Reklama

Wkrótce na ekranach pojawi się film Ania o życiu Ani Przybylskiej. Rodzinie zależało na tym, by pokazać w nim prawdziwą mamę, córkę, siostrę, partnerkę i aktorkę, którą pokochali widzowie. Wszyscy są poruszeni, bo całe życie Ani do nich wróciło w obrazach, w prywatnych nagraniach Jarka Bieniuka, który uwielbiał uwieczniać Anię kamerą, a także we wspomnieniach ludzi, którzy ją znali. Krystyna Przybylska mówi, że chciałaby, aby jej córkę zapamiętano taką wesołą, roześmianą, pełną radości. W nowym wywiadzie VIVY! najbliżsi aktorki opowiedzieli o jej dzieciństwie i dojrzewaniu. Nie każdy pamięta, że aktorka bardzo wcześnie wyszła za mąż za tenisistę. Jej jedyne małżeństwo przetrwało zaledwie pół roku. Anna Przybylska miłość i wsparcie odnalazła potem u boku Jarosława Bieniuka. „Ania mówiła: „Ja jednego męża już miałam, wiem, jak to smakuje, a my świetnie funkcjonujemy w wolnym związku”. Mówiła też, że może kiedyś, gdy już przestanie grać, to się pobiorą. Byli naprawdę świetną parą", mówi jej siostra, Agnieszka Kubera.

Reklama

Dojrzewanie

Ania wyprowadziła się z domu chwilę po maturze. Zamieszkała wtedy z Jackiem, swoją pierwszą miłością.
Agnieszka: – Byłyśmy z mamą przerażone. Bałyśmy się, żeby nie zaprzepaściła swojego życia. Młoda dziewczyna, a wyprowadza się.

Agnieszka uważa, że skoro działo się to niedługo po śmierci ojca, którego tak bardzo im brakowało, Ania potrzebowała być z chłopakiem. – Straciłyśmy poczucie bezpieczeństwa – mówi. – Nasza mama bardzo przeżywała śmierć męża. Teraz jest mistrzem logistyki, ale wtedy wszystko ją stresowało. Utrzymanie domu, który miał 220 metrów, dwie dorastające córki. Ja ją rozumiem. Jeżeli zostaje się wdową, mając 43 lata, to wielka trauma. I jeszcze młodsza córka wyprowadza się z domu. Anka była bardzo urodziwa. Szczupła, zgrabna, fajnie się ubierała. Potrafiła z niczego stworzyć kreację i w trzy sekundy wyglądać jak Miss Polonia. Zawsze umiała się umalować, nawet babcię prosiła, żeby jej w testamencie zapisała wszystkie swoje szminki. Lubiła dyskoteki. Mówiła, że od tego jest życie, żeby zaszaleć i poznać fajnych ludzi. Podobała się chłopakom, ale to były tylko takie miłostki. Na przykład chłopiec z osiedla, niższy od niej, wychodził z siebie, żeby go zauważyła. Mówiła: „Jest mały, ale uroczy”. No a potem Jacek, później Dominik.

Uparli się na ślub, twierdzili, że się kochają, chcą spróbować być razem, ale przecież mama i ja wiedziałyśmy, że są jeszcze dwójką dzieciaków. Ale wzięli ten ślub. A potem męczyli się w tym związku. Sądzę, że Dominik chciał widzieć w Ani perfekcyjną żonę, która jest piękna, zarabia i jest na wyciągnięcie ręki. Starała się taka być, ale gdy mąż zaczyna zapominać odebrać żonę z lotniska czy peronu, to przestaje się starać.

Zobacz też: Jarosław Bieniuk: „Nie można skasować z pamięci ostatnich godzin, gdy odchodziła, a ja trzymałem ją za rękę”

Rafal Meszka / Studio69 / Forum

Anna Przybylska z mężem 28.10.2000 rok

Mateusz Stankiewicz

Krystyna Przybylska, Jarosław Bieniuk, Viva! 2022

Zaczyna myśleć o sobie, swoich potrzebach i pracy. Zagrała już w „Ciemnej stronie Wenus” i odniosła pierwszy sukces. Też chciała mieć idealny dom, ale nie da się pogodzić wszystkiego. Ich małżeństwo przetrwało właściwie pół roku. Mama i siostra Ani wiedziały, że nie ma czego ratować, bo nie można żyć w patologii emocjonalnej. No a potem Ania spotkała Jarka Bieniuka i to był ten właściwy.

– Dopiero z Jarkiem mogła stworzyć dobry dom – mówi Krystyna. – Byli równorzędnymi partnerami, interesowało ich to samo. Wiecznie widziałam ich śmiejących się, a jak się pokłócili, to za chwilę się godzili, jak we włoskiej rodzinie. A Jarek to był anioł. Gdy Ania chodziła w ciąży czy rodziła, zawsze był przy niej i się nią opiekował. Chciał mieć dużo dzieci, bo sam był jedynakiem. A dla mnie, jako zięć i ojciec moich wnuków, w stu procentach się spełnił. I nadal jest świetnym ojcem. Zresztą starałam się nie wtrącać pomiędzy nich nigdy, nawet gdy widziałam, że coś jest u nich nie tak, bo na drugi dzień już się przytulali i ściskali. Zawsze uważałam, że ja mam swoją rodzinę, a oni swoją. Spotykamy się, szanujemy. Nie wiem, dlaczego ludzie uważają, że powinnam mieć Jarkowi za złe, że chce sobie ułożyć życie. On nie powinien być sam i ja to rozumiem. Nie można nikogo krzywdzić hejtami. To coś, co nas, co mnie zabija. Ja sobie z tym nie radzę. A Jarkowi nie będę wybierać partnerek. Każda kobieta, która z nim jest czy będzie, powinna wiedzieć, co ją czeka. Ja wiem, że Ania była dla niego najważniejsza, ale on przy trojgu dzieciach nie ma czasu na rozpacz. Co innego u mnie. To było moje dziecko.

Sprawdź też: Najmłodszy syn Anny Przybylskiej niemal nie pamięta mamy: „Codziennie myślę o mamie i wtedy moja twarz robi się smutna”

Cały materiał dostępny w nowym numerze VIVY! od 22 września.

Mateusz Stankiewicz

Marek Straszewski

Jarosław Bieniuk, Anna Przybylska, 2008 rok

Reklama

Mateusz Stankiewicz

Reklama
Reklama
Reklama