Była moim aniołem – mówi o Irenie Jarockiej jej mąż prof. Michał Sobolewski
Dziś przypada 11. rocznica śmierci artystki
„Mieliśmy bardzo szczęśliwe życie, ale gdy ono się urwało, pozostał ogromny żal: „Dlaczego już? Dlaczego tak się stało?”, wspominał profesor Michał Sobolewski. Irena Jarocka urodziła się w Srebrnej Górze 18 sierpnia 1946 roku. Po latach tego samego dnia przeszła operację guza mózgu, która przedłużyła jej życie o blisko pięć miesięcy. Była jedną z najpopularniejszych wokalistek lat 70. i 80. Śliczna, wiotka, delikatna, miała francuski szyk - przez kilka lat mieszkała we Francji, miała tam pojechać na stypendium na trzy miesiące, ale zakochała się i została cztery lata. Wyróżniała się na PRL-owskiej estradzie.
Irena Jarocka: popularność w PRL-u
Jej piosenki, takie jak m.in „Wymyśliłam Cię”, „Motylem jestem”, „Kocha się raz", czy „Kawiarenki” są przebojami do dzisiaj. Popularność przyniosła jej sentymentalna piosenka z 1968 roku „Gondolierzy znad Wisły”, która potem - jak to bywa z przebojami, zaczęła żyć własnym życiem, przerobiona przez Wojciecha Młynarskiego na wyznania „Gondola Jerzego znad Wisły”
W latach 60. poznała swojego pierwszego męża Mariana Zacharewicza, który został także jej menedżerem. Zerwali, ale potem wrócili do siebie. I chociaż razem osiągnęli zawodowo bardzo wiele, wspólna praca, ciągłe wyjazdy i koncerty, zaważyły na ich związku. Przynajmniej tak widziała to Irena. W pewnym momencie poczuła, że kariera ją przytłacza, marzyła o domu, chciała mieć dziecko. „Zaczynamy gubić się z Marianem. Pochłonięci moją karierą, nie mamy czasu na normalne spokojne życie. Każdy moment podporządkowany jest sprawom zawodowym”, pisała w swojej autobiografii „Nie wrócą te lata”. Pisała też, że rosną między nimi niewypowiedziane pretensje, że ona zamyka się w sobie i widzi w swoim mężu już tylko wady. Ale na ich rozstanie wpłynęły nie tylko ich własne problemy i kryzysy. W 1976 roku Irena Jarocka spotkała miłość swojego życia – informatyka, profesora Michała Sobolewskiego.
Zobacz też: Anna Tomaszewska i Andrzej Grabowski poznali się jeszcze na studiach, pierwszy ślub wzięli... na scenie
Irena Jarocka i Michał Sobolewski: pierwsze spotkanie i rozstanie na osiem lat
Spotkali się po raz pierwszy w 1968 roku. Michał Sobolewski, wtedy jeszcze student był na stypendium w Petersburgu (wtedy jeszcze Leningradzie). Poproszono go o zajęcie się grupa młodych artystów z Polski i oprowadzenie ich po słynnej galerii „Ermitaż", a przede wszystkim o pokazanie im Skarbca. „W tym Skarbcu poznałem swój największy Skarb” - opowiadał po latach prof. Sobolewski. Irena wydała mu się śliczną, ciepłą dziewczyną, jakby „zeszła z obrazów Renoira”. Chciała obejrzeć impresjonistów, więc następnego dnia oprowadził ja jeszcze po galerii. Potem ich drogi się rozeszły.
Ona wyszła za mąż, on się ożenił. Ponownie spotkali się 8 lat później. Irena była już wtedy wielką gwiazdą. Ale gdy zobaczyła znajomego sprzed lat, wykrzyknęła: „Michał!” Padli sobie w objęcia. Poszli na kawę, powspominali dawne spotkanie. Ona miała wypełniony czas koncertami, nie było miejsca na spotkania. Ale nie zapomniała o Michale, przeciwnie: myślała o nim coraz częściej. „Odkryłam, że poza show-biznesem też jest życie, wiedziałam o tym, ale nie korzystałam z niego w pełni”, wspominała. Dopiero Michał jej to życie podarował, a właściwie podarowali je sobie wspólnie i budowali we dwoje.
Czytaj także: Monika Borys była u szczytu sławy, jednak w pewnym momencie usunęła się w cień. Jak dzisiaj wygląda jej życie?
Irena Jarocka i Michał Sobolewski: historia miłości
Nie wiadomo, jak potoczyłyby się ich losy, gdy by nie… wypadek samochodowy. Któregoś razu Irena zaprosiła Michała na koncert, potem miał odwieźć ją do domu, chcieli wspólnie spędzić wieczór. Na jednym z warszawskich skrzyżowań wjechał w nich czołowo inny samochód. Irena była pokiereszowana, nieprzytomna. Dzięki opiece prof. Zbigniewa Religi uniknęła operacji plastycznej. Ale paradoksalnie czuła się też wtedy szczęśliwa. Zobaczyła, że jest piękne słońce, że śpiewają ptaki, nie miała na sobie żadnej presji – wszystkie koncerty były odwołane. „Liczyło się tylko to, że nie będę inwalidką i ciężarem dla kogoś. Leżałam spokojnie, odpoczywałam, a świat się nie zawalił”.
Lubiła wizyty Michała, jego siłę, pogodę ducha. Przynosił jej do szpitala i czytał wiersze. Dużo rozmawiali, on też miał za sobą trudne, osobiste wybory. „(Michał) odkrywał przede mną świat, którego nie dostrzegałam, a za którym podświadomie tęskniłam. Dał mi ogromną miłość, ciepło i poczucie bezpieczeństwa, którego wtedy bardzo mi brakowało. Stworzył solidne fundamenty, na których mogłam budować bezpieczną przyszłość”, pisała w autobiografii „Nie wrócą te lata”.
Powoli zaczęła dojrzewać do życiowych zmian. Nie tylko związała się z Michałem Sobolewskim, ale też postanowiła trochę zwolnić tempo życia, by mieć czas na radość z domu i wspólnego przeżywania codziennych chwil. Na początku bała się, jak partner poradzi sobie z gwiazdą u boku i życiem w świetle reflektorów. Bo, on – pracownik Polskiej Akademii Nauk, nie był do tego przyzwyczajony. Obawiała się także, żeby nie stracić niczego ze swojej piosenkarskiej pasji, którą tyle lat żyła. To była ogromna zmiana w jej życiu. Traciła sprawdzonego menedżera i dobrego ducha swojej kariery, jakim był na pewno Marian Zacharewicz. W pewnym sensie zaczynała od nowa.
Zobacz też: Kim była Helena Majdaniec? Oto zapomniana historia królowej polskiego twista
Irena Jarocka i Michał Sobolewski: wyjechała za nim do Stanów
Ale wszystko się ułożyło. Gdy postanowili być razem, obiecali, że będą mówić sobie wszystko, „bez kolekcjonowania pretensji i chowania głowy w piasek”. Irena Jarocka lubiła cytat z Coco Chanel: „Przemilczenia dzielą bardziej niż nieobecności”. W 1982 roku urodziła im się córka Monika, która dzisiaj zajmuje się m.in. projektowaniem komputerowym. W 1989 roku wzięli ślub, a rok później Irena Jarocka pojechała do USA, gdzie jej mąż pracował jako informatyk. To ona zajmowała się tam domem i wychowaniem dziecka. Przyzwyczajona do życia gwiazdy, stała się panią domu i mamą oraz – jak wspomina jej mąż „wariatką patriotką”. „Gdzie nie pojechaliśmy, wspominała Polskę, truskawki były nie takie, masło nie takie, chleb, to nawet nie ma co wspominać”, mówił w rozmowie z Polskim Radio.
W USA bardzo szybko zaczęła występować dla Polonii, tęskniła za Polską, angażowała się w różne polsko-amerykańskie inicjatywy. Na pierwszy „Discover Poland Festival” w Santa Monica zaprosiła Lecha Wałęsę. Mąż i córka pomagali jej w tym, jak potrafili. Michał Sobolewski wspomina, że Irena prywatnie była bardzo skromnym i ciepłym człowiekiem, ale na estradzie wstępował w nią lew - czerpała energię od publiczności. Ona sama w Stanach na początku czuła się źle. Samotna i wyobcowana, tym bardziej że słabo znała angielski. Wspominała, że do wszystkich miała pretensje, także do męża. Żałowała, że nie buduje w Polsce swojej kariery, nie śpiewa. Ale w pewnym momencie zrozumiała, że musi zdecydować się na karierę albo rodzinę, wybrała to drugie i nigdy nie żałowała. Mieszkali w różnych stanach, m.in. Teksasie, gdzie stworzyli dom „pełen ciepełka i z duszą”.
Irena Jarocka: powrót do Polski, odbudowanie kariery
Irena marzyła jednak by wrócić do Polski. Dlatego w 2007 roku kupili dom na osiedlu Winnica, przy lasku Białołęckim. Profesor Michał Sobolewski dzielił czas między Warszawą a pracą w USA, gdzie musiał dokończyć rozpoczęte badania. Wtedy byli w kontakcie przy pomocy Skype'a, wspólnie na przykład jedli posiłki, on śniadanie, ona obiad. Gdy profesor przyjeżdżał do Polski, mieli swoje rytuały, spacery wzdłuż Wisły, ulubione trasy, drzewa i ławeczki. Irena Jarocka bardzo dbała o to, żeby oboje zdrowo żyli i zdrowo się odżywiali. Kiedy on pytał, skąd w niej tyle energii i piękna, mówiła: „Po prostu jestem upartą szczęściarą, a na spacery do naszego lasku będę wyciągała cię codziennie, byś też zdrowo się trzymał”.
Wszystko wydawało się dobrze układać. Irena Jarocka po powrocie odbudowała swoją karierę w Polsce, Występowała na festiwalach w Sopocie i Opolu, nagrała płytę „Małe rzeczy” i duet z Michaelem Boltonem „Break free”. Z tej płyty „Małe rzeczy” jej mąż lubi m.in.jej piosenkę „Mój wielki sen” o marzeniach, które warto realizować zawsze i do końca.
Zobacz też: Wiele lat temu uciekł z Auschwitz, później został aktorem. Tak wyglądało życie Augusta Kowalczyka
Irena Jarocka - choroba, pożegnanie z mężem
Choroba po raz pierwszy dała o sobie znać latem 2011 roku. „Pewnego dnia zadzwoniła do mnie, przepraszając, że spóźni się na rozmowę na Skypie, bo zgubiła się w parku. Gdy poradziłem, żeby zapytała kogoś o drogę, odparła, że nie pamięta, jak się nazywa uzdrowisko, w którym się zatrzymała. To był dla mnie szok. Zawsze była świetnie zorientowana w terenie, latami chodziliśmy po górach i nigdy się nie gubiła. Spakowałem się i przyleciałem do Polski”, opowiadał prof. Sobolewski w rozmowie z Gazeta.pl. Poszli do neurologa. Mąż spodziewał się, że Irena ma jakieś kłopoty z pamięcią. Ale nikt nie był przygotowany na taką diagnozę. To był nowotwór mózgu i konieczność natychmiastowej operacji, która odbyła się w dniu urodzin Ireny Jarockiej – 18 sierpnia 2010 roku w Warszawie, w cztery dni po Jej ostatnim koncercie.
Przez pewien czas wydawało się, że jest lepiej. Myśleli nawet, że wróci do koncertowania, ale choroba zaatakowała po raz drugi. Michał Sobolewski zrezygnował z pracy, żeby opiekować się żoną i być z nią do końca. „Pożegnała mnie kurczowo, trzymając się mojej dłoni 21 stycznia 2012. Patrząc na Nią tak piękną jak nigdy, myślałem jedynie o tym, dokąd ten Anioł odlatuje. Wierzyła, że byliśmy sobie przeznaczeni i obiecała, że zawsze będzie ze mną”, mówił w rozmowie z Gazeta.pl. Ona sama napisała w autobiografii o związku z Michałem: „Kochałam i byłam kochana jak nigdy dotąd”. Pytana co jest jej największym życiowym osiągnięciem, mówiła: „Mam szczęśliwą rodzinę: wspaniałego męża i córkę. Zwłaszcza z perspektywy lat oceniam, że właśnie to jest w życiu najważniejsze”.