Takim ojcem jest Radosław Majdan. Piłkarz obchodzi dziś 50. urodziny!
„Nie mam poczucia, że dziecko coś mi zabiera, że mogę coś stracić”, mówił nam
- Beata Nowicka
Dzisiaj Radosław Majdan obchodzi 50. urodziny. Z tej okazji przypominamy archiwalny wywiad, w którym piłkarz wraz z żoną, Małgorzatą Rozenek-Majdan, opowiedzieli Beacie Nowickiej o tym, jak Henio odmienił ich życie. „Czasami patrzę, jak Henio pokazuje coś paluszkiem, śmieje się, zaczyna bić brawo… i odlatuję. Mogę obserwować go godzinami. Ogarnia mnie wtedy poczucie spełnienia, satysfakcji, dumy. Uwierz mi, często mam w oczach łzy wzruszenia”, wyznał dumny tata.
Niemowlak w ogóle Was nie zatrzymał w tym szalonym życiu, jakie zawsze prowadziliście.
Małgorzata: Może dlatego, że Henio świetnie się w ten intensywny tryb wpisał. Ostatnio byliśmy z nim u pediatry, bo raz na jakiś czas musi przejść przegląd serwisowy. Doktor zajrzał mu do gardła, uszu, pokręcił rączkami, nóżkami, co dla niemowlaka nie zawsze jest przyjemne, i powiedział: „Widać, że to dziecko podróżuje i ma wokół siebie dużo osób. Nie płacze z byle powodu, w ogóle się nie boi”. Uważam, że Henio przedłużył nam młodość. Stasiek za chwilę wyjdzie z domu. Bardzo interesuje się sztuką. Projektuje ubrania, robi zdjęcia. Dlatego też stwierdziliśmy, że wykorzystanie jego pasji i talentu w sesji dla VIVY! jest świetnym pomysłem. Tadek wyjdzie z domu cztery lata po Stasiu. A Henia przez kolejne 15 lat będziemy mogli wozić do przedszkola, do szkoły, na dodatkowe zajęcia czy zawody sportowe. I to jest przyjemna perspektywa.
Ojcostwo zmieniło Radka?
Małgorzata: W szkole podstawowej miałam kolegę, Wojtusia. Wojtuś miał nadopiekuńczą mamę. Nie mógł pojechać na szkolną wycieczkę, biegać po boisku, jeździć na rowerze, grać w piłkę, chodzić na WF, jeść w stołówce. Nic nigdy nie mógł, ponieważ mamusia strasznie się nad nim trzęsła. Mój Radzio jest… tatusiem Wojtusia. To jest moje trzecie dziecko, a ja ciągle dostaję od mojego ukochanego męża wskazówki i rady, co mam robić. Nasza cudowna niania Bożenka, która po Staszku i Tadziu wychowuje Henia, również dostaje porady od mojego męża. Henio jest miłością jego życia i Radzio strasznie się nad nim trzęsie.
Radosław: Odkąd Henio pojawił się w naszym życiu, sięgnąłem nieba bram. Mówię do Małgosi: „A pamiętasz, kochanie, jak się zachowywałaś, kiedy urodził się Staś, który jest twoim pierwszym dzieckiem? Jak się nad nim trzęsłaś, chuchałaś na niego, troszczyłaś się i hołubiłaś? Ja mam tak teraz”. We wszystkim widzę zagrożenie, to jest silniejsze ode mnie. Kilkumiesięczny dzidziuś jest całkowicie skazany na naszą opiekę i na naszą wyobraźnię.
Według pediatrów u początkującego ojca stres wywołuje kruchość niemowlaka. Tatusiowie panicznie boją się, że niechcący zrobią dziecku krzywdę.
Małgorzata: Debiutujące mamusie również. Przyznaję, że popełniałam ten sam błąd. Pomogła mi rozmowa z naszym pediatrą, który po Stasiu i Tadziu opiekuje się Heniem, a wtedy mi powiedział: „Trzeba naprawdę bardzo się »postarać«, żeby zrobić niemowlakowi krzywdę”.
Radosław: Ja to wszystko wiem i rozumiem, ale w przypadku Henia moja wyobraźnia jest za bardzo rozwinięta i nic na to nie poradzę. To mój wymarzony, wyczekany, ukochany synek. Staram się zaoszczędzić mu momentów bólu, niepotrzebnego cierpienia. Czuwam, żeby nie upadł, nie uderzył się i być może przesadzam. Ale w ten sposób wyrażam też swoją miłość do syna. Oczywiście nie zabronię mu biegać. Jestem sportowcem, wiem, że dziecko musi przejść szkołę życia: nabrać charakteru, ukształtować osobowość, zrozumieć, że o pewne rzeczy będzie musiało w życiu walczyć, ale to jeszcze nie ten moment. Już niedługo będzie świadomym małym chłopcem, wtedy przyjdzie czas na naukę jazdy na rowerze i inne sporty. Dopóki Henio nie umie chodzić, dbam o niego. Wszyscy o niego dbamy, ale ja rzeczywiście przejawiam szczególną troskę (śmiech).
Małgorzata: Mama mojej mamy, babcia Helena, miała cztery córki. Piąty urodził się wyczekany syn. Dziadek Józio, cudowny człowiek i ciepły facet, zwariował na punkcie syna. Do tego stopnia zwariował, że wywijał mu śpioszki na lewą stronę, bo bał się, że szwy będą go uwierały. Któregoś dnia moja mama popatrzyła na Radzia i powiedziała: „Jakbym widziała dziadka Józia” (śmiech). Radzio – gdyby mu tylko pozwolić – z entuzjazmem wywijałby śpioszki Henia na lewą stronę.
Radosław: Niedawno Małgosia zabrała Henia do pracy, na planie była cała jej ekipa, w pewnym momencie Henio przewrócił się i lekko zapłakał. Kiedy sytuacja została opanowana, Meggi, asystentka Małgosi, poprosiła o ciszę i uwagę. Gdy wszyscy zamilkli, powiedziała: „O tym, co się tu przed chwilą wydarzyło, Radzio nigdy nie może się dowiedzieć. Zrozumieliście?”. „Tak”. „Dziękuję. Wracamy do pracy” (śmiech). Wiem, że śmieją się ze mnie za moimi plecami.
Małgorzata: Tylko trochę…
Radosław: Już się nawet przed tym nie bronię. Rozbraja mnie bezbronność małych dzieci. Z jednej strony jest to ujmujące, a z drugiej potęguje poczucie odpowiedzialności. Miłość do żony jest wspaniała, niewiarygodna wręcz, ale miłość do dziecka przenosi cię w inny wymiar. Gdybym miał synowi oddać swoje organy, zrobiłbym to bez wahania. Poświęciłbym za niego życie. Czasami patrzę, jak Henio pokazuje coś paluszkiem, śmieje się, zaczyna bić brawo… i odlatuję. Mogę obserwować go godzinami. Ogarnia mnie wtedy poczucie spełnienia, satysfakcji, dumy. Uwierz mi, często mam w oczach łzy wzruszenia.
(...)
Radek uroczo powiedział: „Miłość do żony jest wspaniała…”. Czujesz, że kocha Cię bardziej, odkąd urodziłaś mu syna?
Małgorzata: Uważam, że dziecko scala dobre związki i rozwala złe. Pojawienie się dziecka to zmiana dla całej rodziny, ogromny wysiłek. Nasze życie towarzyskie właściwie zamarło. Kiedy dostajemy jakieś zaproszenie, zastanawiamy się, czy warto zarwać noc. Nasze dziecko jest naszym szczęściem. Gdy patrzysz na ojca swojego dziecka, czujesz, że ono nadaje waszej relacji głębszy wymiar. Kobieta, która rodzi mężczyźnie dziecko, wzbogaca jego życie. Otwiera dodatkową przestrzeń na miłość, a jednocześnie nie sprawia, że jako żona przestaje być atrakcyjną kobietą – nie możesz stać się wyłącznie matką dziecka swojego męża.
Radosław: Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. Małgosia cały czas jest na pierwszym planie jako cudowna żona, wspaniała kobieta. Jestem w niej zakochany. Dziecko jest dodatkowym, bezcennym walorem tej miłości. Dopełnieniem szczęścia.
(...)
– Kiedy Cię słucham, jestem skłonna przyznać rację tym, którzy uważają, że dojrzałe ojcostwo to sposób na bycie tatą idealnym. A przynajmniej totalnie zakochanym.
Radosław: Podejście faceta w moim wieku do dziecka jest nacechowane dojrzałością, spokojem, cierpliwością. Nie mam poczucia, że dziecko coś mi zabiera, że mogę coś stracić przez to, że nigdzie nie wychodzimy, tylko siedzimy w domu z Heniem. To są moje najszczęśliwsze chwile. Mówię to szczerze, a nie dlatego, że tak wypada. Kiedy koledzy umawiają się na piwo, nie mam problemu, żeby im powiedzieć: „Słuchajcie, chłopaki, nie mogę, bo z Małgosią będę kąpał Henia”.
Zobacz także: Michał Wiśniewski z żoną Polą planują drugi ślub! Dlaczego? Znamy szczegóły