Baranowski o początkach romansu z Wander. „Okazała się cudowną kochanką”
Co myślicie o tej miłości?
Nie szukali miłości, ale mimo wszystko ją odnaleźli. On to jeden z najsłynniejszych polskich żeglarzy i dziennikarzy. Ona równie sławna jak on - spikerka, dziennikarka i prezenterka. Krzysztof Baranowski o miłości do Bogumiły Wander opowiedział w „rozmowie rzece” z Beatą Biały. Na chwilę przed premierą książki Spowiedź kapitana (18 kwietnia), zdradzamy kilka szczegółów.
Wspólne wypady za miasto
„Właśnie wróciłem z samotnego rejsu dookoła świata. Bogusię „znałem” z telewizji, wszyscy podziwiali piękną spikerkę Bogumiłę Wander. Po raz pierwszy zobaczyłem ją na balu architektów. To trwało moment. Ale wystarczyło, żebym powiedział: to jest ta kobieta!”, opowiada Baranowski. Dodaje, że spikerka szybko zniknęła w tłumie, ale wiedział, że go zauważyła.
Para nie zamieniła ze sobą wtedy ani jednego słowa. Ich pierwsze spotkanie miało miejsce dopiero później. Pewnego dnia Wander wychodziła z telewizji i czekała na taksówkę. „Uważałem, że jest najpiękniejszą kobietą w Polsce, no i do dzisiaj pozostaję w tym przekonaniu. „Może podwiozę?” – zapytałem. Wtedy jeszcze nie myślałem, że coś więcej może nas połączyć. Kochałem swoją żonę i chciałem pozostać jej wierny. Ale z drugiej strony ta kobieta mnie fascynowała. Zgodziła się. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym”, opowiada Baranowski. Dodaje, że podwiózł dziennikarkę na Saską Kępę. Nie wymienili się numerami i nie było żadnego zaproszenia, ale żeglarz zapamiętał adres. Kilka tygodni później będąc na Festiwalu Filmów Morskich w Kartagenie w Hiszpanii pomylił spikerkę z napotkaną kobietą. Postanowił napisać do niej list.
„Do tej pory wystarczało mi, że mieszkamy w jednym mieście, ale już mi nie wystarcza” – chyba tak się zaczynał. Napisałem, że dziękuję za spotkanie, że bardzo mi się podoba i że być może to nie ostatni raz. I wysłałem pod adresem, który nosiłem w pamięci. Nie wiązałem z tym specjalnych nadziei. List musiał zrobić na niej wrażenie, bo pokazała go koleżankom. Przedyskutowały i doszły do wniosku, że trzeba podziękować”, mówi żeglarz.
„Okazała się cudowną kochanką. Sprawa zaczęła wyglądać poważnie.”
Dodaje, że z racji pracy ze spikerką w jednym budynku, kobieta nie odpowiedziała na list. Przyszła do niego i zaproponowała obiad. Kilka dni później para pojechała do malowniczej Kuźni Wilanowskiej. A później tych przejażdżek było więcej i więcej…
„Beznadziejna sytuacja. Ona miała męża i syna, ja żonę i dwójkę dzieci. Ale nie potrafiłem się oprzeć, by tej pięknej kobiety kolejny raz nie zaprosić na przejażdżkę”, dodaje Krzysztof. Na jednej z kolejnych podróży para zbliżyła się do siebie. Pijąc szampana w polu, pocałowali się po raz pierwszy.
Pamiętny hotel
Beacie Biały Baranowski przyznał się do wcześniejszych romansów. Zaznaczył, że nic one nie znaczyły i ten z Bogusławą zapowiadał się podobnie. Pewnego razu para umówiła się, jednak w hotelu Novotel w pobliżu lotniska, przy ul. 1 Sierpnia. Dziennikarka powiedziała mężowi, że idzie do teatru z koleżanką, gdzie oczywiście nie miała zamiaru dotrzeć.
„Okazała się cudowną kochanką. Sprawa zaczęła wyglądać poważnie. Bo już nie potrafiłem przestać o niej myśleć. No i brnęliśmy w to. Po latach Bogusia powiedziała mi, że nigdy nie kochała męża. Wyszła za niego, bo potrzebowała kogoś, kto się nią zaopiekuje, otoczy męskim ramieniem. On chyba też jej nie kochał – chciał mieć klejnocik w koronie, była taką „kobietą-trofeum”, wyznaje Baranowski.
Kupicie książkę?