Agnieszka Osiecka do końca ukrywała przed przyjaciółmi, że zmaga się z chorobą. Tak wyglądały jej ostatnie chwile
Do końca życia pozostała wierna sobie i pisaniu
Agnieszka Osiecka nie informowała nikogo o diagnozie. Starała się ukryć ten fakt, nawet przed tymi, z którymi była tak mocno zwiaznaa. Zmarła po walce z chorobą nowotworową, o czym wiedzieli tylko najbliżsi... Wiele osób dopiero po jej śmierci zdało sobie sprawę z tego, że podczas ostatnich wspólnych spotkań, poetka już się z nimi żegnała.
Do samego końca pozostała wierna sobie i pisaniu. Choć jej związki się rozpadały, to otoczona była przyjaciółmi, na których zawsze mogła liczyć. To właśnie oni pomagali jej w walce z chorobą, gdy sama już się poddała... Dziś mija 27. rocznica śmierci Agnieszki Osieckiej. Poetka odeszła 7 marca 1997 roku. Przypominamy, jak wyglądały ostatnie miesiące jej życia.
Agnieszka Osiecka: odeszła zbyt wcześnie. Choroba nowotworowa
U Agnieszki Osieckiej chorobę nowotworową zdiagnozowano w 1996 roku. To właśnie ona była powodem śmierci poetki. Wybitna tekściarka odeszła 7 marca 1997 roku. Niewielu jednak wiedziało, że artystka od miesięcy zmaga się z rakiem. Początkowo ona sama nie wiedziała, co jej dolega. Być może ciągłe bycie w stanie upojenia alkoholowego sprawiło, że przegapiła pierwsze oznaki choroby? „Jej choroba alkoholowa postępowała powoli. Zaczęło się od tego, że była osobą towarzyską. Nie lubiła samotności. Ciągle się bawiła, wychodziła do znajomych. I często - alkohol. Bo w Polsce nie można się przecież bawić przy soku czy herbacie. Potem przez całe lata była na okrągło w stanie podchmielenia. Długo potrafiła to kontrolować, w końcu kontrolę straciła”, powiedział Daniel Passent w rozmowie z Grzegorzem Sroczyńskim dla wyborcza.pl.
Choroba nowotworowa mocno zaatakowała organizm Osieckiej: „Pewnego dnia, to było chyba trzy lata przed śmiercią, Agnieszka powiedziała: »Wiesz co, Hanusiu, chyba będę musiała mniej pić«. „Tak. A to dlaczego?” – zapytałam. „Chyba mam coś z jelitami” – i pomyślałam, że ma wrzody na żołądku. Powiedziała też, że będzie miała operację jelita. Zapytałam, czy ją boli. „Bardzo” – usłyszałam. Chciałam wiedzieć, od jak dawna ma ten ból. Agnieszka powiedziała, że mniej więcej od roku. „Idę na jakieś badania, bo Danuś mówi, żebym poszła” – pomyślałam, że to dobrze, bo trzeba się przebadać. Ale Agnieszka zaczęła chudnąć, myślę, że ten rak robił swoje. W czerwcu 1996 roku, od Agaty albo Daniela, dowiedziałam się, że to rak. Nie miała już wtedy końskiego ogona, bo wypadły jej włosy od chemii. Ale nigdy w życiu nie powiedziała na ten temat ani słowa”, wspomina Hanna Bakuła w książce Beaty Biały Osiecka. Tego o mnie nie wiecie.
Czytaj też: Marianna Schreiber ujawniła kulisy rozstania z mężem. Jednej rzeczy nie mógł znieść
Według Barbary Wiszniewskiej Agnieszce Osieckiej długo udawało się udawać, że nic jej nie dolega. To właśnie ona towarzyszyła poetce w ostatnich dwóch latach życia. Osiecka ukrywała chorobę nawet przed przyjaciółmi, bowiem nie chciała słyszeć słów współczucia czy żalu: „Nigdy nam nie powiedziała, że jest umierająca, że nowotwór tak szybko postępuje. Wiedzieliśmy o tym od innych. Gdy schodziliśmy na temat jej choroby, nie odpowiadała, uciekała od rozmowy”, mówi. „Niemal wszystkie tarapaty, w które się wpakowałam, wszystkie plagi i koszmary zawdzięczam samej sobie”, mawiała poetka. Dlaczego unikała rozmowy o nowotworze i śmierci? Agnieszka Osiecka zdaniem jej przyjaciela Janusza Andermana nawet sama ze sobą unikała tego tematu. Wolała uważać, że choroba jej nie dotyczy: „Chyba się poddała. Pod koniec życia odbywała liczne wizyty – po prostu żegnała się z ludźmi. Wcześniej dużo za dużo piła, umykała przed chorobą”, mówi pisarz, który przyjaźnił się z poetką przez dwadzieścia lat.
Czytaj też: Współpracowała z Osiecką i Rodowicz, ma na koncie setki hitów. Swój dorobek straciła w gigantycznym pożarze
Z kolei według poetki Magdy Czapińskiej Osiecka bała się śmierci i uciekała od niej, ale mimo wszystko „poradziła sobie heroicznie”. Jak wyjawia w rozmowie z Beatą Biały, Agnieszka Osiecka sama załatwiła sobie zarówno miejsce w szpitalu, jak i na cmentarzu: „W chorobie była niezwykle dzielna i nie chciała o tym rozmawiać. Na niewinne pytanie: „Agnieszko, jak się czujesz?” – odpowiadała: „Jak się mam czuć? Jak wszyscy”. Była wtedy w zaawansowanym stadium choroby nowotworowej. Wyraźnie pokazywała nam granice, które musimy uszanować. Potem zrozumiałam, że tak właśnie stawiała czoło śmierci”, mówi wprost Magda Czapińska. „Wolała żyć, niż chorować [...] Agnieszka miała tam [w szpitalu - dop. red.] stałe łóżko. Przychodziła, brała chemię, ubierała się, wychodziła, kiedy chciała. Żyła normalnie, bywała w kawiarniach, a nikt nie wiedział, że na noc wraca do szpitala albo że musi tam zostać na dłużej. Wielu pewnie myślało, że znowu „zniknęła”, pojechała na Mazury czy do Ameryki, a ona znikała… w szpitalu”, wyznała w jednym z wywiadów Krystyna Janda.
Wanda Rudkowska wspominała, że poetka nie szczędziła sobie drobnych przyjemności. „Mieszała szampana z wodą. Lekarz powiedział, że to już jej nie zaszkodzi. Jak ma się lepiej czuć, to niech pije”. Maryla Rodowicz z kolei doskonale pamięta swój koncert w Sali Kongresowej pod koniec 1966 roku, na którym zjawiła się Agnieszka Osiecka. Przyszła posłuchać swoich piosenek i się z nimi pożegnać. „Agnieszka przepłakała cały koncert. W pewnym momencie wparowała na scenę w jednym z tych swoich kapeluszy. Niesamowicie wzruszona. To było jej pożegnanie. Trzy miesiące później umarła”, wspominała piosenkarka.
Ostatnie chwile Agnieszki Osieckiej. Choroba ją zniszczyła
W grudniu 1996 roku Agnieszka Osiecka czuła się już fatalnie i udawanie, że choroba jej nie dotyka, na nic się zdało. „Była zniszczona przez chorobę, ale przede wszystkim zaniedbana i smutna – miała siwe, tłuste włosy zaplecione w warkoczyki i pomarszczoną skórę. Usiadła w kącie, wypiła pięćdziesiątkę wódki, coś tam powiedziała i wyszła. To było nasze ostatnie spotkanie, Agnieszka zmarła w marcu”, wspomina żona Daniela Olbrychskiego, Krystyna Demska-Olbrychska.
Agnieszka Osiecka czuła, że choroba postępuje. Porządkowała swoje sprawy - wyremontowała mieszkanie, wykupiła miejsce na cmentarzu, uregulowała rachunki. Przyjaciele, którzy wiedzieli ją na tydzień przed śmiercią sądzili, że z jej zdrowiem nastąpiła poprawa. „Wiedziała, że umiera. Ostatni raz widziałem ją jakieś dwa tygodnie przed śmiercią. Pomyślałem, że chyba lepiej jest z jej zdrowiem – siedzieliśmy do późnej nocy, wypiła ze dwie butelki wina. Nie wyglądała mi na kogoś schorowanego, zżartego przez raka, bo przecież fizycznie by tego nie wytrzymała. Umówiliśmy się za jakieś dziesięć dni, ale to był przesadny optymizm. Nie byłem na jej pogrzebie. Wolałem zachować w pamięci jej żywy obraz”, wspomina pisarz Janusz Anderman.
Agnieszka Osiecka, Hanna Bakuła, 1996 rok
Do ostatnich chwil mogła liczyć m.in. na ostatniego partnera, Andre Ochodlo. Był jedną z niewielu osób, która znała prawdę o jej chorobie. W wywiadach wspominał, że ukochana nauczyła go prawdziwie żyć, dała mu przyspieszony kurs życia. Potem inaczej patrzył na wiele kwestii. „Agnieszka Osiecka była jedynym człowiekiem w moim życiu, z którym z taką lekkością, na tak wysokim poziomie intelektualnym spędziłem czas. Wielki człowiek, wielka poetka, wielki umysł. Byliśmy razem 3 lata, aż do śmierci Agnieszki. Gdy zmarła, powoli docierało do mnie, jak wiele mi dała. Spotkanie z nią wyostrzyło moje spojrzenie na sprawy istotne. Inaczej mówiąc – miałem swój przyśpieszony kurs życia. Dzięki Agnieszce, chociaż dotknąłem takich pojęć jak dobroć i tolerancja, strach, nieśmiałość, samotność”, wspominał ją w Prestiż Trójmiasto Marcie Jaszczerskiej.
Pod koniec 1996 roku wybrali się na Majorkę. To były piękne dni wypełnione szczęściem i ciepłem, spacerami, kąpielami. Agnieszka Osiecka planowała przyszłość. Zapomniała o bólu i chorobie. "Widziałem wtedy w jej oczach życie, nadzieję... Gdy wróciliśmy do zimnej Warszawy, jej walizka pełna była tekstów piosenek, których już nie miała usłyszeć ze sceny", mówił Andre Ochodlo na łamach Dziennika Bałtyckiego.
„Najgorsze jest to, że człowiek wciąż sobie powtarza: jeszcze zdążę, na pewno zdążę, przecież mam mnóstwo czasu. Później okazuje się, że tego czasu wcale nie ma tak dużo. A potem pstryk, iskierka gaśnie”, pisała Agnieszka Osiecka. Niestety jej iskra zgasła przedwcześnie, 7 marca 1997 roku. Andre Ochodno był przy niej w ostatnich dniach. Z kolei córka artystki, podkreślała, że mama nigdy nie okazała w tej trudnej sytuacji strachu. „Oszukiwała prawie wszystkich. Ostatni rok przeżyła brawurowo. Jej skłonność do okłamywania się dała tym razem pozytywne rezultaty. Nigdy się nie przyznała, że się boi. Była wkurzona, jak w szpitalu posadziłam ją na wózku. Kiedy traciła przytomność, powiedziała do mnie ostatnie słowa: "Do d**y”, mówiła Agata Passent [cytat za Plejada.pl]
Agnieszka Osiecka, 1996 rok
Tak Agnieszka Osiecka żegnała się z przyjaciółmi
Artystkę żegnały tłumy. Jak wspominają jej przyjaciele, w ostatniej drodze towarzyszyli jej ludzie znani z ekranu, politycy, ale i zwykli mieszkańcy stolicy, którzy znali poetkę jako sąsiadkę czy koleżankę. Po pogrzebie Agnieszki Osieckiej jej najbliżsi poszli do jej ulubionego baru.
„Najgorsze jest to, że człowiek wciąż sobie powtarza: jeszcze zdążę, na pewno zdążę, przecież mam mnóstwo czasu. Później okazuje się, że tego czasu wcale nie ma tak dużo. A potem pstryk, iskierka gaśnie”
„Jeszcze zdążę wam zaśpiewać, opowiedzieć, jeszcze zdążę posadzić drzewa cudowne, zielone. Jeszcze zdążę zapomnieć i wspomnieć, znowu nie wiedzieć. I znajdę czas na śmiech, na rozpacz – słowo. We mnie tłucze się wiatr i śpiewa róg, posłuchajcie, posłuchajcie: litanię dla skowronka już pisze Bóg. Posłuchajcie, posłuchajcie już przystanął z ciekawością czas. Żegnam was, Żegnam was...”, pisała w jednym ze swoich ostatnich dzieł Litania do skowronka (Żegnam was).
Choć od śmierci Agnieszki Osieckiej minęło 27 lat, pamięć o artystce i jej twórczości wciąż jest żywa, a także dzięki przyjaciołom, którzy chętnie i często wspominają to, jak wielkim była człowiekiem. Bo jak mówi Magda Czapińska: „Przypomina mi się jedna z ostatnich scen z filmu Grażyny Pieczuro: Agnieszka mówi, że kiedy umrze, to odejdzie taką ścieżką, po której będzie mogła czasem wracać na Ziemię. Po tych słowach odwraca się, a za nią widać rozprute niebo, ślad po odrzutowcu. „Właśnie taką ścieżką” – mówi na koniec. Czasem patrzę w niebo i ilekroć widzę taki ślad, wyobrażam sobie, że zaraz rozchyli się kotara z chmur i Agnieszka uśmiechnie się do mnie. Bo zawsze wyobrażam ją sobie uśmiechniętą i szczęśliwą”.
Agnieszka Osiecka, Warszawa, 1994