Mija jedenasta rocznica masakry na wyspie Utoya. Anders Breivik zabił wtedy kilkadziesiąt osób
Jak dziś wygląda jego życie? Prosił o ułaskawienie...
Równo jedenaście lat temu, 22 lipca 2011 roku, samochód-pułapka eksplodował w centrum Oslo, zabijając osiem osób. Po dwóch godzinach od tragedii, doszło do kolejnej na wyspie Utoya, położonej w pobliżu norweskiej stolicy – zamachowiec zabił 69 uczestników obozu młodzieżowego. W dwóch największych aktach terrorystycznych w historii Norwegii, przeprowadzonych przez Andersa Breivika, łącznie zginęło 77 osób. Co wiadomo dziś o terroryście?
Zamach terrorystyczny na wyspie Utoya
Anders Breivik działał według ustalonego przez siebie planu. W dniu ataku wypożyczył ciężarówkę, do której załadował pół tony materiału wybuchowego na bazie azotanu. Zaparkował auto na placu w centrum Oslo, w dzielnicy rządowej. Mieściło się tam kilka ministerstw, a także Sąd Najwyższy i redakcja największego norweskiego tabloidu. Bomba eksplodowała o 15:20. W wyniku tego ataku terrorystycznego na miejscu zginęło osiem osób, ponad dwieście zostało rannych.
Podczas gdy mieszkańcy Oslo próbowali dojść do siebie po straszliwej eksplozji, Breivik nie siedział bezczynnie. Udał się na wyspę Utoya, na której zorganizowano obóz dla młodzieży, identyfikującej się z norweską Partią Pracy. Na wyspie przebywało wtedy około sześciuset osób i prawie wszyscy mieli mniej niż 25 lat.
CZYTAJ TEŻ: Poznaj historię One World Trade Center. Jak wygląda ten niesamowity budynek?
Kwiaty i znicze na wyspie Utoya, lipiec 2011 roku
Breivik przybył na wyspę przebrany za policjanta i twierdził, że jego obecność ma związek z atakiem w Oslo. Gdy nie chciano go wpuścić, zaczął strzelać. Jako jeden z pierwszych zginął wolontariusz Trond Berntsen, przyrodni brat norweskiej księżnej Mette-Marit. Zabójca oszczędził jego 11-letniego wtedy syna.
Zobacz też: Książę George ofiarą zamachu dżihadystów? Wyciekło wstrząsające nagranie
Pierwszych nastolatków zastrzelił w pobliżu molo, potem wszedł do lokalnej kawiarni. Po zabiciu wszystkich w środku, postanowił „przejść się” po wyspie. Niektóre dzieci udawały, że nie żyją, ale nie oszczędzał nikogo – podchodził i strzelał z bliskiej odległości. „Łatwo było zabijać. Byli bardzo wygodnym celem”, mówił podczas procesu.
Strzelanina trwała prawie półtorej godziny. W tym czasie Anders Breivik zabił 67 osób, jeszcze dwie utonęły, kiedy próbowały się ratować. Kiedy na wyspę przybyła policja, zamachowiec dobrowolnie się poddał.
Andres Breivik po zamachach w Norwegii
W sierpniu 2011 roku sąd skazał Breivika na 21 lat więzienia, maksymalny wymiar pozbawienia wolności w Norwegii, z możliwością nieograniczonego przedłużania kary, gdyby okazało się, że sprawca nadal jest niebezpieczny. Zdaniem ekspertów, zabójca już nigdy nie wyjdzie z więzienia.
W trakcie procesu Breivik nie okazywał skruchy, ale spokojnie wyjaśniał, dlaczego zabijał dzieci. Uznał, że przyczyną islamizacji Europy jest zbyt liberalna polityka państwa, dlatego konieczne było skierowanie agresji na partię rządzącą. Skoncentrował się więc na młodzieży, która ją popiera. Jak mówił w sądzie, „ocalił Europę przed islamem”.
Obecnie przebywa w norweskim więzieniu. Jego cela o łącznej powierzchni 24 metrów kwadratowych, przypomina mieszkanie – ma sypialnię, gabinet i prywatną siłownię, a także łazienkę. Breivik może korzystać z telewizora i konsoli do gier, ma też nieograniczony dostęp do książek i gazet. Nie ma internetu, ale laptop jest zawsze do jego dyspozycji. Sam wielokrotnie podkreślał, że żyje w „nieludzkich” warunkach. Skarżył się na przykład, że naczelnik więzienia nie chce wymienić jego konsoli na nowszą wersję...
Zobacz też: Na Sri Lance zginęło troje dzieci duńskiego miliardera Andersa Holcha Povlesena
Norweska prokuratura uznała, że Breivik nie żałuje swego czynu, a wręcz przeciwnie – jest jeszcze bardziej przekonany o słuszności tego, co zrobił. Dlatego stwierdzono, że jest niebezpieczny i powinien przebywać w izolatce. Breivik próbował udowodnić, że izolowanie go od reszty więźniów jest „zamachem na jego prawa”, ale nie wygrał tej sprawy.
Więzienie nie przeszkodziło Breivikowi w edukacji, dlatego skończył studia prawnicze. Stale korzysta także z przysługującego mu prawa do korespondencji, więc ma stały kontakt z dziennikarzami i swoimi „fanami”. Nie porzucił też polityki, próbował nawet zarejestrować własną partię. W czerwcu 2017 roku skazany nagle zmienił imię i nazwisko na Fjotolf Hansen, ale wciąż nie wiadomo, dlaczego to zrobił. Według mediów, od niedawna negocjuje kontrakt, zgodnie z którym miałby zgodzić się na książkę o swoim życiu oraz na film na jej postawie. Swoje „wspomnienia” wycenił na kwotę ośmiu milionów euro.
Jakiś czas temu jeden z norweskich dzienników dotarł do dokumentów, z których wynika, że Anders Breivik napisał list do kierownika więzienia, w którym po raz pierwszy przeprosił. „Przepraszam za to, co zrobiłem 22 lipca 2011 roku. Gdyby to było możliwe, zrobiłbym tak, żeby nic się nie wydarzyło”, miał stwierdzić...
Anders Breivik chciał wyjść na wolność. Co na to sąd?
W styczniu tego roku Anders Breivik skorzystał z prawa do ubiegania się o przedterminowe zwolnienie z więzienia. Po dekadzie spędzonej za kratkami sąd musiał pochylić się nad wnioskiem mordercy.
Podczas jednej z rozpraw terrorysta wykonał gest nazistowskiego powitania a także prezentował hasło: „stop ludobójstwu na naszych białych narodach. Powiedział też głośno, że chce walczyć o supremację białych i dominację narodowego socjalizmu, choć z użyciem pokojowych środków. Sędziowie nie przychylili się do wniosku Breivika i postanowili, że pozostanie on w więzieniu.
Psychologowie z okręgu Telemark uzasadnili, że ich zdaniem Anders Breivik jest tak samo niebezpieczny jak dekadę temu. Oto najnowsze zdjęcie Norwega.
Anders Breivik 2022