Reklama

6540 nocy spędzonych w więzieniu, nieustanny lęk o własne życie, obezwładniająca samotność i prześladowania ze strony osadzonych oraz strażników – tak można opisać piekło, przez które przeszedł w ciagu 18 lat Tomasz Komenda. W najnowszym wywiadzie udzielonym Ewie Wilczyńskiej mężczyzna wyjawił szokujące kulisy pobytu w więzieniu. To, co powiedział, budzi nie tylko grozę i gniew, lecz przede wszystkim współczucie dla niesłusznie skazanego Komendy.

Reklama

Tomasz Komenda o pobycie w więzieniu, próbach samobójczych i prześladowaniach

Próbował się zabić trzy razy. Po raz pierwszy, gdy dotarło do niego, że trafia za kratki na 25 lat za zabójstwo i gwałt na Małgosi – czyny, których nie dokonał.

„Przerzuciłem prześcieradło przez kraty, obwiązałem szyję. Wisiałem, ale któryś musiał się obudzić, odcięli mnie. Jak się ocknąłem, stało nade mną kilku gadów, znaczy klawiszy”, wspomina gorzko w wywiadzie dla Gazety Wyborczej.

Trafił przez to na dywanik do dyrektora placówki.

„Pytał, czemu to zrobiłem. Powiedziałem, że jestem niewinny, a skazano mnie na 25 lat. Śmiał się, że gdybym był niewinny, to nie miałbym prawomocnego wyroku. Mówił, że mam to, na co zasłużyłem. Wszyscy tak mówili: „Sam tego chciałeś”, relacjonuje wyraźnie poruszony Tomasz Komenda.

Po raz drugi na swoje życie targnął się 10 lat później, w 2010 roku, gdy uświadomił sobie, że do końca odsiadki zostało mu jeszcze 15 lat.

„Trzeci raz wisiałem po śmierci babci. Zmarła sześć lat temu. Zawsze byliśmy blisko. Nie, do więzienia nie przychodziła. Nie dałaby rady. Widziałem, jak była załamana w sądzie, kiedy wprowadzali mnie w łańcuchach na rękach i nogach. Bardzo chciałem być na jej pogrzebie, móc się chociaż pożegnać.”, wspomina.

Niestety, metody prześladowania stosowane przez strażników nie pozwoliły mu uczestniczyć w uroczystościach żałobnych.

„Dostałem zgodę dyrektora. Pojechałem skuty ze strażnikami, ale oni tak wszystko opóźniali, żebym nie zdążył. Jak weszliśmy na cmentarz, to już nie było nikogo z rodziny, a grabarze kończyli zakopywać trumnę. W nocy znowu odcinali mnie z prześcieradła. Jeszcze kilka razy myślałem, żeby się odpalić, nie będę ukrywał, że nie”, wyjawił Tomasz Komenda.

Tomasz Komenda o próbie gwałtu przez współwięźniów

Wbrew panującej opinii współwięźniowie nie podejmowali prób pozbawienia mężczyzny życia. Jednak jedna sytuacja utkwiła mu w pamięci szczególnie mocno i po dziś dzień mówi o tym z olbrzymim trudem.

„To kiedy się najbardziej bałem? Tego nie powiem. (Tomek patrzy w bok, przez chwilę milczy). Najbardziej bałem się, jak chcieli mnie zgwałcić. Było blisko, ale złapałem fikoł, znaczy taboret, i zacząłem napier***ać z całych sił w furtę”, zwierzył się Ewie Wilczyńskiej.

Dodał, że dzięki temu aktowi odwagi zdołał uniknąć najgorszego.

„To było już po wieczornym apelu, na oddziale jest wtedy jeden klawisz i do porannego apelu drzwi może otworzyć tylko dowódca, który siedzi na bramie. Gad musiałby uznać, że sytuacja jest naprawdę niebezpieczna. Wtedy nie uznał, tylko podszedł do furty i kazał się uspokoić. Na szczęście mnie zostawili”.

Tomasz Komenda wyjaśnił, że chce, aby tym, przez których trafił niesprawiedliwie do więzienia na 18 lat, została wymierzona sprawiedliwość.

„Tylko boję się, że po raz kolejny będę musiał przez to przechodzić, przypominać sobie każdy szczegół. Nie jest mi łatwo o tym mówić. Ale jeszcze bardziej boję się, że ostatecznie śledztwo zostanie umorzone i znowu mnie dopadną”, wyjawił..

Reklama

Czy jego oprawcy zostaną w końcu ukarani?

Reklama
Reklama
Reklama