Po „Rejsie" Jolanta Lothe musiała walczyć ze stereotypem „ładnej blondynki z dużym biustem"
Życiowy dramat sprawił, że odeszła z zawodu
Mimo że rola w kultowej komedii Marka Piwowskiego dała jej dużą popularność, została też przez nią zaszufladkowana na lata. „Ja tam nie grałam. Pokazywano mnie i mój biust", kwitowała. Seksbomba lat 70. Obsadzano ją w rolach charakterystycznych, w których mogła eksponować wdzięki. Nie chodziło o talent (a tego przecież jej nie brakowało!), a o urodę i aparycję zmysłowej blondynki. Blondynki, której życie złamało się wiele lat później przez chorobę i śmierć męża...
Jolanta Lothe: dzieciństwo, początki kariery
Jolanta Lothe urodziła się 19 kwietnia 1942 roku w Wilnie. Przez swoje żydowskie korzenie, ojciec aktorki został rozstrzelany w czasie wojny. Po jego śmierci Jolanta z matką i babką emigrowały do Sopotu, a później do Gdańska. To tam aktorka spędziła większość swojego dzieciństwa w towarzystwie babci, która opiekowała się nią pod nieobecność zapracowanej mamy.
Wanda Stanisławska-Lothe była aktorką, więc Jolanta już jako mała dziewczynka miała okazję poznać ten zawód od kulis. Jako siedmiolatka zagrała nawet w sztuce pt. "Trzydzieści srebrników" u boku przyjaciółki jej mamy, ale nie ciągnęło jej do aktorstwa. Chciała zdawać na medycynę, ale na chwilę przed maturą wzięła udział w konkursie recytatorskim. "Zajęłam drugą lokatę w kraju i pomyślałam o szkole teatralnej", mówiła Lothe w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej". Egzaminy do warszawskiej PWST zdała bez większych problemów.
Jako absolwentka zaczęła regularnie grać na deskach teatralnych, od czasu do czasu pojawiając się także w drobnych epizodach filmowych. Wielka szansa przyszła wraz z propozycją roli do filmu "Rejs". Lothe usłyszała, że planują obsadzić ją w jednej z głównych ról, ale po poprawkach w scenariuszu, ostatecznie przyznano jej tylko epizod. Matka Jolanty wystąpiła w tej samej produkcji jako żona inżyniera Mamonia. Gdyby Jolanta mogła się z nią zamienić, prawdopodobnie z chęcią by to zrobiła, bo rola, którą jej przydzielono, mogła być zagrana przez każdą inną statystkę. Ograniczała się do przejścia po pokładzie podczas tytułowego rejsu. Nie ważna była gra aktorska, a wdzięki i uroda.
Zobacz też: Życie boleśnie doświadczyło Sławomirę Łozińską. Syn aktorki zmarł nagle w wieku 24 lat
Jolanta Lothe w filmie "Rejs", 1970 r.
"Przebili mnie wspaniali naturszczycy. Ja tam nie grałam. Pokazywano mnie i mój biust"- wyznała aktorka w wywiadzie dla tygodnika "Angora". Mimo że był to zaledwie epizod, pojawienie się w tej popularnej produkcji otworzyło aktorce drzwi do filmowej kariery. Stała się seksbombą, a sam Tadeusz Różewicz powiedział, że Lothe ma "najpiękniejsze piersi w całej Warszawie". Dostrzegli ją inni reżyserzy, ale ku rozczarowaniu aktorki, podobnie jak Marek Piwowski w "Rejsie", obsadzali ją "po warunkach". Aktorka nie mogła jednak narzekać na brak propozycji, mimo że nie były to role, w których mogła pokazać swój prawdziwy potencjał aktorski.
Grywała głównie amantki. W "Klubie profesora Tutki" dostała rolę niewiernej żony, w serialu "Doktor Ewa" zagrała seksowną pielęgniarkę, siostrę Genowefę Kłoś, a w produkcji "Daleko od szosy" była wyzywającą prostytutką Lolą, która uwiodła głównego bohatera, Leszka.
"Pomagało mi to, ale i przeszkadzało, ograniczało. Pewne role były dla mnie niedostępne" - podkreślała (cytat za kultura.onet.pl). Etykieta seksbomby, która przylgnęła do aktorki w latach 70., nie pozwoliła jej w pełni rozwinąć skrzydeł i realizować się aktorsko.
Jolanta Lothe w filmie "Julia, Anna, Genowefa", 1968 r.
Jolanta Lothe i Helmut Kajzar: historia miłości
Zmienił to dopiero Helmut Kajzar, reżyser, którego Jolanta Lothe poznała jeszcze na studiach aktorskich, ale nie zwróciła na niego szczególnej uwagi. On w przeciwieństwie do niej dostrzegł ją od razu. Dopiero przy spektaklu Teatru Telewizji, w którym Lothe grała, a Kajzar był asystentem reżysera, narodziło się pomiędzy nimi uczucie. Okazało się, że mają więcej wspólnego, niż się Jolancie wydawało. Byli w związku przez rok, ale potem aktorka wyjechała do innego miasta za pracą. Nie wyobrażała sobie relacji na odległość, więc zerwała kontakt z Kajzarem. Po wyprowadzce szybko zdała sobie sprawę, że nie może przestać myśleć o byłym partnerze. Kiedy spotkali się kolejny raz, wiedzieli, że nie mogą bez siebie żyć i wkrótce potem pobrali się, a na świecie powitali swoją córkę, Paulę.
Szybko okazało się, że są zgranym duetem nie tylko w życiu, ale również w pracy. Dzięki mężowi Lothe w końcu mogła rozwinąć się aktorsko. Przyjmowała jego propozycje ról do spektaklów Teatru Telewizji, które reżyserował, czerpiąc satysfakcję z każdej postaci. Pojawiła się w takich sztukach, jak "Sędziowie" czy "Rycerz Andrzej".
"Marzyłam o graniu niekonwencjonalnych, trudnych psychologicznie postaci. W takich rolach obsadzał mnie jedynie Kajzar. Nie ukrywam, że był człowiekiem, z którym najchętniej wtedy pracowałam"- wyznała w magazynie "Świat seriali" Jolanta Lothe.
Jolanta Lothe: śmierć męża
Pod koniec lat 70. Kajzar usłyszał dramatyczną diagnozę. Miał czerniaka. Wiadomość o chorobie nowotworowej męża sprawiła, że aktorka zniknęła z ekranów i poświęciła swój czas wszelkim próbom ratowania ukochanego. „Szalałam, sprowadzałam jakichś ludzi. Andrzej Makowiecki zawiózł go do szpitala, gdzie miał go uleczyć fizyk cudotwórca, ale nie uleczył”, zwierzała się po latach aktorka (cytat za Plejada.pl). Reżyser poddał się dwóm operacjom, ale nie udało się go uratować. Zmarł 21 sierpnia, trzy dni po swoich 41. urodzinach.
Jolanta Lothe straciła życiowego partnera, ale także jedynego człowieka, który poza jej urodą, dostrzegł w niej także talent. Za to pozostała mu do końca wdzięczna. „Był jedynym reżyserem, który widział we mnie aktorkę. W jego spektaklach stworzyłam swe najlepsze kreacje. Zawdzięczam mu też... córkę i drugiego męża” - wyznała Jolanta Lothe w jednym z wywiadów (cytat za Plejada.pl).
Po śmierci męża aktorka utrzymywała bliskie relacje z jego przyjacielem, Piotrem Lachmanem. W najtrudniejszych momentach choroby Piotr dodawał małżeństwu otuchy, a gdy Helmut odszedł, przyjaciel zaopiekował się wdową. Na przestrzeni czasu ich przyjaźń przerodziła się w uczucie. Lothe i Lachmann pobrali się i stworzyli eksperymentalny VideoTeatr, który był kontynuacją dziedzictwa Helmuta Kajzara i spełnieniem jego marzenia. Sztuki reżysera można było oglądać w tej formie do 2019 roku. „Myślę, że Helmut nas połączył, żebyśmy mogli zrobić teatr, o jakim on zawsze marzył” - mówiła Jolanta Lothe w „Świecie seriali”.
Jolanta Lothe i Piotr Lachmann podczas konferencji prasowej w pierwszej stałej siedzibie Lothe Lachmann Videoteatru "Poza" 1996 r.
Jolanta Lothe: powrót na ekrany, śmierć
Jolanta Lothe do 2007 roku nie pojawiała się przed kamerami. Nie porzuciła w tym czasie aktorstwa, ale przestała zajmować się telewizją i kinem. Być może ta sytuacja nie zmieniłaby się, gdyby nie Ilona Łepkowska, która przekonała aktorkę do przyjęcia roli w serialu „Barwy szczęścia”. Scenarzystka stworzyła rolę Teresy Struzik specjalnie z myślą o niej. „Dzięki temu, że nigdy nie odeszłam od zawodu, nie zapomniałam rzemiosła aktorskiego, mogłam łatwo wrócić do serialu. Rolą Teresy zyskałam dużą sympatię telewidzów, którzy, jak się okazało, nie zapomnieli o mnie” - wyznała Jolanta Lothe w jednym z wywiadów dla „Pytania na śniadanie”.
Widzowie pokochali ją na nowo, ale pierwszego kwietnia 2022 roku około godziny 18 do wiadomości publicznej podano smutną wiadomość o śmierci Jolanty Lothe. „Odeszła znakomita aktorka, pełna energii, miłości do sztuki, teatru i ludzi, ciepła, serdeczna, życzliwa, z wielkim poczuciem humoru Koleżanka. Żegnaj, Jolu…”, napisano w poście na Facebooku Związku Artystów Scen Polskich.
Odeszła kilka dni przed swoimi 80. urodzinami...
Ewa Wiśniewska, Marek Perepeczko, Jolanta Lothe, 2005 r.
Źródła: Plejada.pl, Plotek.pl, film.wp.pl, kultura.onet.pl