Reklama

Na co dzień Hanna Lis stara się chronić swoje życie prywatne. Tym razem jednak postanowiła zrobić wyjątek i podzieliła się z internautami szokującą informacją. Była żona Tomasza Lisa ma dwie córki, ale, jak sama przyznała, to cud, że została mamą. Obie ciąże były zagrożone, a dziennikarka zmagała się z endometriozą...

Reklama

Hanna Lis – to cud, że została mamą

Dziennikarka ma dwie córki: Anię i Julkę. Dziewczynki są owocem związku Hanny Lis z Jackiem Kozińskim. Okazuje się, że donoszenie obu ciąż i urodzenie dzieci było dla niej bardzo trudne i, jak sama określiła, to właściwie cud, że udało jej się zostać mamą. „ Nie jestem „perfekcyjną mamą”, ale JESTEM MAMĄ, co zakrawa na cud. Ale nie było tu „cudu” , a wielka praca lekarzy, którzy walczyli o moje ciąże i uratowali obie obie moje fantastyczne córki”, pisała na swoim profilu na Instagramie. W dalszej części wpisu kobieta wyjaśniła, z jakimi problemami się mierzyła oraz dlaczego jej ciąże były zagrożone.

Czytaj też: Będąc w ciąży Hanna Lis usłyszała wstrząsające słowa od lekarza: „W ogóle nie widziałam, co się dzieje”

Marlena Bielińska/Move

Hanna Lis w sesji dla magazynu VIVA!, lipiec, 2019 rok

Hanna Lis w szczerym wyznaniu o endometriozie

Hanna Lis wyznała, że kiedyś cierpiała na endometriozę. W dzisiejszych czasach lekarze nie do końca wiedzą skąd bierze się ta dolegliwość, a lata temu jeszcze ciężej było ją rozpoznać. Najczęściej kobiety, które się z nią zmagały, słyszały nawet od lekarzy, że... histeryzują. Oraz, że „taka ich uroda”. „Miałam szczęście, bo zaszłam w ciąże (a nie powinnam, to akurat zakrawa na cud) , ale przede wszystkim dlatego, że trafiłam na mądrego, empatycznego lekarza, śp. profesora Tomasza Niemca, który w 1998 roku wiedział (w przeciwieństwie do większości ginekologów w Polsce) czym jest ENDOMETRIOZA. Jemu zawdzięczam przywilej bycia matką”, wyjaśniała dziennikarka w swoim wpisie.

Hanna Lis dołączyła do swojej wypowiedzi zdjęcie, na którym pozuje z córeczką i szeroko się uśmiecha. „Na zdjęciu po prawej stronie trzymam 5-letnią Julkę na kolanach, szeroko się uśmiecham do aparat … i umieram z bólu. Bo w bliźnie po cesarskim cięciu mam już guza wielkości śliwki. A Julka właśnie na nim siedzi. Po kolejnych kilku latach bólu, i lekceważenia tegoż przez kolejnych lekarzy, odważyłam się zawalczyć o siebie”, zwierzyła się. Dziennikarka napisała, że przeszła ciężką operację, która miała jej pomóc zwalczyć chorobę. W jej wyniku straciła część mięśnia prostego brzucha, ale podkreśla, że są kobiety, które tracą o wiele więcej. „Miałam szczęście: bo straciłam „tylko” lwią część mięśnia prostego brzucha, w którym przez kilka lat rósł kolejny guz, wielkości pomarańczy. Inne dziewczyny straciły nerki, jajniki, jelita, szansę na macierzyństwo… długo by wymieniać. Jestem endo-free od lutego 2009 roku”.

Na zakończenie swojego wpisu Hanna Lis wyznała, że jest szczęściarą, bo w końcu udało jej się trafić na mądrych lekarzy. Dodała także że zanim to się stało i trafiała na tych niemądrych, którzy wyrzucali ją za drzwi – wracała oknem. „Dziewczyny: walczcie o siebie, nie dajcie się zbywać, ENDOMETRIOZA TO NIE JEST TWOJA URODA!”, zaapelowała dziennikarka.

Zobacz także: „Nie zdecydowałabym się na ciążę w Polsce PiS-u”. Hanna Lis ostro komentuje wyrok TK

Marlena Bielińska/Move
Reklama

Hanna Lis w sesji dla magazynu VIVA!, lipiec, 2019 rok

Reklama
Reklama
Reklama