Reklama

To osoba, dla której niemożliwe nie istnieje. Ale jak podkreśla Martyna Wojciechowska – jest stworzona z porażek, a najgorsze momenty były dla niej najbardziej przełomowe. Nie byłoby jej w miejscu, w którym jest, gdyby nie zespół wspaniałych osób, które stoją za nią murem w każdej sytuacji. „Jestem perfekcjonistką, dużo od siebie wymagam, więc nie było to łatwe. Jednak zawsze miałam w sobie zgodę na błędy, bo wiedziałam, że będę je poprawiać do skutku, szukać innych rozwiązań i nie poddam się łatwo – jestem wyjątkowo konsekwentna”, opowiadała Martyna Wojciechowska.

Reklama

Doskonale pamięta też moment, w którym poczuła, że stoi pod ścianą. Był 2004 rok. Na Islandii trwały zdjęcia do programu Misja Martyna. Dwóch operatorów, kierowca i dziennikarka wracali z nagrania. W pewnym momencie doszło do dramatycznego wypadku. Auto, którym się poruszali wpadło w poślizg i uderzyło w betonowy słup. Martyna Wojciechowska cudem przeżyła. Miała złamany kręgosłup, a od lekarzy usłyszała, że nigdy nie wróci już do pełnej sprawności. Na miejscu zginął jeden z operatorów, przyjaciel podróżniczki. Osierocił trójkę dzieci. Dziennikarka nie mogła sobie z tym poradzić. „Upadłam na samo dno, myślałam, że już nigdy się nie podniosę”, wyznała w poruszającym wywiadzie Beacie Nowickiej, wspominając tragedię.

Martyna Wojciechowska w wywiadzie VIVY!

W te Twoje decyzje była wpisana zgoda na porażkę?

Jestem perfekcjonistką, dużo od siebie wymagam, więc nie było to łatwe. Jednak zawsze miałam w sobie zgodę na błędy, bo wiedziałam, że będę je poprawiać do skutku, szukać innych rozwiązań i nie poddam się łatwo – jestem wyjątkowo konsekwentna. Z domu wyniosłam przekonanie, że żadna porażka nie jest końcem świata. Mam też bardzo wyrozumiałych rodziców – mądrą mamę i tatę, który w pewne sprawy się nie mieszał. Pomimo tego, że sami doświadczyli ciężkiego życia i surowości wychowania, nie wpoili mi strachu przed przegraną. Byłam dziewczyną zakochaną w motocyklach i choć wszyscy dookoła mówili, że to nie jest zajęcie dla dziewczyny, oni mnie wspierali. Potem dostałam propozycję kariery modelki, pod warunkiem że… schudnę i zoperuję nos. Zawróciłam z tej drogi. W 1996 po raz pierwszy trafiłam na okładkę nie za to, jak wyglądam, tylko kim jestem. Miałam 22 lata, opowiadałam o tym, że dziewczyny mogą przebijać szklane sufity i jeździć motocyklami.

Kiedy zderzyłaś się z cynizmem dorosłych?

W wieku 10 lat, gdy powiedziałam, że zostanę wyścigowym kierowcą motocyklowym – jeszcze nie wiedziałam, że mogę być kierowczynią – i niemal wszyscy mnie wyśmiali. Postanowiłam udowodnić, że jestem taka jak chłopcy, a potem jak mężczyźni, którzy mnie otaczali, i zapędziłam się w tym udawaniu. Byłam dziennikarką motoryzacyjną, ścigałam się, wspinałam, nurkowałam, próbując nie tyle zaimponować facetom, ile przekonać siebie i świat, że mogę być lepsza od nich. To był błąd. Zmarnowałam mnóstwo czasu i energii. Przełom nastąpił, kiedy zostałam mamą. Zupełnie inaczej spojrzałam na siebie, na kobiety. Wcześniej obracałam się w świecie, w którym premiowana była śmiałość, adrenalina, testosteron, czasem agresja w działaniu. A to nie jest i nigdy nie była moja natura, ale na długi czas schowałam się w takim pancerzu. Kiedy na świecie pojawiła się Marysia, zrozumiałam, że każdy z nas może robić rzeczy po swojemu. Podział świata na „męski” i „kobiecy”, wartościowanie tego nie ma sensu. Jesteśmy ludźmi, każdy z nas ma swoje mocne i słabe strony, współpracujmy, zamiast rywalizować.

Czytaj też: Martyna Wojciechowska: „Jestem stworzona z porażek, z tego, co mi w życiu nie wyszło”

Niemiec/AKPA

Martyna Wojciechowska, 9 maja 2005

Mateusz Stankiewicz/SameSame

Popełniłaś jakieś błędy jako mama?

Mnóstwo! Gdyby nie projekt naszej Fundacji UNAWEZA pod hasłem „MŁODE GŁOWY. Otwarcie o zdrowiu psychicznym”, gdyby nie droga, którą sama pokonałam jako mama, wiedza specjalistów i ekspertów, z którymi pracuję, być może w ogóle nie wiedziałabym, że te błędy popełniłam. Rodzice najczęściej chcą dla swoich dzieci jak najlepiej, ale czasem dobre intencje nie wystarczą. Wiele dzieci doświadcza obecnie kryzysu psychicznego, w ciągu dwóch lat liczba podjętych prób samobójczych wzrosła o 140 procent, a to tylko czubek góry lodowej. Z raportu „MŁODE GŁOWY” opracowanego przez naszą fundację wiemy, że jest jeszcze gorzej. Przebadaliśmy 184 tysiące młodych osób w wieku 10–19 lat i aż 82 procent z nich odpowiedziało nam, że nie radzą sobie z podstawowymi wyzwaniami dnia codziennego. Mają niską samoocenę i tak bardzo boją się porażki, że nawet nie podejmują próby. Obawiają się oceny środowiska, a przede wszystkim tego, że rozczarują swoich rodziców. Żyją w świecie presji i ogromnych oczekiwań, którym nie są w stanie sprostać. Obarczają się winą, że sprawiają kłopot, i czują się osamotnione.

Stałaś kiedyś pod ścianą?

Tak. W 2004 roku. W dniu, w którym zginął mój przyjaciel, operator kamery, a ja złamałam kręgosłup. Upadłam na samo dno, myślałam, że już nigdy się nie podniosę. Nie mogłam pogodzić się z myślą, że Rafał osierocił trójkę dzieci. Miałam złamany kręgosłup, ale nikomu nie mówiłam, że mam złamaną psychikę. Nie widziałam powodu, żeby rano wstać z łóżka. Nie chciałam żyć. Słyszałam: „Martyna się skończyła”. Mama wpakowała mnie razem z wózkiem inwalidzkim do samochodu, zawiozła do sanatorium i zamieszkała tam ze mną. Któregoś dnia – nadal byłam w fatalnym stanie, na wózku – lekarz powiedział, że nie wrócę już do pełnej sprawności i muszę się nauczyć żyć inaczej. Słyszałam to już jako młoda dziewczyna, kiedy przeszłam dwie ciężkie operacje i chemioterapię, ale wtedy, w sanatorium coś we mnie pękło. Odpowiedziałam mu, że w przyszłym sezonie zdobędę Mount Everest. I tak się stało. A potem dokończyłam projekt „Korona Ziemi”, na który składa się siedem najwyższych szczytów na siedmiu kontynentach. To była walka o siebie. Patrząc z perspektywy czasu na swoje życie, mam wrażenie, że najgorsze momenty były dla mnie najbardziej przełomowe. Jestem stworzona z porażek, z tego, co mi w życiu nie wyszło albo co sama spieprzyłam.

Cały wywiad dostępny w nowej VIVIE! Magazyn pojawi się w punktach sprzedaży od czwartku, 31 sierpnia.

Reklama

Sprawdź też: Martyna Wojciechowska zwróciła uwagę na ważny problem. Wydawała oświadczenie

Mateusz Stankiewicz/SameSame
Reklama
Reklama
Reklama