Reklama

Vivien Leigh chorowała na ostrą formę psychozy maniakalno-depresyjnej. Cierpiała, traciła nad sobą kontrolę, miała fobię na punkcie seksu. Była bardzo zdolną aktorką – dwukrotnie zdobyła Oscara: za rolę Blanche Dubois w „Tramwaju zwanym pożądaniem” i za Scarlett O’Hary w „Przeminęło z wiatrem”. Rola Blanche uważana jest za jedną z najlepszych w historii amerykańskiego kina.

Reklama

Rola Scarlett przemieniła Vivien Leigh w legendę. Została wybrana do tej roli spośród dwustu aktorek. Nazywana była najpiękniejszą kobietą świata, miała w sobie mnóstwo seksapilu, kociego wdzięku. Mężczyźni tracili dla niej głowę, A jednocześnie choroba sprawiła, że biegała po ulicach i podrywała, kogo popadnie, by zaciągnąć go do łóżka. Rzucała się, przeklinała, wybijała okna w samolocie.

Jej mąż - słynny aktor i reżyser sir Laurence Olivier robił wszystko, by mogła normalnie żyć, ale nie umiał pogodzić się z jej chorobą. Z tym, że ukochana kobieta potrafiła być kimś zupełnie innym. Kiedy wpadała w szał, nie mogło jej opanować kilku mężczyzn. Psychoza maniakalno-depresyjna zwana dzisiaj chorobą afektywną dwubiegunową, po raz pierwszy dała o sobie znać w latach trzydziestych. Vivien grała Ofelię w „Hamlecie”, w specjalnym przedstawieniu na zamku w Elsinore.

Przed spektaklem zaczęła nieoczekiwanie krzyczeć na Oliviera, potem ucichła, zamknęła się w sobie i patrzyła w przestrzeń. Wyszła na scenę i jakby nic się nie stało, zagrała i dotrwała do końca spektaklu. Gdy nazajutrz Olivier zapytał o ten incydent, niczego nie pamiętała. Po latach Olivier przyznał, że był to pierwszy epizod choroby, z którą Vivien miała walczyć przez całe dorosłe życie...

[Ostatnia publikacja na VUŻ-u 8.07.2024 r.]

Vivien Leigh miała poczucie odrzucenia przez rodziców

Vivien Leigh, a właściwie Vivian Mary Hartley, urodziła się 5 listopada 1913 roku w Dardżyling w Indiach. Ojciec – Ernest Hartley – był oficerem brytyjskiej kawalerii. Matka Gertruda, z pochodzenia Irlandka, mówiła, że będąc w ciąży z Vivien, każdego ranka spoglądała na Himalaje i modliła się, by piękno gór choć w części spłynęło na jej dziecko. Chyba udało się to aż z naddatkiem. Gdy Vivien była dzieckiem, bo skończyła zaledwie sześć lat, rodzice umieścili ją w szkole z internatem prowadzonej przez zakonnice w Anglii. Dla dziewczynki, która nigdy nie rozstawała się z rodzicami, było to straszne przeżycie. Być może ta rozłąka, poczucie odrzucenia, przyczyniły się do rozwoju jej choroby. Vivien zobaczyła ponownie mamę po prawie dwóch latach od wyjazdu z Indii (!), potem widywała rodziców raz w roku.

Zobacz też: Dorota Pomykała była szaleńczo zakochana w Marku Grechucie. Po latach zrozumiała, że nigdy nie będą razem

Zawsze chciała być aktorką. Skończyła prestiżową „The Royal Academy of Dramatic Art w Londynie”. W wieku 19 lat wyszła za mąż za starszego o 13 lat adwokata Leigha Holmana. On zakochał się w niej bez pamięci, ona chciała uciec spod kurateli rodziców. Po roku małżeństwa, w 1933 roku, urodziła córkę Suzanne. W swoim pamiętniku zapisała: „Urodziłam dziecko – dziewczynka”. Macierzyństwo szybko ją znudziło i wróciła na studia. Po trzech latach porzuciła nudne dla niej mieszczańskie małżeństwo i dziecko. Miała z tego powodu wyrzuty sumienia, ale nigdy nie nawiązała z córką czułych relacji. Lepsze kontakty miała ze swoim pasierbem, synem przyszłego męża, Tarquinem Olivierem.

Vivien Leigh z mężem sir Laurencem Olivierem, fot. Evening Standard/Getty Images -

Sir Laurence Olivier: Nie potrafiłem oprzeć się Vivien

Przybrała pseudonim, używając imienia męża - Leigh. Zadebiutowała w 1935 roku w sztuce „Maska cnoty” i niemal od razu zdobyła uznanie krytyki. Swojego przyszłego partnera a potem męża Laurence'a Oliviera poznała na swoim debiutanckim przedstawieniu. Przyszedł z żoną zobaczyć ten spektakl. Wyszedł zauroczony Vivien, którą uznał za zjawiskową piękność. Wkrótce spotkali się na planie filmu „Wyspa w płomieniach”. Grali parę młodych kochanków i szybko stali się nimi naprawdę. Olivier próbował ratować małżeństwo - wybrał się z żoną i synkiem na Capri, ale Vivien wkrótce podążyła za nimi. „Nie potrafiłem oprzeć się Vivien. Żaden mężczyzna by nie potrafił”, mówił po latach sir Laurence Olivier.

Zobacz też: Jeden był aktorem, drugi reżyserem. Żył w cieniu brata, ale nie miał o to żalu. Nieznana historia braci Tadeusza i Jana Łomnickich

Vivien Leigh i Laurence Oliwier szybko stali się najsłynniejszą parą świata. Nazywano ich też złotą parą angielskiego teatru. Zagrali razem w wielu sztukach, przede wszystkim szekspirowskich. Ona kochała go do szaleństwa, on ją pewnie też. Przez pewien czas ukrywali swój związek, bo żona Oliviera nie chciała dać mu rozwodu. Ale w 1940 roku oboje zakończyli poprzednie małżeństwa i przysięgli sobie miłość i wierność aż do śmierci. Wzięli ślub w Santa Barbara w Kalifornii. Trzy lata później wrócili do Anglii, on wstąpił do sił powietrznych, gdzie wygłaszał patriotyczne przemówienia. Ona wyjechała do Afryki, by wspierać żołnierzy.

Była już wtedy słynna jako gwiazda „Przeminęło z wiatrem”. Laurence Olivier był bardzo uznanym brytyjskim aktorem, przede wszystkim szekspirowskim, za swoją twórczość dostał tytuł szlachecki. Ale nigdy nie chciał, by zwracano się do niego sir, tylko Larry. Z Vivien wydawali się idealną parą, oboje kochali teatr, grali, a gdy chcieli zarobić więcej pieniędzy, angażowali się do filmu.

Vivien Leigh i Clarke Gable w "Przeminęło z wiatrem" z 1939 roku. Fot. Courtesy Everett Collection/East News

Szaleństwa Vivien Leigh

Jednak szczęście trwało krótko. Vivien Leigh zachorowała w Afryce na gruźlicę lewego płuca, a na planie filmu „Cezar i Kleopatra” przeżyła poronienie. Coraz silniej zaczęła dawać o sobie znać psychoza maniakalno-depresyjna. Podczas pracy nad „Przeminęło z wiatrem”, choć zagrała doskonale, z trudem radziła sobie z presją oczekiwań i z popularnością. Przez pewien czas nikt – poza najbliższymi - nie zdawał sobie sprawy z dramatu, jaki przeżywała piękna Scarlett. Niektórzy brali jej zachowania za wybryki rozkapryszonej gwiazdy. W okresie manii czy nadpobudliwości Vivien robiła awantury, przeklinała, rzucała przedmiotami, była wulgarna. Rozbierała się do naga i wychodziła do ogrodu albo składała niezapowiedziane wizyty w sypialni znajomych.

Miała obsesję na punkcie seksu, spała z kim popadnie, czasem z przypadkowo poznanymi na ulicy mężczyznami. Znikała na całe noce, wracała obdarta, zaniedbana. Po okresie manii przychodziło załamanie, rozpacz, wyrzuty sumienia. Vivien piła, miała myśli samobójcze. Podczas tournée po Europie, w Zagrzebiu, obrażała gości zaproszonych na ekskluzywną kolację – w trakcie przemówienia rzucała wulgaryzmami, goście nie rozumieli, bili brawo. Wszyscy pragnęli poznać Vivien Leigh, a jej rozpadał się świat, nie potrafiła nad sobą zapanować, dostawała ataków furii.

Czytaj także: Maria Skłodowska-Curie i jej mąż Piotr spędzili razem 11 lat. Rozdzieliła ich jego tragiczna śmierć

Sasha/Hulton Archive/Getty Images -

Terapia zmieniła się w koszmar

Pod koniec 1952 roku Olivierowie otrzymali propozycję gry w hollywoodzkim melodramacie „Ścieżka słoni”. Laurance uznał, że praca nad filmem będzie dobrą terapią dla jego żony. Vievien Leigh nie chciała początkowo jechać do Hollywood, nie znosiła fabryki snów. Mówiła: „Nie jestem gwiazdą filmową, jestem aktorką”. Ale z czasem nabrała ochoty. Na Cejlonie (dzisiaj Sri Lance), gdzie kręcono film, szybko zaczęła romansować z Peterem Finchem, australijskim aktorem, związanym z zespołem teatralnym Laurence'a Oliviera. Podobno Finch był także kochankiem jej męża. Vivien wraz z Peterem Finchem piła, imprezowała, spóźniała się na plan, zapominała roli, wyglądała strasznie. Ekipa nie chciała z nią pracować. Z trudem znosiła jej ekscesy, Vivien raz obrzucała Fincha wulgaryzmami, a za chwilę tuliła go w namiętnych uściskach. Ostatecznie w filmie zastąpiła ją Elizabeth Tylor.

Czytaj również: Zerwane zaręczyny, złamane serca i wielka, szczęśliwa miłość. Życie miłosne Andrzeja Strzeleckiego to gotowy scenariusz na film

Vivien Leigh i Laurence Olivier: rozpad małżeństwa

Psychoza maniakalno-depresyjna nie była wtedy tak rozpoznana. Vivien leczono elektrowstrząsami, które były dla niej wyniszczające. To znów odprawiano nad nią egzorcyzmy z nastrojowym oświetleniem, kadzidłem i mistycznymi pieśniami, aby wypędzić z niej diabła. Brała mnóstwo leków. Do tego te na gruźlicę oraz antydepresanty, które tylko nasilały objawy manii. Aktorka cieszyła się coraz gorszą sławą w Hollywood. W końcu wytwórnia „Paramount” zerwała z nią kontrakt. W Los Angeles Vivien prześladowała Petera Fincha i jego żonę Tamarę, którą próbowała uwodzić.

Powtarzały się kolejne pobyty w szpitalach, ataki szału. Laurence Olivier ostrzegał znajomych o seksualnej obsesji Vivien i pewnie miał żal, że Peter Finch tak to wykorzystał. Ona nie potrafiła już nawiązać bliskości. Już wcześniej, w czasie ich teatralnego tournée po Australii i Nowej Zelandii, dochodziło między małżonkami do rękoczynów, on bił ją w twarz, ona oddawała. W końcu, gdy kolejny raz trafiła do szpitala, Olivier wyjechał do Włoch z nową kochanką, angielską aktorką Joan Plowright.

Olivier nie potrafił znieść postępów choroby żony. Nie rozumiał jej, choć starał się pomóc. Naprawdę ją kochał, ale to, co było chorobą, brał za ataki wymierzone w siebie. Rozwiedli się w 1960 roku. Rok później on poślubił Joan Plowright, z którą miał troje dzieci. Ona związała się z młodszym od niej aktorem Jackiem Merivale'em. Była z nim do śmierci w 1967 roku. Prawie do końca grała w teatrze. Na scenie choroba dała o sobie znać tylko raz - Vivien uderzyła jednego z aktorów i zeszła za kulisy.

Reklama

Zawsze najbardziej na świecie kochała Laurence'a Oliviera, o czym wszyscy wiedzieli, nawet jej późniejszy partner. Choroba zniszczyła jej życie, miłość i w jakimś stopniu karierę. O jej roli Blanche Dubois w „Tramwaju zwanym pożądaniem” z 1951 roku mówiono, że grała ją „na sobie”, na swoim cierpieniu, bólu. Stworzyli z Marlonem Brando niesamowitą parę. Sir Laurence Olivier rozpaczał po jej śmierci, miał do siebie żal, że nie dość ją chronił. Przeżył ją o prawie ćwierć wieku... Zmarł w 1989 roku.

Reklama
Reklama
Reklama