Żona Marcina Prokopa o relacji z mężem i 15-letniej córce! Piękne słowa
Maria Prażuch udzieliła bardzo szczerego wywiadu. Jaki dziennikarz jest prywatnie?
Są razem od 18 lat, zaś 10 lat temu wzięli ślub. Marcin Prokop i jego żona rzadko opowiadają o łączącym ich uczuciu. Maria Prażuch-Prokop zrobiła jednak wyjątek w wywiadzie, którego udzieliła w lutym tego roku. Ujawniła prawdę o problemach zdrowotnych, opowiedziała o relacji z córką oraz w piękny sposób wypowiedziała o związku z dziennikarzem „Dzień Dobry TVN”!
Maria Prażuch-Prokop o małżeństwie z Marcinem Prokopem i córce Zofii
Ich drogi skrzyżowały się przypadkiem na jednej z imprez w 2003 roku. Maria Prażuch miała wówczas wyznać znajomym, że pozna Marcina Prokopa i go w sobie rozkocha. Mimo że mało kto potraktował jej słowa poważnie (uchodziła za osobę spontaniczną o pomysłach nad wyraz odważnych), okazały się proroczą zapowiedzią uczucia, które połączyło parę. Trzy lata później przywitali na świecie córkę, której nadali imię Zofia. W tym roku dziewczyna skończyła 15 lat.
Ślub wzięli dopiero po ośmiu latach, w sierpniu 2011 roku, prawdopodobnie w trakcie wakacji w Portugalii. Uroczystość była oczywiście kameralna, zdjęć z niej próżno szukać w sieci. Mimo że chronią swoją prywatność i o łączącej ich relacji opowiadają bardzo rzadko (poza tym, że mieszkają na warszawskiej Pradze), żona Marcina Prokopa zrobiła wyjątek w wywiadzie, którego udzieliła w lutym tego roku.
Czytaj także: Kim jest żona Marcina Prokopa? Maria Prażuch-Prokop ma oryginalną pracę...
Marcin Prokop z wówczas partnerką Marią Prażuch, która była w ciąży. Warszawa, 07.12.2005 rok
Marcin Prokop i Maria Prażuch tuż przed narodzinami córki Zofii, Warszawa, 18.01.2006 rok
Maria Prażuch-Prokop na co dzień jest instruktorką jogi, którą praktykuje od sześciu lat, zaś uczy jej od czterech. To właśnie dla niej porzuciła karierę w korporacji i całkowicie odmieniła swoje życie. W rozmowie z Beatą Sadowską dla portalu Mentalist.pl ujawniła m.in. że pasją udało jej się również zarazić 15-letnią córkę!
„Ja widzę teraz, że moja Zosia też taka trochę jest, że mama ją zmusza do robienia psa z głową w dół. To ja czuję, że to się tam już gdzieś zagnieździło w niej, w jej DNA. Jakie to przepiękne jest być z jogą od takiego młodego wieku. Ja na jogę czekałam do 34-35 lat”, zwierzyła się.
Okazuje się, że obie bliskie sercu Marcina Prokopa kobiety ćwiczą razem. Córka pary czasem nawet przychodzi do mamy i ją o to prosi. Maria Prażuch-Prokop podkreśliła, że ma nadzieję, że kiedyś joga zostanie wprowadzona jako element edukacji szkolnej tak, by uświadamiać, jak ważną rolę w życiu odgrywa oddech...
W rozmowie nie zabrakło również wątku małżeńskiego. Żona dziennikarza „Dzień Dobry TVN” zaznaczyła, że docenia swoje życie oraz to, co ma, w tym inteligentną i wrażliwą córkę. Co do relacji z mężem zacytowała słowa, które kiedyś usłyszała do Marcina Prokopa.
„Moja połówka jest moja właśnie dlatego, że jest inna niż reszta połówek”.
Czytaj także: Maria Prażuch-Prokop i Marcin Prokop byli sobie pisani. Oto niezwykła historia ich miłości
Maria Prażuch-Prokop o jodze, problemach zdrowotnych i odnalezieniu siebie
Maria Prażuch przyszła na świat 16. kwietnia 1979 roku. W tym roku skończyła 42 lata. Jest młodsza od męża o dwa lata. Co ciekawe, z uwagi na decyzję rodziców o emigracji, przez długi czas przebywała w USA. W 2003 roku (w tym samym, w którym poznała Marcina Prokopa), wróciła jednak do kraju, podczas gdy jej bliscy pozostali w Chicago. Decyzja ta okazała się strzałem w dziesiątkę: to tutaj odnalazła swoje miejsce i miłość. Warszawa od razu przypadła jej do gustu i wiedziała, że chce w stolicy Polski pracować i żyć. Co ciekawe, do dziś jednak mówi z lekkim amerykańskim akcentem i często wtrąca w wypowiedzi anglicyzmy.
Niestety, kariera w marketingu i nieruchomościach w pewnym momencie przysłoniła Marii Prażuch wszystko inne. Opowiedziała o tym w rozmowie z Beatą Sadowską. Jak ją zaczynała i czym się zajmowała?
„Całe nasze życie i cała nasza droga prowadzą nas do miejsca, w którym jesteśmy i nie zamieniłabym tego doświadczenia, ani w pracy, nieruchomości komercyjne, centra handlowe. Zajmowałam się też biurowcami. Nie wyobrażam sobie bardziej męskiej branży, wiesz, te nieruchomości komercyjne są tak okupowanym silnie miejscem energią yang, że nawet kobiety tam zapominają, że są kobietami. Tam na miękkość i lekkość nie ma żadnej przestrzeni. I tak jak z bieganiem, że od razu na 200%, bo to jest moja natura, bo to jest w moim DNA, żeby robić na 200%, ale jeszcze do tego jest to amerykańskie wychowanie, które jeszcze bardziej tak na konkurencję i na ambicję mnie nakierowało i nacechowało właśnie czymś takim (…)”, zwierzyła się.
Odreagowywać zaczęła bieganiem. Niestety, nie posiadała podstawowej wiedzy na temat tej dyscypliny, co zaowocowało poważnymi konsekwencjami zdrowotnymi.
„Siedziałam 15 lat w tej branży. Ja przez chwilę się nie zastanawiałam, czy ja tam jestem szczęśliwa, ja po prostu robiłam tę robotę. Wiadomo, pracowałam w marketingu, więc coś tam zahaczało o jakąś kreatywność, nie było to siedzenie po prostu w tabelce (…), gdzieś tam miałam kreatywny wentyl w tej pracy. To mnie trzymało przy życiu. Ja naprawdę nie byłam świadoma, dokąd to moje życie będzie prowadziło. I tak było z bieganiem, Ja to nazywam, że było to wdeptywanie stresu w beton. To nie było mądre i świadome bieganie z oddechem (…) Na nieszczęście nie w lesie, a na betonie, co oddziaływało fatalnie na mój kręgosłup, co do dziś czuję. (…) Biegałam jak korpoludek wypuszczony na trening po robocie (…)”, opowiadała.
Czytaj także: Żona Marcina Prokopa szczerze o walce z nerwicą napadowo-lękową
Marcin Prokop i Maria Prażuch-Prokop, Warszawa, 16.01.2010 rok
Marcin Prokop z żoną Marią Prażuch-Prokop, Warszawa, 12.10.2011 rok, już po ślubie
Niestety, doprowadziło to do dramatu. Życie Marii Prażuch było zagrożone, ponieważ w trakcie jednego z maratonów, w którym brała udział, zasłabła. Koniec końców doprowadziło to jednak do rewolucji w jej życiu – ale nie od razu.
„I to bieganie skończyło się taką kompletną awarią, bo wylądowałam w szpitalu. Biegłam półmaraton na Malcie i się tak odwodniłam, to była duża akumulacja wielu zjawisk, głównie stres w pracy, myślałam, że jestem przygotowana (…) Ja nie pamiętam niczego od 11 do 20 km (…) Biegłam jakimś szalonym tempem. Teraz to wiem, ale wtedy nie było takiego myślenia, było, że robimy na 300%. Biegłam nieprzytomna, padłam na 800 m przed metą i wylądowałam w szpitalu (..)
To spowodowało we mnie ogromną zmianę, ale nie od razu. Jak ja już byłam pomiędzy tym światem a tamtym, oni mnie tam reanimowali w karetce, to ja nie myślałam o mężu, dziecku, rodzicach, tylko o pracy, że nie przekazałam budżetu, bo nie przekazałam budżetu i oni nie będą wiedzieli czegoś ważnego. W jakim ja byłam tunelu, gdzie były moje priorytety?! Crazy. To się skończyło nerwicą napadowo-lękową. To trwało 3 lata. Wiem, że bez tej jogi, bez tej ścieżki duchowej, na którą trafiłam tuż po tym wydarzeniu, to bym się jeszcze długo leczyła”, podkreśliła.
Zmiany były już jednak kwestią czasu. Mimo że zachodziły powoli, to bardzo konsekwentnie. Dlatego też Maria Prażuch w pewnym momencie definitywnie odcięła się od życia korporacyjnego.
„Mimo że ja nie pracuję już 4 lata w tej branży, to mimo tego ja byłam cały czas przywiązana do tego. A tutaj jakieś spotkanie, a tu jakaś propozycja, którą rozważałam, dopiero niedawno powiedziałam NO. Dziękuje za branżę komercyjną i wszystko, co się z tym wiąże. I nagle cały świat się otworzył”, wyznała.
Czytaj także: Marcin Prokop pokazał bajecznie piękne zdjęcie z córką. „Bujając w obłokach...”
Maria Prażuch o atakach nerwicy. Jak sobie z nimi poradziła?
Mimo że dziś jest trenerką jogi, sport był bliski żonie Marcina Prokopa przez lata. Balet, bieganie, duży wysiłek fizyczny... Droga do tej wymarzonej dyscypliny była długa i wyboista! Koniec końców trafiła na trenerkę, która odmieniła jej życie.
„Na początku traktowałam jogę jako takie ćwiczenia, żeby się porozciągać. (…) Potem trafiłam na swoją Elizę, więc to była miłość od pierwszego wejrzenia”, opowiadała Beacie Sadowskiej.
I zaapelowała do wszystkich, którzy chcą zmienić swoje życie, by byli cierpliwi i szukali odpowiedniego człowieka, który pomoże im plan zrealizować.
„Szukajcie swojego nauczyciela, bo on gdzieś tam jest”.
Dlaczego według niej joga jest tak ważna i pomocna? Chodzi o wspomnianą wcześniej kontrolę nad oddechem.
„Doszło to do mnie podczas pierwszego ataku paniki. I nagle zrozumiałam co to jest go nie mieć. (….) Wtedy zrozumiałam, że trzeba coś z tym zrobić”, zwierzyła się Maria Prażuch.
Następnie ujawniła, że przez jakiś czas zmagała się z bardzo poważnymi atakami nerwicy. Powtarzały się one regularnie, mimo trenowania kolejnych dyscyplin i wielu prób. Wreszcie żona Marcina Prokopa nauczyła się panować nad oddechem. Pomocne okazało się m.in. morsowania i nurkowanie bez maski.
Z czasem do treningów jogi doszło jeszcze poczucie misji i chęć uczenia innych. I to właśnie z tym Maria Prażuch związała swoje zawodowe życie.
„Przychodzi taki moment, że musisz podzielić się tą praktyką, że czujesz, że aż się zsikasz, jak się tym nie podzielisz, czujesz taki moment, że chcesz pomóc. Pierwszy sygnał, że chcesz uczyć, to wtedy, kiedy inaczej patrzeć na ludzi na ulicy. (…) Zaczynasz analizować ciało, żeby pomóc temu człowieczkowi. (…) Poczułam, że chce to robić. Przychodzi taki moment, że wiesz, że chcesz i możesz to robić”, zapewniła.
Zajęcia, które prowadzi, pomocne są zarówno dla osób młodszych, jak i bardziej dojrzałych. Sama Maria Prażuch zmaga się z dyskopatią, dlatego ma świadomość, jak radzić sobie z ograniczeniami. Skutecznie potrafi nieść pomoc również osobom powyżej 60. czy 70. roku życia. Kluczem do sukcesu jest kontrola oddechu.
Co ciekawe, Maria Prażuch-Prokop jest również odpowiedzialna za karierę znanej z „Top model” Anny Markowskiej. Sprawuje rolę jej menagerki. Pełna rozmowa do odsłuchania poniżej.
Czytaj także: Marcin Prokop ujawnił kulisy wyboru nowego prowadzącego Mam talent. Sam odrzucił wielkie nazwiska!