Reklama

Pierwszy wpis w dzienniku Anny Frank nosi datę 12 czerwca 1942 roku. To dzień trzynastych urodzin żydowskiej dziewczynki, mieszkającej z rodziną w Amsterdamie. W prezencie dostała między innymi zeszyt, który zapisywała dzień po dniu przez dwa lata. Od lipca 1942 do sierpnia 1942 ukrywała się w oficynie kamienicy nad kanałem przy Prisengracht 263. Jej pamiętnik to dziś jedna z najważniejszych książek XX wieku. Został przetłumaczony na ponad siedemdziesiąt języków i wpisany na listę dziedzictwa kulturowego UNESCO.

Reklama

Anne Frank zaczyna pisać Dziennik

Anne urodziła się we Frankfurcie. Jej rodzina – mama Edith, ojciec Otto i siostra Margot opuścili opanowane przez nazistów Niemcy w 1934 roku i wyemigrowali do Holandii. W Amsterdamie siostry chodziły do szkoły Montessori, ojciec prowadził przedsiębiorstwo handlu przyprawami.

Gdy wybuchła wojna dziewczęta musiały przenieść się do żydowskiego liceum. Opis wszystkich kolegów i koleżanek z klasy, nie pozbawiony drobnych złośliwości to jedna z pierwszych notatek Anne. „Sądzę, że będę Ci mogła wszystko powierzyć, tak jak jeszcze nigdy nikomu, i mam nadzieję, że będziesz dla mnie wielkim oparciem”, napisała 12 czerwca 1942 roku w pamiętniku. „Aby to wyobrażenie długo wyczekiwanej przyjaciółki powiększyć jeszcze w mojej fantazji, nie chcę tak po prostu, jak każdy inny, umieszczać w tym dzienniku faktów, ale chcę mu pozwolić, aby sam był tą przyjaciółką, a ta przyjaciółka ma na imię Kitty”.

Trzy tygodnie później rodzina Frank została zmuszona do opuszczenia wygodnego mieszkania przy placu Merwedeplein. Żydom w okupowanej Holandii wiodło się coraz gorzej, Niemcy stopniowo wprowadzali coraz ostrzejsze ograniczenia od obowiązku noszenia gwiazdy Dawida, oddania własnych rowerów, zakazu przemieszczania się autem i tramwajem, godzinę policyjną po systematyczne wywożenie ich do obozów zagłady.

Właśnie takie wezwanie do stawienia się w siedzibie SS przyszło do rodziny Frank w środę, 8 lipca 1942. Następnego dnia o świcie Anne ubrana w kilka warstw rzeczy, żeby nie brać ze sobą zwracającej uwagi walizki zamknęła za sobą drzwi i udała się do kryjówki na Prinsengracht. W mieszkaniu zostawiła ukochanego kotka Moortje, którego w dzienniku wspominać będzie wiele razy. “Chcieliśmy uciec, jedynie uciec i bezpiecznie przybyć na miejsce, nic więcej”.

Czytaj także: Barbara i Krzysztof Kamil Baczyńscy: kochali się, mieli mieć dziecko. Zginęli w Powstaniu Warszawskim

Opis przejścia z kamienicy frontowej do ukrytej z tyłu oficyny na Prinsengracht jest tak skomplikowany, że trudno go sobie wyobrazić. W sieci można odbyć wirtualny spacer i obejrzeć miejsce, które stało się domem Anne i jej rodziny, Petronelli i Hermana van Pels (w dzienniku nazwanych van Daan), ich syna Petera, a także dentysty Fritza Pfeffera (w dzienniku – Albert Dussel).

Zobacz: Przeżyła piekło wojny, odniosła wielki sukces. Niezwykłe życie Niny Novak

Nie chcę żyć bez sensu

„Nie chcę jak większość ludzi żyć bez sensu. Chcę przynosić pożytek lub rozrywkę ludziom, którzy żyją dookoła mnie, a którzy mnie jednak nie znają, chcę żyć nadal, również po śmierci! I dlatego taka jestem wdzięczna Bogu, że przy narodzeniu dał mi już jedną możliwość, żebym się rozwijała i żebym pisała, a więc żebym wyrażała wszystko, co jest we mnie! Pisząc, wyrzucam z siebie wszystko, moje zmartwienie znika, moja odwaga odżywa! Ale, i to jest wielkie pytanie, czy będę jeszcze kiedyś mogła napisać coś wielkiego, czy zostanę jeszcze kiedyś dziennikarką i pisarką?”, zanotowała 5 kwietnia 1944 roku.

Pamiętnik Anne to historia przerażającej wojennej codzienności, ale też niezwykły opis uczuć dorastającej dziewczyny. Życie w oficynie jest trudne, jej mieszkańcy muszą zachowywać się cicho, nie wolno im ani na chwilę opuścić kryjówki. Pomagają im współpracownicy Ottona Franka Johannes Kleiman i Victor Kugler, Bep Voskuijl i Miep Gies, która zabierze i przechowa dziennik po aresztowaniach Gestapo.

Anne zmuszona jest dzielić mały pokoik z Fritzem Pfefferem, z którym trudno jej żyć w zgodzie. Jej łóżko ma zaledwie metr pięćdziesiąt, żeby się położyć, musi dostawić dwa krzesła.

Z czasem w kryjówce zaczyna brakować jedzenia, Anne nie bardzo ma też w czym chodzić – wyrasta ze wszystkich ubrań, które zabrała z domu. Mimo to wielokrotnie pisze w dzienniku, że ich sytuacja jest znacznie lepsza niż tych, którzy pozostali na zewnątrz.

Informacje o tym, co się dzieje w Holandii, o postępującej eksterminacji Żydów, budzących nadzieje poczynaniach aliantów ukrywający się czerpią ze słuchanego potajemnie radia lub od ludzi, którzy przynoszą im żywność.

Przeczytaj także: Przejmujące wspomnienia Wandy Traczyk-Stawskiej: „Wiedziałam, ze zaraz granat mnie rozerwie”

Jestem i będę szczęśliwa!

„Nie jestem bogata, nie mam pieniędzy ani dóbr ziemskich, nie jestem ładna, nie jestem inteligentna, nie jestem mądra, ale jestem i będę szczęśliwa! Mam szczęśliwą naturę, kocham ludzi, nie jestem podejrzliwa i chcę widzieć ich wszystkich razem ze mną szczęśliwych”, zapisała 25 marca 1944 roku.

Anne nie jest grzeczną dziewczynką. Kłóci się praktycznie ze wszystkimi – zwłaszcza z panią van Pels, ma też ogromny żal do matki, której zarzuca, że jej nie rozumie. „Ludzi poznaje się dobrze dopiero wtedy, kiedy się z nimi raz porządnie pokłóciło. Dopiero potem można oceniać ich charaktery”, pisze w dzienniku.

Wkurza ją siostra i dentysta, który nie chce się dzielić jedzeniem i nie pozwala jej korzystać ze stolika, przy którym mogłaby pisać. To między innymi opisy tych osób, które zamieściła w swoim dzienniku, spowodowały, że ojciec, który po wojnie wydawał dzienniki w pierwszym wydaniu, ocenzurował je. Zabrakło tam też fragmentów dotyczących dojrzewania i seksualności Anne, o których dojrzale i otwarcie pisała.

Moja lżejsza strona

Anne stara się żyć tak normalnie, jak to jest tylko możliwe. Mnóstwo czyta, choć jej krótkowzroczność pogłębia się, szydełkuje, z pasją uczy się stenotypii. Pod koniec pobytu w oficynie, w 1944 roku, nawiązuje romans z Peterem.

Już jako trzynastolatka na początku książki wyznaje, że od adoratorów wprost nie mogła się opędzić. Przed ucieczką zakochuje się w niej starszy kolega, Helmut.

Pod koniec dziennika wyznaje, że są „dwie Anne”. „Moja lżejsza, powierzchowna strona zawsze będzie wyprzedzała tę głębszą i dlatego stale będzie zwyciężać (…) Wszystko odczuwam inaczej niż wypowiadam i przez to mówią, że latam za chłopakami, że jestem flirciarą, mądralą i czytelniczką romansideł. Wesoła Anne śmieje się z tego, bezczelnie odpyskowuje, zachowuje się, jakby jej było wszystko jedno, ale o nie, dokładnie na odwrót reaguje ta cicha Anne”, notuje w swoim ostatnim wpisie 1 sierpnia 1944 roku.

Trzy dni później do oficyny wkracza Gestapo. Po aresztowaniu rodziny Frank, van Pels oraz Pfeffer, Kleiman i Kulger zostali przewiezieni do obozu przejściowego w Westerbork, a stamtąd do Auschwitz. Anne i Margot przetransportowano następnie do Bergen-Belsen, gdzie najpierw Margot, a później Anne zmarły na tyfus na krótko przed wyzwoleniem obozu przez Brytyjczyków. Zagładę przeżył tylko Otto Frank, który do końca życia mieszkał w Szwajcarii i zajmował się spuścizną po córce.

Czytaj także: Zofia Czerwińska: „Leża­łam w bezruchu cała w jego krwi, a dookoła świstały kule”

Wykonywał rozkazy

Do dziś nie wiadomo, kto zadenuncjował ukrywających się. Ostatnio pojawiła się jednak sensacyjna teoria. Zgodnie z nią miał się tego dopuścić notariusz Arnold van den Bergh, członek Judenratu w Amsterdamie, zmarły w 1950 roku w Londynie. Podobno zrobił to, by ratować własną rodzinę, której groziła wywózka. Teza została postawiona przez międzynarodowy zespół 20 badaczy pod kierownictwem byłego agenta FBI Vince Pankoke'a, który przez pięć lat pracował nad rozwiązaniem zagadki sprzed niemal 80 lat, wykorzystując najnowocześniejsze techniki śledcze. W połowie stycznia o wynikach prac poinformowały media holenderskie, a za nimi niemieckie. Teorię opisano w książce pt. „Anne Frank's Betrayal”, która niebawem trafi do księgarń. Już teraz budzi jednak kontrowersje i oburzenie wśród części badaczy.

Oficer, który dowodził akcją pojmania żydowskich rodzin – Karl Silberbauer – nie zabrał dziennika. Po wojnie opowiedział o nim Szymonowi Wiesenthalowi, który odnalazł go, prowadząc śledztwo w sprawie aresztowania Anne i pozostałych. Silberbauer nie uważał się za winnego ich śmierci tłumacząc, że „wykonywał jedynie rozkazy, winny natomiast jest człowiek, który złożył donos”. Jego zeznanie zakończyło jednak spekulacje dotyczące autentyczności dziennika, które pojawiły się po wojnie.

Pierwsze wydanie dzienników wyszło w 1947 roku i wkrótce potem pod kamienicę przy Prinsensgracht zaczęli przyjeżdżać czytelnicy chętni, by obejrzeć kryjówkę. Dziś w kamienicy znajduje się Muzeum Anne Frank, jedno z najbardziej obleganych miejsc w Amsterdamie. Po drugiej stronie rzeki IJ na budynku dawnej stoczni od 2016 widnieje mural upamiętniający Anne pod hasłem „Let me be myself”.

Czytaj także: Przyjaźnił się z Janem Pawłem II, Korą i hipisami. Niezwykła historia ks. Adama Bonieckiego

„To wielki cud, że nie zrezygnowałam ze wszystkich swoich oczekiwań, bo wydają się absurdalne i niewykonalne. Mocno się ich jednak trzymam, mimo wszystko, ponieważ wciąż jeszcze wierzę w wewnętrzną dobroć ludzi. Zupełnie niemożliwe jest dla mnie budowanie wszystkiego na bazie śmierci, nędzy i zamieszania”, napisała Anne w jednym z ostatnich wpisów przed aresztowaniem.

Reklama

Korzystałam z książki “Dziennik Anne Frank” Wydawnictwo Znak 2020.

Reklama
Reklama
Reklama