Reklama

Dwa tygodnie temu w jednej z warszawskich szkół podstawowych miała miejsce niewyobrażalna tragedia – jeden z uczniów sześciokrotnie dźgnął kolegę ostrym narzędziem nożem. Świadkowie relacjonowali, że bójka zaczęła się na korytarzu, a przeniosła do jednej z klas. Piętnastoletni napastnik żądał od starszego kolegi zwrotu pieniędzy. „Powiedział podobno, że nie ma, a ten go zaczął bić, a później dźgnął go kilkakrotnie nożem myśliwskim”, wyjawił świadek zdarzenia w rozmowie z TVN24.pl. Choć ratownicy reanimowali ofiarę ataku, to niestety nie udało się go uratować. Właśnie wyszło na jaw, że szesnastoletni Kuba już wcześniej był ofiarą. Miesiąc przed śmiercią został porwany do lasu, gdzie grożono mu śmiercią.

Reklama

Miesiąc przed atakiem nożownika ofiara została uprowadzona

Jak podaje Polsat News nastolatkowi już wcześniej grożono. Został także porwany. Powodem gróźb miał być dług za narkotyki lub dopalacze. „Człowiek z osiedla, którego bardzo dobrze znamy, podjechał do niego samochodem, jeszcze z jakimś panem i kazał mu wsiąść. Wywieźli go gdzieś do lasu i zaczęli żądać, by oddał 700 zł. Jeden rzucił w Kubę saperką i kazał oddać, a jak nie, to kop sobie grób”, relacjonowała matka zabitego nastolatka w programie Interwencja. Chłopak zdołał uciec porywaczom. Sprawa została zgłoszona policji, wtedy osoby z osiedla zaczęły Kubę nazywać „konfidentem”, był wśród nich również nożownik Emil B.

Reklama

Po całym zdarzeniu jego matka przyszła do szkoły, by poinformować o nim dyrekcję. Emil B. także był tu uczniem. W czasie, kiedy była w szkole doszło do zabójstwa. „Jeszcze zobaczyłam Kubę na przerwie, jeszcze mi machnął”, powiedziała w programie Interwencja. Kiedy zjawiła się na miejscu ataku, jej syn już nie żył. Napastnikiem był właśnie Emil B. Matka zamordowanego ucznia powiedziała, że Emil jest agresywną osobą. Wcześniej dwa razy stawał już przed sądem za pobicie i awantury pod wpływam alkoholu. Mimo to nie był pod nadzorem kuratora. Wszyscy są w szoku, że do brutalnego morderstwa doszło w biały dzień w szkole pełnej ludzi.

Piotr Molecki/East News
Reklama
Reklama
Reklama