„Nie lubię wulgarności, ale lekką prowokację, czy perwersję już tak. Wstyd nie jest mi obcy”
Aleksandra Popławska opowiedziała nam o intymnych scenach ze swoim udziałem i o tym czy lubi prowokować
- Katarzyna Piątkowska
Odważna, rozważna i romantyczna. Nie boi się udziału w nagich, intymnych scenach. Rok temu wystąpiła w sesji do Playboya. O pracy aktora w zwykłych czasach, o codzienności w czasach pandemii, marzeniach i planach na czas, gdy koronawirus pozwoli nam wrócić do normalnego życia rozmawiamy z gwiazdą seriali „Wataha” i „Belfer”, filmów „Underdog” i „Kobiety mafii”, aktorką i reżyserką teatralną, Aleksandrą Popławską.
Od trzech tygodni tak jak wszyscy zamknięta jest Pani w domu z najbliższymi. Ciężko tak nagle zrezygnować z pracy, z normalnego życia…
Od trzech tygodni życie zawodowe stanęło, teatry zamknięte, plany filmowe zawieszone, jesteśmy bezrobotni. Staram się nie panikować i traktuję ten czas jak jak dar od losu, żeby odpocząć i zastanowić się co dalej. Nareszcie mam czas, żeby zająć się zaległymi sprawami, również tymi nie związanymi z zawodem jak mycie okien czy gotowanie. Bezwzględnie przestrzegamy odgórnych zaleceń i nie wychodzimy z domu, dlatego jest to dobry czas na fantazje kulinarne. Zrobiłam już kaszotto z grzybami, risotto z szafranem, spaghetti cacio e pepe i aglio e olio, mleko migdałowe czy domową nutellę. Mieszkamy daleko od centrum, nie mamy telewizora, więc łatwiej nam zapomnieć o tym co się dzieje.
Pani ma doświadczenie w nauczaniu domowym, czyli w tym, na co teraz narzeka mnóstwo osób.
Rzeczywiście wszyscy rodzice obecnie muszą się zmierzyć się z tym problemem. Nam jest łatwiej, bo moja córka w zeszłym roku, będąc w ósmej klasie była na nauczaniu domowym.
Dlaczego?
To był zbieg okoliczności prywatnych i wprowadzonej reformy szkolnictwa. Moja córka poszła rok wcześniej do szkoły. Nie dojrzała do wprowadzonych zmian, żeby materiał z trzech lat gimnazjum przerobić w dwa lata. Dlatego w siódmej klasie przestała chodzić do szkoły. Bolał ją na przemian brzuch i głowa. Po wielu badaniach okazało się, że są to dolegliwości psychosomatyczne. Zalecono nam nauczanie indywidualne lub domowe. Choć jesteśmy oboje z partnerem bardzo zajęci, zdecydowaliśmy się na drugą opcję. Ten system okazał się fantastyczny, bezstresowy i dającą dużą swobodę i wolność. Rok szkolny córka zaliczyła miesiąc wcześniej niż dzieci w normalnej szkole, więc jej wakacje były dłuższe. Bez problemu zdała egzaminy ósmoklasisty i potem do liceum w normalnym systemie, bo chciała poznać nowych ludzi. Ale to doświadczenie bardzo dobrze wspominamy.
Co Pani zrobi, jak skończy się ten trudny czas? Ma Pani jakieś plany?
Wiem, że do teatru tak szybko nie wrócimy. Gdy minie to największe zagrożenie ludzie na pewno ochoczo nie popędzą do kas. Widzowie wrócą, jak to będzie bezpieczne, ale mam nadzieję, nie zapomną o nas.
Przypuszczam, że na plany filmowe wrócimy wcześniej. Tuż przed wybuchem pandemii kończyliśmy zdjęcia do serialu „Klangor” w reżyserii Łukasza Kośmickiego, kręconego dla Canal+. Nie zdążyliśmy, a już niewiele nam zostało. W wiosennej ramówce TVN pojawił się również ważny dla mnie projekt, siedmioodcinkowy thriller „SZADŹ”, gdzie zagrałam główną rolę wraz z Maciejem Szturem. Premiera póki co też jest przesunięta. W czerwcu mam zacząć próby do spektaklu „Kimberly” w Teatrze Starym w Lublinie w mojej reżyserii, z aktorką Jadwigą Jankowską–Cieślak w roli głównej. To opowieść o piętnastolatce, chorej na progerię. O izolacji, inności, wykluczeniu, nietolerancji. Premiera zaplanowana jest na wrzesień, ale co się wydarzy? Nie wiadomo. Wszystko przecież teraz stoi pod znakiem zapytania. Miałam też plany wyjazdowe. Od dawna marzy mi się podróż po Polsce, bo uważam, że jest piękna i różnorodna, a w sumie mało ją znam. Poza tym chcę wspierać Polską turystykę, która w czasie pandemii też mocno ucierpi. Zbieram informacje od znajomych i od fanów, gdzie powinnam pojechać. Jest tyle miejsc, które chciałabym zobaczyć, a dzięki temu, że jestem ambasadorką Cupry mogę dotrzeć nawet w miejsca, gdzie nie dojedzie pociąg, ani pekaes. Okazuje się, że w naszym kraju jest ich całe mnóstwo.
W Bieszczady też?
W Bieszczady też (śmiech). Poznałam je dosyć dobrze, kręcąc trzy sezony serialu „Wataha” dla HBO. Bieszczady po drugim sezonie serialu przeżyły oblężenie, wielu turystów zwiedzało to miejsce - szlakiem Watahy, czyli odwiedzając lokacje, w których kręcony był serial. Po tym jak nakręciliśmy trzeci sezon planowałam swoją prywatną podróż w to magiczne miejsce, bo zostało jeszcze kilka zakątków, których nie udało mi się do tej pory zobaczyć. Niestety to kolejny mój plan pokrzyżowany przez koronawirusa. Ale zdrowie jest najważniejsze, więc nie narzekam. Mam wielu przyjaciół i znajomych, którzy są teraz na pierwszej linii frontu. To lekarze, strażnicy graniczni, policjanci, których poznałam podczas nagrywania serialu. Bardzo tęsknię za pracą, ale im nie zazdroszczę. Siedzę grzecznie w domu, czytam książki i oglądam różne rzeczy.
Co Pani ogląda?
Przede wszystkim seriale, bo uważam, że są lepiej zrealizowane niż filmy. Z większym rozmachem i fantazją. Są ucztą dla oka i dla ucha. Patrzę na poziom realizacji i marzę, by w czymś takim zagrać.
„Wataha” trzymała światowy poziom.
Oczywiście wiem i bardzo się cieszę, że mogłam w niej wziąć udział. Miło popatrzeć na inne fantastyczne produkcje HBO. Zachwycił mnie „Nowy papież” z Johnem Malkovichem. Reżyser Paolo Sorrentino jest mistrzem w budowaniu nastroju, napięcia. Jest niebywale prowokujący i perwersyjny a jego kadry nasycone kolorem, bardzo malarskie.
Pani też ma na koncie kilka prowokujących ról. Mówię zwłaszcza o scenach w „Kobietach Mafii” czy „Underdogu”. Jestem ciekawa, jak radzi sobie Pani ze wstydem.
Nie uważam, żeby sceny w wymienionych filmach były szczególnie prowokujące. Były raczej intymne, nagie, a to trochę co innego. Lubię nagość w sztuce, w malarstwie, fotografii, w filmach. Szczególnie tę nie poprawianą skalpelem, naturalną. Nie lubię wulgarności, ale lekką prowokację, czy perwersję już tak. Wstyd nie jest mi obcy. Oczywiście, że towarzyszy mi w scenach intymnych, dlatego zawsze walczę o poczucie bezpieczeństwa, jest ono koniecznie, żeby taka scena wypadła naturalnie i wiarygodnie. Poczucie komfortu daje mi omówienie takiej sceny z reżyserem oraz zaufana ekipa i dobry wyrozumiały partner. Na szczęście nigdy nie przeżyłam jakiejś traumy związanej z taką sceną, zawsze czułam się bezpiecznie. Nagość w kinie istnieje od początku jego powstania, praktycznie niewiele jest filmów pozbawionych nagości i przemocy, to dwa czynniki najbardziej przyciągające widzów. Wybierając ten zawód zupełnie o tym nie myślałam. Nie wstydzę się nagości, kiedy otacza mnie przyroda i natura, wtedy czuje prawdziwą wolność i nieskrępowanie. Usiłuje pozbyć się wstydu przed obiektywem fotografa, do którego mam zaufanie, więc czasem miewam intymne sesje. Życie jest krótkie, trzeba się nim cieszyć, trzeba dbać o ciało, tak jak się dba o dusze.
Jak Pani dba o swoje?
Staram się utrzymywać swoją sprawność fizyczną w dobrej formie. Dbam o to co jem. Biorę zimne prysznice i mam zamiar morsować, bo to bardzo wzmacnia odporność.
Ma Pani kompleksy?
Oczywiście, że mam, każdy ma. Pokazywanie swojej nagości jest rodzajem ich oswajania. Jest to tez rodzaj prowokacji bo to ciągle temat tabu w naszym społeczeństwie a delikatna potrzeba prowokacji jest u mnie silniejsza niż wstyd i kompleksy. W ten sposób namawiam ludzi do większej odwagi. Mimo wszystko idzie wiosna, a potem będzie lato. Marzę o tym, żeby popływać w jeziorze. Nago oczywiście (śmiech).