Reklama

Jedną z najważniejszych rzeczy dla agentów Secret Service są procedury. Wszystko w ich zawodowym życiu oparte jest według ściśle określonych harmonogramów i wypracowanych przez lata modelów zachowań. Świat w ogniu w reżyserii Rica Romana Waugha przypomina… życie takiego właśnie agenta. Zbudowany w całości z procedur charakterystycznych dla sensacyjnych thrillerów politycznych, nie odważy się ani przez chwilę wyjść poza schemat. Świat w ogniu już w kinach.

Reklama

„Świat w ogniu”. Opis fabuły

Mike Banning (Gerard Butler) to jeden z najlepszych agentów Secret Service w historii. Bezkompromisowy, skuteczny, lojalny. W jego karierze nie brakowało momentów sławy, które sprawiły, że wkrótce ma zostać awansowany na dyrektorskie stanowisko. Mało kto jednak wie, że twardy Banning zmaga się z poważnymi problemami. Lata na polu walki pozostawiły poważną skazę na jego psychice. W tajemnicy przed prezydentem Trumbullem (Morgan Freeman), a także przed żoną Leah (Piper Perabo), Mike bezskutecznie szuka pomocy u specjalistów. Poważnie też zastanawia się nad rzuceniem służby i przejściem na emeryturę przynajmniej do czasu poradzenia sobie z prywatnymi kłopotami. Nie będzie miał jednak czasu na to, by zrezygnować ze służby. Prezydent Trumbull staje się obiektem ataku terrorystycznego, z którego cudem udaje mu się ocaleć. W stanie śpiączki trafia do szpitala, a jedynym z agentów, którym udało się przeżyć bezlitosny atak jest Banning. Budzi to wiele podejrzeń pod jego adresem. Kiedy na tajnym koncie Banninga odnalezionych zostaje 10 milionów dolarów niewiadomego pochodzenia, bohater w jednej chwili staje się wrogiem publicznym numer jeden.

Recenzja filmu „Świat w ogniu”

To już trzecie spotkanie z walecznym Mikiem Banningiem, w którego rolę po raz kolejny wciela się Gerard Butler. Do tej pory jego bohater stawiał czoła bezwzględnym terrorystom, którzy zaatakowali Biały Dom i Londyn. Wydawać by się mogło, że naturalną koleją rzeczy będzie podwyższenie poprzeczki i kolejne ataki terrorystyczne, których celem będzie być może cały kraj? Na taki rozwój sytuacji wskazywałby polski tytuł Świat w ogniu, jednak w rzeczywistości trzecia część przygód Banninga obiera dość niespodziewany kurs. Zagrożenie dla świata tu co prawda istnieje, ale główny ciężar fabuły położony został na demony głównego bohatera i cenę, jaką Mike musi zapłacić za lata ciężkiej służby.

Widzowie spodziewający się nieustannej akcji i popisów kaskaderskich będą musieli długo poczekać. Nie tylko za sprawą położenia nacisku na psychologię bohatera, ale też na decyzję o tym, by efektowne strzelaniny zastąpiły wybuchy. Trudno emocjonować się agentami Secret Service strzelającymi do dronów, a gdy przychodzi do bardziej konkretnej konfrontacji, rozwiązaniem jest właśnie seria wybuchów. W dobie kina akcji pokroju trylogii przygód Johna Wicka, takie rozwiązanie trzeba uznać, że niesatysfakcjonujące i odbębnione po linii najmniejszego oporu. Szczególnie że generowane komputerowo wybuchy nie robią takiego wrażenia. W ogóle od strony efektów specjalnych cała seria Has Fallen kuleje najbardziej.

Zwiastun filmu „Świat w ogniu”

W tym momencie należy uspokoić i wyraźnie zauważyć, że Świat w ogniu nie jest dramatem psychologicznym, a konsultowane z prawdziwym agentem Secret Service cierpienia Mike’a Banninga nie wykraczają poza odhaczone elementy obowiązkowe programu. Ukrywanie złego stanu zdrowia przed rodziną, nieprzespane noce, kłopoty z zachowaniem równowagi i trzeźwą oceną sytuacji, nocne koszmary, których nie należałoby się spodziewać po twardo stąpającym po ziemi Banningu. Wszystko to kończy się wraz z rozpoczęciem polowania na naszego bohatera. Jego stan psychiczny nie przeszkodzi mu w robieniu tego, co potrafi najlepiej. „To nie ty go ścigasz, to on na ciebie poluje”, by zacytować nieśmiertelny cytat z filmu Rambo: Pierwsza krew. To również kwintesencja Świata w ogniu ukryta pod pozorem prezentowania kina poważniejszego niż w rzeczywistości jest.

Film Waugha to kolejna propozycja, która z pewnością zrobiłaby wrażenie trzydzieści lat temu na kasetach wideo. Na chwilę obecną kino sensacyjne stoi na tak zaawansowanym poziomie, że tego typu filmy skazane są na utonięcie pośród kinowych przeciętniaków, o których za tydzień nikt nie będzie pamiętał. Pierwsza część serii, film Olimp w ogniu, przedstawiła widzom bohatera, którego nie sposób nie lubić i któremu nie sposób nie kibicować. Atutem nie bez znaczenia był również fakt, że cała seria otrzymała kategorię R, czyli przeznaczoną dla dorosłego widza. To pozwoliło na stworzenie filmu, do jakiego przyzwyczaiło kiedyś kino prosto z kaset VHS. Zamiast jednak wykorzystać wszystkie te możliwości w kreatywny sposób, autorzy serii postanowili spocząć na laurach i zadowolić się przekonaniem, że sympatia widzów do głównego bohatera sprawi, że i tak wybiorą się oni po raz trzeci do kina.

Świat w ogniu zadowoli widza, który potrafi przymknąć oko na scenariuszowe bzdury (na początek kto uwierzy, że Mike Banning mógłby zorganizować zamach na prezydenta Stanów Zjednoczonych?) i który lubi zobaczyć filmy oglądane przez niego już trzydzieści lat temu. Z pewnością wśród atutów filmu Waugha trzeba wymienić też Nicka Nolte w roli ojca Mike’a Banninga. Wydaje się, że dobrym kierunkiem serii byłoby nakręcenie filmu o jego przygodach. 5/10.

Reklama

Plakat filmu Świat w ogniu:

Materiały prasowe
Monolith Films/materiały prasowe
Reklama
Reklama
Reklama