W tym roku minie 35 lat od tragicznej śmierci Jerzego Kukuczki, jednego z najsłynniejszych i najwybitniejszych himalaistów w historii. Pamięć o nim wciąż jest sowicie pielęgnowana — a wszystko za sprawą jego oddanej małżonki, która poświęciła wszystko, aby dokonania jej męża nie zostały zapomniane. Jak dziś wygląda życie Cecylii Kukuczki?

Reklama

Od śmierci Jerzego Kukuczki minęło ponad 30 lat. Tak dziś wygląda życie jego żony

24 października, 1989 roku. Tego dnia cała Polska usłyszała przejmujący komunikat o śmierci polskiego alpinisty, Jerzego Kukuczki. Uważano go za jednego z najwybitniejszych wspinaczy, był wzorem i inspiracją dla wielu. Jako drugi człowiek na Ziemi zdobył Koronę Himalajów i Karakorum — wszystkie 14 głównych szczytów o wysokości ponad 8 tysięcy metrów. Niestety jego intensywne i wypełnione wielkimi wyprawami życie zakończyło się pod południową ścianą Lhotse.

Linia asekuracyjna zerwała się pod jego ciężarem, skutkiem czego Jerzy Kukuczka runął w dwukilometrową przepaść. Osierocił dwójkę synów oraz pozostawił w żalu ukochaną żonę Cecylię, która wspierała go w pasji do samego końca.

Jerzy Kukuczka

Zobacz także
PAP

Siedem lat po tej tragicznej śmierci Cecylia Kukuczka stworzyła Izbę Pamięci Jerzego Kukuczki. To niewielkie muzeum znajduje się w Istebnej, w przysiółku Wilcze. W tym wyjątkowym miejscu himalaista spędzał czas z rodziną i odpoczywał między wyprawami. Jego żona zadbała o unikatowe eksponaty oraz pamiątek z podróży Jerzego.

Izba jest chętnie uczęszczana przez zwiedzających, a pani Cecylia pełni w niej funkcję przewodniczki. Kilka lat temu sprowadziła się do tego miejsca na stałe. Dla spokoju i dla szczególnej obecności męża. "Opowiadam przecież o nim i dzięki tym opowieściom żyję jego życiem. Widzę go, jak targa na Makalu biedronkę albo słucha na szczycie Mount Everestu piosenki Masz takie oczy zielone. Też jej słucham, czasem kilka razy dziennie, bo ustawiłam sobie tę piosenkę jako dzwonek w telefonie. Trzymam się, ale nie umiem mówić przy turystach „mój Jurek”, tylko wolę jak przewodniczka, na sucho" — opisywała na łamach książki "Listy z pionowego świata".

CZYTAJ TAKŻE: Wojciech Młynarski miał do Joanny Trzepiecińskiej ojcowskie uczucia, przyjaźnili się, przyjeżdżał do niej na Mazury

Cecylia Kukuczka każdego dnia pielęgnuje pamięć o ukochanym. "Nie jestem wdową ani nie jestem w małżeństwie z nim. Ale jest ze mną i nigdy nie przestanie być", pisze w biografii. Po jego śmierci nigdy się z nikim nie związała na nowo. Nigdy potem nie spotkała człowieka, który mógłby ofiarować jej tyle dobroci i miłości, co Jerzy.

Jerzy Kukuczka

PAP

Często dostaje pytania o męża, ale również synów: Maćka oraz Wojtka. Tylko drugi z nich próbował pójść w ślady ojca — był na Mount Evereście. Poszedł tam z delegacją katowickiego AWF, która nosi imię Jerzego Kukuczki. Pani Cecylia drżała o jego życie i zdrowie... "Powiedziałam mu, że jakby jeszcze on się zabił w górach, to ja bym już tego nie przeżyła. Drugi raz nie dałabym rady. Usłyszałam starą, męską gadkę, tę samą, którą serwował mi jego tato: „Nie martw się, Celinko, przecież będę uważał, nic się nie stanie” — opisywała na łamach książki "Listy z pionowego świata".

SPRAWDŹ RÓWNIEŻ: Rena Rolska zrezygnowała z wielkiej kariery i oddała się życiu rodzinnemu. Z drugim mężem spędziła ponad 40 lat

Maciej został w domu rodziców w Katowicach, z którego wydzielili część dla siedziby fundacji Wielki Człowiek imienia Jurka Kukuczki, którą założyli wspólnie w 2013 r. Zajmuje się nią Wojtek. Przygotował również wirtualne muzeum Jerzego Kukuczki.

Poniżej przedstawiamy fragment książki Cecylii Kukuczki pt. "Listy z pionowego świata. Wspomnienia żony himalaisty".

Fragment książki Cecylii Kukuczki: "Listy z pionowego świata. Wspomnienia żony himalaisty"

Nigdy nie czułam, że moje życie jest mniej ważne od dokonań Jurka. Tym bardziej że on nigdy się nie wywyższał i nie gwiazdorzył. Nie okazywał nam, że jest kimś wielkim. Starał się, by moje życie było urozmaicone i nie ograniczało się tylko do kuchni i dzieci. Organizował nam wakacyjne wyjazdy, niestety, nigdy razem.

Nie uważał, że o wielkości życia świadczą wielkie dokonania. I że trzeba chodzić po Himalajach, żeby się spełnić. Naszą fundację imienia Jurka Kukuczki nazwaliśmy Wielki Człowiek z myślą o tych wszystkich, którzy mozolnie składają swoją codzienność. Są uczciwi, sprawiedliwi, mają wyczucie piękna i wiedzą, czym jest dobro. Czy zgodnie z tą definicją ja jestem „wielkim człowiekiem”? Robię to, co należy do moich obowiązków jako kobiety, matki i żony. Lubię to, co robię, ale jednak traktuję to jak obowiązek. Powiadają, że szczęśliwi są ci, którzy robią to, co kochają, więc niech będzie, że to również mój przypadek.

Zdziwiona jestem, że tylu ludzi nas odwiedza. Pamiętają, że w tych ciężkich czasach powodem do dumy i radości był papież, Wałęsa i sukces Jurka, bo polscy piłkarze wtedy zawiedli.

Wielu wspomina dreszcz, jaki ich przeszedł, gdy usłyszeli w głównym wydaniu wiadomości, że Jurek nie żyje.

Niemało emocji tu mam. Mężczyźni przyjeżdżają ze swoimi synami, by im pokazać, że i oni mogą osiągnąć wszystko, co zaplanują, jeśli tylko będą nad tym pracować.

Często płaczą, chyba nad Jurka życiem, skoro o nim opowiadam. Przytulają mnie podobnie jak kobiety. Mówią, że mi współczują.

Pytają, dlaczego nie zabroniłam mu wspinania. Miałam go przywiązać łańcuchem do stołu? Jak mogłam mu zabronić robić to, co kochał.

Czy pokornie się godziłam? Oczywiście, że zdarzało mi się ze złości płakać, bo miałam nadzieję, że wreszcie pobędziemy razem, ale on już wybierał się na jakiś wykład albo zagraniczne spotkanie. Bywałam wściekła, ale Jurek mówił, że przecież musi zarabiać, niedługo wróci i znów będziemy razem.

Bywały też między nami ciche chwile, ale nie umiałam wytrwać w nich długo, bo wystarczyło, że mnie przytulił, i topniała moja złość na niego. Jurek był bardzo spokojny i zrównoważony, nie dał się wyprowadzić z równowagi. Myśmy tak właściwie nie zdążyli się nigdy ze sobą pokłócić. Szkoda było na to czasu, skoro wyjeżdżał na dwa, trzy miesiące w roku. Po powrocie żyliśmy pięknie, w miłości, aż znowuż się pakował. Przygotowywałam mu ubrania, bieliznę, skarpety i buty, on musiał spakować swój sprzęt.

Reklama

Za pomoc uprzejmie dziękujemy wydawnictwu Agora.

materiały prasowe
Reklama
Reklama
Reklama