Pobrali się "tak po prostu", choć jak podkreśla żona słynnego reżysera, nie potrzebowali ślubu do szczęścia. W okresie PRL-u był za to czymś bardzo praktycznym. Krystyna Cierniak-Morgenstern miała wtedy zaledwie 19 lat i niewiele pojęcia o tym, jak wyprawić przyjęcie weselne. Na pomoc na szczęście przybyła jej mama. Jak przebiegała ceremonia i wesele?

Reklama

[Ostatnia aktualizacja treści 21.05.2024 r.]

Krystyna i Janusz Morgensternowie: gdy się poznali, powiedział jej, że nigdy się nie ożeni

Krysia Morgenstern (wówczas Cierniak) przyjechała do Warszawy z Inowrocławia na studia medyczne. Zabrakło jej kilku punktów, za to bez problemu przyjęto ją na… ASP. Janusz Morgenstern był wtedy studentem filmówki, na wydziale reżyserii. Młody, przystojny i utalentowany. Wraz z kolegami regularnie odwiedzał Akademię Sztuk Pięknych w poszukiwaniu atrakcyjnych statystek. Na korytarzu rozlegało się wtedy zawsze donośne: „Reżyser przyszedł!” i wszystkie dziewczyny zrywały się podekscytowane.

Podczas jednych z takich odwiedzin doszło do sceny niczym z filmu: Krysia (blondynka uczesana w kok) schodzi po schodach, Kuba (przystojny, ciemnowłosy, elegancki) siedzi na dole i nie spuszcza z niej wzroku. Klasyczna miłość od pierwszego wejrzenia. Jeszcze tego samego wieczoru powiedział jej podczas kolacji: „Nigdy się nie ożenię”. „Skąd pomysł, że bym chciała?!” – odparowała. Oświadczył się cztery lata później.

Zobacz też: Bez operacji ratującej życie nie miał wielkich szans, wolał odejść niż stracić głos. Jacek Lech żył dla śpiewania

Zobacz także

Krystyna Cierniak-Morgenstern, plastyczka, Warszawa, 1963

Andrzej Wiernicki / Forum

Jak wyglądały śluby w PRL-u? "Nie były do niczego potrzebne"

Czasy PRL-u były szare i ponure. Byli jednak ludzie, którym udało się pokolorować otaczający ich świat. Żyli z pomysłem, często wbrew zasadom, ale zawsze w zgodzie ze sobą i z miłością. Zmęczeni wojną i wszechogarniającą beznadzieją szukali wytchnienia i szczęścia u boku drugiej osoby. Mimo to lata 60. i 70. nie sprzyjały zawieraniu małżeństw.

Krystyna Cierniak-Morgenstern mówi, że wielu przyjaciół jej i jej męża żyło po prostu w związkach nieformalnych. Śluby nie były im do niczego potrzebne. No, może z wyjątkiem rzeczy praktycznych. Na przykład po to, żeby zdobyć mieszkanie.

Zobacz też: Grażyna Barszczewska została sama z kilkuletnim synem. Jej pierwszy mąż zginął w wypadku

Jak wyglądał ślub Krystyny i Janusza Morgensternów?

Jak to się stało, że reżyser w końcu oświadczył się swojej ukochanej? Krystyna Cierniak-Morgenstern wspomina, że ślub z Januszem „Kubą” Morgensternem wzięła… tak po prostu. „Mieszkaliśmy wtedy z Kubą na Starym Mieście. Wracałam do domu i spotkałam koleżankę, która powiedziała mi, że mama nie pozwala jej się ze mną przyjaźnić, bo żyję bez ślubu. Po powrocie do domu opowiedziałam to Kubie jako śmiesznostkę, a on na to, że właściwie to ona ma rację. Zaproponował, żebyśmy się pobrali. Zgodziłam się oczywiście. Poszłam na ciuchy, gdzie za grosze kupiłam białą bluzkę do ślubu”. Ich wesele nie było dla przyjaciół wielkim wydarzeniem towarzyskim, ponieważ życie towarzyskie kwitło i bez ślubu.

Po wizycie w urzędzie stanu cywilnego wieczorem, w małym mieszkanku Morgensternów zjawili się przyjaciele państwa młodych. Był Zbigniew Cybulski z przyszłą żoną Elżbietą, który chwilę wcześniej był ich świadkiem podczas ceremonii, Kazimierz Kutz, Andrzej Wajda. Państwo młodzi zapowiedzieli, że na weselu będą tylko drinki, ale mama Krysi przyniosła olbrzymiego pieczonego indyka.

„Mama wpadła z pieczonym indykiem, a oprócz tego było tylko wino. Mi nie przyszło do głowy, że powinnam coś przygotować na przyjęcie. Miałam 19 lat”, wspomina Krystyna Cierniak-Morgenstern. I dodaje: „I nagle zostaliśmy mężem i żoną. Na 52 lata. Za krótko!”.

Czytaj również: Wszedł do pustego domu, na stole leżała kartka z pożegnaniem. Wiesławowi Gołasowi zawalił się wtedy świat

Krystyna i Janusz Morgenstern podczas ślubu w 1963 roku ze świadkiem - Zbigniewem Cybulskim.

archiwum prywatne

Krystyna Cierniak-Morgenstern wspomina wesele. Na ich ślubie był Cybulski

Krystyna Cierniak-Morgenstern podkreśla, że w tamtych czasach śluby nie były jakimiś ważnymi wydarzeniami, o których pisałyby gazety i bez przerwy by rozmawiano. Z wyjątkiem ślubu Cybulskiego, o którym później pisano: „Cybulski w kajdanach!”, „Cybulski stracił wolność”. „Nie to, co teraz. Z pompą wesele i z pompą rozwód”, żartuje.

Przyjęcie weselne u Morgensternów też poniekąd odbyło się z pompą, a raczej z hukiem, bo „poległy” zabytkowe przedwojenne kieliszki, które mama panny młodej otrzymała w prezencie ślubnym i które sprezentowała młodym. „Mama ustawiła je na stoliku. One były takie piękne. Z cieniutkiego szkła. Zbyszek Cybulski przechodził, machnął ręką i wszystkie się potłukły. Mama nie była szczęśliwa, ale wszyscy zaraz zaczęli krzyczeć, że to na szczęście”, wspomina Krystyna Cierniak-Morgenstern. Zabawa trwała do rana.

Gdy stawali na ślubnych kobiercach, wierzyli, że to na zawsze. Ale jak twierdzi Krystyna Morgenstern-Cierniak: „Wtedy ślub do miłości w ogóle nie był potrzebny. W większości wszyscy nasi przyjaciele kochaliby się do końca i bez ślubu”.

Zobacz też: Ten widok był niezwykły. Tak wyglądało przyjęcie weselne Barbary i Jana Himilsbachów

Reklama

Janusz „Kuba” Morgenstern z żoną Krystyną, Warszawa, 10.2010 r.

PAP/ Maciej Kłoś
Reklama
Reklama
Reklama