Reklama

Franciszek Pieczka i Henryka Witkowska poznali się przypadkiem. Nic nie wskazywało, że to nieoczekiwane spotkanie sprawi, że spędzą razem następne pół wieku. Gdy odeszła, aktor pogrążył się w głębokiej rozpaczy. Jak zwykł mawiać — to on chciał umrzeć pierwszy...

Reklama

Ojciec Franciszka Pieczki nie chciał, by syn był aktorem

Franciszek Pieczka urodził się 18 stycznia 1928 w Godowie na Górnym Śląsku. Jak wspominał w wywiadzie dla „Dziennika Polskiego” z Dariuszem Domańskim, od dziecka marzył, by zostać aktorem: „Lubiłem bardzo kino, chodziłem z Godowa do pobliskiej Zawady. Pamiętam, jak w roku 1938, łatwo policzyć miałem wtedy zaledwie 10 lat, zobaczyłem Znachora, z wielką rolą Kazimierza Junoszy-Stępowskiego. Wtedy chyba narodziła się myśl, że może będę aktorem”. Początkowo jednak trudno było mu podążyć za tym marzeniem. Najpierw pracował jako górnik, a następnie za namową ojca zaczął studiować.

„Poszedłem na studia na Politechnikę Gliwicką, ale po miesiącu uciekłem do Warszawy, do szkoły teatralnej” mówił aktor, przyznając, że jego rodzicom, a szczególnie ojcu, wcale się ten pomysł nie spodobał. Miał mówić: „Czyś ty zwariował?! Przecież aktor to nie jest żaden zawód!”. Jednak to właśnie w czasie studiowania w stołecznej szkole miało miejsce przypadkowe spotkanie, które zmieniło jego życie na zawsze.

Franciszek Pieczka i Henryka Witkowska: Prawdziwa miłość od pierwszego wejrzenia

Na początku lat pięćdziesiątych XX wieku, gdy Franciszek Pieczka kończył studia aktorskie, wybrał się z grupą przyjaciół odwiedzić Lidię Korsakównę, wtedy debiutującą aktorkę, w jej mieszkaniu w domu akademickim „Dziekanka”. „Z kolegami adorowaliśmy wtedy Lidkę Korsakównę, która zagrała w „Przygodzie na Marien­sztacie” i była słynna. Kiedy siedzieliśmy u niej, zgasło światło i poszedłem je naprawić” aktor opowiadał w „Gościu Niedzielnym”. W tamtym momencie nie zdawał sobie sprawy, że ta decyzja odmieni całe jego życie: „Przy skrzynce z korkami majstrowała moja przyszła małżonka. „Może koleżanka pozwoli sobie pomóc?” – zapytałem, ale nie pozwoliła”. Dziewczyną, która samodzielnie próbowała naprawić światło, była Henryka Witkowska, pięć lat młodsza od Franciszka ówczesna studentka dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim. Serce artysty od tamtego momentu należało już tylko do niej. „To była miłość od pierwszego wejrzenia” wyznał.

Para zaczęła się spotykać i pobrali się w 1954 roku. W tym samym roku Franciszek Pieczka otrzymał dyplom szkoły teatralnej. Zaczął występować na deskach Teatru Ludowego w Nowej Hucie w Krakowie, gdzie przeprowadził się wraz z żoną, która przeniosła się na romanistykę na tamtejszej uczelni. Zaledwie dwa lata po ślubie młode małżeństwo przywitało na świecie córkę – Ilonę. Aktor wspominał, że dzięki temu, że Henryka zajmowała się dzieckiem i domem, on sam mógł rozwijać swoją karierę. „Bardzo dużo jej zawdzięczam. Kiedy od współmałżonka dostaje się ostrogą w bok, człowiek potrafi zrobić jakieś głupstwo. A ona była powściągliwa ze swoimi chceniami i żądaniami, a zarazem wyrozumiała i akceptująca” mówił w wywiadzie dla „Gościa Niedzielnego”.

W międzyczasie zagrał wiele ról w przedstawieniach, m.in. w „Dziadach”, „Rewizorze” czy „Myszach i ludziach”. Następnie przeniósł się do Starego Teatru w Krakowie, gdzie objął tytułową rolę „Woyzecka”, a w 1969 r. występował na deskach warszawskiego Teatru Dramatycznego. Prócz ról teatralnych zadebiutował także na małym ekranie, a szczególną sławę i uwielbienie widzów przyniosło mu odegranie postaci „Gustlika Jelenia”, uciekiniera z armii niemieckiej w kultowym serialu „Czterej pancerni i pies”. Kariera aktora się rozwijała, a szczęście nie opuszczało także jego życia prywatnego: w 1972 r., aż 16 lat po pierwszej ciąży, Henryka urodziła drugie dziecko – Piotra. W dniu porodu żona aktora miała już około 40 lat, co mogło mieć wpływ na wcześniacze przyjście na świat ich syna. „Podczas odwiedzin zobaczyłem, że mój taki chudy jak pajączek leży z drugim noworodkiem, większym, silnym, bo dużo się dzieci wcześniej urodziło i leżały parami. Pomyślałem sobie: „Ojojoj, jest źle”. Ale okazało się, że mój przeżył, a tamten nie. Takiego słabeusza Anioł Stróż ochronił”, wspominał tamto wydarzenie aktor.

Czytaj także: Franciszek Pieczka we wspomnieniach syna. „Dla mnie był kochanym, choć wymagającym tatą”

Kurnikowski / AKPA

Franciszek Pieczka i jego syn Piotr Pieczka, 2009

W przytoczonej anegdocie artysta zdradził także, że niemal nie rozwalił swojego małżeństwa przez… żart sprzed lat! Jak wspominał: „Któregoś dnia pani sprzątająca znalazła pod moim łóżkiem butelkę po wódce. Koledzy zwalili winę na mnie, a Zdzisław uroczo dodał: „On jest już takim alkoholikiem, że jeżeli nie wypije ćwiartki, to nie może zasnąć”. Po latach całkiem zapomniał o dowcipie z lat studenckich, jednakże w zupełnie przypadkowy sposób to wspomnienie do niego wróciło: „Któregoś dnia moja żona przyszła wściekła z pracy i z pretensją do mnie: „Wiesz, mogłeś powiedzieć, że jesteś alkoholikiem, może byśmy temu zaradzili” wyznał w wywiadzie dla „Rewii”.

Jak się okazało, sytuację przytoczył jeden z kolegów aktora, lecz nieświadoma Henryka nie wiedziała o żarcie. Całą sytuację odebrała bardzo poważnie, a aktor musiał się z niej dokładnie wytłumaczyć: „Niewiele brakowało, a moje małżeństwo by się rozleciało” wspominał. Na szczęście para przezwyciężyła wszelkie trudności. Franciszek i Henryka Pieczkowie trwali w związku małżeńskim aż 50 lat. Jak mówił aktor, to fenomen w jego branży: „Wśród ludzi mojego zawodu jestem nietypowy, bo koledzy mają po cztery żony, nawet pięć. Ale czy są z tym szczęśliwsi?” mówił w wywiadzie z Barbarą Gruszką-Zych.

Franciszek Pieczka po śmierci żony. Nie mógł się doczekać, aż ją znów spotka

Niestety w 2004 r., tuż przed 50. Rocznicą ich ślubu pani Henryka zmarła nagle po ciężkiej chorobie. „Po tak długim wspólnym życiu to kataklizm. Na każdym kroku widzę jej rękę. Że tutaj to zrobiła. Że tu coś położyła. Żona była młodsza o pięć lat, a odeszła wcześniej. To ja chciałem umrzeć pierwszy” wyznał aktor wcielający się w rolę „Gustlika”. Nie ukrywał swoich emocji i wyznał, że bardzo tęskni za swoją żoną, do tego stopnia, że gdy zasypia, ta przychodzi do niego w snach: „Po śmierci kilka razy mi się przyśniła i wtedy tak bardzo chciałem jej powiedzieć, jak ją kocham. Za życia dawałem jej o tym znać uczynkami, ale bardzo rzadko bezpośrednio słowami. Teraz wiem, że ludzie powinni mówić sobie, że się kochają, bo życie szybko mija i nic się nie odstanie” wyznał w wywiadzie dla „Tele Tygodnia”.

Chociaż rozstanie z towarzyszką życia przeżył ciężko, w rozmowie z Kasią Stoparczyk, autorki książki „Jak mieć w życiu frajdę” wyznał: „Ja się śmierci nie boję. Ja swoje przeżyłem. Już nie mam jakichś aspiracji ani życiowych, ani osobistych, ani zawodowych. Tylko proszę Boga, żeby odejść w miarę spokojnie, bez boleści. No i żeby później spotkać się z małżonką. Tam, na górze. Może już przygotowała dla mnie jakie przyjęcie? To by było fantastyczne!”.

WOJCIECH STROZYK/REPORTER/EAST NEWS

Franciszek Pieczka z wnuczką, Alicją Pieczka, 2017

Po śmierci żony Franciszek Pieczka nie został sam. Zaopiekowała się nim rodzina: „Mieszkam z synem w Falenicy. Mam opiekuńczą synową. Otoczony jestem wnukami. Mam pięcioro wnucząt. Doczekałem się też dwójki prawnuków. Jestem wdzięczny Bogu, że są, bo nie pozwalają mi skapcanieć na stare lata. Zmuszają dziadka do tego, żeby był aktywny. One też zawsze mogą na mnie liczyć” mówił. Na pytanie, czy mówi wnukom, czy ich kocha, odpowiedział krótko: „Nieustannie. Może jak już znajdę się za chmurką, będę patrzył, jak sobie urządziły tutaj życie, i też im to będę powtarzał? Wiara daje uspokojenie, dlatego jestem spokojny, bo wiem, że życie nie kończy się tu, na Ziemi”.

Czytaj także: Wnuczka Franciszka Pieczki chce wypełnić jego ostatnią wolę. „Dziadek powtarzał mi, by podążać za marzeniami"

Reklama

Franciszek Pieczka, wybitny aktor, który wcielił się w ponad 500 ról filmowych i teatralnych, aktywny niemal do ostatnich dni, odszedł 23 września 2022 r. w wieku 94 lat. Został pochowany 6 dni później w grobie rodzinnym na cmentarzu w Aleksandrowie, obok swojej ukochanej żony Henryki.

Reklama
Reklama
Reklama