Lęk przed odrzuceniem to jedna z najgorszych emocji. Zabiera nam bliskość i szczęście
Nullofobia, czyli lęk przed odrzuceniem ma swoje źródło w naszym dzieciństwie
Każdy z nas obawia się trochę nowego związku. Bliskość wymaga odsłonięcia się, zaufania drugiemu człowiekowi, chociaż nie mamy pewności, czy nie zostaniemy zranieni. I czy partner jest naprawdę godny naszego oddania się. Dla ludzi, którzy cierpią na lęk przed odrzuceniem, emocjonalna bliskość kojarzy się z bólem, dlatego uciekają przez nią, dla ochrony siebie. Wiele osób cierpiących na to zaburzenie nie zdaje sobie z niego sprawy. A jednocześnie bardzo określa to ich emocjonalność. Skazują się na samotność nie wiedząc, co jest jej prawdziwym powodem. Wmawiają sobie, że chcą być sami, tęskniąc za miłością. Nullofobia wiąże się zwykle z niskim poczuciem własnej wartości i samoakceptacji.
Przeczytaj także: Oto 4 znaki świadczące o tym, że jesteś w związku współzależnym
Bliskość czy uzależnienie
Lęk przed bliskością jest zaburzeniem psychicznym polegającym na strachu przed intymnymi, głębokimi relacjami. Przykładem takich relacji może być znajomość, w której wszystko układa się dobrze do momentu, kiedy jedna ze stron proponuje: „A może wyjedźmy razem na wakacje?”. Wtedy druga natychmiast czuje się osaczona. Ze strachu przed porzuceniem, sama gotowa jest porzucić, wchodząc w jakąkolwiek inną relację.
Ludzie cierpiący na lęk przed odrzuceniem żyją zazwyczaj w jednym z dwóch schematów. Pierwszy to życie w związku, ale z poczuciem ciągłej niepewności i strachu, że może się on kiedyś skończyć. Taka relacja w gruncie rzeczy przypomina uzależnienie. Człowiek, który cierpi na lęk przed odrzuceniem, podporządkowuje całe życie partnerowi. Ciągle zabiega o kontakt z nim, chce wiedzieć kiedy wróci, co robi, źle znosi rozstania. Swoje potrzeby podporządkowuje wybrankowi, jest aż nazbyt tolerancyjny, nie potrafi stawiać granic – na przykład możemy nie znosić spania w namiocie, ale nigdy się nie przeciwstawimy, nie będziemy dążyły do postawienia na swoim. Ludzie z nullofobią mają poczucie, że są kochani, ale pod pewnymi warunkami, na przykład wtedy, gdy spełniają wszystkie oczekiwania, także te seksualne. Paradoksalnie w takim związku łatwo utracić partnera, bo jedna osoba czuje się osaczona, jakby była obiektem natręctw, a druga kompletnie stłamszona.
Samotność jako wybór
Drugim wzorcem jest samotność. Są bowiem ludzie w ogóle niezdolni do bliskich relacji. Nie chcą się angażować i starać, z góry zakładając, że związek i tak nie przetrwa. Nie znoszą swojej samotności. Czasem do płaczu doprowadzają ich nawet filmy czy piosenki o miłości. Ale mają taką blokadę, że nie są w stanie zaryzykować odtrącenia. Nie dają więc szans osobom, które chcą je bliżej poznać. Dotyczy to głównie ludzi, którzy mają osobowość o charakterze unikowym.
Przeczytaj także: Radość o poranku: co zrobić, żeby poprawić sobie rano humor
Zwykle przyczyn takiego lęku szuka się w dzieciństwie. Sprzyjają mu rodzice nadopiekuńczy, którzy wychowują dziecko niesamodzielne. Potem jako dorosła osoba wiele zrobi, żeby nie zostać samemu. Częściej jednak chodzi o doświadczenie odtrącenia w dzieciństwie. To może być na przykład odtrącenie przez ojca, który odchodzi i nie interesuje się dzieckiem z byłego związku. Albo matka, która rywalizuje z córką, i jest stale z niej niezadowolona. Ale też pojawienie się na świecie młodszego rodzeństwa, które angażuje emocje rodziców. W dziecku, które ma takie deficyty uczuciowe, rodzi się poczucie odtrącenia, uważa ono, że nie zasługuje na miłość. Czasem cechy samotnicze są po prostu wrodzone.
Lepsza terapia niż niekochanie
Andrzej Gryżewski, współautor książki „Niekochalni. Lęk przed bliskością” (wyd. „Rebis" 2020) tłumaczył: „U osób, które mają lęk przed bliskością, zauważyć można schemat wadliwości, czyli poczucie bycia niewystarczającym albo schemat deprywacji emocjonalnej, który powstaje, gdy bliska ważna osoba cały czas podważa emocje dziecka. Na przykład syn przychodzi ze szkoły i żali się, że koledzy się z niego śmieją i biją go, a ojciec reaguje tak, jak kiedyś Jacek Kuroń, który w podobnej sytuacji powiedział swojemu synowi: „albo ty mu wpie… albo ja tobie!”. Co jego syn usłyszał? Że musi być agresywny albo sam spotka się z agresją najbliższej osoby. Jak z takim skryptem można później budować bliskie relacje? Czasem zaś ojców w doświadczeniu osób z lękiem przed bliskością w ogóle nie ma – bo albo pracowali, byli w trasie, albo pili. Syn czy córka czuli się porzuceni, nieważni. Potem to odtwarzają. Psychoanalitycy mówią: powiedz mi, jaką miałeś relację z rodzicami, a powiem ci, jaką teraz stworzysz. Coś w tym jest”.
Jak sobie poradzić z takim problemem? Najlepszym rozwiązaniem jest terapia, choć trzeba dodać, że leczenie lęku przed odrzuceniem to długi proces, wymagający współpracy ze strony pacjenta