Reklama

Historia miłości Agnieszki Fitkau i Marka Perepeczki przypomina klasyczną opowieść o pięknej i niezwykłej miłości. Poznali się przez przypadek, zakochali od pierwszego wejrzenia. Los jednak postanowił ich rozdzielić, ale szybko do siebie wrócili. Ich miłość trwała czterdzieści lat, a zakończyła ją tragiczna śmierć aktora. Przypominamy miłosną historię aktora i Agnieszki Fitkau-Perepeczko.

Reklama

Marek Perepeczko i Agnieszka Fitkau — historia ich poznania

21 czerwca. Ten dzień zawsze był dla nich ważny. To właśnie wtedy doszło do ich pierwszego spotkania. A był to zwykły przypadek. Oboje studiowali w szkole teatralnej w Warszawie. Pierwszy raz zamienili ze sobą kilka słów w dziekanacie, czekając w kolejce. Aktor przyznał, że była to miłość od pierwszego wejrzenia, a wszyscy, którzy ich widzieli, nie mieli wątpliwości, że łączy ich niezwykła miłość. „Gdy szli Nowym Światem, nie było człowieka, który by się za nimi nie obejrzał. Tak byli piękni”, wspominała jedna z przyjaciółek pary.

Zobacz: Była ulubienicą TVP, odeszła w nieprzyjemnych okolicznościach. Co dzisiaj robi Monika Luft?

W 1996 roku Marek Perepeczko i Agnieszka Fitkau wzięli ślub. Uważano ich za parę idealną, a wszelkie kłótnie i rozłąki tylko ich do siebie zbliżały. To była nie tylko miłość, ale także niezwykła przyjaźń. „Byliśmy sobie oddani jak mało kto, bo przez całe życie każde z nas widziało w drugim nie tylko atrakcyjną kobietę czy mężczyznę, ale ukochanego człowieka”, mówiła Agnieszka Fitkau-Perepeczko w wywiadzie dla magazynu VIVA!.

Agnieszka Fitkau-Perepeczko i Marek Perepeczko, 1971 r.

Jan Rozmarynowski / Forum
ZENON ZYBURTOWICZ/EAST NEWS

Kryzys przyszedł, gdy żona Marka Perepeczki zdecydowała się na wyjazd do Australii pod koniec lat 70. Jako modelka mody polskiej robiła tam karierę, gdy tylko wracała do kraju, wciąż myślała o ponownym wyjeździe. Zakochany po uszy podążył za ukochaną. Agnieszka Fitkau-Perepeczko czuła się tam, jak u siebie, on jednak nie mógł się odnaleźć. Postanowił wrócić do Polski.

Ona znów odwiedziła kraj i ponownie wyjechała, on miał do niej dołączyć. W tym czasie w Polsce ogłoszono stan wojenny i aktor musiał jednak pozostać w kraju. Samotny, stęskniony za żoną, bez pracy, zaczął pogrążać się w rozpaczy. Życie z dala od żony, brak ról i propozycji pracy dawał mu się we znaki.

Szybko dopadło go poczucie braku spełnienia i samotności. Ucieczką okazało się... jedzenie. Niezdrowy tryb życia, zmartwienia i porzucenie ćwiczeń sprawiło, że Perepeczko podupadł na zdrowiu. Gdy po kilku latach Agnieszka Fitkau-Perepeczko wróciła do kraju, Marek Perepeczko miał już 40 kg nadwagi. Ważył 120 kg. „Zaczął jeść, a gdy jadł, tył. Nie wiedział, co ze sobą zrobić”, mówiła w programie Uwaga! żona Perepeczki.

Czytaj też: Halina Rowicka i Krzysztof Kalczyński byli małżeństwem przez 46 lat. Oto ich historia miłości

TRICOLORS/EAST NEWS

W końcu mąż dołączył do niej w Australii, zdołała go namówić nawet do zrzucenia zbędnych kilogramów. W ciągu dwóch miesięcy zrzucił 24 kilogramy, ale wciąż nie miał pracy. „Zostałem cztery lata, o cztery za dużo”, wyznał. Brak poczucia spełnienia i tęsknota za krajem sprawił, że znów zaczął tyć i chorować. „Ta nadwaga mnie kiedyś zabije. To wielkie szczęście, że nikt nie będzie po mnie płakał”, cytowało zmarłego aktora Retro.

Zdecydował się wrócić do kraju i do aktorstwa, niestety nie było na niego zapotrzebowania. „Przerwy w tym zawodzie nie są wskazane, powroty niekiedy bywają utrudnione”, mówił. Żona nie podążyła za nim. Mimo to był jej lojalny, zaczął stronić od ludzi i… z cierpliwością czekał na jej powrót. „Gdybym wróciła z nim do Polski, nie miałam gwarancji, czy znajdę pracę. A w Australii miałam już wtedy własną firmę fotografii rodzinnej i stałam się właścicielką połowy pięknego, wiktoriańskiego domu…”, wspominała tamten czas była modelka.

Zobacz: Miłość, która zaskoczyła wielu… Tak kochają się Katarzyna Cichopek i Maciej Kurzajewski

Mimo rozstań pozostawali małżeństwem

Aktor przeżywał utratę formy i urody, nie mógł patrzeć na emitowanego w telewizji Janosika, by nie oglądać tego, kim był przed laty. „Mam wagę przerażającą, chciałbym schudnąć 50 kilogramów”, mówił. Fani podziwiali go za niezłomny charakter, ciągłą walkę i siłę. Za kulisami aktor jednak nie miał się najlepiej: „To legenda. Jestem schorowanym starym człowiekiem”, mówił z przykrością. Po śmierci matki wciąż miał nadzieję, że jego ukochana żona Agnieszka Fitkau-Perepeczko powróci do kraju. To ona latami trzymała go przy życiu.

Niestety tam wiodła teraz swoje życie. Poznała innego mężczyznę i zaczęła układać sobie tam przyszłość. Mimo to nigdy nie stracili kontaktu i nieustannie rozmawiali przez telefon: „Lubimy z Markiem swoje towarzystwo, dlatego wciąż – mimo odległości i długich rozstań – jesteśmy małżeństwem. Bywa, że nie mamy kontaktu kilka miesięcy, ale zawsze pamiętamy o 21 czerwca”, mówiła Agnieszka Fitkau-Perepeczko. i faktycznie, choć dzieliły ich tysiące kilometrów, kochali się na zabój. Marek Perepeczko przyznał w jednym z wywiadów, że tylko ona trzymała go przy życiu.

„Duży i nieco zwalisty Marek jest w życiu prywatnym człowiekiem w jakiś sposób bezbronnym, co maskuje pewną oschłością w stosunku do otoczenia. Wykształcony i bardzo inteligentny, jak naprawdę niewielu jego kolegów zna się na sztuce”, mówiła o Marku Perepeczce Wiesława Czapińska. Wszyscy mówili, że był niezwykle pogodny, na co dzień zawsze miły i uczynny. O pracy aktora mówił wprost: „To ryzykowne zajęcie. Jak ktoś je wybierze, czasem musi cierpieć. I nie utyskiwać, że mu ciężko. Bo są ludzie, którym jest jeszcze ciężej”. W innym zaś wywiadzie dodawał: „Wydaje się, że posiadłem niebezpieczną cechę tumiwisizmu, i to w przesadnym stopniu. Zniechęcają mnie przejawy chamstwa, niedelikatności, kombinatorstwa. Irytują mnie, sprawiają, że odwracam się plecami. Nie walczę. Nie jest to metoda godna polecenia”.

Przeczytaj również: Są razem od prawie 30 lat. Historia miłości Wojciecha Malajkata i jego żony, Katarzyny

W końcu Agnieszka Fitkau-Perepeczko zdecydowała się wrócić do kraju po dwudziestu latach. „Cokolwiek bym zrobiła, Marek był w stanie mnie bronić. Wiele osób mnie potępiało za różne rzeczy, lecz on nigdy. Łączył nas taki rodzaj uczucia, który był zrozumiały tylko dla nas”, mówiła w magazynie VIVA!.

TRICOLORS/East News

Para nie zamieszkała jednak razem: „Nie możemy sobie pozwolić na takie mieszkanie, jakie byśmy chcieli mieć – wielkie, 200-metrowe. Zawsze marzyłem na przykład o dużej bibliotece. A moja żona ma prawo mieć garderobę. Życie z niezależną kobietą w małym mieszkaniu może być ryzykowne”, mówił Marek Perepeczko. Mimo to widać było, że wciąż darzyli się uczuciem.

Dobra passa wróciła, zagrał w „13 posterunku”. Serial nie odniósł jednak spektakularnego sukcesu. Krytykowano rolę Marka Perepeczko, nie podobały się także jego teatralne wcielenia. W końcu znalazł swoje miejsce na ziemi. On mieszkał w Częstochowie, gdzie został dyrektorem teatru, ona została w Warszawie. „Oboje szanowaliśmy swoją wolność i niezależność. A fakt, że nie mieszkaliśmy razem, wcale nie oznaczał, że nie byliśmy sobie bliscy. Wręcz przeciwnie, bardzo się kochaliśmy, przyjaźniliśmy i mogliśmy na siebie liczyć w każdej sytuacji. Byliśmy w stałym, codziennym kontakcie”, wyznała aktorka w jednym z wywiadów.

ZENON ZYBURTOWICZ/EAST NEWS

Marek Perepeczko: tragiczna śmierć

W listopadzie 2005 roku Marek Perepeczko odwiózł żonę na zlot fanów „M jak miłość” do Łodzi. Jeszcze przed snem zamienili ze sobą kilka słów, rozmawiali przez telefon. „Powiedział, że jest śpiący i jutro do mnie zadzwoni. Nie wiem dlaczego, ale rano obudziłam się o czwartej i nie mogłam dalej spać. Przeczekałam do siódmej i zadzwoniłam do Marka. Telefon nie odpowiadał…”, wspominała ten smutny dzień Fitkau-Perepeczko. Marek Perepeczko zmarł w nocy z 16 na 17 listopada 2005 roku na zawał serca.

Zobacz także: Córka Pauliny Młynarskiej jest aktywistką, wzięła ślub z kobietą i zamieszkała za granicą. Jakie relacje łączą ją z mamą?

Reklama

„Myślę, że byłam mu najbliższa na świecie tak jak on mnie. Na pewno byłam kobietą jego życia i on mężczyzną mojego życia”, mówiła Agnieszka Fitkau-Perepeczko po śmierci męża. Gdy odszedł, zdecydowała się nie rezygnować z radości, którą dawało jej życie. Zaskakiwała temperamentem, werwą i poczuciem humoru. Choć media interesowały się jej romansami, to ona w nowych partnerach nigdy nie szukała swojego męża: „On był jedyny i niepowtarzalny. Zdarzają mi się fascynacje, nawet dużo młodszymi mężczyznami, którzy piszą dla mnie wiersze, ale i tak zawsze moje szare komórki wygrywają z namiętnością”.

SE/EASTNEWS
Reklama
Reklama
Reklama