Reklama

Toniesz w morzu krwi, spadasz w przepaść bez dna, sąsiad, z którym jedziesz windą, odwraca się w twoją stronę i okazuje się, że to jednak nie on, ale morderca. Od początku pandemii psycholodzy odnotowują u swoich klientów ogromny wzrost koszmarów nocnych. Szczególnie mocno dotyka to dzieci i nastolatków, kobiety oraz osoby z depresją lub nerwicą.

Reklama

Wyraźną eskalację koszmarów sennych widać też u osób z pierwszej linii walki z koronawirusem: w styczniu 2021 r. opublikowano wyniki badania, w którym wzięło udział ok. stu lekarzy i ok. stu pielęgniarek pracujących w chińskim mieście Wuhan. Z męczącymi snami zmaga się co czwarta z badanych osób.

ZOBACZ TEŻ: 6 rzeczy o zmysłach, w które aż trudno uwierzyć!

Skąd się biorą koszmary?

Kiedy śpimy, porządkujemy wspomnienia, nasz mózg przygląda się im i układa w tylko sobie znanym porządku. Te wydarzenia, które wywołały w nas najwięcej emocji, są porządkowane w fazie REM (ang. Rapid Eye Movement), które powtarzają się mniej więcej co 90 minut i trwają od 5 do 30 minut.
Podczas fazy REM mózg działa bardzo aktywnie, szczególnie ta część, która jest odpowiedzialna za porządkowanie wspomnień, czyli hipokamp, a także ta, która pomaga nam przetwarzać emocje, czyli ciało migdałowate. Naukowcy sugerują, że koszmary mogą być „efektem ubocznym” pracy obu tych części mózgu: kiedy wspomnienia wędrują na jedną półkę, a związane z nimi do tej pory emocje – na drugą.
Badacze snu zwracają też uwagę na to, że nocny koszmar może być czymś w rodzaju worka treningowego dla naszego mózgu. Wyświetlając sobie straszny sen, mózg ćwiczy w bezpieczny sposób swoje reakcje na stresujące sytuacje w prawdziwym życiu. Okazuje się – to także zostało zbadane w jednym z psychologicznych eksperymentów – że ludzie, których nawiedzały w nocy koszmary, o wiele spokojniej reagowali na niepokojące obrazy pokazywane im przez naukowców. Może to świadczyć o tym, że w gruncie rzeczy koszmarne sny są dla nas korzystne, bo hartują naszą psychikę.

Powracające koszmary można oswajać

Co innego jednak zły sen raz na jakiś czas, a co innego chroniczne koszmary powtarzające się prawie co noc. Psycholożka z Uniwersytetu w Tulsie, prof. Joanne L. Davis, która od lat leczy osoby z syndromem stresu pourazowego, wyjaśnia, że nawracające koszmary mogą świadczyć o tym, że mózg „utknął” podczas przetwarzania jakiegoś traumatycznego wspomnienia. Zamiast go przetworzyć i „odłożyć na półkę” w hipokampie, zmaga się z nim cały czas.

ZOBACZ TEŻ: Twój styl przywiązania ma wpływ na to, jak korzystasz z mediów społecznościowych

Są ludzie, którzy nawet przez całe dziesięciolecia śnią chroniczne koszmary – nieraz wolą już w ogóle nie kłaść się spać, byle tylko nie przeżywać strachu i paniki. Wg prof. Davis z nawykowych koszmarów trudno jest się uwolnić, ale jednak jest to możliwe. Jednym ze skutecznych sposobów jest przerobienie koszmaru na jawie. Zamiast uciekać myślami od złego snu, dobrze jest go sobie samemu opowiedzieć – albo jeszcze lepiej, opisać – i dobudować do niego nowe, pozytywne zakończenie. Jeśli np. śnimy, że ktoś nas goni, warto dopowiedzieć sobie, że w końcu udaje nam się zatrzymać, odwrócić, zmierzyć się z nim w walce i go zwyciężyć. Praca podczas dnia sprawi, że mózg przestanie mieć potrzebę, by powracać do traumatycznego wspomnienia w nocy. Wg prof. Davis taka autoterapia sprawia, że koszmary przestaną być tak wyraźne, staną się coraz rzadsze, aż w końcu znikną zupełnie.
Naukowcy ostrzegają jednak, że powracających koszmarów (czyli takich, które pojawią się nie rzadziej niż raz w tygodniu) nie wolno lekceważyć. Pojedynczy zły sen jeszcze o niczym nie świadczy, ale jeśli jest ich coraz więcej, może to świadczyć o narastającej w nas wewnętrznej potrzebie uregulowania emocji. Jeśli ją zignorujemy, nasze trudne emocje: lęk albo złość mogą całkowicie wyrwać się spod kontroli, co z kolei może doprowadzić do kryzysu psychicznego, np. depresji lub nerwicy

Reklama

Autorką tekstu jest Sylwia Niemczyk-Opońska

Reklama
Reklama
Reklama