Reklama

Najwybitniejsza polska malarka okresu Młodej Polski i malujący architekt, który zasłynął m.in. swoimi projektami sztuki użytkowej, poznali się na przełomie XIX i XX wieku w Monachium. Siła tego uczucia zaskoczyła ich oboje. Dzieliło ich siedem lat różnicy, miejsce zamieszkania, a mimo to podjęli decyzję o ślubie. Ostatecznie artystka odrzuciła tę miłość. Jak potoczyła się historia Olgi Boznańskiej i Józefa Czajkowskiego?

Reklama

Olga Boznańska i Józef Czajkowski: jak się poznali?

Śladami innych młodych, polskich artystów, Olga Boznańska w 1886 roku przyjechała do Monachium, aby rozwijać swoją artystyczną karierę. Stolica Bawarii stanowiła wówczas nie tylko mekkę artystów z różnych stron świata, która pozwalała na rozwój warsztatu, ale także na utrzymanie się ze swojej sztuki. Młoda Boznańska nie miała co do tego żadnych wątpliwości — chciała zostać malarką, a sztuka była całym jej życiem. W jednym z listów do swojego ojca tak pisała o swojej pasji: "To moje szczęście, ...że innego nie pragnę na świecie i w chwili, kiedy nie będę mogła malować, powinnam przestać żyć". Do Monachium przyjechała z siostrą Izabelą, ale już po kilku miesiącach zamieszkały oddzielnie — Izabela była dla Olgi zbyt melancholijna. Tymczasem ona sama skrywała mnóstwo energii do nauki, tworzenia i układania swojego życia w nowym miejscu.

Samodzielna, niezależna, nieco ekscentryczna, taką poznał ją Józef Czajkowski, kiedy przyjechał z Krakowa do Monachium w 1891 roku, aby studiować na tamtejszej Akademii. Było pomiędzy nimi siedem lat różnicy, on był młodszy, ale bynajmniej nie stanęło to na przeszkodzie do nawiązania serdecznej relacji, która bardzo szybko przerodziła się w coś znacznie głębszego. Olga Boznańska miewała adoratorów, ale wszystkich odsyłała z kwitkiem. Siła tego uczucia najwyraźniej zaskoczyła ich oboje. "Myślałem dziś dzień cały o pierwszym naszym poznaniu w pracowni na Theresienstrasse. Nie wiem, skąd to przyszło tak wyraźne i samo z siebie", pisał później do artystki 19-letni malarz z Krakowa.

Czajkowski podczas swojego pobytu w Monachium często przychodził do pracowni 26-letniej artystki przy Theresienstrasse. Przyjaciele, z którymi widywali się w owym czasie, myśleli, że artyści są parą. Być może już wtedy zadeklarowali się do bycia w związku, jednak potwierdzenie ich gorących uczuć do siebie można odnaleźć dopiero w listach Józefa Czajkowskiego do malarki.

Czytaj też: Osiem rzeczy, które powinniście wiedzieć o Marcu Chagallu. Tajemnice słynnego pisarza

Olga Boznańska w swojej pracowni

Wojciech OLSZANKA/East News

Olga Boznańska i Józef Czajkowski: historia miłości

Rozłąka przychodzi w 1896 roku, kiedy młody artysta powraca do Krakowa, aby rozpocząć pracę w biurze architektonicznym Tadeusza Stryjeńskiego i Zygmunta Hendla. Właśnie wtedy rozpoczyna się poruszająca korespondencja, która dużo mówi o intensywności uczuć rozdzielonych kochanków. Ze wszystkich listów zachowały się tylko te od Czajkowskiego do Boznańskiej, który zwraca się w nich do ukochanej najpiękniejszymi epitetami: "Moje Maleństwo", „Złoto moje kochane...”, , „kochana moja duszko...”, „kochana moja odrobinko...”.

„[...] wracam do domu jak najszybciej w nadziei na liścik. Jeśli mi stróż nie odda z kluczem, mam nadzieję, że jest w skrzynce. Jak nie ma w skrzynce, myślę sobie, może jest na stole, czasem i tam nie ma, a wtedy myślę, co też tam Złotko kochane robi w Monachium”, czytamy w jednym z listów.

W innym fragmencie młody artysta tak wyrażał swoją głęboką tęsknotę za ukochaną: „Moja Złota, kochana Panno Olgo, żebym Panią mógł jeszcze widzieć, już bym nic na razie nie pragnął, myślę za to ciągle o kochanej okruszynie, jestem tam co dzień u Pani w pracowni, odprowadzam na obiad, na spacer, na kolacyjkę, do pokoiku, wszędzie. Byłem wczoraj w biurze na Wolskiej, jak wracali z wyścigów, widziałem ojca Pani w oknie [...] i wyobrażałem sobie naturalnie Panią w tem otoczeniu, ale takem się przyzwyczaił widzieć Ją na zupełnie innym tle, że mi bardzo ciężko szło, bardzo. Dziwna rzecz, teraz pierwszy raz odczuwam tu ogromnie silnie, co to jest szeroki świat europejski w porównaniu z taką dziurą [...]. Kraków, piątek, 8 wieczór”.

Zdarzyło się nawet, że Czajkowski odwiedził Adama Boznańskiego, ojca Olgi w jego domu w Krakowie, ale między panami nie narodziła się żadna serdeczna więź. Co więcej, Boznański nie przepadał za młodym artystą, który "uganiał się" za jego córką, jednak gwoli ścisłości, ojciec artystki nie umiał tolerować żadnej „komitywy córek z mężczyznami”, o czym później mówiła sama Olga w wywiadzie prasowym.

Relacja Boznańskiej i Czajkowskiego przez kolejne trzy lata będzie związkiem utrzymywanym głównie przez nadsyłane listy, choć ten czas rozłąki będzie urozmaicony kilkoma pobytami artystki w Krakowie. Olga Boznańska ani razu jednak nie wspomniała o powrocie do Polski na stałe. Nie chciała osiedlić się w mieście, gdzie jak pisała, "należy być zawsze smutnym i zatroskanym". Zdania nie zmieniła nawet w 1896 roku, gdy Julian Fałat objął kierownictwo krakowskiej Szkoły Sztuk Pięknych i zaproponował Boznańskiej objęcie katedry malarstwa.

W liście do ojca pisała później: „Taka jestem szczęśliwa, że sprawa krakowskiej Akademii skończona, że sama nie wiem, jak Bogu za to dziękować, a potem p. Fałatowi. Już teraz mogę jechać do Krakowa bez obawy, do tej chwili trzęsłam się na myśl wpadnięcia w ręce całej tej zgrai, która mi mojej swobody i wyobrażonego szczęścia zazdrości. Wiem, że Tatuś mi wziął za złe mój list, ale Tatuś nie ma wyobrażenia, do jakiego stopnia ludzie w Krakowie są mi antypatyczni. Gdybym musiała z obowiązku być w Krakowie, byłoby mi smutno pewnie, ale myśl, że obowiązek mnie tam trzyma, byłaby nagrodą, ale ja nie czuję i nie czułam się zobowiązana poświęcać swego malarstwa i siebie samej dla kilku głupich, nadętych panien, które z braku innego zajęcia brałyby się na kilka miesięcy do sztuki. Na to jest mi mój zawód zanadto poważny".

Tymczasem jej korespondencja z Józefem Czajkowskim zmieniała swój charakter.

„Ciągle czuję, jak z tyłu za mną coś chodzi bez ustanku, smutek taki, co gardło dusi. Zdaje mi się, że już z niczego się cieszyć nie potrafię” — pisze do niej artysta. „Kiedy Panie przyjadą do Krakowa (pytanie dotyczy również siostry artystki, Izabeli - przyp. redakcji)? Jeżeli do tego czasu nie zwariuję albo zidiocieję, to bym chciał przyjechać do Krakowa”.

Kolejny fragment korespondencji świadczy o kłótni kochanków. „Ostatnia rozmowa z Panią, a właściwie jej uwagi podziałały na mnie tak, żem chodził jak ogłuszony, a przy tem wyczerpany do najwyższego stopnia, zgorzkniały i pełen pewnego rodzaju żalu do Pani”, pisał Czajkowski.

Zobacz także: Gaudi zaprojektował najsłynniejsze budowle w Barcelonie. Czemu żył w celibacie?

Olga Boznańska, Portret Józefa Czajkowskiego, 1894, Muzeum Narodowe w Krakowie

Wojciech OLSZANKA/East News

Olga Boznańska i Józef Czajkowski: dlaczego się rozstali?

Tymczasem Olga Boznańska zaczyna kwestionować przyszłość relacji z młodszym o siedem lat mężczyzną. W jej życiu dzieje się wówczas tyle istotnych rzeczy, na które ciężko pracowała - rosnące uznanie w Monachium, perspektywa wyjazdu do wymarzonego Paryża - że na ich tle zostanie żoną Józefa Czajkowskiego wypada bardzo blado. Artystka traci zainteresowanie taką rolą w swoim życiu i martwi się o status niezależnej malarki. W maju 1900 roku spotkają się po raz ostatni, malarz odwiedzi Boznańską w Paryżu w jej pracowni przy rue de Vaugirard, a później napisze do niej:

"Szanowna Pani (...) W ogóle od początku nie zdając sobie z tego sprawy, pozycja moja wobec Pani była dziwna. Jak Pani sama silny nacisk na to zawsze kładła, nie chciała Pani być kobietą wobec mnie, a tylko człowiekiem, według Pani słów dwa razy starszym ode mnie i mającym inne absolutnie ideały, sposób myślenia, życia i pojmowania wszystkiego. Nie mogło z tego nic wyjść, to było anormalne, chore i z góry skazane na zagładę. [...] Nasze duchy od dawna tak nie należą do siebie, że wszelkie prawa nic tu do roboty nie mają. [...] O przyjaźni mowy nie może być".

Później na liście od ukochanego Boznańska utworzy notatkę:

Czemu, Panie, się tak dla mnie zmieniłeś, a ja sama zostałam! Serce się moje do ciebie rwie, tęsknota mnie zabija. Sama siedzę w Paryżu, bo mi nigdzie ani lepiej, ani gorzej być nie może, więc wszystko jedno, gdzie jestem. Czy nie jest wszystko jedno, gdzie się powlokę, skorom już niczem dla wszystkich i nikomu dobrze przy mnie być nie może. Taką mam dzisiaj szaloną tęsknotę za tym, co było, że jestem zdolną wszystko zrobić, aby nic gorszego nie było. Piszę i myślę o Tobie. Myszka moja także nie żyje, zabiła się. Jestem sama, nie podaję nowego adresu. Baw się dobrze, używaj pól i lasów, nie myśl o mnie. Taką mam do ciebie i do tego, co [było], taką szaloną dziś tęsknotę, że muszę pisać. Muszę się myślą wykąpać w przeszłości i choć na chwilę pomyśleć, że wtedy żyję. Izia wyjechała, ojciec w Krakowie, mysz umarła, znajomi powyjeżdżali, sama jestem. Myślą gonię po polach, wyobraźnią oddycham powietrzem naszym i duszą jestem przy Tobie, który ten list pisałeś”.

Tak jak pisała, została sama. Zdarzyło się, że po rozstaniu z Czajkowskim, w kolejnych miesiącach zapyta o niego swojego tatę w listach, ale on odpowie jej krótko: "Proszę cię, nie pytaj mnie więcej o tego smarkacza Czajkowskiego".

Józef Czajkowski był jedynym narzeczonym artystki. Resztę swojego życia poświęciła sztuce.

Czytaj również: Katarzyna Kobro i Władysław Strzemiński: kochali i nienawidzili się do szaleństwa

Reklama

Źródła: Album "Olga Boznańska. Wielka kolekcja sławnych malarzy", wyborcza.pl, niezlasztuka.net

Reklama
Reklama
Reklama