Reklama

Teresa Marczewska grała we wszystkich ważnych filmach męża. Jest jego żoną i muzą. Wojciech Marczewski ma w swoim dorobku takie klasyki, jak „Weiser” na podstawie powieści „Weiser Dawidek” Pawła Huelle. A wcześniej: „Zmory”, „Ucieczkę z kina Wolność” z głośną rolą Janusza Gajosa czy „Dreszcze” z Markiem Kondratem w roli stalinowskiego wychowawcy na obozie młodzieżowym. To tam piękną druhnę zagrała Teresa Marczewska. Wojciech Marczewski mówi, że lubi pracować z żoną, bo jako aktorka nie jest typem gwiazdy filmowej, która zawsze czuje się silna i pewna siebie. „Raczej pracuje tak, jakby każdy film był jej pierwszym. Ta niepewność powoduje, że jej gra staje się autentyczna, niepowtarzalna". Są razem ponad 50 lat, jak wygląda ich związek?

Reklama

Teresa Mmarczewska w filmie Henryka Kluby "Słońce wschodzi raz na dzień", 1967, fot. archiwum Filmu/Forum

Wojciech Marczewski o małżeństwie: ślub to najlepsza decyzja w moim życiu

Poznali się w końcu lat 60. Zobaczył ją na planie serialu „Stawka większa niż życie”, gdzie zagrała Simone w odcinku „Akcja: Liść dębu”. Jak opowiadał w rozmowie z Damianem Jankowskim zauważył, że czymś się wyróżnia. Zaintrygowała go. Pojechał do niej do Krakowa, gdzie Teresa Kamińska (to jej panieńskie nazwisko) jeszcze studiowała w Szkole Teatralnej im. Ludwika Solskiego. Zaproponował jej rolę w swoim filmie. Ona myślała, że to żart, że reżyser przyjechał specjalnie do niej.

Teresa i Wojciech Marczewscy są z tego samego pokolenia. Ona urodziła się w 1948 roku w Jarosławiu na Podkarpaciu. On w 1944 roku w Łodzi. Zadebiutowała w filmie Henryka Kluby „Słońce wschodzi raz na dzień” z 1967 roku. Oprócz współpracy z mężem grała w m.in. w filmach: „Życie jako śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową”, „Rysa”, „Kto nigdy nie żył”. Ma też na swoim koncie wiele wybitnych ról teatralnych. Widzowie na pewno kojarzą ją z serialem „Barwy Szczęścia” i rolą Krystyny Stankiewicz. Zagrała tam wspólnie z synem Maciejem Marczewskim.

Zobacz też: Janusz Kruk był królem sceny - traktował swoje życie, jak jeden z występów. To doprowadziło go do śmierci

Wojciech Marczewski mówi o swoim związku: „Zaczęliśmy razem pracować, przyjaźnić się i czuć wobec siebie coś więcej. Gdzieś po miesiącu znajomości oświadczyłem się. To było jakoś w czerwcu, we wrześniu wzięliśmy ślub. Najlepsza decyzja mojego życia, zdecydowanie! Nie wiem, czy dla Teresy, bo ona z wielu rzeczy dla mnie zrezygnowała”, opowiadał reżyser w rozmowie z Damianem Jankowskim w książce „Świat przyspiesza, ja zwalniam”.

Teresa i Wojciech Marczewski , Festiwal Filmowy w Gdyni, 1990, film "Ucieczka z kina Wolnosć" zdobył Złote Lwy , fot. PAP/CAF/Stefan Kraszewski

Małżeńska nuda? Nic z tych rzeczy

Przez kilka lat widywali się głównie w weekendy. Ona grała w teatrze w Toruniu, potem w Łodzi, on był na planach filmowych. Ona pomieszkiwała w Łodzi u jego rodziców. W 1974 roku urodził się ich starszy syn Filip, dzisiaj reżyser filmowy, a w 1979 Maciej, dziś aktor Teatru Współczesnego w Warszawie. Po urodzeniu dzieci aktorka skupiła się na ich wychowaniu, na domu. Teresa i Wojciech Marczewscy przenieśli się do stolicy. Tu stworzyli wreszcie swój prawdziwy dom. Jak wspominał Wojciech Marczewski: „Bywały trudne chwile, jak w każdym małżeństwie, ale nasze życie było bardzo udane i ciekawe. Wciąż jest. Pandemię na przykład spędziliśmy razem. Ja w ciągu dnia na poddaszu, Teresa na dole. Spotykaliśmy się na posiłki. A po kolacji siedzieliśmy i po prostu rozmawialiśmy. Od dwudziestej do drugiej w nocy… Niektórzy mówią, że po tylu latach ludzie są sobą znudzeni, a ja myślę, że to nieprawda”.

Zobacz też: Choroba zatrzymała rozwój jej kariery. Jak dziś wygląda życie Toni Braxton i jak zmieniła się autorka hitu Un-Break My Heart?

Kadr z filmu "Quo Vadis". Teresa Marczewska, Rafał Kubacki, Magdalena Mielczarz, 2001 rok, fot. Prończyk/AKPA

Być żoną reżysera

Teresa Marczewska uważa, że nie jest łatwo grać w filmie, będąc żoną reżysera - najbliższa osoba najwięcej obrywa, bo wiadomo, że najłatwiej przebaczy. „Na mnie skrupiają się wszystkie burze, a przy tym dla mnie reżyser nigdy nie ma czasu. Innych bierze na bok, coś tłumaczy, a ja słyszę tylko: „Skup się i graj!” Po ostatnim ujęciu powiedziałam: „Nigdy więcej, wolę ci gotować”. Ale kiedy już przebolałam wszystkie upokorzenia, pomyślałam sobie: „No, zagrałabym jeszcze raz”. Tylko nigdy mu tego nie powiem. (...), opowiadała Marczewska w rozmowie dla magazynu „Film”.

Oboje podkreślają, że niezależnie od pracy, najbardziej liczy się dla nich rodzina. I chociaż w ich życiu bywały lepsze i gorsze chwile, sprawy bliskich zawsze liczyły się najbardziej. „Jestem pewna, że również mój mąż, gdyby musiał wybierać, wybrałby życie prywatne”, tłumaczyła Teresa Marczewska w „Filmie”. Z kolei jej mąż podkreślał, że gdyby miał wybierać między zawodem a rodziną, to bez wahania oddałby najważniejsze filmy za życie z najbliższymi. A jego najpiękniejsze wspomnienia to wakacje spędzane z Teresą i chłopcami. Dzisiaj Teresa i Wojciech Marczewscy mają już dorosłe wnuki, które bardzo kochają...

Reklama

Czytaj także: Bez niego trudno było sobie wyobrazić polskie kino. Śmierć Zdzisława Maklakiewicza owiana jest tajemnicą

Reklama
Reklama
Reklama