Reklama

Wyjazd do Dubaju miał być bajką, jednak przerodził się w piekło. Zjednoczone Emiraty Arabskie, jakie widzi świat –nowoczesne, bogate państwo o wielkich możliwościach, okazały się jedynie pięknym mirażem. Artur Ligęska spędził trzynaście miesięcy w więzieniu w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Bezprawnie przetrzymywano go w nieludzkich warunkach. Był bity, gwałcony i głodzony. Wszystko dlatego, że nie odwzajemnił miłości, którą zapałał do niego syn szejka. Mimo to nie tracił nadziei na powrót do kraju. Z pomocą ruszyły polscy dyplomaci i organizacje pozarządowe. Dzięki ich wsparciu Polak wrócił do Polski. Niestety właśnie poinformowano o jego śmierci. Artur Ligęska zmarł w wieku 40 lat. Okoliczności jego śmierci nie są znane. Wiadomo jedynie, że ciało Polaka znaleziono w jednym z mieszkań w Amsterdamie. Niedawno rozpoczął nowe życie. To właśnie dobiegło końca... Piekło, które przeżył w Dubaju, opisał w książce Inna miłość szejka. Przypominamy fragmenty publikacji.

Reklama

Fragment książki „Inna miłość szejka”

Z pamiętnika Artura Ligęski, 11 marca 2019 r.

Czym jest gwałt więzienny? Chwileczkę, nie, najpierw o prawach. Jakie ja, jako osadzony w izolatce z dożywociem, mam prawa? Mam prawo żyć i pozostawać w zamknięciu dwadzieścia cztery godziny na dobę na zaledwie czterech metrach kwadratowych. Moje cztery metry pozbawione są łóżka, prysznica, bieżącej wody. Mam, co prawda, materac od polskich dyplomatów, bo wcześniej spałem na betonie. Mam też rozjebany emiracki kibel, a raczej dziurę na odchody w betonie. Przez siedem miesięcy walczyłem o ważny dla mnie lek. Emiratczycy okłamywali polskie władze, że to ja się nie chcę leczyć, że odmawiam przyjmowania leków i wizyt w szpitalu. Mam także całkowity zakaz przebywania wśród ludzi. Odmawiają mi pasty do zębów, szczoteczki, mydła, szamponu czy choćby porcji jedzenia, którą mógłbym się najeść. Zakazują strzyżenia i golenia, nie wspominając o obcinaniu paznokci. Brak jest TV, radia, biblioteki. Trzy razy mogłem spacerować po dziedzińcu więzienia, sport uprawiam w celi. Nie mogę ani z nikim rozmawiać, ani z nikim się widzieć. Nie mam gdzie prać. Piorę więc z reguły w kiblu, to znaczy korzystam z wody z kibla, gdy usiłuję doprowadzić swoje ubrania do jakiejkolwiek używalności, bo praniem tego nazwać nie mogę. Odmawiają mi wizyt u psychologa i dentysty. Mam całkowity zakaz wizyt. Nikt nie może mnie odwiedzać poza dyplomatami i Aniołem oczywiście. Kontakt z rodziną to zawsze wielka loteria. Mam prawo oddychać i raz w tygodniu czuć się jak człowiek – wtedy, gdy odwiedzają mnie przedstawiciele ambasady.

Zobacz: Artur Ligęska spędził w emirackim więzieniu trzynaście miesięcy. Jak wyglądało jego życie

Lecz nawet te moje szczątkowe prawa tu gwałcą. Bo czy nie jest gwałtem więziennym świadome pozbawianie mnie godności przez mundurowych wszelkiego szczebla, którzy podglądają mnie podczas mycia się? Czynność ta to proces, który trwa tu około trzydziestu minut, gdyż butelkę trzeba napełnić, polać się, namydlić, po czym znów napełnić butelkę i znów się polać, a strumień wody jest taki, że półtoralitrową butelkę napełniam, odliczając sekundy w tempie normalnym od 1 do 70. Nie mogę powiedzieć, że to podglądactwo mi się nie podoba, bo nie mam przecież prawa głosu.

Czy nie jest gwałtem więziennym wykorzystywanie przez mundurowych mojej bezsilności, gdy wchodzą do mojej od- separowanej od reszty celi, nakazują, bym ściągał ubranie i patrzył, jak się masturbują? Nie mam prawa protestować ani w ogóle niczego zrobić. Gdybym nawet poskarżył się władzom więzienia, to nikt mi – więźniowi z dożywociem – i tak nie uwierzy.

Zobacz także: Żona emira Dubaju uciekła spod władzy tyrana. Inne księżniczki nie miały tyle szczęścia...

***

Chcę z tobą dziś porozmawiać o najboleśniejszych momentach twego pobytu w więzieniu As-Sadr w Abu Zabi. Zostałeś pozbawiony nie tylko możliwości rozmowy. W pamiętniku piszesz, że zostałeś także zgwałcony.

Zanim o tym porozmawiamy, chciałbym uczynić wstęp: kiedy czytałem po powrocie do Polski swój pamiętnik, wielokrotnie zaskakiwało mnie to, co sam napisałem, siedząc w izolatce. Dowiadywałem się z niego rzeczy, które mój mózg usilnie starał się wymazać. Dzięki Bogu, zacząłem terapię natychmiast po wyjściu z więzienia. Kiedy raz jeszcze przeczytałem o gwałcie, którego tam się na mnie wielokrotnie dopuszczano, natychmiast poprosiłem o sesję. W obecności psychologa ponownie czytałem te fragmenty, zastanawiając się, czy nie wpadam w obłęd. Zadawałem sobie pytanie: jak to możliwe, że człowiek jest w stanie wyprzeć tak wiele. Co takiego się ze mną stało, że dziś mam amnezję związaną z tamtą sytuacją. Na szczęście trafiłem na bardzo mądrego psychiatrę, który mi powie- dział: „Arturze, byłeś poddawany permanentnemu stresowi. Mogłeś albo kompletnie się załamać i wpaść w głęboką depresję, albo twój mózg mógł na to wszystko zareagować zadaniowo”. Zdiagnozowano u mnie cząstkową amnezję, dotyczącą tylko pewnego rodzaju wspomnień. Ale nie tylko o gwałcie mój mózg nie chciał pamiętać. Zupełnie nie pamiętam sytuacji, gdy rozstrzelano chłopaka z sąsiedniej celi, który do końca mnie prosił, żebym zadzwonił do francuskiej ambasady. O tym wszystkim przeczytałem dopiero po wyjściu z więzienia. Dziś potrafię o tym mówić prawie bez emocji.

Potrafisz o tym mówić dzięki terapii, prawda?

Niezupełnie. To także jest stwierdzone przez moich lekarzy. Część mózgu, która odpowiada za emocje, u mnie nie działa. Ciało migdałowate u mnie albo nie funkcjonuje, albo działa w minimalnym stopniu. Zabito też we mnie część odpowiedzialną za miłość. Dziś nie potrafię nawet określić, czy kogoś lubię, czy nie. Nie mówię tu nawet o głębszych uczuciach. Kiedyś uważałem się za osobę bardzo wrażliwą, dzisiaj na miłość „mam wywalone”. Widziałem w więzieniu potworności, o których wcześniej mi się nawet nie śniło. Tortury, gwałty, bardzo dużo zła. Widziałem, jak bito psychicznie chorych ludzi, widziałem wyprowadzanie ludzi na rozstrzelanie i gwałty na współwięźniach. Na moich oczach wkładano ludziom węże strażackie w odbyt albo w usta. Niektórych z tych sytuacji osobiście doświadczyłem.

Chcesz powiedzieć, że gwałty w więzieniach emirackich są codziennością? Dobrze rozumiem?

Tak. Gdy rozmawiam z tobą, wracają najgorsze wspomnienia. Przypominam sobie człowieka, którego związano łańcuchem tak mocno, że jego kręgosłup zaczął przypominać wielbłądzie garby. Mam przed oczami sceny, kiedy bracia muzułmanie najpierw oddawali się seksualnym zabawom, a gdy przychodził czas modlitwy, wyciągali jeszcze ociekające spermą penisy z odbytu kolegi i biegli pokłonić się Allahowi. To wszystko naprawdę się tam zdarzyło!

Homoseksualizm był w Abu Zabi tolerowany przez strażników?

O matko! Oczywiście, że tak. Wielokrotnie przecierałem oczy ze zdumienia, gdy widziałem przechadzających się strażników więziennych, czasami nawet wysokiej rangi. Zachowywali się jak modelki na wybiegu. Homoseksualizm jest w Emiratach na porządku dziennym. Nie mówię tylko o więzieniu, lecz także o życiu, które pamiętam wcześniej. Rozmawiałem z wieloma Emiratczykami, którzy twierdzili, że stosunek z chłopakiem to dla nich coś oczywistego. Mimo że grozi za to więzienie. Kobieta w Emiratach jest wyłącznie po to, by rodzić dzieci, ewentualnie dbać o dom, facet jest natomiast od wszystkiego, z łóżkiem włącznie. Państwa z rejonów Za- toki Perskiej: Kuwejt, Arabia Saudyjska, Bahrajn, Katar i Emiraty – cechują się bardzo dużą otwartością na stosunki homoseksualne. Chciałbym także podkreślić z całą odpowiedzialnością za swoje słowa, że jeśli nawet przed wyjazdem do Emiratów mogłem siebie na- zwać gejem, dziś jestem w stu procentach pewien, że nim nie jestem.

Seks w więzieniu to także waluta.

Do izolatek bardzo często przyprowadzano chłopaków, którzy trafiali tam, bo uprawiali seks grupowy czy indywidualny z Filipińczykami lub Afrykanami. Układ był prosty: ja cię dzisiaj „puknę”, a jutro ty mi kupisz dodatkowy obiad w więziennej kantynie. Seks był jedną z podstawowych walut i wszyscy o tym wiedzieli. Masaż z tak zwanym finałem należał w więzieniu do najpopularniejszych usług. Zresztą wiele rzeczy widziałem na własne oczy. Gdy mnie zabierali w późniejszym czasie do telefonu, musiałem przejść przez cały kompleks więzienny. Widziałem facetów, którzy trzymają się za ręce, którzy się całują, spędzają ze sobą czas, przytulają się do siebie. Jednocześnie regulamin surowo zabraniał dotykania kobiety podczas jej wizyt w więzieniu. Nikogo natomiast nie dziwiło, że strażnicy całowali się na powitanie prosto w usta, częściej niż zwykle podawali sobie dłonie.

Przeczytaj: Był bity, gwałcony, głodzony. Artur Ligęska przeżył piekło w arabskimwięzieniu...

Czy strażnicy nawiązywali także relacje seksualne z więźniami?

Oficjalnie jest to zabronione. Natomiast co ja mogłem zrobić, kiedy nagle wchodził do mnie oficer i kazał patrzeć, jak się przede mną masturbuje. A tamtej pamiętnej najgorszej nocy obudziłem się i jedyne, co pamiętam, to to, że ktoś mi wbija igłę w pośladek. Kiedy się ocknąłem, byłem kompletnie wyczerpany. Cały we krwi i w płynach ustrojowych. Cela mokra od wody. Prawdopodobnie wsadzili mi w odbyt wąż strażacki. Kiedy przypominałem sobie to wszystko, czytając pamiętnik, pytałem sam siebie: „Czy to wszystko się na- prawdę zdarzyło?”. Niestety, pamiętam też kartkę, którą przy mnie zostawili: „Książę, pamiętaj, żeby nikomu o tym nie mówić. Masz za chwilę apelację, a za narkotyki w organizmie dostaniesz cztery lata z automatu”. Strażnicy doskonale znali moją sytuację i wiedzieli, że jestem bezsilny.

To nie był jedyny gwałt, którego się dopuścili.

Niestety nie. Kilka dni przed zbiorowym gwałtem do mojej celi wszedł jeden ze strażników i kazał mi ściągać majtki. Później zaczął się na moich oczach masturbować. Zgłosiłem tę sytuację jednemu z konsulów. Zbiorowego gwałtu jednak nie zgłosiłem, chociaż przez kilka dni zastanawiałem się, co robić. Doszło do tego pod koniec kwietnia, a ja za miesiąc miałem mieć apelację. Gdybym zgłosił to władzom więzienia, musieliby automatycznie uruchomić postępowanie wyjaśniające. Tyle że jako skazany na dożywocie, nie miałem szans na wygraną. Próbowałem natomiast przemycić kartkę z dowodem gwałtu, ale przed widzeniem z konsulem przeszukali mnie i mi ją zabrali.

Z pamiętnika Artura Ligęski, noc z 26 na 27 kwietnia 2019 roku

Spałem. Nie słyszałem, kiedy weszli do celi… Gdy się obudziłem, miałem kajdanki na rękach i łańcuch na stopach. Znajdowałem się w pozycji leżącej na brzuchu, a jeden ze strażników siedział na mnie tak, że na wysokości mojej głowy czułem jego krocze. Przytrzymywał mi ręce i coś mówił do reszty. Nie byłem w stanie policzyć, ilu ich było. Strażnik siedzący na moich łopatkach włożył mi nogi pod pachy. Ten chwyt uniemożliwiał jakikolwiek ruch głową. W dodatku przytrzymywał ją rękami. Właściwie mogłem tylko dostrzec spodnie i jego skórzane trepy. Poczułem ukłucie w pośladek, potem drugie… Odniosłem wrażenie, że się rozpływam… Zdążyłem jeszcze zobaczyć coś podobnego do strażackiego węża i usłyszeć odgłos rozpinania paska. Poczułem mocny strumień wody wtłaczany w mój odbyt… Bałem się, że strumień wody dojdzie mi do gardła… Później poczułem, jak ktoś zatyka mi usta, chyba ręką… Odpłynąłem, czując pchnięcia i uderzenia oraz słysząc ich śmiech… Straciłem przytomność…

Nie jestem w stanie określić, jak długo to trwało, ale gdy się ocknąłem, wciąż leżałem w tej samej pozycji, już bez kajdanków i łańcucha. Materac był cały mokry od wody, spermy i krwi… Wydarzyło się coś skrajnie ohydnego… Głowa pękała mi z bólu, czułem w gardle suchość, co chwilę chciało mi się rzygać… Gdy postanowiłem się podnieść, poczułem potworny ból w odbycie… Unosząc się, poczułem, jak wylewają się ze mnie obrzydliwie śmierdzące płyny ustrojowe…

* * *

Śniadanie wrzucone, bez jakiejkolwiek reakcji na to, co się stało przed chwilą w celi. Znajduję kartkę z mojego notatnika: „Książę, niczego nikomu nie zgłaszaj. Masz w sobie kokainę. Za to jest minimum cztery lata więzienia. Pamiętaj, za chwilę masz apelację”. Tekst napisany złym angielskim.

Leżałem na materacu cały dzień. Nie ruszałem się, nie jadłem, nie przyjąłem leku, nie sprzątałem. Po prostu stało się ze mną coś bardzo złego. Nie chcę się myć, w celi śmierdzi spermą, moczem, WSZYSTKIM. Okazuje się, że „przypadkiem” nie mam wody… Ja pierdolę…! Materac okładam kocem i ponownie się kładę. Głowa ćmi, dupsko pulsuje niemiłosiernym bólem, mam też krew na jajach. Dziś piątek, poza żarciem nie ma żywej duszy. Co robić? Zgłosić to? Przecież, ku*wa, zostałem zgwałcony przez bandę dzikusów!

28 kwietnia 2019 roku

Sobota. Czuję się dziwnie, źle, śmierdzę. Śmierdzi także wszystko w celi. Wody nadal brak. Pisząc to, czuję się tak, jak jeszcze nigdy w życiu się nie czułem. Złożyć skargę? Kto mi uwierzy? Jeśli faktycznie wstrzyknęli mi do organizmu narkotyk, przy weryfikacji będę leżał na łopatkach.

Jestem rozdrażniony i pasywny zarazem. Zostało osiem dni do rozprawy… Ambasada może być u mnie w środę, ale nie musi, bo to będzie 1 maja. Święto Pracy i w Polsce dzień wolny… Wydalam z siebie czerwonobrązową ciecz. Boli mnie wszystko. Dupa, jaja, nerki, lędźwia, kręgosłup. Na rękach mam ślady świadczące o tym, że mimo pogrążenia w nieświadomości, szarpałem się z nimi i próbowałem walczyć… Ku*wa, brak słów…

O jedenastej drzwi mojej celi otwiera Chalid i pyta, czy idę z nim do sklepu. Odpowiadam, że nigdzie nie idę. Patrzy na mnie z dziwnym smutkiem i spuszcza wzrok, gdy próbuję mu spojrzeć w oczy. Zachowuje się tak, jakby to nie on był tu w nocy albo jakby coś wiedział… I co? Miałem zapytać: „Czy nie słyszałeś przypadkiem o gwałcie na MNIE”?

***

Chcę wierzyć, że to był sen-koszmar, ale, ku*wa, nie mam na to żadnych argumentów. Przecież nie wlałem sam sobie w dupę kilku litrów wody, nie okaleczyłem sobie jaj ani nie wylałem na siebie litrów spermy, bo nie wyprodukowałbym jej nawet przez tydzień. A przede wszystkim nie spuściłbym się sam na siebie… na twarz, na włosy, na, ku*wa, wszystko… Woda na szczęście wróciła, trzeba będzie to powoli ogarnąć… Myślę, jak powinienem się zachować, co zrobić… Milczenie to jakby zgoda na to, co się wydarzyło. Milczenie to przyzwolenie na więcej. Ale milczenie to też OBRONA SIEBIE. W tle słyszę śpiew „Allahu Akbar”…

29 kwietnia 2019

Jestem wyspany, czuję się o niebo lepiej niż wczoraj czy dwa dni temu. Ból zniknął, ciało zaczęło się regenerować. Psychika także w lepszej formie. Dzień dobry, świecie.

Reklama

Książka Inna miłość szejka ukazała się nakładem wydawnictwa Burda Książki.

Materiały prasowe
Reklama
Reklama
Reklama