Reklama

Dla przyjaciół „Duśka”. Zawsze pogodna, uśmiechnięta, serdeczna. Sympatię widzów zdobyła rolą w serialu „Na dobre i na złe” – dzięki niej zresztą mogła poradzić sobie również z poważnymi problemami finansowymi. Od jej śmierci mija dziewiętnaście lat. Daria Trafankowska odeszła po trudnej, bolesnej walce z chorobą nowotworową. Do końca zachowała pogodę ducha, stwierdziła, że odejdzie otoczona miłością. „To niesprawiedliwe, że musiała odejść, kiedy wreszcie była kochana”, stwierdził w jednym z w wywiadów jej syn, Wit Dziki. Co mówiła o miłości, rodzinie i przyjaźni?

Reklama

Jak wyglądało życie Darii Trafankowskiej?

„Dla przyjaciół: Dusia”, kwitowała aktorka. Kobieta o wielkiej klasie, pokładach dobra, niesamowitej energii, uśmiechnięta, radosna. Najbliżsi mówili o niej - „Matka Teresa Dusia Trafankowska”. Może dlatego, że prowadziła dom otwarty. Gra w teatrze i radio nie przynosiła zbyt wiele pieniędzy. Chociaż nie było jej stać na własne mieszkanie czy samochód, potrafiła się dzielić wszystkim z potrzebującymi.

Miała niemal ewangeliczną potrzebę, żeby godzić i uczyć, by ludzie potrafili dostrzegać to, co w innych dobre. Nigdy nie przeszła obojętnie obok ludzkiego cierpienia. „Od dziecka mam zakodowane poczucie, że jak ktoś wyciąga rękę i o coś prosi, to nie wolno mu odmówić”, tłumaczyła. Krystyna Janda śmiała się nawet, że powinna założyć firmę - Wysłucham Każdego.

,,Jest tak niewielu ludzi, którzy są w stanie poświęcić się pomocy innym, że ta cecha absolutnie wysuwa ją na pierwszy plan. Jeżeli ktoś zwracał się do niej z prośbą o pomoc, ona na pewno tej pomocy nie odmówiła. Nawet jeśli nie miała pieniędzy, to dała miskę strawy. Jak ktoś nie miał gdzie spać, przytuliła go”, wspominała w rozmowie z PAP jej przyjaciółka, Renata Berger.

Zobacz też: Robert Janowski, Edyta Górniak i... Te gwiazdy grały w Na dobre i na złe!

Ludzie pokochali aktorkę za rolę Danuty Dębskiej, oddziałowej szpitala w Leśnej Górze. Serialowa Duśka była uważana za niedostępną i z pozoru chłodną, a mimo to ludzie do niej lgnęli. Aktorka żartowała nawet, że niektóre cechy charakteru powinna zapożyczyć od swojej bohaterki.

„Generalnie jestem osobą miękką, daję sobą kierować, często idę na kompromis. W ogóle nie znoszę konfliktów i zawsze staram się mediować. A siostra Danuta, jak trzeba, to się i poawanturuje... Mogłabym nauczyć się od niej tej konsekwencji w działaniu. Umiejętności panowania nad sytuacją. Tego, by nie poddawać się manipulacjom…”, mówiła Małgorzacie Karnaszewskiej. Niewiele osób zdawało sobie sprawę, że aktorka, pracując na planie serialu, przyjmowała już kolejne dawki chemii.

Problemy finansowe Darii Trafankowskiej

W życiu zawodowym odnosiła sukcesy. Aktorstwo było jej niejako pisane. Daria Trafankowska wychowywała się w artystycznym domu. Tata, który był plastykiem, zachęcił ją do tego, by spróbowała zdawać do szkoły aktorskiej. Nie było łatwo. Bo, jak w rozmowie z PAP wspominała Renata Berger, Daria Trafankowska trzykrotnie próbowała wstąpić w szeregi uczelni.

"Nie pamiętam swojego pierwszego występu, ale oglądam się na zdjęciach: miałam wtedy 3-latka i grałam pazia w sztuce, w której Mama była królową. Pamiętam za to mój debiut w filmie 'Dziadki-niejadki', gdy miałam 6 lat. I bardzo bym chciała zdobyć ten film, już prywatnie, żeby zobaczyć, co po 40 latach zostało we mnie z dziecka", opowiadała w wywiadach Daria Trafankowska.

Daria Trafankowska, 2000 rok

MIECZYSLAW WLODARSKI/REPORTER
Krzysztof Jarosz / Forum

Daria Trafankowska, plan serialu „Na dobre i na złe”, maj 2001 roku

Ukończyła Wydział Aktorski w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi. Współpracowała z Agnieszką Holland, Krzysztofem Zanussim, Wajdą. Otrzymywała kolejne propozycje, reżyserzy doceniali jej talent, umiejętność kreowania roli. Daria Trafankowska występowała także na deskach Teatru Pantomimy, Teatru Narodowego czy Powszechnego. Teatrze Narodowym, a później przez wiele lat związana była z Teatrem Powszechnym.

A jak układało jej się w życiu prywatnym? Z Waldemarem Dzikim poznali się jeszcze na studiach, na ostatnim roku wzięli ślub, a po 15 latach przyszedł czas na rozwód. Do męża nie miała żalu. Małżeństwo nie dawało jej szczęścia. Zaznaczała, że ich związek wygasł w sposób naturalny.

Po latach jej syn Wit mówił w książce Małgorzaty Puczyłkowskiej: „Byłem przyzwyczajony do tego, że tata przyjeżdżał i odjeżdżał. Że stale pracował gdzieś poza domem, więc kiedy nagle zniknął na dłużej, nie poczułem się jakoś specjalnie zraniony”. Daria Trafankowska wspierała swoje dziecko w tworzeniu. Wit ma talent muzyczny. Uczył się grać na skrzypcach, trąbce, gitarze.

Zobacz też: Katarzyna Skrzynecka w poruszający sposób pożegnała przyjaciela

Daria Trafankowska wraz z synem zamieszkała na strychu. To był dla niej bardzo trudny czas… Samotne macierzyństwo, śmierć ojca, choroba mamy. Nawet wtedy była optymistycznie nastawiona do życia i nie traciła pogody ducha. Musiała wziąć kredyt, by spłacić poprzednie zapożyczenia. Opieka nad mamą pochłaniała całe oszczędności i wynagrodzenie. Nie było jej stać na nowe ubrania. Szafę dzieliła z Witem.

Na szczęście rola w Na dobre i na złe przyniosła jej nie tylko ogromną popularność, ale pomogła odbić się od dna. Mówiło się, że decyzję o przyjęciu roli zawdzięcza… wróżbicie. Wielokrotnie opowiadała o swoim zainteresowaniu wiedzą ezoteryczną. „Wierzyła w przepowiednie, które zresztą wiele razy się jej spełniały. Mówiła, że choć nie jest przesądna, ma w domu różne talizmany, na szczęście”, mówiła Dorota Wellman.

Daria Trafankowska z synem, Witem w 2000 roku

MIECZYSLAW WLODARSKI/REPORTER
Michal Gmitruk / Forum

Daria Trafankowska, aktorka Teatru Powszechnego, „Na dobre i na złe”, 24.10.2000 rok

Dopiero gdy Wit był już dorosły, Daria Trafankowska pozwoliła sobie na prawdziwą miłość. Zresztą, to też jej przepowiedziano. Miała spotkać kogoś, kogo pamięta z młodych lat. Stało się!

Jan był realizatorem telewizyjnym. Znali się ze studiów. Spotkali się pierwszy raz po dwudziestu latach. Zaręczyli się po pięciu miesiącach. „Spotkałam mężczyznę, o jakim dzisiaj można już tylko poczytać w starych, pięknych książkach”, opowiadała. Zaprzyjaźniony wróżbita przewidział coś jeszcze... „W 49. roku życia osiągniesz niesamowitą popularność, będzie koło ciebie mnóstwo pieniędzy i będzie się to wiązało z wyjazdem za granicę. Będziesz też otoczona taką miłością, że wielu ci będzie zazdrościć”. Wtedy nie wiedziała, że i te słowa się spełnią, ale nie tak, jakby tego wszyscy chcieli.

Nadszedł przełomowy moment w jej życiu. Pełen nadziei, radości, spełnienia. Gdy wydawało się, że w końcu w jej życiu zaczyna się układać... aktorka zachorowała. Lekarze wydali wyrok — rak trzustki.

Czytaj też: Tomasz Lis opublikował przejmujące zdjęcie. Tak dziennikarz wyglądał po ostatnim udarze

Wyścig z czasem

Rozpoczęła się walka z czasem. Lekarze w Austrii dawali jej nikłe szanse na wyzdrowienie. Ataki bólu nasilały się, aktorka przyjmowała kolejne dawki chemii, występowały krwotoki. Nie poddała się do ostatniej chwili. Zawsze uśmiechnięta, radosna, spokojna. Otrzymywała ogromne wsparcie od przyjaciół, znajomych, fanów... Spotkała się z niesamowitą ludzką życzliwością. W końcu teraz to inni mogli się odwdzięczyć za jej dobro. „Nigdy nie byłam tak popularna. Doświadczam takiej życzliwości i takiej miłości, że właściwie nie mam innego wyjścia, jak wyzdrowieć”, mówiła.

Na krótko przed śmiercią udzieliła wywiadu, w którym zapewniała, że mimo przeciwności losu, zawsze uważała się za osobę szczęśliwą. Brała życie garściami. W najtrudniejszych życiowych momentach zawsze mogła liczyć na wsparcie bliskich. Nigdy nie była pozostawiona sama sobie. Do końca był przy niej ukochany Jan. „Nikogo nie omijają trudy życia, natomiast w tych próbach, którym musiałam sprostać, dostałam wiele wsparcia. Nigdy nie czułam się osamotniona. Zawsze byli przy mnie moi bliscy i przyjaciele. (...) Jestem kochana i kocham. Umrę otoczona miłością”, zwierzała się.

„To niesprawiedliwe, że musiała odejść, kiedy wreszcie była kochana, z drugiej strony — miała szczęście, iż zdążyła spotkać tę wielką miłość i w ostatnich chwilach miała wsparcie w ukochanym mężczyźnie”, mówił Wit Dziki na łamach książki Być dzieckiem legendy. „Przez cały czas trwania choroby była bardzo dzielna. Nie wiem, jak ona to robiła, ale mimo widocznego cierpienia nigdy nas, rodziny, tym cierpieniem nie obciążała. Zwłaszcza mnie starała się trzymać od swojej choroby z daleka. Dziś wiem, że chroniła mnie, żebym się nie zadręczał i miał przekonanie, że po prostu wszystko skończy się dobrze. Na co dzień przekonywała mnie i wszystkich dookoła, że przecież zdrowieje. Ale były chwile, w których rozmawiała ze mną „tak na wszelki wypadek” jakby się coś stało, o różnych sprawach, które trzeba było załatwić. Dawała rady na przyszłe moje życie”, mówił syn aktorki w książce Małgorzaty Puczyłowskiej Być dzieckiem legendy.

Daria Trafankowska zmarła, 9 kwietnia 2004 roku. Miała 50 lat.

Źródło: PAP, Pomponik.pl, Plotek.pl, książka Małgorzaty Puczyłkowskiej „Być dzieckiem legendy”, Kobieta.pl, Życie na gorąco, Fundacja im.Darii Trafankowskiej

Zawada/AKPA
Reklama

Daria Trafankowska, gala konkursu „Polski Produkt - Polska Bielizna”, październik 2003

ARTRAMA/AKPA
Reklama
Reklama
Reklama