„Prowadzę grzeszny żywot. Córka to jedyna kobieta, której jestem wierny". Borys Szyc kończy 39 lat!
1 z 9
Borys Szyc ma za sobą, jak przyznaje, „grzeszną przeszłość”. Zmienił się dla córki, Soni, ale nie ukrywa, że grzeszenie sprawia mu dużo przyjemności. Dzisiaj aktor obchodzi 39. urodziny. Z tej okazji postanowiliśmy przypomnieć wywiad z 2014 roku i pikantną sesję zdjęciową autorstwa Zuzy Krajewskiej. Co aktor ma na sumieniu? Zobaczcie, do czego przyznał się w VIVIE!
Zobacz też: Zaskakujące wyznanie narzeczonej Borysa Szyca: „Kocham go jak odgrzewane kartofelki”. Co ma na myśli?
– Dobry z Pana ojciec?
Borys Szyc: I co mam powiedzieć? Że świetny? Trochę w życiu namieszałem. Ale dla Soni staram się być odpowiedzialny. To najważniejsza osoba w moim życiu. Dbam o nią jak o nikogo innego. Córka to jedyna kobieta, której całe życie jestem wierny.
– I tu dochodzimy do grzechu nieczystości. Cudzołóstwo?
Borys Szyc: Wyłącznie. Przecież ślubu nie brałem. Nie powiem, żebym był przywiązany do przestrzegania czystości. Grzeszenie wręcz sprawia mi przyjemność. Prowadzę grzeszny żywot.
– Jak u Pana z grzechem pychy?
Borys Szyc: W naszym zawodzie łączy się z kabotynizmem. To mi jest obce.
– Ale sodówka waliła do głowy?
Borys Szyc: Jak przy nurkowaniu, człowiek w którymś momencie zaczyna tracić przytomność. Otumaniło mnie. Straciłem czujność. Pojawiały się jakiejś osoby, które niby są przyjaciółmi. Tysiąc doradców, tysiąc osób, które chcą się napić. Tysiąc pomysłów, każdy coś chce. Nakręca się machina. Pewnie parę osób potraktowałem z góry.
– To trudne miejsce – te zachwyty, wywiady, pieniądze…
Borys Szyc: Zawsze lubiłem się popisywać. Chciałem być w centrum zainteresowania. Aktorstwo z tego się wzięło. Później sobie wytłumaczyłem, dlaczego. Chciałem, żeby wszyscy mnie lubili. Od dziecka chciałem coś udowodnić, pokazać.
Zobacz też: „Drugiej takiej Ziemi nie znajdziecie”. Gwiazdy walczą w obronie Puszczy Białowieskiej
Co zdradził o słabości do alkoholu, cudzołóstwie i zazdrości? Szyc na pytania Romana Praszyńskiego odpowiadał szczerze. Bez cenzury! Przeczytajcie najciekawsze fragmenty wywiadu w galerii.
2 z 9
– „Schrzaniłem wiele związków”, to Pana słowa.
Borys Szyc: Pewnie tak było. Nie będę udawał świętego.
– Dochodzimy do grzechu nieczystości. Cudzołóstwo?
Borys Szyc: Wyłącznie. Przecież ślubu nie brałem. Nie powiem, żebym był przywiązany do przestrzegania czystości. Grzeszenie wręcz sprawia mi przyjemność. Prowadzę grzeszny żywot.
– Lepiej być porzuconym czy odejść?
Borys Szyc: Egoistycznie myśląc, lepiej porzucić. Ale dużo więcej nauczyło mnie odejście kobiety. Rzucanie to jak przepychanie się w tramwaju. Odsuwasz tę osobę i idziesz dalej, patrząc, gdzie wolne miejsce. A gdy zostajesz porzucony, oglądasz się w tył. Zastanawiasz się, co się wydarzyło? Zwłaszcza jeżeli kogoś kochałeś, gdy ci na tej osobie naprawdę zależało. Wtedy to boli. Potem spotykasz ją, gdy ma już swoją rodzinę z kimś innym.
– I myśl: dlaczego nie ja?
Borys Szyc: Wtedy już wiesz, dlaczego. Ale pozostaje mały żal do siebie. Tęsknota za czymś, co się nie wydarzyło. A mogło. Myślisz: Czy to mogło być moje życie? Przedziwne sprawy…
– A zna Pan słowo „małżeństwo”?
Borys Szyc: Coś słyszałem. Czytałem w Wikipedii. Znam i jestem szczęśliwy, że cały czas mam wolne konto, żeby móc wziąć kościelny ślub. Jestem czysty jak łza.
– Abstrakcyjne słowo?
Borys Szyc: Mówiąc poważnie, mam jeszcze trochę czasu. Ciągle jestem niepoprawnym marzycielem. Wierzę, że wygram jutro w totka 20 baniek, albo zadzwoni Spielberg. Jestem przekonany, że nie będę do końca życia mieszkał w Polsce. Bo widzę, jak wygląda praca u nas. Nikomu nie zależy, żeby budować międzynarodowy sukces. Najlepiej szybko się nachapać i tyle. To chyba pozostałość po PRL-u.
3 z 9
– Lubi Pan alkohol?
Borys Szyc: Oczywiście, że tak. W nadmiarze pewnie. Dlatego nie znajdzie pan tu, gdzie siedzimy – czyli u mnie w domu – alkoholu.
– Tak po prostu wstał Pan rano i wylał butelki do zlewu?
Borys Szyc: Zrobiłem rachunek sumienia. Zobaczyłem, jakie rzeczy mi się popsuły, co potraciłem. Co mogłem zyskać, a czego w ogóle nie zauważyłem. Doszedłem do wniosku, że rachunek wychodzi absolutnie na minus. Więc po co? Skoro życie jest takie ładne! I jest córka.
Polecamy: Borys Szyc: "Wiodłem grzeszne życie"
4 z 9
– Lubi Pan pieniądze?
Borys Szyc: Lubię mieć pieniądze, żeby wydawać je na przyjemności. Dla każdego przyjemności oznaczają co innego. Dla mnie to mój ukochany dom na Saskiej Kępie, gdzie sobie teraz siedzimy. To mój skarb. Dobudowałem górę, mam tam salę kinową – to było moje dziecięce marzenie o prywatnym kinie. W okolicy mieszka sporo znajomych aktorów, reżyserów – na przykład Janek Hryniak z Martą Kieślowską, Roma Gąsiorowska z Michałem Żurawskim, wielu bliższych i dalszych znajomych związanych ze sztuką. Zbieramy się u mnie w parę osób, dzieciaki latają, my gotujemy. Latem w ogródku robimy grilla. Jest pięknie. Ale tak naprawdę głównym motorem zarabiania są podróże.
– Jest Pan gadżeciarzem?
Borys Szyc: Potwornym. Kocham wszystkie moje stare kamery, aparaty fotograficzne, zwoje kabli z różnych tworzyw, przeróżnej maści roboty – od kuchennych do odkurzających w czasie naszej nieobecności. Cieszy mnie otwieracz do puszek na baterie, spieniacz do kawy z dwoma końcówkami czy utrzymujący temperaturę czajnik. Mogę wysłać do swojego pieca SMS, żeby zmienił temperaturę w mieszkaniu, kiedy mnie nie ma. Dziesiątki starych, niedziałających lub potłuczonych telefonów, tabletów, które zaśmiecają szuflady, i głupio się przyznać, ale naprawdę z każdym sprzętem wiąże się jakieś wspomnienie i sentyment.
– Grzeszy Pan chciwością?
Borys Szyc: Raczej przeciwnie. Lubię wydawać. Dlatego nigdy nie będę bogaty. Zawsze wszystkim stawiałem. Podejmowałem wiele pochopnych decyzji. Kupowałem jakieś restauracje na Mazurach, gdzie straciłem wszystkie zainwestowane pieniądze, i jeszcze spłacałem za kogoś kredyt. Robiłem straszne głupoty, jeżeli chodzi o moje „niesamowite” interesy. Ileż ja wirtualnych jachtów kupiłem, domów, działek, ile filmów prawie nakręciłem! Człowiek musi sobie czasem pomarzyć. Teraz dużo ostrożniej wchodzę w biznesowe sytuacje. Bo wiem, jak niewiele o tym wiem. Opieram się na ludziach, którzy dobrze się na tym znają. Generalnie to chciałbym mieć tyle, co przepuściłem.
Polecamy: Borys Szyc: "Wiodłem grzeszne życie"
5 z 9
– A gniew? Grzeszy Pan agresją?
Borys Szyc: Jestem porywczy. Generalnie ze wszystkimi chcę być na dobrej stopie, ale mam pewne zasady. Złości mnie wkraczanie w moją prywatność. Obrażanie mojej rodziny. Gdyby ktokolwiek zrobił coś złego mojej córce, myślę, że mógłbym zabić.
– Bił Pan ludzi?
Borys Szyc: Ja? Nigdy… Miałem starcia z paparazzi, i to kilka konkretnych. Ale przegrali wszystko w sądzie. Dlatego teraz są bardziej uważni. Przeżyłem najgorszą rzecz w życiu. Wypadek z moją córką. Dachowanie samochodu. Tuż po tym, jak wysiadłem ze złamanym kręgosłupem i wyjmowałem ryczącą Sonię, obok stał facet z aparatem przy twarzy i robił mi zdjęcia. Pokazały się na Pudelku. A potem ten …, który posiada Pudelka, udzielił w tygodniku wywiadu o moralności. I mówił, co w tym złego, przecież wypadek Szyca z córką to supermateriał. Z chęcią spotkałbym się z nim i ten supermateriał wcisnął mu głęboko w gardło.
– A czy nie podkłada się Pan sam, wsiadając po pijaku do samochodu?
Borys Szyc: Wtedy to paparazzi zadzwonili na policję. Ale było, minęło. Ostra lekcja. Trzeba iść do przodu.
6 z 9
Borys Szyc: Mnie w ogóle ukształtowały kobiety. Żyłem bez ojca. Wychowany tylko przez mamę. A jak mama, to wiadomo: koleżanki, ciocie. Ja pośród nich taki rodzynek. Niesamowite, że zostałem hetero. Na szczęście, jako siedmiolatek, trafiłem na plan „Kingsajzu”, gdzie zobaczyłem gołą Kasię Figurę. Chyba to ukształtowało moje życie erotyczne. Kasia wie o tym, zawsze jej dziękuję.
– Duże przeżycie dla chłopca.
Borys Szyc: Jezu! Człowiek jeszcze nie wiedział, co to onanizm, nie wiedział, co z tym zrobić. A ciało buzowało. Ale wracając do tematu – kobiety miały wpływ na moje życie psychiczne i zawodowe. Moimi głównymi profesorkami były Maja Komorowska i Agnieszka Glińska. Komorowskiej zawdzięczam spotkanie z Szekspirem, a Glińskiej z Czechowem. Co zaowocowało później moimi rolami w teatrze. Wiele lat grałem Płatonowa. Gram Hamleta.
– Lgnął Pan do kobiet?
Borys Szyc: Zawsze byłem strasznie kochliwy. Kochałem kobiety i kocham. Są żywym dowodem na istnienie Boga. To niemożliwe, żeby kiedyś coś zlazło z drzewa i zmieniło się w kobietę.
– To mężczyzna pochodzi od małpy?
Borys Szyc: Absolutnie, zwłaszcza gdy patrzy się na stopy facetów. A patrząc na kobiece – o rany, jestem fetyszystą kompletnym. Gdy widzę kobiece stópki, piękne – wiem, że musiały być z innej gliny lepione. Ale oprócz kobiet zawsze szukałem w życiu starszego kolegi. Odpowiednika ojca. Zawsze miałem starszego aktora kolegę.
– Z którym razem piliście wódkę?
Borys Szyc: To też. Ale ważniejsze było moje lgnięcie. Teraz to widzę wyraźnie, patrząc na całe moje życie.
Polecamy: Borys Szyc: "Wiodłem grzeszne życie"
7 z 9
– Pan myśli, że nadaje się do trwałego związku?
Borys Szyc: Cały czas tak myślę. Ale miewam chwile zwątpienia.
– Przy każdym rozstaniu?
Borys Szyc: Przy rozstaniu zawsze mi żal. Ale jak już jestem sam, niesamowicie cenię sobie chwile samotności. Wiem, że potrzebuję mieć swoją przestrzeń, w którą nikt mi nie wkracza. Gdy ktoś próbuje mnie opleść za bardzo, włącza mi się lampka do ucieczki.
– Związki się kończą, bo kobiety oczekują za dużo?
Borys Szyc: Niektóre tak. Kobiety chcą się czuć najważniejsze na świecie, i to zrozumiałe. Ale przy mnie z rozdania nie mają szans. Gdzieś wchodzimy i po chamsku mnie najpierw witają, zamiast przywitać się z kobietą. Wszędzie Ja. Gombrowiczowskie: „Poniedziałek ja, wtorek ja, środa ja”. W sobotę się rzyga sobą.
– Jest Pan zazdrosny?
Borys Szyc: Jeżeli, to: „Kurczę, ale fajnie zagrał. Teraz ja pokażę jeszcze lepiej!”. Czysta rywalizacja. W związkach dopytuję, sprawdzam. Kontroluję. Czyli muszę być niepewny siebie. To rzecz do przemyślenia. I do zmiany.
– Zdrada?
Borys Szyc: Zdarzało mi się zdradzić. W moim zawodzie mam mnóstwo pokus. Jednak jak prawdziwie kochałem, to nie zdradzałem. Coś się musi psuć, żeby takie myśli zaczęły się pojawiać.
Polecamy: Borys Szyc: "Wiodłem grzeszne życie"
8 z 9
– Ma Pan szczęście do ludzi.
Borys Szyc: Mam grzeszny zawód i grzeszne życie wiodłem, ale są tacy, którzy podtrzymują mnie na duchu. Mam dwóch księży ukochanych, do których mogę się z wszystkim zwrócić. Jeden to ksiądz Wojtek Drozdowicz z Bielan. Z nim mogę o wszystkim porozmawiać. To nie jest typowa spowiedź, tylko rozmowa. Czuję, że mogę z nim rozmawiać otwarcie.
Borys Szyc: Był czas, kiedy zaczęło mnie nudzić bycie aktorem, uprawianie tego zawodu. Dotarło do mnie, ile ciągnie się z nim głupoty, idiotyzmu. To przepiękny zawód, dla mnie spełnienie marzeń. Ale świat się zmienił. Aktor spadł do pozycji średniowiecznego komedianta, którego każdy może kopnąć w tyłek. Pomyślałem: Po cholerę to robić?
– Fajnie być Borysem Szycem?
Borys Szyc: I fajnie, i niefajnie. Po żydowsku: „Jak u ciebie jednym słowem?”. „Dobrze”. „A w dwóch?”. „Nie dobrze”.
9 z 9
– Ostatni grzech to lenistwo. Panu chyba nieznany?
Borys Szyc: Jestem ogromnym leniem. Niby jestem pracoholikiem, ale wynika to z mojej walki z lenistwem. Biorę sobie za dużo na głowę, żeby nikt mi nie zarzucił, że jestem leniwy. Ale tak naprawdę to mi się nic nie chce czasem. Jak mam wolne dni, to wydaje mi się, że stałem się strasznie nudnym pierdzielem, bobym z tego domu nie wychodził. Czytam sobie, oglądam.
– Unika Pan ludzi?
Borys Szyc: Odpoczywam od zgiełku. Kupiłem małe mieszkanko w Sopocie. Uwielbiam to miasto. Jeżdżę tam od dziecka i mam mnóstwo wspomnień związanych z tym magicznym miejscem. To jest moja ucieczka, spokój. Zwłaszcza zimą, gdy zatoka zamarza, nie ma turystów. Ale z racji mojego prywatnego więzienia, w którym żyję – mojej osoby – najbardziej lubię polecieć gdzieś dalej. Ostatnio odkryłem Barcelonę. Moją oazą jest Toskania, gdzie bywam co roku. Sprawdzona firma wynajmuje dla mnie piękny, stary toskański dom. Jedziemy w parę osób.
– Jednak nie sam?
Borys Szyc: Lubię ludzi. Lubię swoich przyjaciół. Tam dajemy upust naszym talentom kulinarnym. Zawsze znajdujemy willę blisko małego miasteczka, żeby był targ. Robimy zakupy, gotujemy. Oddajemy się rytuałowi celebracji życia, który Włochom jest z natury przynależny.
– Fajnie być Borysem Szycem?
Borys Szyc: I fajnie, i niefajnie. Po żydowsku: „Jak u ciebie jednym słowem?”. „Dobrze”. „A w dwóch?”. „Nie dobrze”.
Rozmawiał: Roman Praszyński Zdjęcia Zuza Krajewska/LAF AM
Stylizacja: Jola Czaja
Asystentki: Paula Szczerkowska i Angela Kłos
Makijaż i charakteryzacja: Aleksandra Foka Przytulska
Fryzury: Rafał Żurek/Metaluna
Scenografia: Ula Wasilewska/Witalis
Modelki: Magda F i Magda K/United for Models
Oświetlenie: Jacek Szkodziński / Piramida Films
Produkcja: Ewa Kwiatkowska i Piotr Wojtasik