Reklama

Teksty napisane przez Jonasza Koftę zna prawie każdy: piosenki jego autorstwa były prawdziwymi przebojami. Wymieniany wśród najważniejszych polskich autorów obok takich nazwisk jak Agnieszka osiecka czy Wojciech Młynarski, artysta na zawsze zapisał się na kartach historii polskiej piosenki m.in. dzięki utworom takim jak „Śpiewać każdy może”, „Wakacje z blondynką” czy „Pamiętajcie o ogrodach”. Niestety artysta zmarł przedwcześnie w wieku zaledwie 46 lat. Gdy umierał, przyjaciele myśleli, że... tylko żartuje.

Reklama

Jonasz Kofta już w latach młodzieńczych

Jonasz Kofta był nietuzinkowym artystą i wybitnym tekściarzem. Spod jego pióra wyszły dziesiątki tekstów piosenek i wierszy. Jak mówiono, jego talent był bardzo naturalny: „Jonasz miał taką znakomitą przewagę nad niektórymi autorami, że tak samo poruszał się w poezji, satyrze i piosence” mówił o nim Jerzy Mamcarz po 17. Ogólnopolskim Festiwalu im. Jonasza Kofty „Moja Wolności”. Co ciekawe, jego artyzm nie zatrzymywał się jedynie na słowach: w wolnych chwilach także malował.

O tym, że chce być artystą wiedział od zawsze. Urodzony w Wołyniu jako Janusz Kaftal, już jako nastolatek marzył o zrobieniu wielkiej kariery. Chociaż ostatecznie mu się udało, jego droga na szczyt była wyjątkowo trudna i pełna potknięć. W wieku zaledwie kilkunastu lat zaczął nadużywać alkoholu, co poważnie odbiło się na jego edukacji. Gdy pewnego razu upił się do nieprzytomności na wyjeździe szkolnym omal nie wyrzucono go ze szkoły. Uratowało go jedynie to, że nauczyciele dostrzegali jego wyjątkowy talent i postanowili dać mu jeszcze jedną szansę. Udało mu się ukończyć liceum i dostał się na ASP, gdzie poznał swoją pierwszą żonę, Jagę. Chociaż początkowo oboje byli w innych związkach, kilka miesięcy później połączyło ich uczucie i zaczęli się spotykać. Wydawało się, że ma przed sobą świetlaną przyszłość, nie tylko pod względem kariery, ale także i w sprawach sercowych. Niestety jego problem z alkoholem nie był jedynie młodzieńczym buntem, a problemem, który towarzyszył mu praktycznie całe życie...

Czytaj także: Poznali się w podstawówce, wychowali czwórkę dzieci. Związek Mateusza i Iwony Morawieckich owiany jest wielką tajemnicą

PAP/Maciej Kłoś

Jonasz Kofta z żoną Jagą Kofta

Jak zmarł Jonasz Kofta? Wszyscy myśleli, że żartuje

Jak się szybko okazało, z choroby alkoholowej wyjść jest naprawdę ciężko. Jak opowiadał po latach o Jonaszu Kofcie jego syn, artysta zawsze pił regularnie. „Pił wtedy, kiedy było mu źle” mówił. Przystopował z nałogiem, gdy w 1982 r. dowiedział się o swojej chorobie nowotworowej. Wtedy poddał się intensywnym zabiegom i naświetlaniom. Po długiej walce udało mu się wygrać: nowotwór odpuścił. Niestety była również druga strona medalu: naświetlania doprowadziły do uszkodzenia tkanek twarzy oraz przełyku. Z tego powodu tekściarz musiał jeść specjalnie przygotowane, delikatnie zmiksowane jedzenie. To wprowadziło go w stany depresyjne, z którymi nie mógł sobie poradzić.

Jonasz Kofta na jakiś czas usunął się z centrum uwagi, a jego stan wciąż się pogarszał. Jadał coraz rzadziej, ale nie rezygnował z alkoholu. „On szukał śmierci, a sam nie potrafił rozwiązać tej sprawy” opowiadał jego syn, Piotr Kofta. Niestety przez kilka lat nikt nie wiedział, jak mu pomóc.

Zobacz też: Piotr Adamczyk nieustannie wspiera żonę w chorobie. „Trudno sobie wyobrazić, jak boli ból innego człowieka"

Gdy pewnego dnia przyszedł na umówione spotkanie do SPATiF-u, nic nie zapowiadało tego, że to jego ostatni dzień w pełni życia. Artysta zamówił jedzenie, które nie było przygotowane z myślą o jego osłabionym przełyku. W rezultacie mężczyzna zakrztusił się, a zgromadzeni wokół ludzie nie wzięli go na poważnie. Przez chwilę wszyscy myśleli, że tylko żartuje. Dopiero po kilku kluczowych dla zdrowia artysty momentach zrozumieli, że jego życiu zagraża niebezpieczeństwo. Niestety było już za późno...

PAP/Ryszard Okoński

Jonasz Kofta

Syn Jonasza Kofty o okolicznościach śmierci ojca: „W ogóle niewiele wiemy o tym, co się wydarzyło”

W rozmowie z „Urodą Życia” Piotr Kofta przyznał, że okoliczności tragedii, która doprowadziła do śmierci jego ojca nigdy nie zostały wyjaśnione. Mimo wielu osób, które znajdowały się w lokalu wraz z legendą polskiej piosenki, mało kto mógł przybliżyć dokładną i spójną wersję wydarzeń. „W ogóle niewiele wiemy o tym, co się wydarzyło w SPATiF-ie, kiedy Jonasz podczas spotkania ze znajomymi zakrztusił się, a potem stracił przytomność, zapadł w śpiączkę” opowiadał. U jego ojca zdiagnozowano uszkodzenie pnia mózgu, którego nie potrafiono już cofnąć. „Nie mieliśmy z kim porozmawiać na ten temat, bo nagle okazało się, że nie ma świadków, chociaż lokal był pełen. Krążyły jakieś niestworzone legendy, większość zmyślona” wyznał jego syn.

Jonasz Kofta zmarł w szpitalu 19 kwietnia 1988 roku w wieku 46 lat. Na świecie pozostawił swoją żonę Jagę oraz zaledwie czternastoletniego wówczas syna. Mimo iż tragiczna śmierć przedwcześnie zakończyła jego karierę, tekściarz do dziś wspominany jest jako jeden z najwybitniejszych autorów tekstów ubiegłego wieku, a jego słowa wciąż porywają tłumy do tańca i do śpiewu.

Sprawdź też: Radosław Pazura o silnej relacji z Bogiem i wieloletnim małżeństwie z Dorotą Chotecką. „Widzę głębię w związku sakramentalnym"

Miroslaw Stankiewicz/TVP/East News

Jonasz Kofta z żoną Jagą i synem Piotrem

Wojciech Druszcz/East News

Jonasz Kofta

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama