Był rok 1984, gdy Jerzy Kalibabka został skazany przez sąd na 15 lat pozbawienia wolności. Tak wysoki wyrok usłyszał za gwałty, oszustwa, wyłudzenia, pobicia i uwodzenie nieletnich. Lata mijały, a jego wizerunek medialny nie pasował do osoby, która dopuściła się tak wiele złego. Czytelnicy i widzowie powoli zapamiętywali przestępcę czasów PRL jako nieszkodliwego uwodziciela i casanovę. Taki obraz Tulipana funkcjonuje w wielu głowach do dziś... Jaki był naprawdę?

Reklama

Dogłębnej analizy podjął się w nowej książce Wiktor Krajewski. Oto jeden z rozdziałów publikacji, „Kalibabka. Historia największego uwodziciela PRL”, której premiera właśnie dziś.

Jerzy Kalibabka, fragment książki Wiktora Krajewskiego, rozdział: „Żadnej nie zgwałciłem”

JERZY KALIBABKA: Zacznijmy od tego, że każda kobieta chce być zgwałcona. Śmiałe stwierdzenie, ale Tulipan jest autorem wielu kontrowersyjnych tez. Jednocześnie sam sobie przeczył – twierdził, że nigdy nie zgwałcił żadnej kobiety, bo wszystkie oddawały mu się z własnej woli. Próba rozstrzygnięcia, czy Jerzy Julian Kalibabka był gwałcicielem, czy też „tylko” uwodzicielem i złodziejem, stała się w pewnym momencie przedmiotem dyskusji publicznej.

„Czy naprawdę gwałcił? To będzie dla sądu problem do rozstrzygnięcia, bowiem w haremie Jerzego Kalibabki nie ma dziewczątka, które by napadł z ukrycia, sterroryzował i zakneblował, a [któremu by] potem zadał fizyczną przemoc. Wszystkie szły z nim dobrowolnie i wiedziały, po co idą tam, dokąd on prowadził” – pisała w 1982 roku Maria A. Hessel w artykule zatytułowanym „Potępienie Kalibabki”. „Większość kobiet pragnie bowiem mocnej ręki u mocnego partnera” – mówiła Michalina Wisłocka podczas debaty „Syndrom Kalibabki”, którą zrelacjonowano na łamach „Przeglądu Tygodniowego”. A Zbigniew Lew-Starowicz dodawał: „Dużo kobiet przeżywa w swej fantazji wręcz sceny gwałtu” – jakby potwierdzał diagnozę, którą stawiał sam Jerzy Kalibabka.

Dziennikarz Leszek Konarski, który napisał serię reportaży o podrywaczu i rozmawiał z jego ofiarami, również wiele miejsca poświęcił ustaleniu, czy jego bohater rzeczywiście wymuszał na kobietach seks. I choć zaskakująco szerokie grono wielbicieli Tulipana mogło przyjąć ten fakt z pewnym sceptycyzmem, Konarskiemu udało się dotrzeć do kilku pokrzywdzonych, które wprost nazwały stosunek z Jerzym Kalibabką gwałtem.

Zobacz także

Konarski wspominał między innymi dziewczynę, która zgłosiła się na Komendę Miejską MO w Żywcu. Badanie lekarskie potwierdziło, że została zgwałcona.

POSZKODOWANA: „Gdy nie chciałam pić wina, to straszył mnie, że jeżeli nie wypiję, to on to całe wino wypije i nie odwiezie mnie do domu, bo będzie pijany. Obawiając się, wypiłam od niego jedną szklankę tego wina. Zażądałam, aby wypuścił mnie z tego pokoju i odwiózł do domu, ale on śmiał się szyderczo do mnie i oświadczył, że po pierwsze, muszę się rozebrać do połowy, bo on musi mnie zobaczyć nagą. Ponieważ uważałam, że jak się rozbiorę do połowy, to faktycznie mnie od- wiezie – wyraziłam na to zgodę i dobrowolnie rozebrałam się do połowy, to znaczy zdjęłam płaszcz, ściągnęłam do połowy górę sukni oraz zdjęłam biustonosz, tak że byłam do połowy naga. Wówczas on zażądał, abym rozebrała się cała do naga, bo inaczej w ogóle nie wypuści mnie i nie odwiezie. W związku z tym zdjęłam do reszty z siebie suknię, bluzkę i reformy, tak że byłam zupełnie naga. Uważałam, że to go zadowoli i więcej nie będzie ode mnie żądał. Mimo oporu z mojej strony zgwałcił mnie.

PAP/Edward Iwanek

Leszek Konarski nie krył zdziwienia zachowaniem kobiety, która przecież sama rozebrała się do naga przed mężczyzną. Czy nie domyślała się, do czego prowadzi cała ta gra? „Pomyślałem, że to jest opowieść naiwnej dziewczyny, dla której była to pierwsza tego typu przygoda” – pisał Konarski. Pod jej zeznaniem dostrzegł jednak odręczny dopisek: „Dodaję, że posiadam swojego chłopca i miałam z nim stosunki”.

Ofiara Jegorzego Kalibabki zaproponowała, że następnego dnia może wskazać milicjantom swojego oprawcę, ponieważ jest z nim umówiona na kolejne spotkanie. Funkcjonariusze zatrzymali mężczyznę, ale temu – nie pierwszy i nie ostatni raz – udało się uciec z posterunku.

Opowieści dwóch innych ofiar Kalibabki pokazują, że przemoc seksualna nie była dla niego czymś wyjątkowym i że uwodziciel posuwał się do niej już w początkach swojej kariery przestępczej.

Ala i Halina – dwie kelnerki z Międzyzdrojów – poznają Tulipana podrywacza w pierwszym okresie jego działalności. Mają wtedy po siedemnaście lat.

ALA: „Po wyjściu z „Bursztynowej” poszliśmy się przejść, w pewnej chwili przewrócił mnie na ławkę i zgwałcił. Zrobił to siłą i po chamsku, nie dając mi żadnych szans obrony. W drodze powrotnej zaczął mnie przekonywać, że sam nie wie, dlaczego to zrobił – i przekonał mnie, że to był przypadek. Dlatego zgodziłam się na spotkanie z nim w dniu następnym”.

Dokładnie taki sam wybieg stosuje wiele razy także później – na przykład wobec Beaty, którą najpierw zgwałcił na plaży, a potem gorąco za to przepraszał i udawał skruchę.

CZYTAJ TAKŻE: Prowadził Wideotekę dorosłego człowieka, później zniknął. Jak dzisiaj wygląda rzeczywistość Krzysztofa Szewczyka?

ALA: „Musiał zawsze odbyć stosunek bez względu na okoliczności, i w przypadku, kiedy próbowałam się bronić, robił to siłą, często mnie bijąc. Zresztą sam stwierdzał, że stosunek nie przedstawia dla niego żadnej wartości i nie daje mu zadowolenia, jeżeli dziewczyna nie wyje”.

HALINA: „On doznaje rozkoszy, gdy widzi, że kobieta płacze i to z jego powodu. Wydaje mi się, że ma skłonności sadystyczne, bo przed każdym stosunkiem bił dziewczyny”.

ANNA MOCHNACZEWSKA: „Kalibabka miał ogromną łatwość w wymyślaniu pokrętnych tłumaczeń, które pozwalały mu odeprzeć zarzuty o wszelkie zachowania niezgodne z prawem – także gdy chodziło o przemoc seksualną. Nawet jeśli jego argumenty mijały się z szeroko pojętą logiką, on szedł w zaparte. A przecież omamione przez niego kobiety były bardzo młode, miały po kilkanaście lat – on, starszy i bardziej obyty w świecie, bez trudu potrafił tak manipulować ich zachowaniem, by z początku myślały, że oddają mu się z własnej woli. Umówmy się, one w wieku 14–17 lat nie były jeszcze na tyle dojrzałe i odpowiedzialne, by z całą jasnością pojąć, co się dzieje”.

Kolejną kwestią, jeszcze bardziej skomplikowaną, jest to, czy Kalibabka miał skłonności pedofilskie. Wiadomo, że jego najmłodsza ofiara miała czternaście lat.

Ala, córka bogatych rolników, z początku nikomu nawet słówkiem nie wspomina o tym, co ją spotkało. Dopiero gdy matka zaczyna dopytywać, gdzie dziewczyna zapodziała pierścionki, Ala wyjawia całą prawdę. Z prawnego punktu widzenia obecnie stosunek z czternastolatką jest kwalifikowany jako czyn pedofilny (choć w czasach Kalibabki nie ustalono jeszcze granicy piętnastu lat dla stosunków seksualnych).

Z perspektywy psychologicznej sprawa okazuje się jednak bardziej skomplikowana.

ANNA MOCHNACZEWSKA: „Czy w jego przypadku można więc mówić o pedofilii jako zaburzeniu preferencji seksualnych? Najpierw trzeba by było się zastanowić, jakie cechy fizyczne u kobiet preferował Kalibabka. A prawda jest taka, że wybierał dziewczyny, które wyglądały kobieco, ich fizjonomia nie była dziecięca. Wysoce prawdopodobne, że kobiety w młodym wieku po prostu pasowały mu do profilu dziewczyn uległych – a takich właśnie szukał. Warto dodać też, że poznawał je na dyskotekach, w kawiarniach, bez opieki rodziców. One zachowywały się doroślej, niż wskazywał ich wiek, chciały być doroślejsze. Oczywiście, nie jest to żaden argument za tym, żeby iść z taką czternastolatką do łóżka”.

DR ROBERT KOWALSKI: „Kalibabka jako najbardziej atrakcyjne dla siebie wybierał kobiety w późnej fazie pokwitania, około 16. roku życia. W świetle dostępnych dowodów hipoteza o preferencji pedofilnej jest więc nieuzasadniona. Balansował on jednak na granicy działań ocenianych przez prawo jako czyny pedofilne. Obecnie w Polsce według prawa karnego klasyfikowane są tak czynności seksualne wobec osoby, która nie ukończyła 15. roku życia”.

________

Eksperci, którzy zabrali głos w sprawie:

Robert Kowalczyk, który sprawę Kalibabki zna od podszewki, bo wielokrotnie omawiał ją ze studentami na Wydziale Psychologii SWPS, a w radiu Tok FM prowadzi SexPodcast oraz SexAudycję

Anna Mochnaczewska, psycholożka i psychoterapeutka. Pracowała ona między innymi w Policyjnej Izbie Dziecka oraz Poradni Rodzinnej Przeciwdziałania Przemocy. Dodatkowo na backstage’u wielu programów telewizyjnych zapewnia uczestnikom wsparcie psychologiczne

CZYTAJ TAKŻE: Monika i Krzysztof Luftowie: telewizja okazała się dla nich przekleństwem. Rozwód zostawił głębokie blizny

Reklama

Całą historię Jerzego Kalibabki, czyli Tulipana i jego historię możesz odkryć w najnowszej książce Wiktora Krajewskiego i wydawnictwa Znak Literamova.

materiał prasowy
Reklama
Reklama
Reklama