Lecieli, by zaśpiewać żołnierzom w Syrii
Członkowie słynnego chóru Aleksandrowa zginęli w katastrofie lotniczej
- Katarzyna Piątkowska
Dla członków słynnego chóru Aleksandrowa to miał być koncert jakich wiele. 92 osoby, w tym śpiewacy, tancerze i technicy, wojskowi i dziennikarze 24 grudnia 2016 roku wsiedli w Moskwie do wojskowego Tu-154, by polecieć na występ, do rosyjskiej jednostki wojskowej w Syrii.
Planowano międzylądowanie w Soczi, by zatankować samolot.
Była godzina 3:30 w nocy, gdy koła tupolewa dotknęły płyty lotniska Adler. Dwie minuty po starcie, o godzinie 5:30 samolot runął do Morza Czarnego. Zginęły 92 osoby. Rosja pogrążyła się w żałobie.
Chór Aleksandrowa
Chór Aleksandrowa był jednym z jej najlepszych towarów eksportowych. Powstał w 1928 roku i koncertował na całym świecie. Początkowo liczył 12 osób. W momencie katastrofy prawie 200. W 1933 roku wystąpił przed Stalinem. Występ tak się spodobał dyktatorowi, że od tamtej pory, żaden państwowy koncert nie mógł się odbyć bez występu chóru.
Na pokładzie tupolewa był solista chóru Władimir Halimon. Osierocił dziesięciomiesięczną córeczkę. Jego rodzina przeżyła podwójny dramat. Nie dość, że w katastrofie zginął 36-latek to dzień później zmarł jego młodszy brat, który zmagał się z białaczką. 21-latek ostatnie dni życia był nieprzytomny więc nigdy nie dowiedział się, że jego ukochany brat nie żyje.
Co wydarzyło się po starcie z lotniska w Soczi?
Początkowo nie wiadomo było, czy przyczyną katastrofy był błąd ludzki czy awaria maszyny. Atak terrorystyczny wykluczono niemal natychmiast.
W akcji poszukiwawczej brało udział trzy i pół tysiąca osób w tym 140 nurków, którzy wydobywali z morza szczątki ludzkie i maszyny. Po odnalezieniu czarnej skrzynki okazało się, że najbardziej prawdopodobna jest teoria o błędzie kapitana.
Śledczy ustalili, że zakłócenie orientacji przestrzennej u kapitana Romana Wołkowa stało się bezpośrednią przyczyną katastrofy. Podczas kołowania kapitan samolotu po raz pierwszy miał stracić orientację – nie wiedząc, na który z pasów startowych się udać. Jednak został doprowadzony tam przez specjalny samochód. Około godz. 5.27 samolot wystartował i – jak wynika z nagrań z czarnych skrzynek – kilka minut później Wołkow przeklinając dopytywał się załogi o rzeczywisty kurs maszyny. Samolot miał wznosić się pod prawidłowym kątem 15 stopni, jednak pilot prawdopodobnie zdecydował, że wznoszenie jest zbyt szybkie i wyprostował lot. Dwie minuty po starcie wykonał zakręt o 180 stopni i zniknął z radarów.
Rosyjskie media sugerują, że kolejne działania Wołkowa „przypominały działania samobójcy”. W 53. sekundzie lotu, używając niecenzuralnego wyrażenia „Klapy, suka!” nakazał wsunięcie tak zwanych klap skrzydłowych ułatwiających start. Tupolew jednak znajdował się dopiero na wysokości 231 metrze zamiast 500, jak nakazuje instrukcja. Pilot przechylił maszynę o 53 stopnie, przez co samolot zaczął coraz szybciej zbliżać się do ziemi, gdy w ostatniej chwili usiłował wyprostować lot, było już za późno. W 73. sekundzie samolot zahaczył skrzydłem o wodę, rozbił się i zatonął.
26 grudnia Władimir Putin ogłosił żałobę narodową, a chór powrócił do swojej działalności dopiero dwa miesiące później.