Reklama

Dokarmiacze, feedersi, wypasacze... Chcą oglądać rozstępy, rozlewający się tłuszcz, niektórych kręci cellulit. Kochają do szaleństwa duże kobiety! Z uwielbieniem patrzą jak tyją ich partnerki. „Feederyzm łączy się na ogół z dwoma fetyszami. Pierwszy z nich to patrzenie, jak ukochana osoba objada się. To bardzo erotyczne doznanie. Drugi fetysz dokarmiaczy łączy się z uczuciem ciężaru. Mężczyźni czasami chcą być gnieceni przez swoje partnerki”, tłumaczyła jedna z kobiet. Feedersi to osoby z zaburzeniem preferencji seksualnych. Mężczyzn podnieca otyłe ciało partnerki oraz to, jak przybierają na wadze. Dokarmiają je, chwalą się ich kształtami w sieci... Każda kolejna fałdka, centymetr tłuszczu staje się dla nich powodem ekscytacji i spełnienia. Swoim działaniem narażają kobiety na wiele chorób. Jak wygląda życie ich ofiar? Co mówią o tej relacji? Dlaczego godzą się na takie traktowanie?

Reklama

Fałdy tłuszczu, cellulit, rozstępy... To podnieca feedersów

Świat usłyszał o nich kilka lat temu po emisji szokującego filmu dokumentalnego Otyłe dziewczyny i ich partnerzy. Feedersi pożądają bardzo otyłych kobiet, fascynują się nimi, tuczą niczym zwierzęta. Uzależniają je od siebie, kontrolują ich życie, zapewniają o swoim uczuciu. A przy tym chełpią się poczuciem władzy. Sprawiają, że kobieta staje się od nich całkowicie zależna. Najczęściej ich ofiary to osoby zakompleksione, samotne… Czują wdzięczność wobec swojego „oprawcy”, a dla miłości są w stanie całkowicie mu się poddać. Dla nich chcą zostać najgrubszymi kobietami świata. Pozwalają się karmić przez specjalną rurkę, do której mężczyzna wprowadza jedzenie… I nie zdają sobie jeszcze sprawy z tego, że to jedzenie i ich tusza podtrzymują zainteresowanie ukochanego.

Kobiety stają się więźniami własnego ciała. Ryzykują życiem i zdrowiem. W końcu skutkiem obsesyjnego objadania się są cukrzyca, niepłodność czy nadciśnienie... Jednak uległe partnerom, uważają swoją wagę za największy atut. Wspaniałomyślnie godzą się na zaspokajanie ich fantazji.

Jedną z bohaterem dokumentu była Gina. Już jako mała dziewczynka miała problem z akceptacją własnego ciała. Czuła się jak mutant w świecie, gdzie liczyła się jedynie szczupła sylwetka. „Im byłam cięższa, tym bardziej podobałam się Markowi. Czułam się wspaniale. Nikt w dzieciństwie, ani w okresie dorastania nie powiedział mi, że jestem ładna”, przekonywała. W końcu trafiła do księgi rekordów Guinessa. Została najcięższą kobieta na świecie. Ważyła 375 kilogramów.

Gdy człowiek doprowadzi się do takiego stanu, niewiele już można zrobić

Mąż zachwycał się jej ciałem. Ekscytował się każdym dodatkowym centymetrem. Wciąż podkreślał: „Uwielbiam, gdy moja kobieta je, co lubi, nie poddając się społecznej presji odchudzenia”. Co więcej, poszedł o krok dalej. Postanowił nagrać tutorial dla pozostałych pasjonatów puszystych kobiet, w którym radził, w jaki sposób opiekować się swoją ukochaną.

„Zwykle byłam szczęśliwa, ale czasem pojawiał się smutek i żal. Gdy człowiek doprowadzi się do takiego stanu, niewiele już można zrobić. Trzeba jednak żyć, bo alternatywą jest śmierć”, mówiła potem Gina.

Kiedy pojawiają się problemy zdrowotne, czar pryska. „Bałam się zawału lub wylewu. Nie byłam gotowa na śmierć i chciałam przestać tyć”, mówiła jedna z bohaterek dokumentu. W takim przypadku jedynym ratunkiem jest operacja żołądka i ścisła dieta.

Są uzależnione od miłości i jedzenia

O kolejnej z ofiar dokarmiaczy usłyszeliśmy dzięki Martynie Wojciechowskiej. Kilka lat temu Donna Simpson opowiedziała swoją historię w programie Kobieta na krańcu świata.

Po rozstaniu z mężem potrzebowała czuć się ważna i kochana. Szukała miłości i poczucia bezpieczeństwa. Niestety, okazało się być to zgubne. Donna mieszka w stanie Ohio. Jeszcze kilka lat temu ważyła 300 kg i chciała stać się najcięższą kobietą świata. Za cel obrała sobie wagę 570 kg! „Podziwiam siebie, kiedy patrzę w lustro. Uważam, że otyłe kobiety mają niesamowitą miękkość ciała. To jest bardzo atrakcyjne, bardzo kobiece”, mówiła.

Na posiłki potrafiła wydawać prawie tysiąc dolarów tygodniowo! Przeciętnie dieta Donny dostarczała jej ok. 15 tysięcy kalorii dziennie. W trakcie Świąt Bożego Narodzenia potrafiła przyswoić aż 30 tysięcy kalorii! Dwa indyki po 11 kg każdy, dwie szynki po 6,75 kg i 4,5 kg pieczonych ziemniaków... To tylko część jej dziennego menu.

By zrozumieć, czemu poddała się obsesyjnemu jedzeniu, należy sięgnąć do jej dzieciństwa. Odkąd pamięta nie mogła utrzymać wagi. Matka przygotowywała dla niej solidne porcje jedzenia. Podobno w ten sposób chciała okazać jej miłość. Później Donna nie miała szczęścia do mężczyzn. Trafiała na partnerów, którzy uwielbiali pulchne wręcz otyłe kobiety. Tuczenie było ich fetyszem i sprawiało ogromną satysfakcję. Gdy po dziewięciu latach związku rozstała się z mężem zaczęła wchodzić na strony wielbicieli puszystych kobiet. Wtedy odkryła świat feederyzmu.

Na jednym z czatów poznała swojego chłopaka Phillipe’a. „Postrzegał mnie jako bardzo atrakcyjną kobietę. Byłam dla niego niczym supermodelka. Chciał się mną chwalić, moim brzuchem i wspaniałymi proporcjami”, mówiła. Po pewnym czasie namówił ją do założenia erotycznej strony. Umieszczała tam zdjęcia w trakcie jedzenia, jak również takie, na których pozuje w bikini. Strona cieszyła się ogromną popularnością!

„A kiedy moja strona stawała się coraz bardziej popularna, wrzucałam coraz więcej informacji. Raz, czasem dwa razy w miesiącu nowe zdjęcie, często jak jem gdzieś na zewnątrz w różnych ujęciach. Zdarzały się też półnagie zdjęcia w bikini. Dostęp do zdjęć kosztował 14 dolarów miesięcznie”, dodała.

Mężczyźni potrafili jej przysyłać jedzenie, karty kredytowe… Chcieli ją rozpieszczać, ale oczywiście, sam fakt, że byli jej dokarmiaczami, był dla nich najbardziej podniecający.

W końcu uwolniła się od „miłości do jedzenia” i toksycznych relacji. Odeszła od Phillipe’a. Nie była w stanie wykonywać wielu czynności. Nie wychodziła z domu. Jeśli się poruszała, to tylko na wózku inwalidzkim i musiała liczyć na pomoc najbliższych czy przyjaciół. Została sama z dwójką dzieci – synem Devonem i córeczką Jacqueline. Nigdy nie była w pokoju najstarszej pociechy, ponieważ korytarz, który prowadził do pomieszczenia, był zbyt wąski. „Moi znajomi nie zwracają uwagi na to, jak wygląda moja matka. Póki wciąż może się jakoś poruszać, reszta mnie nie interesuje”, wyznał wówczas siedemnastolatek.

Tylko mała Jacqueline czuła żal, że Donna jest skazana na „domowy areszt”. „Jeśli mamy jakąś uroczystość w szkole, to wszyscy rodzice przychodzą. Moja mama nigdy. Ona nie może wejść do szkoły, bo wejście do mojej klasy jest takie malutkie. Brakuje mi jej wtedy”, mówiła.

Donna miała trudności z oddychaniem, przed snem była podłączana do aparatury tlenowej… W końcu, zrozumiała, że powoli się zabijała, chciała również zapewnić bezpieczną przyszłość swoim dzieciom. W 2011 roku zaczęła się odchudzać, a swoje zmagania opisywała na blogu. „Mogę tylko siebie winić za to, gdzie się teraz znalazłam oraz zmierzyć z największym wyzwaniem swojego życia. Zrobić to dla ludzi, których kocham najbardziej, żeby mieć szczęśliwe i zdrowe życie, muszę też odzyskać emocjonalną i fizyczną równowagę”, potwierdzała.

Także 25-letnia Tammy Jung była gotowa poświęcić się dla miłości i… pieniędzy. Jej marzeniem było osiągnięcie wagi 226 kilogramów. „Seks i jedzenie zawsze idą ze sobą w parze”, tłumaczył Johan. Ukochany karmi ją specjalną rurką z lejkiem, by mogła szybciej przyswajać kalorie. Ta para postanowiła swoje upodobania zamienić w biznes. Zamieszczają w sieci relacje ze swojego życia. Na filmikach publikowanych przez Tammy inni feedersi mogą podglądać, jak z pasją przyswaja kolejne kilogramy jedzenia. Dieta Tammy jest wspierana przez fanów feederystów. Warto zauważyć, że wcale nie należy do najtańszych. Dziennie zjada w końcu pięć tysięcy kalorii!

Reklama

Jakie jest Twoje zdanie na ten temat?

Reklama
Reklama
Reklama