Rzucić wszystko i… TYLKO U NAS Reportaż Polki, którą tak zafascynowała Islandia, że postanowiła tam zamieszkać. Wiemy, dlaczego!
- Magda Śniadewicz
1 z 5
W Polsce miała ułożone życie – „bezpieczną” pracę w korporacji, mieszkanie i znajomych. Islandia ją oczarowała. Urlopowy wypad postanowiła zamienić na… stały pobyt! Specjalnie dla nas pisze, czym urzekła ją ta kraina lodu!
„Ale dlaczego Islandia?!”
To pierwsze pytanie jakie słyszałam od każdego, kto dowiadywał się o mojej decyzji. Pytanie, na które nie ma jednoznacznej odpowiedzi... Po raz pierwszy przyjechałam tu rok wcześniej, w samym środku zimy. Spodobał mi się wszechobecny spokój, ogromne przestrzenie pokryte śniegiem, gorące źródła i cisza. Reykjavik przypominał cukierkowe miasteczko z bajki, ze sklepami pełnymi świątecznych ozdób, uśmiechniętymi ludźmi i atmosferą radosnego, leniwego poranka. Druga rzecz, jaka utkwiła mi w pamięci to ciepły, kojący głos pani przewodnik, z którą pojechaliśmy oglądać zorzę polarną. Chciałam jej słuchać bez końca… Najlepiej opowiadanych przez nią bajek, choćby nawet były w języku islandzkim. Wróciłam zauroczona. W Polsce zaczęła się wtedy przedświąteczna gorączka. Zakorkowane ulice, klaksony, tłumy w sklepach, końcówka roku w pracy…
Myślami wracałam do Islandii. Jednak pomysł zamieszkania na wyspie wydawał mi się absurdalny. Nie wyobrażałam sobie, że mogłabym wszystko zostawić i wyjechać. Trzeba mieć w sobie odwagę i szaleństwo, by wybrać kraj, w którym przez większość czasu panuje mrok. Z którego nie można wyjechać „od tak”, a ziemię pokrywa lawa. Gdzie pogoda zmienia się kilka razy dziennie, a ceny są równie kosmiczne, jak islandzki krajobraz. Islandia to nie tylko wulkany, lodowce, czarne plaże, zorze polarne i deszcz. To także kraj, w którym żyje zaledwie 320.000 mieszkańców, a stolica - Reykjavik to jedno z najdroższych miast na świecie.
Zajrzyj do galerii i dowiedz się, jak wyglądała przeprowadzka Magdy na Islandię!
Zobacz także: Miejsce rodem z horroru? Miasto duchów istnieje naprawdę! Masz odwagę je odwiedzić?
2 z 5
Wyspa rządzi się swoimi prawami i jest pełna skrajności. To kraina lodu i ognia, gdzie surowy klimat łączy się z gorącymi źródłami, a noc polarna trwa kilka miesięcy. W tym czasie natura zaczyna spektakularną, hipnotyzującą grę świateł i na niebie dzieją się rzeczy niesamowite.
O przeprowadzce zdecydowałam w ciągu kilku godzin. To była jedna z najbardziej spontanicznych i, jak się później okazało, najlepszych decyzji. W Polsce miałam pracę, rodzinę, przyjaciół i całe swoje życie, które w jednej chwili wywróciłam do góry nogami. Do tej pory nie potrafię wytłumaczyć, co mnie do tego skłoniło. Chyba cały szereg elementów... Męczyły mnie korporacje, konsumpcjonizm i poczucie, że na każdym kroku muszę coś udowadniać - sobie lub innym. Czułam się wciśnięta w ramkę, do której nie pasowałam. Nie zgadzałam się na udział w wyścigu, nie chciałam spędzić życia, stojąc w korkach i odliczać dni do urlopu. Brakowało mi tej uprzejmej radości życia, uśmiechu w sytuacjach, gdy spada się na tyłek na oblodzonym chodniku. Kojącej ciszy i delikatności w relacjach z innymi ludźmi.
Kupiłam więc bilet w jedną stronę, spakowałam walizkę i… wysiadłam na lotnisku w Keflaviku. Nie znałam nikogo, byłam zdana na siebie, a w takich momentach bardzo zmienia się perspektywa. Zupełnie inne rzeczy nabierają znaczenia, łatwiej dostrzec, co tak naprawdę jest w życiu ważne. Miałam to szczęście, że już od pierwszych dni mojej przygody poznawałam wspaniałych ludzi, którzy pomogli mi odnaleźć się w nowej rzeczywistości. A początki tutaj są naprawdę trudne.
Zobacz także: Gesty pełne czułości, egzotyczne podróże i rajskie widoki. Tak wygląda prywatne życie Kuby Badacha i Oli Kwaśniewskiej
3 z 5
Wtedy nie do końca zdawałam sobie sprawdzę z tego, że aż tak. Kilka dni urlopu to nie to samo, co emigracja i życiowa rewolucja. Przede wszystkim w Islandii jest potwornie drogo. Ceny są kilkukrotnie wyższe niż w Polsce, a znalezienie mieszkania graniczy z cudem i zwykle trwa kilka tygodni lub miesięcy. Dużo łatwiej o pracę, szczególnie jeśli zna się angielski.
Pierwsze dni były jak film. Pogoda była paskudna - śnieg z deszczem, okropny, przejmujący wiatr. Rozdzwoniły się telefony, dostawałam mnóstwo wiadomości od znajomych, rodziny, przyjaciół… chyba nikt do końca nie wierzył, że coś takiego zrobię. Przed wyjazdem wysyłałam CV, ale odpowiedział tylko właściciel małej kawiarni w Reykjaviku. Nie mieściło mu się w głowie, że mając doświadczenie i ukończone studia chcę pracować jako kelnerka. Powtarzał, że mogę sięgnąć po więcej, że parzenie kawy nie jest dla mnie. I sięgnęłam… po dwóch tygodniach zaczęłam pracę, którą uwielbiam. Poznałam osoby, które dały mi dach nad głowa, bezinteresownie pomogły stawiać pierwsze kroki, obdarzyły ogromnym zaufaniem.
Zobacz także: Te miejsca nie są już takie same! Oto 5 atrakcji turystycznych, które zniszczyli turyści!
4 z 5
Codzienność w Islandii jest pozbawiona tego, od czego w Polsce starałam się uciekać. Tu nie ma korków, kolejek w urzędach i presji, by jak najwięcej w życiu osiągnąć. Nie opłaca się być niemiłym, bo przy tak małej liczbie zaludnienia karma szybko wraca. I dobra, i zła.
Latem noce są tu jasne jak dzień, wiec trudno wtedy zasnąć. Nie ma centrów handlowych, a wybór produktów jest bardzo ograniczony. Kiedyś miałam szafę pełna ubrań - tutaj najważniejsza jest porządna kurtka i buty. Reszta zupełnie nie ma znaczenia, bo zwyczajnie nie ma się gdzie stroić. Odległości między domami to czasem kilkanaście kilometrów… życie tutaj ma swój spokojny, powolny rytm. Rytm, który wyznacza natura. Obłędne krajobrazy sprawiają, że częściej wychodzi się z domu. Kina są w większych miastach, ale kto wybiera kino, mając powalające widoki i to od razu w 3D? Islandczycy prowadzą bardzo zdrowy tryb życia. Dużo ćwiczą, jedzą mnóstwo ryb, nie stresują się niepotrzebnie i są oczywiście zahartowani. Są też niezwykle tolerancyjni, pomocni, serdeczni i trochę zamknięci w sobie. To kraj, który ominęły wojny i ludzka chciwość. Zmagający się jedynie z siłami natury - wybuchają tu wulkany, zdarzają trzęsienia ziemi i wiatry tak silne, że samoloty nie mają szans wylądować.
Zobacz także: Urlop idealny? Oto 6 wyjątkowych miejsc, gdzie jesienią i zimą pogoda jest gwarantowana!
5 z 5
Niedługo minie pół roku odkąd tu jestem i widzę, jak bardzo zmienił mnie ten wyjazd. Do tej pory wciąż najbardziej zaskakuje prosta prawda, że kiedy przekracza się własne, wewnętrzne granice, świat staje przed nami otworem. Że jeśli naprawdę bardzo czegoś chcemy i wierzymy w to całym sercem, nie ma rzeczy niemożliwych i los nam po prostu sprzyja.
Każda decyzja o emigracji ma jednak swoje konsekwencje i ciemne strony. Większość osób pyta, czy nie przeszkadza mi kiepska pogoda, to, że tak często pada i ciągle jest zimno. Czy nie brakuje mi przyjaciół i tego, co zostawiłam. Być może zaskoczeniem będzie, jeśli powiem, że nie, zupełnie. Gdybym miała drugi raz podjąć taka decyzje, zrobiłabym dokładnie to samo. Przyzwyczaiłam się już do niskich temperatur i wiatru. Kiedy wracam z Polski i otwierają się drzwi samolotu wszystko nagle zwalnia i wreszcie mogę głęboko oddychać. A prawdziwi przyjaciele są i będą ze mną zawsze. Teraz mam ich także tutaj… Nigdy nie czułam, że jestem samotna.
Zobacz także: Polska na weekend: TOP 5 - województwo śląskie