebki, a każda stylizacja Diany – nawet ta pozornie najprostsza – zamieniała się w manifest kobiecej siły, delikatności i klasy.
To właśnie ta mieszanka – subtelności i determinacji, uroku i niezależności – sprawiła, że Diana stała się kimś więcej niż ikoną stylu. Stała się symbolem – kobiety, która przeszła własną drogę, zmieniając przy tym świat i redefiniując pojęcie elegancji. A jej styl – nieuchwytny, niepowtarzalny – pozostał z nami na zawsze.
Diana spotyka księcia
W 1981 roku młodziutka Diana Spencer, zaledwie 20-letnia nauczycielka z arystokratycznym rodowodem, spotkała księcia – Karola, następcę brytyjskiego tronu. Ich spotkanie wkrótce przerodziło się w medialny spektakl, który śledził cały świat. I choć życie u boku księcia nie okazało się bajką, a ich małżeństwo dalekie było od ideału, Diana od pierwszego dnia starała się być „tą właściwą” – idealną księżną, godną tytułu i ludu, który pokochał ją niemal natychmiast.
Ślub Diany i Karola, który odbył się 29 lipca 1981 roku w katedrze św. Pawła w Londynie, przeszedł do historii jako „ślub stulecia”. Transmitowany na żywo, oglądany przez setki milionów ludzi na całym świecie, zamienił skromną dziewczynę w księżną Walii i ikonę nowych czasów. Ale to nie tylko emocje dnia i królewski splendor przyciągały uwagę – równie dużo mówiło się o sukni panny młodej.
Diana postawiła na projekt autorstwa Elizabeth i Davida Emanuelów – wybór nie był przypadkowy. Decyzja o współpracy z młodymi, brytyjskimi projektantami była ukłonem w stronę tradycji, patriotyzmu i monarchicznego etosu. W tamtym czasie wybór ten był deklaracją: że choć Diana wchodzi do świata bajki, robi to z szacunkiem dla korzeni.
Sama suknia... do dziś wzbudza emocje. Uszyta z jedwabnej tafty w odcieniu kości słoniowej, z efektownymi bufiastymi rękawami, licznymi falbanami, ręcznymi haftami, cekinami i aż 10 tysiącami pereł – była spektakularna, teatralna, wręcz barokowa. A do tego – ikoniczny, 8-metrowy tren, który zajął niemal cały środek świątyni i wymagał specjalnej logistyki przy poruszaniu się księżnej. Dla jednych – ucieleśnienie królewskiego marzenia. Dla innych – stylowa przesada.
Dziś, w erze minimalizmu i ślubnych estetyk rodem z Pinteresta, kreacja Diany często trafia na listy najgorszych sukien ślubnych wszech czasów. Ale wtedy – na początku lat 80., była symbolem marzeń. Każda panna młoda chciała choć trochę przypominać Dianę. Choć przez jeden dzień poczuć się jak księżniczka – nawet jeśli oznaczało to założenie sukni w kształcie bezy, z trenem, który ciągnął się jak historia rodem z bajki.
Księżna Diana: codziennie ślub
Przed zaręczynami garderoba Diany była pełna skromnych, nieco przestarzałych ubrań – typowych dla dobrze urodzonych panien z brytyjskiej arystokracji. Skromne spódnice, kardigany, grzeczne bluzki i klasyczne, nieco staroświeckie kroje. W niczym nie przypominały szafy kobiety, która miała stać się jedną z największych ikon mody XX wieku. Ale ta metamorfoza – choć spektakularna – nie nastąpiła od razu.
Po ślubie z księciem Karolem styl Diany zaczął się zmieniać – powoli, etapami, jakby w rytmie jej emocjonalnej i osobistej przemiany. W miejsce dziewczęcych bufek, falban i „bajkowych” kreacji pojawiły się bardziej wyrafinowane, świadome wybory. Na co dzień nosiła dopasowane kostiumy – eleganckie, ale wygodne, które idealnie podkreślały jej smukłą sylwetkę. Suknie wieczorowe wybierała równie starannie – często kolorowe, bogato zdobione, czasem wręcz ekstrawaganckie. Uzupełnieniem były zawsze delikatne obcasy i precyzyjnie ułożona fryzura, zalakowana tak, by utrzymać się w każdej sytuacji – także na wietrze czy przy błysku fleszy.
Ale zanim znalazła swój styl, musiała przejść próbę. Gdy na jedno z pierwszych oficjalnych wyjść – spotkanie w City of London – włożyła czarną, wieczorową suknię z odsłoniętymi plecami, ramionami i dekoltem, z miejsca wywołała skandal. Książę Karol nie szczędził jej krytyki – uznał, że czarny to kolor żałoby i nie przystoi młodej dziewczynie. Głos zabrała też Księżna Grace z Monako, która pocieszyła młodą księżną słowami: „Nie martw się, potem będzie znacznie gorzej”.
Diana zrozumiała, że jej ubiór zawsze będzie pod lupą. Że będzie oceniana niezależnie od tego, co założy. Po latach wyznała z goryczą: „Choćbym nie wiem, jak się starała, albo będą mi zarzucać, że za dużo wydaję na stroje, albo że ciągle chodzę w tym samym. Najlepiej by było, gdyby przestali o tym gadać”. Ale nie przestali. Obiektywy paparazzi towarzyszyły jej nieustannie, dlatego z czasem Diana zaczęła traktować swój ubiór jak zbroję – sposób na zachowanie kontroli w świecie, który nie dawał jej prywatności.
„Wyobraźcie sobie, że każdego dnia muszę być ubrana jak do ślubu” – mówiła. I dlatego każdy element musiał być przemyślany. Jej garderoba zaczęła rosnąć w imponującym tempie – zawierała setki strojów, ale też niezliczone dodatki: torebki, które kochała, i kapelusze, nieodłączny element królewskiego dress code’u. „Kapelusze muszą sprawiać frajdę” – mawiała z przekąsem, ale też z odrobiną czułości dla tego symbolu księżnej etykiety.
Diana nie tylko nosiła ubrania. Ona nimi opowiadała – o sobie, o emocjach, o walce, jaką toczyła, i o kobiecości, którą redefiniowała na własnych warunkach.

Księżna Diana: wyzwolenie
Im pewniej Diana czuła się w swojej roli – nie tylko jako księżna, ale jako kobieta z własnym głosem – tym bardziej jej styl ulegał ewolucji. Każda zmiana wizerunku była odbiciem wewnętrznej transformacji, którą przechodziła. Z nieśmiałej młodej dziewczyny w koronkach i falbankach, przez publiczną ikonę dworu, aż po świadomą siebie kobietę, gotową stanąć samodzielnie na własnych warunkach. Jej ubrania przestały być tylko protokolarnym obowiązkiem – stały się językiem wolności i osobistego buntu.
I w końcu nadeszły lata 90. Lata przemian, nie tylko w modzie. Bufiaste rękawy, szerokie ramiona i tapir przeszły do historii. Diana pozbyła się warstw zbroi, w których przez lata ukrywała swoje emocje. Postawiła na prostotę, elegancję i nowoczesność. Jej styl stał się bardziej minimalistyczny, ale nigdy pozbawiony wyrazu. Ulubione garsonki zamieniła na dopasowane, monochromatyczne kostiumy, klasyczne sukienki z czystymi liniami, modne garnitury, w których wyglądała jak kobieta sukcesu. Już nie musiała niczego udowadniać.
Podobnie jak z jej wizerunkiem, z czasem pękała też fasada królewskiego małżeństwa. W 1994 roku książę Karol publicznie przyznał, że nie był wiernym mężem. To, co przez lata szeptano po cichu, nagle trafiło na nagłówki gazet. Dla Diany był to punkt zwrotny. W tym samym dniu, kiedy wyemitowano dokument BBC, w którym Karol otwarcie mówił o relacji z Camillą Parker Bowles, Diana pojawiła się na przyjęciu w londyńskiej Serpentine Gallery. Miała na sobie oszałamiającą, czarną, dopasowaną suknię z głębokim dekoltem i odkrytymi ramionami – kreację, która złamała wszystkie zasady królewskiego dress code’u. I która natychmiast przeszła do historii jako „suknia zemsty”.
Był to moment, w którym Diana zrzuciła nie tylko społeczne oczekiwania, ale też symbolicznie uwolniła się od wpływu Karola i jego rodziny. Kreacja nie była tylko ubraniem – była deklaracją. Wizerunkowym uniesieniem brwi, pewnym krokiem i świadectwem tego, że nie potrzebuje już księcia, by być królową.
To wyzwolenie, tak długo wyczekiwane, przyniosło jej ulgę – ale i nową tożsamość. Diana nie była już tylko "tą z bajki". Stała się kobietą, która napisała własną historię. I zrobiła to z klasą, jakiej świat nie zapomni.
CZYTAJ TEŻ: Wielka Brytania. Księżna Diana małą czarną założyła na złość Karolowi. Oto historia sukienki zemsty!

Księżna Diana: czerwony Valentino
Była najczęściej fotografowaną kobietą świata, a każda jej kreacja zawsze wzbudzała albo krytykę, albo zachwyt. I nieważne, czy więcej miała zwolenników, czy przeciwników, była kopiowana. „Każdy jej wybór wywierał ogromny wpływ, ale tak naprawdę swój własny styl odnalazła dopiero pod koniec życia”, pisał Colin McDowell z „Sunday Times”. Punktem zwrotnym był rozwód. To wtedy zaczęła przeistaczać się z Angielskiej Róży, jak ją nazywano, i noszącej stroje od brytyjskich projektantów, Arabelli Pollen, Amandy Wakeley i Catherine Walker, w świadomą swojego uroku seksowną kobietę w sukniach od najlepszych projektantów.
„Sądzę, że był to akt odwagi niezwykłej kobiety, która na swój sposób próbuje zmodernizować przestarzałe zasady”, skomentował Valentino jej wybór czerwonej seksownej kreacji (dalekiej od dziewiczości i pastelowych kolorów, w których gustowała przed rozstaniem) na oficjalną wizytę we Francji w 1992 roku, tym samym, w którym książęca para ogłosiła separację. Czołowi projektanci zaczęli zabiegać o możliwość ubierania Diany. Wszak stała się najpopularniejszym członkiem brytyjskiej rodziny królewskiej i opinia ta była poparta badaniami opinii publicznej.
Poza tym wyładniała i miała figurę modelki, co „zawdzięczała” bulimii i codziennym treningom pływackim. Stała się bardziej świadoma swojej urody i tego, że wyrasta na ikonę stylu. I choć miała własne zdanie, zawsze słuchała rad redaktorów „Vogue’a” i Johna Galliano, Giorgio Armaniego, Christiana Lacroix i Karla Lagerfelda. Jednak to Gianni Versace, jej przyjaciel, zaprojektował kilka niezapomnianych kreacji Diany, podkreślających jej seksapil – różowy kostium z toczkiem czy perłowoszarą jedwabną suknię, którą ma na sobie na zdjęciu zrobionym przez Patricka Demarcheliera. Również on zaprojektował jedną z ulubionych torebek księżnej, którą Diana miała na jego pogrzebie.

Lady Di i Lady Dior
W luksusowym salonie Diora przy Avenue Montaigne w Paryżu stał niewielki kuferek – elegancki, prosty w formie, a zarazem intrygujący. Ozdobiony subtelnym geometrycznym pikowaniem, wykonany z najwyższej jakości skóry, był jeszcze tylko prototypem, nieposiadającym nawet oficjalnej nazwy. Gdy tego dnia do butiku weszła Bernadette Chirac, pierwsza dama Francji, szukała prezentu godnego kobiety wyjątkowej. Miała to być niespodzianka dla odwiedzającej Paryż księżnej Diany – ikony stylu, której miłość do mody była powszechnie znana.
Gdy personel butiku dowiedział się, dla kogo przeznaczony będzie prezent, nie wahał się ani chwili. W ciągu zaledwie jednej doby uszyto specjalny egzemplarz kuferka, który następnie z największą dbałością o detale został przekazany Lady Di. Jej reakcja była natychmiastowa i entuzjastyczna – urzeczona formą, wygodą i paryską elegancją torebki, natychmiast zamówiła ją we wszystkich dostępnych wersjach kolorystycznych i rozmiarowych.
To, co początkowo było tylko gestem dyplomatycznym, zyskało zupełnie nowe znaczenie. Torebka zaczęła pojawiać się na zdjęciach z Diany coraz częściej – podczas oficjalnych wizyt, charytatywnych gal, a także na mniej formalnych wydarzeniach. Stała się nie tylko nieodłącznym elementem jej stylizacji, ale symbolem elegancji z najwyższej półki.
Dom mody Dior zareagował błyskawicznie: kuferek otrzymał nazwę, która miała uhonorować jego najbardziej znaną właścicielkę – Lady Dior. Dzięki Dianie model ten zyskał status kultowego, stając się jednym z najbardziej rozpoznawalnych i pożądanych dodatków w historii mody.
Podobnie było z torebką marki Tod’s, którą księżna równie chętnie nosiła – jej klasyczny, prosty fason także doczekał się miana inspirowanego Dianą: D Bag. W obu przypadkach to nie gwiazdy czerwonych dywanów, a jedna, konkretna kobieta sprawiła, że zwykły przedmiot zamienił się w legendę. Bo Diana Spencer miała dar: nie tylko nosiła modę – ona ją tworzyła.
ZOBACZ TEŻ: Wizażysta księżnej Diany wyjawił sekrety jej makijażu!
Księżna Diana: magiczna księżna
Podczas swojej pierwszej oficjalnej wizyty w Australii Diana nie spodziewała się, że jeden moment z tłumu przejdzie do historii. Z gęstego szpaleru widzów wyszła mała dziewczynka i z bezpośredniością, na jaką stać tylko dzieci, podeszła do księżnej. Spojrzała jej prosto w oczy i powiedziała z zachwytem: „Jesteś magiczna”. Te dwa słowa, wypowiedziane bez zbędnej retoryki, oddały wszystko to, co Diana wywoływała w ludziach – nie tylko podziw, ale też niezwykłe poczucie bliskości, które pozwalało przełamać dystans między królewskim protokołem a zwykłym człowiekiem.
W Stanach Zjednoczonych rolę ikony stylu i klasy pełniła Jacqueline Kennedy Onassis – ucieleśnienie nowoczesnej pierwszej damy, kobiety eleganckiej, powściągliwej, a przy tym silnej. Hollywood miało Audrey Hepburn, której rola w „Śniadaniu u Tiffany’ego” i nieśmiertelna czarna suknia od Givenchy stworzyły wizualny mit o kobiecości idealnej. A Europa? Po tragicznej śmierci Grace Kelly w 1982 roku Stary Kontynent pozostawał bez jednoznacznej ikony – do czasu, aż pojawiła się Diana.
Europa potrzebowała nowej postaci, która nie tylko uosabiałaby styl, ale też nadawała mu nowe znaczenie. Padło na Dianę, która – mimo ogromnej presji i ograniczeń – zdołała zdefiniować na nowo wizerunek współczesnej księżniczki. Nie takiej z bajki, ale z krwi i kości. Takiej, która zna ból, zmaga się z samotnością, ale jednocześnie promieniuje empatią, siłą i autentycznym wdziękiem.
Jacqueline Kennedy Onassis powiedziała o niej wprost: „Diana była piękna, elegancka, czarująca i bardzo stylowa”. To był komplement kobiety, która sama znała cenę bycia ikoną. Projektant mody John Galliano dodawał: „Zawsze czułem, że ona naprawdę wie, jak używać mody jako języka i pozwalać ubraniom mówić w swoim imieniu, kiedy sama mówić nie mogła – tak jak czyniły to aktorki w niemych filmach”. To jedno zdanie trafia w sedno fenomenu Diany – jej stroje były nie tylko piękne, ale pełniły funkcję komunikatu, symbolu, czasem tarczy, a czasem deklaracji.
Włoska dziennikarka Valeria Manferto de Fabianis, autorka książek o Dianie, zauważyła jeszcze jedną ważną rzecz: „Potrafiła żyć po swojemu, pełnią życia, niekonwencjonalną w swoich czasach i w naszych”. I właśnie dlatego przeszła do historii nie tylko jako postać z bajki, ale jako ikona stylu – niepowtarzalna i ponadczasowa. Bo styl – jak mówią – ma więcej wspólnego z życiem niż z wyglądem. To nie kwestia ubioru, lecz cecha charakteru. Diana miała go w nadmiarze.
1 z 8

Początkowo nikt nie powiedziałby, że zostanie ikoną stylu.
2 z 8

Kapelusze kochała wielką miłością. Nosiła je nie tylko przy oficjalnych okazjach. Dzięki niej fantazyjne nakrycia głowy pokochały też Brytyjki.
3 z 8

Podczas pierwszej oficjalnej wizyty księżna usłyszała: „Jesteś magiczna". Niestety, nie od męża. W trakcie trwania ich małżeństwa styl Diany podporządkowany był etykiecie dworskiej.
4 z 8

Na bankiet w Pałacu Elizejskim księżna Diana włożyła suknię od Victora Edelsteina. Jej większość kreacji i ta trafiła później na aukcję i została sprzedana za 55 tysięcy funtów.
5 z 8

Chętnie nosiła odważne kolory i monochromatyczne zestawy.
6 z 8

Jej znakiem charakterystycznym było podkreślenie linii wodnej niebieską kredką do oczu.
7 z 8

Uwielbiała... spodnie! I to takie w szalony print, których do tej pory nie nosiły członkinie rodziny królewskiej.
8 z 8

Wybierała niestandardowe rozwiązania, jak tutaj. Sznurem pereł ozdobiła głęboko wycięty dekolt na plecach.