Krzysztof Kiersznowski nie miał w życiu lekko: „Mogłem skończyć w więzieniu”
Nie najlepiej wspominał początki swojej kariery...
Odszedł dokładnie trzy lata temu. Krzysztof Kiersznowski wielokrotnie wymykał się śmierci, jednak nie tym razem. Dla wielu osób w pamięci pozostanie jako zabawny Stefan, bohater serialu „Barwy Szczęścia”. Inni będą bezustannie kojarzyć go z „Killerem”. Jaki był i dlaczego wybrał karierę aktorską? 26 listopada świętowałby 74. urodziny.
[Artykuł aktualizowany 24.10.24 r.]
Krzysztof Kiersznowski na zawsze pozostanie w sercach fanów
Jego śmierć wstrząsnęła fanami kina i telewizji. Krzysztof Kiersznowski zmarł w wieku 70 lat 24 października 2021 r. Aktor od lat chorował na nowotwór, ale mimo ciężkiej choroby nie rezygnował z pracy. Był wszechstronny. Podbijał serca widzów zarówno na ekranie telewizorów, jak i na deskach teatralnych. Sprawiał wrażenie, jakby dla niego nie było rzeczy niemożliwych. Ale ostatnie lata nie były dla niego łatwe.
W 2019 roku Krzysztof Kiersznowski otarł się o śmierć. W lipcu doszło do tragicznego wypadku w Warszawie. Jego auto po uderzeniu innego samochodu zostało doszczętnie zniszczone. Aktor nie mógł zrobić nic, by uniknąć tragedii. Na szczęście obyło się bez żadnych obrażeń i konieczności przebywania w szpitalu. Jak sam mówi w najnowszym wywiadzie: „Szczęście, a może przypadek? Ja wierzę w przypadki. Gdyby ten kierowca walnął mnie na przykład z boku, tobyśmy dziś nie rozmawiali. To było 25 lipca 2018 roku, w moje imieniny, w południe. Na rondzie w centrum Warszawy w tył mojego samochodu wjechał inny kierowca. Wyrzuciło mnie na sąsiedni pas, potem na kolejny, na szczęście było pusto. Auto do skasowania, a mnie się nic nie stało”, wspominał.
Krzysztof Kiersznowski o dzieciństwie, okresie buntu
Krzysztof Kiersznowski w jednym z wywiadów przyznał, że kiedyś prowadził bardziej szalone życie: „Jeszcze 20 lat temu próbowałbym wyprzedzać auto za autem. Byle tylko być pierwszym”, opowiadał Angelice Swobodzie dla Gazeta.pl. Jego dzieciństwo nie było łatwe. Aktor żył w środowisku, które nie stroniło od alkoholu, używek i nieodpowiedzialnych zabaw: „Przyznam, że do szesnastego roku życia bywałem agresywny, dużo czasu spędzałem na ulicy. Nie zawsze byłem w szkole, chociaż powinienem. Gdy skończyłem 16 lat, całkiem mi przeszło. Dzięki Bogu, bo wszyscy moi koledzy z podwórka albo już nie żyją, bo umarli z nędzy czy przez wódkę, albo siedzą w więzieniu. Dwóch zmarło właśnie w więzieniu”, mówił w wywiadzie dla Gazety.pl.
ZOBACZ TEŻ: Tak wyglądały ostatnie dni Krzysztofa Kiersznowskiego
Jego podejście do życia zmieniła... ówczesna dziewczyna. Zamiast pójść na tzw. ustawkę, aktor udał się na randkę! „To właśnie ta dziewczyna, nie mając o tym pojęcia, odciągnęła mnie od niebezpiecznego, jak się potem okazało, towarzystwa. Mogłem skończyć w więzieniu, a co najmniej w poprawczaku. Tylko dwóch nas się z tego podwórka uchowało — mój kolega, który został taksówkarzem, dziś już na emeryturze, i całkiem nieźle mu się powodzi, i ja”, opowiadał w 2019 roku.
Krzysztof Kiersznowski jako Michalski na planie serialu „Przeprowadzki”, 2000-2001 r.
Krzysztof Kiersznowski o aktorstwie
Pasją do aktorstwa zaraziła Krzysztofa Kiersznowskiego mama: „Od dziecka chciała być aktorką. Nie mogła, bo wybuchła wojna. Po wojnie poznała mężczyznę, z którym za szybko zaszła w ciążę. W 1950 roku urodziłem się ja i mama już o karierze aktorskiej nie myślała. Ale swoje marzenie na mnie przelała. W każdej rozmowie z koleżankami czy ciotkami padały jej słowa: „Mój Krzyś to będzie aktorem”. Co było o tyle debilne, że ja się jąkałem. Po ojcu. Miał w swoim życiu parę ciężkich przesłuchań i po jednym zaczął się jąkać. Ale byłem ładnym chłopcem, o twarzy aniołka, którą okalały jasne, kręcone pukle. Jak miałem nie zostać aktorem?”, pytał.
Z tą dolegliwością pomógł mu sąsiad, ówczesny dyrektor Teatru Polskiego, który zlecił mu parę ćwiczeń. Kiersznowski zdał za pierwszym razem. Po latach jednak twierdził, że na aktorstwo by się nie zdecydował. „Dzisiaj już bym tego zawodu nie wybrał. Za dużo w nim niewiadomych. Czasami swojej decyzji żałowałem. Bywały miesiące naprawdę ciężkie. Wtedy myślałem sobie: „I po co?”. Propozycje nie spływały, a ja nie miałem żadnych oszczędności, więc długo byłem na utrzymaniu żony. Zapożyczałem się. Jak gdzieś zagrałem, to oddawałem długi i znowu nie miałem pieniędzy. I tak w kółko. Jak miliony ludzi”, opowiadał.
I choć wielokrotnie przyznawał, że z tego fachu nie da się godziwie wyżyć, to zawsze w przyszłość patrzył z optymizmem, mawiając: „Grzechem byłoby narzekać”. Zmarł 24 października 2021 roku z powodu choroby nowotworowej. Jego ciało spoczęło na cmentarzu w Komorowie.
Czytaj też: Była u szczytu sławy, po śmierci ukochanego usunęła się w cień. Tak wygląda dziś życie Anny Chodakowskiej