Rodzinny dramat Beaty Kozidrak. O tej tragedii nie wiedział niemal nikt
Liderka Bajmu ujawniła go w swojej biografii
Ta książka to dla niej osobista spowiedź z całego życia. Beata Kozidrak wydała właśnie autobiografię, w której ujawniła rodzinne sekrety i rozliczyła się z przeszłością. Liderka Bajmu zdradziła m.in. że lekarze namawiali jej mamę do dokonania aborcji! Dlaczego?
Lekarze namawiali mamę Beaty Kozidrak do dokonania aborcji przez śmierć jej siostry
Czwartego maja 2021 roku odbyła się długo oczekiwana premiera książki „Beata. Gorąca krew”. To poruszająca, szczera opowieść o niezwykłej polskiej wokalistce. Odważnej, nietuzinkowej, oryginalnej. Liderka Bajmu opowiedziała w niej m.in. o swoim dzieciństwie, rodzinie, tajemnicach oraz ujawniła wielki dramat, który przeżyli jej bliscy.
„Generalnie miałam być Przemkiem. Albo mogło mnie w ogóle nie być. Przede mną urodziła się Grażynka, która umarła, kiedy miała zaledwie kilka dni. Więc gdy moja wspaniała mama znowu oczekiwała dziecka, była bardzo osłabiona. Lekarze doradzali wręcz, żeby usunęła ciążę, bo zagrażała jej życiu. Ale mama nie miała wątpliwości”, pisze w autobiografii Beata Kozidrak.
Artystka nie ukrywa, że od momentu urodzenia przejawiała ogromny temperament i... talent wokalny!
„A potem? Szok! Nie dość, że urodziła się dziewczynka, to jeszcze w „czepku” i drze się na cały szpital. Być może już wtedy Bóg wyznaczył mi moją przyszłość”, zastanawia się liderka Bajmu.
Czytaj także: Beata Kozidrak przez wiele lat ukrywała rodzinny dramat. „Kiedy w nasze życie wdarł się nałóg...”
Beata Kozidrak, Opole 2020, 06.09.2020 rok
Mama Beaty Kozidrak otarła się o śmierć
Okazuje się jednak, że choć Beata Kozidrak od momentu przyjścia na świat była niezwykle żywiołowa, poród był bardzo trudny. Do tego stopnia, że mama wokalistki - Alicja – poprosiła swoją siostrę, by w razie najgorszego scenariusza zaopiekowała się trójką jej pociech...
„Po porodzie mama musiała zostać w szpitalu, a jej stan był na tyle poważny, że poprosiła tatę, żeby sprowadził jej młodszą siostrę. Mama powiedziała cioci, żeby jeśli „coś się stanie”, zaopiekowała się mną i moim rodzeństwem. Ale nic się nie stało i po jakimś czasie wróciłyśmy do naszego lubelskiego mieszkania”, zdradza liderka Bajmu.
I dodaje, że miejsce zamieszczania było dla niej wyjątkowe. Właśnie na lubelskiej Starówce zawierała pierwsze znajomości, poznawała świat i kształtowała swój charakter.
„Tak, Lublin to moje ukochane rodzinne miasto, a w dzieciństwie całym moim światem była lubelska Starówka, jej zaułki, zakamarki, dźwięki oraz zapachy – czasami pieczonego chleba i słodkich ciastek z ciastkarni na ulicy Grodzkiej, a czasami smrodu uryny i papierosów w wąskich uliczkach, których na Starówce było mnóstwo. Mama opowiadała mi, bo przecież nie mogę tego pamiętać, że już jako dwulatka biegałam alejkami wokół Wzgórza Zamkowego, ścigając się z trochę starszymi dziećmi. Przytrzymywałam ich rękami i krzyczałam – a wtedy jeszcze nie wymawiałam „r” – „Ja pefa, ja pefa!”, zdradza artystka.
Czytaj także: Beata Kozidrak na zdjęciu z córkami. Co za wspaniałe trio!
Beata Kozidrak, Opole 2020, 05.09.2020 rok
Beata Kozidrak zaznała biedy. Liderka Bajmu o domu rodzinnym
Mimo że dzieciństwo Beaty Kozidrak było niezwykłe, pełne rodzinnego ciepła, miłości i wsparcia ze strony najbliższych, nie wszyscy w jej otoczeniu mieli tyle szczęścia. Artystka wspomina, że widziała wielokrotnie ubóstwo, przemoc i patologię.
„Teraz Stare Miasto to prestiżowe miejsce na mapie Lublina, ale wtedy... Poznałam dzieci, które błąkały się po ulicach głodne i zalęknione, bo w ich małych mieszkaniach leżał pijany ojciec, a czasami i matka. Gdy odwiedzałam kolegów i koleżanki, często widziałam alkohol, biedę, smutek, przemoc. Ale nie chciałam czuć się bezradna, chciałam pomagać, do dzisiaj chcę”, deklaruje wokalistka.
Taka postawa była jej bliska już od najmłodszych lat. Zorganizowała dzięki temu grupę, która pomagała tym, którzy zmagali się z ubóstwem.
„Kiedyś zebrałam grupę dzieciaków, żeby pomóc rówieśnikom. Spotykaliśmy się na placu Zebrań Ludowych, obok budki z lodami. Rozdawaliśmy wszystko to, co każde z nas przyniosło. Kanapki, ciastka, jabłka. Jeśli ktoś miał pieniądze, dzieliliśmy je na wszystkich i kupowaliśmy lody. Złoty dwadzieścia za gałkę. Nigdy nie zapomnę ich smaku. Smaku szczęścia”, wspomina.
Podkreśla jednocześnie, że była zawsze osobą, która doceniała to, co ma. Szczególnie dom rodzinny i bliskich.
„Tak, byłam szczęściarą. Mieszkałam wprawdzie w skromnym, małym mieszkaniu, ale miałam za to kochającą rodzinę. Mój dom zawsze był ciepły, pachniał pieczonym ciastem i obiadami, które gotowała mama. Nasze mieszkanko znajdowało się na trzecim, ostatnim piętrze kamienicy przy ulicy Grodzkiej 36a, więc z jego okien miałam wspaniały widok na plac Zamkowy, na którym zawsze coś się działo. To było moje pierwsze okno na świat”, podkreśla.
Fragmenty pochodzą z biograficznej książki „Beata. Gorąca krew”, wydanej nakładem wydawnictwa Agora.
Czytaj także: Beata Kozidrak pokazała wnętrza swojego domu!