Fabrykował swój życiorys, do wszystkiego podchodził z dystansem. Janowi Himilsbachowi wróżono Hollywood, ten jednak... nie chciał uczyć się angielskiego
Nawet najbliżsi przyjaciele artysty nie byli pewni, ile z tego co o sobie mówił, było prawdą
Jan Himilsbach był znaną postacią, chociaż o nim samym — wiadomo było niewiele. Przedstawienie swojej dokładnej biografii nie było mu jednak potrzebne, by pociągać za sobą tłumy. Wróżono mu wielką karierę: jak opowiadał, proponowano mu nawet role w Hollywood, chociaż do dziś nie wiadomo, czy sytuacja naprawdę miała miejsce, czy była tylko jedną z wielu opowiadanych przez niego historii.
[Ostatnia publikacja na Viva.pl: 11.11.2024 r.]
Jan Himilsbach: postać pełna tajemnic
Historia Jana Himilsbacha jest pełna tajemnic. Już sam dzień jego urodzin jest kwestionowany: niektóre źródła podają, że aktor przyszedł na świat na początku maja 1931 roku w Mińsku Mazowieckim, inne zaś... 31 listopada 1931 r., chociaż ten miesiąc ma zaledwie 30 dni. Aktor sam nie zabiegał nigdy o sprostowanie tych niejasności. Nie do końca wiadomo także, skąd się w ogóle wziął na świecie. Aktor w jednej z rozmów miał opowiedzieć, że pochodził z rodziny żydowskiej i przeżył wojnę tylko dzięki temu, że ukrywał się na cmentarzu. Nie wiadomo, czy którekolwiek z tych doniesień ma jakiekolwiek pokrycie z prawdą, czy wręcz odwrotnie: artysta praktycznie z każdym wywiadem opowiadał nowe, niestworzone historie na swój temat, które wymyślał na poczekaniu.
Jeden z najstarszych dokumentów zawierających jego nazwisko datowany jest na 1943 r. — w tym roku został ochrzczony. Wszystko wskazuje na to, że jego dzieciństwo nie było kolorowe. Wychowywał się najprawdopodobniej w trudnych warunkach jako dziecko z biednej rodziny. Jako nastolatek miał konflikt z prawem: w wieku 16 lat został aresztowany, a później przebywał w zakładzie poprawczym w Szubinie, gdzie nauczył się obróbki kamienia. Za dobre sprawowanie w ośrodku pozwolono mu pracować w kamieniołomie w Strzegomiu, gdzie szlifował swoje kompetencje. Jak wyznał po latach, zanim zajął się aktorstwem, pracował jako grabarz, piekarz oraz górnik.
Czytaj też: Witold Waszczykowski szczerze o nieuleczalnej chorobie: „Pan Bóg zabrał mi nogi”
Jan Himilsbach
Jan Himilsbach: artysta, który trafiał do wszystkich
Nazwisko Jana Himilsbacha było niegdyś znane wszystkim niezależnie od tego, kim był czy skąd pochodził. Jak mówiono o nim, był jedną z niewielu osób, które potrafiły dotrzeć do każdego, nie zależnie czy miał do czynienia z prostymi robotnikami, czy wykształconymi intelektualistami. Sam był czymś pośrednim pomiędzy różnymi grupami i wydawało się, że należał wszędzie, a zarazem — nigdzie. Chociaż uważany był za utalentowanego aktora i pisarza, sam do życia podchodził bardzo luźno: nie stronił od alkoholu, przez pewien czas nie miał nawet własnego domu, sypiał u przyjaciół i znajomych oraz szwendał się po ulicach Warszawy o przeróżnych godzinach.
Jak po latach opowiadał o nim Leszek Płażewski, był naprawdę wyjątkową, ale także bardzo dziwną osobą. Jego wspomnienia spisał Ryszard Abraham: „Przez pewien czas korzystał z kąta u mnie. Mojej babci, która miała 80 lat, podziękował kiedyś za gościnę, mówiąc: „Jak ci zrobię grób, to będziesz miała w nim jak w niebie”. Przy innej okazji Płażewski pochwalił mu się, że właśnie kupił materiał na garnitur i zamierza jeszcze sprawić sobie nową wspaniałą pidżamę. To słowo wywołało u Himilsbacha falę traumatycznych wspomnień. „Raz jeden miałem pidżamę” opowiadał. „Nie ma, k***a, dziadu, gorszej rzeczy niż pidżama. Normalnie jest tak. Popijesz sobie, padniesz i zapomnisz o wszystkim. Potem wstajesz rano i zaraz możesz iść dalej. Raz jeden w życiu napiłem się w pidżamie. Następnego dnia rano wyszedłem na ulicę ubrany tylko w pasiastą pidżamę” mogliśmy przeczytać. Wiele osób z jego otoczenia przyznało jednak, że mimo tego, że spędzili z artystą sporo czasu, nie byli w stanie powiedzieć, co z tego co mówił było prawdą.
Zobacz także: Tadeusz Ross szczęście odnalazł u boku piątej żony, dzieliło ich 30 lat. Gromadka dzieci była całym jego światem
Wróżono mu wielką karierę w Hollywood. Aktor odmówił, ponieważ... nie chciał uczyć się angielskiego
Chociaż Jan Himilsbach zagrał w wielu produkcjach, jego najbardziej znaną rolą był Józiu z „Rejsu”. Ten film przyniósł mu rozpoznawalność, chociaż nie każdemu przypadł do gustu. Jedną osobą, której produkcja się w ogóle nie spodobała miał być... ojciec aktora. Jak opowiadał, miał od niego usłyszeć, że „Rejs” to nic więcej jak tylko „zbiór wariatów latających po ekranie”.
Udział w produkcji u boku Zdzisława Maklakiewicza otworzył Janowi Himilsbachowi drzwi do kolejnych ról. Z zaprzyjaźnionym aktorem pojawił się jeszcze w dwóch produkcjach „Wniebowziętych” oraz „Jak to się robi”. Później zaoferowane miały być mu także role w filmach za granicą, jednakże jak opowiadał, od razu je odrzucił. Powodem był... wymóg nauczenia się języka angielskiego, co uznał za zupełnie zbędny trud, którego nie chciał się podjąć. „Jeszcze się okaże, że jednak nie będę im pasował do tego filmu... I zostanę z tym angielskim jak ch*j” miał opowiedzieć w typowy dla siebie sposób.
Mimo że nie zrobił kariery za oceanem, na kartach historii polskiego kina oraz w sercach fanów zapisał się na pewno na stałe: do dziś jego wyjątkowy styl bycia oraz proste, a jednak wprawiające w zamysł wypowiedzi wspominane są z wielkim szacunkiem i ciepłem.
Sprawdź też: Kim jest Aleksandra Bystroń-Kołodziejczyk, której reżyser "Strefy Interesów" zadedykował swojego Oscara?
Zdzisław Maklakiewicz i Jan Himilsbach
Jan Himilsbach z żoną Barbarą