Afera związana z Robertem Lewandowskim wciąż trwa. Piłkarz nie odniósł się jeszcze do zarzutów wykładowczyni łódzkiej WSEZiNS, która twierdzi, że sportowca nigdy nie było na jej zajęciach, lecz wszystkie egzaminy udało mu się zdać. Oskarżeń padło znacznie więcej, lecz niedawno oliwy do ognia dolał Cezary Kucharski. Odsłaniamy kulisy głośnej sprawy.

Reklama

Kulisy afery dotyczącej dyplomu Roberta Lewandowskiego

Jak informuje serwis Onet.pl, Robert Lewandowski przez 13 lat walczył o dyplom w Wyższej Szkole Edukacji w Sporcie w Warszawie. Przypomnijmy, że edukację zaczął tam w 2007 roku w wieku 19-lat. Po 10 latach obronił tytuł licencjata, zaś trzy lata później został magistrem. Tych świadectw jednak nikt nie kwestionuje. Problem jednak zaczyna się później. Z informacji, jakie podaje Łukasz Cieśla z portalu Onet, wynika, że sportowiec ma jeszcze dwa dyplomy z pedagogiki, o których wcześniej nie mówił. Co ciekawe, piłkarz miał zdobywać wiedzę na prywatnej uczelni w Łodzi, którą zarządzał Zbigniew D., podejrzany o handel dyplomami i związany z aferą dotyczącą Collegium Humanum w Warszawie.

Całkiem niedawno wykładowczyni WSEZiNS w Łodzi wyznała, że Robert Lewandowski "zdał" u niej egzaminy, lecz nigdy nie pojawił się na zajęciach. „Robert Lewandowski kupił dyplom w prywatnej uczelni w Łodzi. Piszę to z całą odpowiedzialnością, bo »zdał« u mnie dwa egzaminy. O wszystkim dowiedziałam się w czasie przesłuchania jako świadek w tej obrzydliwej sprawie", wyjaśniła w jednym z postów na platformie X.

Niedługo potem sprawą zainteresował się Onet. Łukasz Cieśla skontaktował się z wykładowczynią, by wyjaśnić wiele niedopowiedzeń. „Gdyby zdawał u mnie egzamin, musiałby do mnie przyjechać. Tymczasem z karty jego ocen wynikało, że zaliczył u mnie dwa przedmioty, a takiej sytuacji na pewno nie było, zapamiętałabym tak znanego studenta", mówi.

Rozmówczyni podkreśla również, że sportowiec obronił tytuł licencjata, a następnie pracę magisterską. Wszystko odbywało się jednak w czasie, gdy napastnik był na zgrupowaniu reprezentacji. „Motorem napędowym, żeby Robert szybko i bezboleśnie zdobył dyplomy w Łodzi, miała być jego żona Ania. Chciała, żeby mąż, po tym, jak w 2007 r. zaczął studia w Warszawie i których przez lata nie mógł skończyć, jednak miał wyższe wykształcenie i mógł w przyszłości pójść np. na szkołę trenerską. Okazją do zdobycia dyplomów stała się znajomość z łódzkim naukowcem Zbigniewem D. i jednocześnie działaczem piłkarskim, który w środowisku sportowców był znany z tego, że może załatwić m.in. świadectwa z uczelni, której był kanclerzem", informuje Onet.

Zobacz także

CZYTAJ TEŻ: Tak Robert Lewandowski zareagował na nowego partnera mamy: „Na początku dzieci patrzyły na nas z przymrużeniem oka”

Zuza Krajewska/LAF AM

Robert Lewandowski milczy po nagłośnieniu afery dotyczącej jego dyplomów

W tym samym tekście czytamy, że „Robert oba dyplomy z Łodzi dostał więc po znajomości, ale w pewnym momencie zrozumiał, że kłamstwo ma krótkie nogi i zapobiegliwie tymi papierami nigdy się nie pochwalił. Dziwnie przecież wyglądałoby, gdyby okazało się, że w pocie czoła trzynaście lat studiował w Warszawie, a tu nagle szybko zdobył dwa dyplomy w Łodzi. Finał był taki, że w legalny sposób dokończył studia, które dawno temu rozpoczął w Warszawie, a dyplomy z Łodzi miały pozostać wielką tajemnicą wąskiego grona osób", dodaje informator serwisu.

Na ten moment Robert Lewandowski nie zabrał głosu. Artur Adamowicz, czyli osoba odpowiedzialna za PR sportowca wyjaśnia jednak, że „W odpowiedzi na zadane pytania informuję, że w sprawie dotyczącej Uczelni Nauk Społecznych w Łodzi Robert Lewandowski ma status świadka i w uzgodnionym terminie odpowie na wszystkie pytania stosownych organów. Robert Lewandowski nie ma w tej sprawie nic do ukrycia i zależy mu na jej pełnym wyjaśnieniu w ramach toczącego się postępowania", wyjaśnił Onetowi. To samo źródło podkreśla również, że napastnik został wezwany na przesłuchanie. Co więcej, śledztwo w tej sprawie trwa od 2019 roku.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Poznali się na obozie studenckim, ich początki nie były łatwe. Tak kochają się Anna i Robert Lewandowscy

Zuza Krajewska/LAF AM

Cezary Kucharski i Wojciech Szczęsny komentują aferę dotyczącą Roberta Lewandowskiego

Głos w sprawie zabrali między innymi Wojciech Szczęsny, czy Cezary Kucharski. „Nie gadałem z Robertem. Odniosę się tak: Nie wierzę i byłbym bardzo zdziwiony, gdyby okazało się to prawdą. Nie pasuje mi to do charakteru i nawet nie wiem, po co miałby to robić. Przecież ma już jeden tytuł magistra. Po co? Ja tam czytałem, pedagogika chyba? Robertowi Lewandowskiemu?", mówił bramkarz naszej reprezentacji w podkaście WojewódzkiKędzierski.

Swoje stanowisko wyraził również Cezary Kucharski, z którym Robert Lewandowski obecnie nie ma idealnej relacji. „Jego reakcja, a w zasadzie raczej brak reakcji, utwierdza mnie w przekonaniu, że on tej pracy magisterskiej w Łodzi nie zrobił. Lewandowski, którego ja znam, a którego opinia publiczna nie zna, jest tchórzem. Nie zajął stanowiska w tej sprawie, wykręca się. Chce, żeby opinia publiczna o tym zapomniała, żeby nie było żadnego jego dementi. On nie wie tak naprawdę, co teraz powiedzieć, bo nie wie, w którą stronę potoczy się śledztwo. Gdyby powiedział prawdę, to przyznałby się do własnej kompromitacji", mówił w rozmowie z Marcinem Torzem dla ujawniamy.com.

„Moja hipoteza jest taka, że ktoś mu to zaproponował za darmo lub za niewielkie pieniądze. On to zrobił z próżności, bo chciał popisywać się na tle innych piłkarzy i z lenistwa, bo nie chciało mu się edukować we właściwy sposób. Jak go znam, to zakładałbym, że właśnie zrobił to z tych powodów", podsumował.

CZYTAJ TEŻ: Anna Lewandowska o meczach reprezentacji Polski. Tak reaguje Robert Lewandowski

Cezary Kucharski

Jerzy Dudek/East News
Bartek Wieczorek/LAF AM
Reklama

[Ostatnia publikacja na Viva Historie 23.07.2024 r.]

Reklama
Reklama
Reklama