„Całe życie usiłowałam wytłumaczyć ludziom, czym jest prawdziwa fobia". Czego boi się Małgorzata Saramonowicz?
Pociąga ją mroczna strona życia. Ma liczne fobie i lęki. A dzięki literaturze Małgorzata Saramonowicz może przekazać rzeczy dla niej ważne, poruszyć tematy trudne i bolesne. W wywiadzie z najnowszej kwietniowej VIVY! przyznała, że jest „melancholiczką o pesymistycznym stosunku do świata” i że depresja to dla niej „stan oswojony”. Gdy ma potrzebę ucieczki od współczesności, wraca do okrutnego średniowiecza. Jak w książce fantasy, którą właśnie wydała „Xiędze Nefasa. Trygław”, w której z detalami opisała między innymi, jak kat wykrawa żyjącego człowieka kawałki mięsa.
- Że to okrutne? Średniowiecze było bardzo okrutne. Akcja mojej powieści dzieje się na początku XII wieku, za czasów Bolesława Krzywoustego. Życie ludzkie nie miało wtedy takiego znaczenia jak dla współczesnego człowieka. Cierpienie i ból były czymś powszechnym - Małgorzata Saramonowicz skwitowała zarzuty o okrucieństwo e swojej książce.
- Mam taką zabawę – zdarza mi się zastanawiać, jak mogłoby wyglądać moje życie w średniowieczu, kim byłabym, czy w ogóle bym sobie poradziła? - wyznała.
Małgorzata Saramonowicz z mężem Andrzejem.
Małgorzata Saramonowicz o fobiach i mroku
Pisarka przyznaje, że pociąga ją mroczna strona życia.
Małgorzata Saramonowicz: Pierwsze trzy powieści – „Siostra”, „Lustra”, „Sanatorium” poruszały trudne tematy: wykorzystywanie seksualne, aborcję, traumy, lęk.
O swojej debiutanckiej książce „Siostra" powiedziała - To mocna powieść o lęku i prześladowaniu seksualnym. Całe życie usiłowałam wytłumaczyć ludziom, czym jest prawdziwa fobia. I jak degraduje człowieka. Ale odbijałam się od ściany, nikt mnie nie potrafił zrozumieć. Wtedy postanowiłam napisać powieść, tak aby każdy to poczuł. I rzeczywiście zdarzają się czytelnicy, którzy mówią, że jak kończą czytać, to rozglądają się na boki, czy coś im nie przebiega pod stołem.
Małgorzata Saramonowicz, VIVA! kwiecień 2016.
Polecamy też: „Kiedyś każde rozstanie to był koszmar” A teraz? Małgorzata Saramonowicz o bliskości w małżeństwie.
W wywiadzie wyznała, że zawsze panicznie bała się insektów. Czy pisanie pomogło jej zapanować nad fobią?
Małgorzata Saramonowicz: Trochę tak. Powieść mogła mieć działanie terapeutyczne. Umiem już zracjonalizować swój lęk. Gdy na przykład na wakacjach w Egipcie widzę dużego karaczana, nie mdleję, nie krzyczę, tylko racjonalnie wzywam kogoś na pomoc. Ale kiedy jestem w warszawskim zoo, w pawilonie z bezkręgowcami, to do ciemnego korytarzyka wysypanego korą i prowadzącego pod terraria karaczanów nigdy nie wchodzę. A moje młodsze dziecko potrafi tam wbiec i śpiewać przed karaluchami „La Cucaracha” – jak widzisz, nie odziedziczyła po mnie fobii.
Historia rodziny Małgorzaty Saramonowicz
Fobie i stany depresyjne częsta wynikają z rodzinnych traum. Jaką historię rodzinną ma pisarka?
Małgorzata Saramonowicz: Mój dziadek ze strony ojca w czasie I wojny światowej, jako mieszkaniec Wielkopolski, został przymusowo wcielony do armii pruskiej. Ciężko ranny dostał się do niewoli francuskiej i paradoksalnie dzięki temu przeżył. Potem pracował we Francji jako górnik, wrócił do Polski z pylicą i szybko umarł. Mój ojciec miał wtedy osiem lat, mieszkał z matką i trzema siostrami. Najstarsza z nich w czasie II wojny światowej została wywieziona na roboty do Niemiec. Zginęła ostatniego dnia wojny. Zestrzelony brytyjski samolot tak pechowo spadł, że ją zabił. (…) Rodzina mamy żyła bezpieczniej. Dziadek całą wojnę prowadził piekarnię domową. Dzięki niej wykarmił rodzinę. Tylko młodszy brat mojej mamy zmarł na tyfus.
Jednak pisarka sceptycznie podchodzi do teorii, że depresyjną osobowość dziedziczy się po przodkach.
Małgorzata Saramonowicz: Czy ja wiem? Mój tata jest najłagodniejszym i najpogodniejszym człowiekiem, jakiego znam, moja mama, owszem, zamartwiała się mnóstwem rzeczy, ale na pewno depresja była jej obca. Oboje przeżyli wojnę jako dzieci i jak wszyscy wtedy doświadczyli wiele zła, ale czy coś takiego przenika do następnego pokolenia? Mój racjonalny umysł każe mi z ostrożnością podchodzić do teorii przekazywania traum w DNA. Chociaż niektóre wyniki badań dotyczących traumatycznych przeżyć osób ocalałych z Holocaustu i możliwości przekazania ich dzieciom dają sporo do myślenia. Ale to dotyczy naprawdę ekstremalnych przeżyć: przewlekłego stresu, głodu i bezpośredniego zagrożenia życia, tortur.
Cały wywiad z pisarką w najnowszej VIVIE!. Od 7 kwietnia w kioskach.