Alkoholizm omal nie zrujnował mu życia, cudem zatrzymał przy sobie żonę... Tak Marian Opania mówił o walce z nałogiem
„Zacząłem zaglądać głębiej do kieliszka [...] To było piekło"
Mało brakowało, aby choroba alkoholowa zrujnowała mu życie. Nie tak dawno Marian Opania skończył osiemdziesiąt lat — dziś ma poukładane priorytety, wiele wyjątkowych ról na koncie oraz miłość ukochanej żony Anny. To właśnie dzięki niej aktor wyszedł zwycięską ręką z walki z uzależnieniem. Wierzy również, że jego historia może pomóc innym, dlatego z nadzieją dzieli się swoimi doświadczeniami...
Marian Opania zmagał się z uzależnieniem. Co mówił o alkoholizmie?
Oczy całej Polski zwrócone były ku młodemu Marianowi, gdy po raz pierwszy zadebiutował na ekranie rolą Miśka w "Miłości dwudziestolatków". Z ciekawością wyczekiwano dalszych efektów jego pracy, uznano go nawet za jednego z najciekawszych aktorów, którzy rozpoczęli w tamtym czasie swoją karierę... Kolejne lata dołożyły następne role do jego bogatego dorobku zawodowego. Grał m.in. w "Czterech pancernych i psie", komedii "Zmiennicy", a sympatię szerszej publiczności zyskał jako Profesor Zybert w serialu "Na dobre i na złe". Występował również na deskach teatralnych. Po latach na scenie przylgnęło do niego jednak pewne emploi...
„Zawsze grałem nieudaczników, ciepłych facecików" — podkreślał aktor w jednym z wywiadów. W latach 70. swoje zawodowe rozterki zaczął topić w alkoholu... „Grywałem w teatrze, ale najciekawsze role dostawali inni. To był przykry okres. Zacząłem zaglądać głębiej do kieliszka, a nawet bardzo głęboko. To było piekło. Piłem alkohol, bo mnie nie obsadzano, a nie obsadzano mnie, bo piłem. Błędne koło. Ledwo się z tego wygrzebałem", opowiadał w rozmowie z Polską Agencją Prasową.
CZYTAJ TAKŻE: Domek na drzewie, oranżeria, pamiątki rodzinne sprzed wojny. Tak mieszka Krzysztof Zanussi
W czasie studiów Marian Opania uchodził za abstynenta. Stronił nie tylko od wysokoprocentowych trunków, ale również papierosów... Pracoholizm całkowicie pogrzebał jego ówczesny stosunek do używek. „Nie piłem i nie paliłem przez całe studia, a po studiach zacząłem jedno i drugie. Wpadłem w taki wir roboty, że pozwalałem sobie: A, koniaczek, bardzo dobrze. Może miałem genetyczne skłonności do wódeczki? Ja, który w czasie przyjęcia maturalnego wylewałem wódkę do kwiatków, w latach siedemdziesiątych miałem potężny problem z alkoholem", mówił Super Expressowi, wspominając trudne czasy.
Marian Opania — od alkoholu ocaliła go żona oraz wiara
Alkoholizm o mało nie zakończył nie tylko jego prężnie rozwijającej się kariery, ale również małżeństwa. Na szczęście Anna, która jest największą miłością aktora jeszcze z czasów liceum, postanowiła pomóc ukochanemu w walce z nałogiem. Zdawała sobie sprawę, że to, z czym zmaga się Marian Opania, to poważna przypadłość, której nie należy lekceważyć... Wcześniej jednak postawiła mu warunek — albo ona, albo alkohol. „Rozumiała problem, wiedziała, że to choroba. Wyciągnęła mnie z piekła. To dzięki żonie wygrzebałem się i teraz nawet piwa nie piję. Jestem twardy w tym postanowieniu", mówił w jednym z wywiadów.
ZOBACZ TAKŻE: Daria Trafankowska doczekała się jednego dziecka. Co robi jej ukochany syn, Wit Dziki?
Terapię podjął w styczniu 1988 roku. W międzyczasie miał trzy nawroty, przeszedł przez chwile załamania oraz momenty słabości, lecz udało mu się wyjść z nałogu. Dziś jest świadomy, że życie w trzeźwości zawdzięcza przede wszystkim Annie, ale również dzieciom — Bartoszowi i Magdalenie. Żona i córka nie lubią, gdy aktor wraca wspomnieniami do czasów alkoholizmu. On z kolei czuje się wreszcie na siłach, aby mówić o swoich emocjach oraz rozliczać się z chorobą publicznie. „Musiał odważnie przywołać wspomnienia związane z piekłem alkoholizmu, zmierzyć się z przeszłością", przekazywał niegdyś Dobremu Tygodniowi pracownik teatru, w którym pracuje artysta.
Marian Opania z żoną Anną
Marian Opania wierzy ponadto, że jego historia może w przyszłości pomóc tym, którzy zmagają się z podobnym problemem. Jako źródło siły, z którego czerpał w momentach zwątpienia, wskazuje przede wszystkim wsparcie najbliższych: „Byłem otoczony kochającymi ludźmi i, chcąc wyjść z nałogu, znalazłem sobie nadrzędny cel, do którego zacząłem uparcie dążyć. Tym celem była rodzina. Uratowała mnie żona. To dzięki niej wciąż żyję".
SPRAWDŹ RÓWNIEŻ: Andrzej Chyra został ojcem po 50-tce. Tak zmieniły go narodziny synka
W trudnej batalii pomogła mu również wiara. „Myślę, że dzięki wierze lżej jest przeżywać życiowe problemy — także te związane z aktorstwem. Nieprzypadkowo w tym zawodzie jest tak wielu ludzi poranionych czy uzależnionych, myślę, że można tego uniknąć dzięki wierze", dodawał w innej rozmowie. Tymczasem życzymy mu wielu pięknych chwil w miłości, szczęściu i spokoju!
Źródło: Rozrywka.dziennik.pl, Film.interia.pl, Pomponik.pl