Reklama

Małgorzata Rozenek-Majdan zaprosiła nas do swojego domu! To jej azyl, miejsce budowane z dbałością o wyjątkową atmosferę. Wypełnione miłością i harmonią. Tu czuje się naprawdę szczęśliwa. O życiu rodzinnym z mężem Radosławem i synami, celebrowaniu codzienności Małgorzata opowiada Beacie Nowickiej.

Reklama

Małgorzata Rozenek-Majdan o rodzinnym domu i relacji z tatą

Masz poczucie, że jesteś niezniszczalna?

Mam ogromny apetyt na życie. Każdego dnia budzę się z jeszcze większą ciekawością tego, co czeka na mnie za rogiem, z jeszcze większym zainteresowaniem światem: ludźmi, wydarzeniami. Kiedyś nad wieloma rzeczami w ogóle bym się nie pochyliła, teraz chcę zrozumieć, dlaczego stało się tak, a nie inaczej, co to znaczy? Każdego dnia stawiam sobie coraz więcej pytań i szukam odpowiedzi. Ale te odpowiedzi nie przynoszą zaspokojenia, tylko budzą kolejne pytania.

Nie zawsze musimy szukać odpowiedzi. Czasami samo stawianie pytań jest ważniejsze, bo otwiera w nas nową przestrzeń.

To prawda. Ciekawość życia powoduje, że… chce się żyć. Zdobywać nowe cele, ruszać w kolejną podróż, próbować różnych smaków. Łatwo to stracić. Upływający czas przysypuje nas cienką warstwą znużenia, bierności, braku ambicji. Tyle że jedna cienka warstwa nałożona na kolejną w końcu staje się grubą skórą. Ważne, żebyśmy się otrzepywali. Szli do przodu. Jeszcze kilka lat temu nie brałam za pewnik, że będę przy premier Ewie Kopacz i premierze Donaldzie Tusku stać w Senacie i walczyć o to, żeby dofinansowywali in vitro. Że dzięki mojej fundacji sfinansuję kilkunastu parom szansę zostania rodzicami. Że dołączę jako prowadząca „Dzień dobry TVN”. Wielu ludzi mówi, że udaje mi się spełniać marzenia. Nie, ja ciężko na to pracuję, mimo że z boku wydaje się, że wszystko przychodzi mi ot tak. Wtedy stawiałam sobie pytanie: Chcesz tego? Odpowiedź zawsze była twierdząca. „To włóż w to serce i pracuj nad spełnieniem marzeń”, motywowałam się sama. Marzenia a wiara w ich spełnienie często nie idą w parze. Moje idą. Zawsze.

Czytaj też: Małgorzata Rozenek-Majdan walczy o refundację metody in vitro. Spotkała się z Donaldem Tuskiem i innymi członkami opozycji

Marcin Tyszka

Z domu wyniosłaś tę ambicję, ten głód życia?

Pochodzę z domu, w którym cały czas podsycano we mnie wiarę w moje możliwości. Mam bardzo mądrych rodziców, wrażliwych, którzy wiedzą, co jest ważne. Niezależnie, jak toczyło się moje życie, wspierali mnie i wspierają do tej pory. Zawsze mogę na nich polegać. Dzieci wychowuje się przykładem. Rodzice pokazali mi, jak powinien wyglądać dom rodzinny, relacje między kobietą a mężczyzną. Pielęgnowali moją żywiołowość, ale uczyli, czym jest odpowiedzialność. Łączę w sobie dwie cechy, które teoretycznie mogą siebie wykluczać, czyli pedantyczności i wariactwa. Mój Radosław od razu zwrócił na to uwagę. Z jednej strony ma modelowy, świetnie funkcjonujący dom, a z drugiej partnera do imprez, z którym naprawdę może poszaleć. Choć ostatnio imprezujemy bardzo rzadko (śmiech). Lubię w sobie tę złożoność.

Jest atrakcyjna. Ojciec był dla Ciebie męskim wzorcem?

Tato jest odpowiedzialny, bardzo zaradny. Był i jest opoką. Dla mnie i mojego brata był wzorem, a przede wszystkim był obok, wsłuchany w nasze potrzeby. W domu było powiedzenie: „Jak trwoga, to do Boga”, czyli do taty, bo wiadomo było, że ogarnie każdą sytuację. Dopiero jako dorosły człowiek zdałam sobie sprawę, że facet może nie wypełnić tego, do czego się zobowiązał. To był dla mnie szok. Jeśli tato mówił, że do środy coś zostanie zrobione, tak było. Z drugiej strony była mama, która dbała o dom, skupiała się na detalach: piękna zastawa, kwiatek w wazonie. Zawsze mieliśmy piękne święta i piękny dzień powszedni. To przejęłam. Dom jest dla mnie miejscem, w którym ładuję swoje baterie. Dlatego harmonia w moim domu jest tak ważna dla mnie. Może to brzmi jak frazes powtarzany przeze mnie przy każdej okazji, ale potrzebuję, żeby mieć wokół siebie porządek. Nawet w torebce.

[...]

Swój dom zbudowałaś według wzorca, w którym wyrosłaś?

Im jestem starsza, tym bardziej doceniam wiano, które dostałam od rodziców. Wyszłam z domu wzmocniona. Mama i tato stworzyli silną, szczęśliwą kobietę. Chciałabym, żeby moje dzieci wyszły w świat z taką samą siłą i wiarą w siebie. Żeby się zrealizowały, bo to je uczyni szczęśliwymi. Co więcej, mój dom był bardzo podobny do domu Radzia, nasi rodzice są rówieśnikami. Klasyczny wzorzec: ojciec – głowa rodziny, który realizuje się zawodowo. Mój tata był ekonomistą, tata Radzia – dalekomorskim marynarzem. I mamy, które również pracowały, ale ich głównym zajęciem było prowadzenie domu. Tam się spełniały. Oboje z Radziem przeżywaliśmy to samo dzieciństwo, mimo że wychowaliśmy się w różnych miastach. Mamy te same kody kulturowe: Misia Uszatka, Winnetou czy Robin Hooda, oczywiście poza literaturą dziewczęcą, którą ja namiętnie pochłaniałam (śmiech). Te same rzeczy nas bawiły, słuchaliśmy tych samych piosenek Kate Bush, oglądaliśmy „Top Gun”, wciąż pamiętamy tamte emocje. To nas połączyło. Nie musieliśmy tłumaczyć sobie rzeczywistości, posługiwaliśmy się tym samym językiem. Byliśmy bratnimi duszami. Jesteśmy nimi bez zmian.

Sprawdź też: Razem na przekór wszystkim. Oto historia miłości Małgorzaty Rozenek-Majdan i Radosława Majdana

Marcin Tyszka

Co jeszcze w nowej VIVIE! 19/2022?

Jacek Jelonek i Michael Danilczuk. Model i tancerz. Stworzyli na parkiecie „Tańca z Gwiazdami” jednopłciową parę. Czy nie obawiali się homofobicznych reakcji?

Piotr Porębski

Maria Sadowska i Adrian Łabanowski. Pochodzą z dwóch różnych światów, ale udowodnili, że dla prawdziwej miłości nie ma żadnych przeszkód.

Łukasz Kuś
Reklama

Andrzej Saramonowicz w bezkompromisowej rozmowie o polskiej inteligencji, in vitro, przemijaniu i – po raz pierwszy – o chorobie żony Małgorzaty.

SZYMON SZCZEŚNIAK/Visual Crafters
Marcin Tyszka
Reklama
Reklama
Reklama